Ocalić rodzinę – ocalić człowieka
26 lutego 2013 | 11:20 | Alina Petrowa-Wasilewicz / pm Ⓒ Ⓟ
Biograf Benedykta XVI Peter Seewald w jednym z wywiadów stwierdził, że papież Ratzinger podążał tą samą ścieżką, co Jan Paweł II.
Nie stworzył nowej nauki i nie powoływał nowych instytucji, lecz rozwijał jego wielkie dziedzictwo i niósł je dalej. Słowa te można odnieść do nauczania, poświęconego małżeństwu, rodzinie i ochronie życia, które, choć nie były tematem szerszych papieskich wypowiedzi, stale powracały w nauczaniu Benedykta XVI.
Piękny plan Boga
Jak mówił papieski biograf, jego wypowiedzi współbrzmiały z tekstami Jana Pawła II, poświęconymi rodzinie. Obydwaj papieże przywoływali biblijną wizję człowieka, stworzonego na podobieństwo Boga jako kobieta i mężczyzna. W 2012 r. Benedykt XVI mówił w Mediolanie, że kobieta i mężczyzna są równi w godności, ale z właściwymi sobie cechami. Mają też swoje przeznaczenie – „aby dwoje było darem jedno dla drugiego, wzajemnie się doceniali i tworzyli wspólnotę życia i miłości”, gdyż „miłość jest tym, co czyni osobę ludzką autentycznym obrazem Trójcy, obrazem Boga”.
Ten plan Boga dotyczący dwojga ludzi znajduje swoją pełnię w Jezusie Chrystusie, który wyniósł małżeństwo do godności sakramentu. Obdarzając ich Duchem Świętym Chrystus sprawia, że małżonkowie mogą uczestniczyć w Jego oblubieńczej miłości – jeśli przyjmą ten dar, będą żyć miłością Boga. Ta miłość jest owocna dla samych małżonków, pozwala im doświadczać radości przyjmowania i darowania. Jest owocna także w wielkodusznym i odpowiedzialnym przekazywaniu życia dzieciom. Na Spotkaniu Rodzin w Walencji w 2006 Benedykt XVI mówił: „U początków każdego człowieka, a zatem w każdym ludzkim ojcostwie i macierzyństwie, obecny jest Bóg Stwórca. Dlatego małżonkowie winni przyjmować rodzące się dziecko nie tylko jako własne, ale także jako dziecko Boga, Który miłuje je za to, kim jest i powołuje do Bożego synostwa. (…) Dlatego właśnie u początku każdej istoty ludzkiej nie leży przypadek czy nieuchronność, lecz plan Bożej miłości”.
Papież nieraz zachęcał rodziców, żeby wychowując swoje dzieci pamiętali o tym, jak ważny jest przykład osobisty i sami brali przykład z miłości i ufności Maryi i Józefa. Podczas modlitwy Anioł Pański w końcu grudnia zeszłego roku podkreślił, że rodzice nie są przyjaciółmi czy panami życia swoich dzieci, ale stróżami niesamowitego daru, jakim jest dziecko.
Mówiąc o rodzinie Benedykt XVI nigdy nie ograniczał swojego spojrzenia do nadprzyrodzonej rzeczywistości. Widział w niej także „uprzywilejowane środowisko, w którym każda osoba uczy się dawać i otrzymywać miłość, realizację Boskiego planu, miejsce solidarności i źródło szczęścia”. Podkreślał, że jest to wspólnota owocna dla całego społeczeństwa, ponieważ „życie rodzinne jest pierwszą i niezbędną szkołą cnót społecznych, takich jak poszanowanie, bezinteresowność, zaufanie, odpowiedzialność, solidarność, współpraca”.
To unikalne miejsce przekazywania wiary i modlitwy jest też wspólnotą pokoleń, gwarantem przekazania dziedzictwa, obyczaju i tradycji. „Dlatego uznanie tej instytucji jest jedną z najistotniejszych posług, jakie można wyświadczyć dzisiaj dobru wspólnemu oraz prawdziwemu rozwojowi ludzi i społeczeństw, jak również najlepszą rękojmią zapewnienia godności, równości i prawdziwej wolności osoby ludzkiej” (Walencja 2006).
To, co nadprzyrodzone, ma więc bardzo konkretne wymiary w aspekcie społecznym. Dlatego Benedykt XVI nieraz przypominał politykom i działaczom społecznym, że wspierając wartości moralne, będące ostoją rodziny, wpływają na ład i harmonię społeczną – ziemska rzeczywistość staje się bardziej ludzka dzięki szczęśliwym, otwartym na Boga rodzinom. Rodzina odgrywa podstawową rolę w budowaniu ładu społecznego, ekonomii, jest także najlepszym zabezpieczeniem, które pomaga swoim członkom przetrwanie kryzysu, nękającego od lat także bogate społeczeństwa Zachodu.
Bez prostych recept
Pełne optymizmu przesłanie Benedykta nie jest jednak cukierkową wizją rzeczywistości. Papież nie unika trudnych tematów – jest świadom licznych pokus i trudności, wobec jakich staje współczesna rodzina. Wie, że klimat kulturowy nie sprzyja tworzeniu stabilnych więzi międzyludzkich. W Walencji w 2006 r. mówił, że dzisiejsza kultura wysławia wolność jednostki, pojmowanej jako samodzielny i samowystarczalny podmiot, który pomija związki z innymi a także odpowiedzialność za innych. Ubolewa, że życie społeczne próbuje się organizować wychodząc jedynie od pragnień subiektywnych i zmiennych, bez odniesienia do uprzedniej prawdy obiektywnej. Właśnie dlatego młodzi ludzie lękają się podjąć decyzję „na zawsze”.
Podczas pielgrzymki do Angoli odtwarzał tok rozumowania, utrudniający podjęcie wiążących decyzji – życie daje mnóstwo możliwości, przyszłość jest niepewna, ostateczna decyzja odbierze mi wolność. „Ale jeżeli młody człowiek nie podejmie decyzji, grozi mu, że pozostanie wiecznym dzieckiem!” – przestrzegał. Zapewniał swoich młodych słuchaczy, że tylko ostateczne decyzje nie niszczą wolności i prowadzą do prawdziwego rozwoju i osiągnięcia czegoś wielkiego. „Mówię wam: Odwagi! (…) życie może mieć wartość tylko wtedy, gdy nie będziecie bać się przygód i będziecie ufać, że Pan nigdy nie zostawi was samych”.
W trakcie spotkania rodzin w 2012 r. w Mediolanie z niezwykłą subtelnością opisywał kolejne etapy, przez które przechodzą ci, którzy się odważyli, drogę narzeczonych od zakochania do dojrzałej miłości, angażującej rozum i wolę. Przywołując gody w Kanie Galilejskiej powiedział: „Pierwsze wino jest wspaniałe: to zakochanie: nie trwa jednak aż do końca: musi przyjść «drugie wino», to znaczy musi fermentować, wzrastać i dojrzewać. Miłość definitywna, która stanie się rzeczywiście «drugim winem» jest piękniejsza, lepsza niż pierwsze wino. Tego musimy szukać”.
Papież świadom jest wielu trudności, przed jakimi staje rodzina, także łączenie obowiązków rodzinnych z pracą zawodową. Zachęca pracodawców, żeby nie zapominali o rodzinie i pomagali w pogodzeniu tych dwóch podstawowych priorytetów.
Małżonkom Benedykt XVI pomaga odkryć piękno Bożego planu, dodaje odwagi młodym ludziom, wahającym się, czy podołają zadaniom. Ale pamięta także o tych, którzy podjęli próbę i którym się nie udało. Do nich skierował bardzo ważne słowa na wspomnianym Światowym Spotkaniu Rodzin zapewniając, że osoby żyjące w nowych związkach są jednym z wielkich cierpień współczesnego Kościoła. Papież nie twierdzi przy tym, że ma proste recepty, ale zachęca do solidarności z takimi osobami, podkreśla, że Kościół je kocha i stwierdza, że jest to wielkie zadanie dla parafii i wspólnot katolickich, żeby zapewnić je, że nie są „poza”, pomimo że nie mogą otrzymać rozgrzeszenia i Komunii św. Powinni jednak wiedzieć, że nawet w tym stanie żyją w pełni w Kościele. A skoro nie mogą otrzymać rozgrzeszenia powinny pozostawać w kontakcie z księdzem, kierownikiem duchowym, ważne jest by dostrzegły, że Kościół nadal im towarzyszy i prowadzi.
Papież przekonuje rozwiedzionych, że ich cierpienie jest darem dla Kościoła. Nie jest tylko udręką fizyczną i psychiczną, ale jest również „cierpieniem we wspólnocie Kościoła na rzecz wielkich wartości naszej wiary”. Dlatego osoby takie muszą wiedzieć, „że właśnie w ten sposób służą Kościołowi, że są w Jego sercu”.
Wobec antyrodzinnych ideologii
W cytowanym wywiadzie Peter Seewald stwierdza, że wciąż powtarzającym się motywem przesłania Benedykta jest ostrzeżenie, iż człowiek chce zostać miarą wszystkich rzeczy. To usuwanie Boga z należnego Mu miejsca i autokreacja jest tendencją szczególnie groźną dla rodziny. W nauczaniu Benedykta pojawia się przestroga wobec nowych prądów ideologicznych – papieskie słowa stają się przesłaniem uniwersalnym, które nie dotyczą jedynie katolików.
Jeszcze jako prefekt Kongregacji ds. Nauki Wiary kard. Ratzinger opracował „Uwagi dotyczące projektów legalizacji prawnej związków między osobami homoseksualnymi”. Stwierdził w nich, że małżeństwo nie jest jakimkolwiek związkiem między osobami i żadna ideologia nie jest władna tego faktu odmienić. Ta prawda została potwierdzona przez Objawienie i nie ma żadnej analogii, nawet dalekiej, między związkami homoseksualnymi a planem Bożym dotyczącym małżeństwa i rodziny. Czyny homoseksualne wykluczają bowiem z aktu płciowego dar życia. Dlatego wszelkim próbom prawnego zrównania związków homoseksualnych należy przeciwstawiać się „w sposób jasny i wyrazisty”. Przytaczając argumenty z dziedziny biologii, antropologii, socjologii i prawa, kard. Ratzinger konkluduje, że zrównanie związków homoseksualnych z małżeństwami byłoby aprobatą wewnętrznego nieuporządkowania, ale też uczyniło by je aktualnym modelem dla społeczeństwa. Oznaczałoby zagubienie podstawowych wartości, należących do wspólnego dziedzictwa ludzkości.
Pod koniec ubiegłego roku w przemówieniu do Kurii Rzymskiej papież mówił o nowej filozofii seksualności gender. Analizował kryzys rodziny, na którą nie można patrzeć jedynie jako na „określoną formę społeczną”. Stawka jest o wiele wyższa – chodzi o samego człowieka, o pytanie, kim jest człowiek i „co należy czynić, aby być człowiekiem we właściwy sposób”. Jest to także pytanie o wolność człowieka, jego zdolność do podejmowania zobowiązania na całe życie, o pokusę ucieczki od cierpienia.
Znamienne, że stawiając te uniwersalne pytania, Benedykt XVI powołuje się na opinię wielkiego rabina Francji, Gillesa Bernheima. W traktacie, który Benedykt XVI określił jako „starannie udokumentowany i głęboko poruszający” Bernheim pisze o ataku na autentyczną postać rodziny, składającej się z ojca, matki i dziecka. Zlikwidowanie dwoistości mężczyzny i kobiety jako faktów, wynikających ze stworzenia, doprowadzi do tego, że nie będzie już rodziny, określonej na początku stworzenia.
Głowa Kościoła katolickiego i wielki rabin Francji są zgodni – atak na rodzinę przejawia się w filozofii seksualności gender, zgodnie z którą płeć nie jest pierwotnym faktem natury, który człowiek musi przyjąć i wypełnić sensem, ale rolą społeczną, o której decyduje się autonomicznie. Przed tą głęboko błędną antropologią papież przestrzega. „Człowiek kwestionuje, że ma uprzednio ukonstytuowaną naturę swojej cielesności, charakteryzującą istotę ludzką. Zaprzecza swojej własnej naturze i postanawia, że nie została ona jemu dana jako fakt uprzedni, ale to on sam ma ją sobie stworzyć. To zakwestionowanie biblijnej wizji człowieka, stworzonego jako kobieta i mężczyzna, w którym kwestionowanie natury kończy się manipulacją, wymierzoną przeciw zamysłowi Boga-Stwórcy”.
W efekcie tej groźnej wizji także potomstwo zostaje zdegradowane, gdyż traci należne mu miejsce i właściwą sobie godność. Z samoistnego prawnego podmiotu staje się przedmiotem, do którego ma się prawo i który, jako przedmiot, można sobie sprokurować. Tam, gdzie człowiek przyznaje sobie wolność samostworzenia, nieuchronnie dochodzi do zanegowania samego Stwórcy, ale na tym się nie kończy – pociąga to za sobą poniżenie człowieka w samej istocie swojego bytu, jako stworzonego przez Boga, Jego obrazu. „W walce o rodzinę stawką jest sam człowiek. I staje się oczywiste, że tam, gdzie dochodzi do zanegowania Boga, zniszczeniu ulega także godność człowieka. Kto broni Boga, broni człowieka” – przypominał Benedykt XVI.
Tak sobie wyobrażam raj
„Nawet w wielkim pośpiechu można dać każdego dnia coś dobrego” – zapewniał papież w Mediolanie rodziny, które mówiły o trudnościach łączenia życia rodzinnego z zawodowym. Słuchając Benedykta, mówiącego o rodzinie, nie można wątpić, że za jego słowami stoi nie tylko oficjalne nauczanie Kościoła. Za tymi słowami stoi człowiek, odwołujący się do własnych doświadczeń życiowych. Doświadczeń rodziny szczęśliwej, gdyż taka była rodzina Ratzingerów. Wspomnienia obu braci – Josepha i Georga – oddają klimat szacunku, miłości i wierności prostym zasadom, wydobytym z Ewangelii, która je kształtowała. Opowieści rodzinne pełne są wspomnień o wspólnej modlitwie, czytaniu Pisma Świętego, uczestnictwie w niedzielnej Mszy św. Było to miejsce uczenia wartości – pracy, solidności, punktualności, rzetelności. A także odpoczynku i zabawy – wspólnych posiłków, muzykowania, czytania książek, wycieczek i podziwiania piękna przyrody.
W czasie VII Spotkania Rodzin w 2012 w Mediolanie Papież wspominał: „Dorastaliśmy w przekonaniu, że warto być człowiekiem, bo wiedzieliśmy, że dobroć Boga znajdowała odzwierciedlenie w rodzicach i rodzeństwie. I prawdę mówiąc, gdy próbuję sobie wyobrazić trochę «jak to będzie w raju», to zawsze odczuwam, że trochę tak, jak w czasie mojej młodości, mojego dzieciństwa. (…) W tym sensie mam nadzieję, że pójdę «do domu» przechodząc na «drugą stronę świata»”.
Mimo trudności, jest to droga dostępna dla każdego. Papież Benedykt niejednokrotnie o tym zapewniał w trakcie prawie ośmioletniego pontyfikatu.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.