Odsłonięcie pomnika w Moskwie to dla mnie wielkie przeżycie
15 października 2011 | 09:39 | Wojciech Raiter (KAI Moskwa) / pm Ⓒ Ⓟ
Uroczystość odsłonięcia pomnika Jana Pawła II na dziedzińcu Wszechrosyjskiej Państwowej Biblioteki Literatury Obcej w Moskwie to dla mnie wielkie i ważne wydarzenie – powiedziała 14 października KAI dyrektor tej instytucji Jekatierina Gienijewa.
Zwróciła uwagę, że postać ta wymaga skupienia i zastanowienia, „gdyż do końca nie wiemy, na ile jesteśmy godni, aby postawić taki pomnik”. Przypomniała, że papież „filologiczny”, jak go nazwała, odwiedził 129 państw i w każdym z nich starał się przemawiać w miejscowym języku, a w placówce, którą ona kieruje, obecne są 144 języki. „Te liczby są sobie bliskie” – dodała.
Oto tekst rozmowy z J. Gienijewą:
KAI: Co Pani czuje w dniu odsłonięcia pomnika bł. Jana Pawła II w Moskwie?
JG: Ciąży na mnie ogromna odpowiedzialność, jestem bardzo przejęta. Postać Jana Pawła II wymaga skupienia i pewnego wewnętrznego przemyślenia, ponieważ do końca nie wiemy, na ile jesteśmy godni, aby postawić taki pomnik. Datę jego odsłonięcia wybrano znacznie wcześniej i przypadkowo, a tymczasem okazało się, że zbiegła się ona z prawosławnym świętem Opieki (Pokrowa) Matki Bożej, a wiadomo, jak wielką rolę odgrywała Ona w życiu i posłudze Jana Pawła II. Ta zbieżność jest dla mnie bardzo znacząca, tym bardziej więc odczuwam ogromną odpowiedzialność.
Jan Paweł II był pierwszym papieżem, który przekroczył progi kościoła anglikańskiego, synagogi, meczetu, który nazywał muzułmanów braćmi i można by tak jeszcze bez końca z wielkim szacunkiem wyliczać jego zasługi. Dlatego fakt odsłonięcia pomnika papieża – znakomitego poety, filozofa, teologa, dramaturga, opozycjonisty – w jedno ze świąt maryjnych wydaje mi się podkreślać, jak ważna w dzisiejszych czasach jest jedność a nie podziały.
– Jaki był powód postawienia pomnika właśnie na tym miejscu? Czym zajmuje się biblioteka, którą Pani kieruje?
– To dla mnie bardzo ważne pytanie. Gdybyśmy odsłaniali pomnik Jana Pawła II jedynie jako papieża, to na pewno byłoby lepiej postawić go na przykład na dziedzińcu katolickiego kościoła św. Ludwika. Jeżeli robimy to na dziedzińcu Biblioteki Literatury Obcej, to ma to nieco inny sens, jeśli uwzględnimy, że papież ten odwiedził 129 krajów i w każdym z nich próbował zwracać się do ludzi w ojczystych językach ich mieszkańców. W naszej bibliotece są obecne 144 języki świata. Te liczby: 129 i 144 są sobie bliskie.
W naszej pracy dążymy do tego, czemu poświęcił całe swoje życie i posługę Jan Paweł II, czyli szeroko pojętemu dialogowi – między religiami, kulturami, etnosami itp. Nasza biblioteka w swej istocie jest ekumeniczna, czyli jest miejscem niekończącego się spotkania. A przecież to, co robił w swoim życiu Jan Paweł II, to niekończące się spotkania, przy czym często bardzo trudne. Odwiedził w celi więziennej człowieka, który o mały włos nie pozbawił go możliwości takich spotkań. To też było spotkanie, wymagające największej umiejętności poruszania się w przestrzeniach ciemności.
Dlatego postawienie pomnika tego człowieka, którego ja nazywam „najbardziej filologicznym papieżem” w historii, jest dla nas ogromnym zaszczytem a jednocześnie głęboko uzasadnione, gdyż poświęcamy go filozofowi, poecie, pisarzowi, dramaturgowi, eseiście, publicyście, działaczowi społecznemu – komuś, kto był najwspanialszym papieżem w dziejach papiestwa.
– Czy Pani zdaniem dzisiejsza uroczystość będzie sprzyjać poprawie stosunków między Kościołami prawosławnym i rzymskokatolickim?
– To już widzimy w dzisiejszej uroczystości, na której obecni byli przedstawiciele Patriarchatu Moskiewskiego. Wydaje mi się, że ich udział ma istotne znaczenie. Otrzymałam przepiękny list od przewodniczącego Wydziału Zewnętrznych Kontaktów Kościelnych Patriarchatu metropolity Hilariona, który z aprobatą odnosi się do tego wydarzenia. Czy będzie sprzyjać? Pojawia się wiele różnorodnych domysłów, osobistych poglądów, wymyślanych idei. Jeśli ten pomnik będzie tu stał i koło niego codziennie przechodzić będzie około tysiąca osób, chodzących do kościoła z różnych powodów, to ta postać będzie punktem wzbudzającym zdrowe zdziwienie. Dlaczego tu stoi, kim jest ten człowiek, co takiego dobrego zrobił…
Obok pomnika papieża jest popiersie Raoula Wallenberga i rzadko się zdarza, kiedy tam zachodzę, żebym nie widziała przed nim kwiatów. Ważne jest bezpośrednie, osobiste obcowanie wchodzących i wychodzących z osobami przedstawionymi w rzeźbach na dziedzińcu biblioteki a tu zgromadzono wizerunki tych, którzy odgrywali ważną rolę w historii świata. Jestem przekonana, że „kropla drąży skałę” i to, co robimy, to taka maleńka cegiełka w tworzeniu dialogu ekumenicznego. Dla Biblioteki Literatury Obcej jest to działalność naturalna, ponieważ mamy zbiory literatury religijnej, w jakiejś części odnoszącej się też do dialogu międzywyznaniowego. Należy dążyć do zastąpienia pojęcia „obcy” słowem „inny”, gdyż świat jest różnorodny, różnokolorowy. Jestem pewna, że wyrażenie „po owocach ich poznacie” jest prawdziwe. Wierzę w stopniowe, praktyczne, konsekwentne działania, gdy mniej się mówi, a więcej czyni.
– Czy może Pani opowiedzieć o swoich osobistych spotkaniach z Janem Pawłem II?
– Jest to jedno z najjaśniejszych wrażeń w moim życiu. Otrzymałam kiedyś zaproszenie na audiencję, ale pomyślałam, że to pomyłka, bo papież ma o wiele ważniejsze sprawy na głowie niż spotkanie z dyrektorem moskiewskiej Biblioteki Literatury Obcej. Odłożyłam to zaproszenie i zapomniałam o nim. Osoba, która organizowała to spotkanie, miała bezpośredni kontakt z papieżem. Okazało się, że zaproszenie nie było pomyłką. Szybko zebrałam się i pojechałam do Watykanu. Jan Paweł II był już dość chory. Rozmowa była bardzo interesująca. Ja mówiłam po angielsku, tłumaczono mnie na włoski a papież odpowiadał po włosku.
Z tego spotkania pozostało mi kilka wspomnień. Odbywało się ono w trakcie kolacji z polskimi daniami. Pod koniec tej audiencji nie wytrzymałam i zadałam mu pytanie, które prawdopodobnie nie było zgodne z protokołem. Wiedziałam, że papież często nie trzymał się protokołu, odważyłam się więc zapytać Ojca Świętego, czy zaprosił mnie dlatego, że byłam duchową córką o. Aleksandra Mienia, którego bardzo szanował. Papież szepnął coś obecnemu na kolacji kardynałowi Walterowi Kasperowi, który po chwili przyniósł katalog zbiorów naszej biblioteki – ksiąg szesnastowiecznej literatury niemieckiej, które znalazły się w Moskwie w wyniku działań wojennych. Zadałam bezsensowne pytanie: „Skąd Ojciec Święty to ma?” Pytanie było głupie, gdyż w Watykanie może być wszystko. I następne pytanie było równie głupie: „Ojcze Święty, czy interesujesz się dlatego, że jesteś Polakiem?” Odpowiedział: „Nie tylko, pani robi bardzo ważne rzeczy. Kiedy książki są jeńcami wojennymi, kula nie jest ze srebra, ale prawdziwa, ona leci i leci”.
Mam bardzo mocne wspomnienia z tego spotkania, do tej pory przechowuję różaniec i mały zegarek, który papież mi podarował. To było wiele lat temu, może piętnaście…, ale do tej pory jestem pod wielkim wrażeniem, wspominam to wizualnie i emocjonalnie.
– Co chciałaby Pani powiedzieć polskim czytelnikom, rodakom Ojca Świętego?
– Na pewno nie w pełni odpowiedziałam na pytanie dotyczące stosunków ekumenicznych. Polskim czytelnikom, kolegom, przyjaciołom, obywatelom chciałabym powiedzieć, że mam ogromną nadzieję, że mimo naszej nieprostej, wspólnej historii, wydarzenia takie jak to dzisiejsze, w których biorą udział przedstawiciele strony polskiej i rosyjskiej będą sprzyjać temu, byśmy byli przyjaciółmi. W historii mieliśmy bardzo dużo doświadczeń. Tragedia w Katyniu, katastrofa samolotu – to wielka tragedia, inaczej nie można tego nazwać.
Nie będę wchodzić w szczegóły, kto był bardziej czy mniej dokładny, ale chciałabym wyrazić nadzieję, że w naszej niełatwej historii polsko-rosyjskiej czy rosyjsko-polskiej w ciągu stuleci i w dwudziestym wieku, takie wydarzenia jak odsłonięcie pomnika Karola Wojtyły – Jana Pawła II czy wydanie przez nasze wydawnictwo, razem z krakowskim Instytutem Książki, pracy „Poznanie Miłości”, dzięki pomocy naszych kolegów z ambasady polskiej w Federacji Rosyjskiej, nie będzie służyć podziałom i nieprzyjaźni (nie chcę używać słowa nienawiść, lepiej się go pozbyć), ale abyśmy zrozumieli, że jesteśmy dwoma słowiańskimi narodami bardzo sobie bliskimi, dramatycznie złączonymi przez naszą historię. Historia nigdzie nie odchodzi, ona trwa. Chciałabym powiedzieć, że wszystko, co dzisiaj robimy, robimy z otwartym sercem.
Na początku zadał Pan pytanie, co ja czuję. Czuje wielką odpowiedzialność. Lubię cytować moim kolegom takie powiedzenie: „Pan nie ma innych rąk oprócz naszych”. Jeśli te ręce będą tylko złożone, to nic się nie będzie działo. Jeśli te ręce posłużą intrygom, to wiadomo, co się stanie, ale jeśli będą służyły poznaniu Miłości… Według mnie ten pomnik jest wspaniały, wyrzeźbili go bardzo młodzi artyści i to też jest wspaniałe, bowiem ich dusze dotknęły ciała Jan Pawła II, wyobrażonego w kamieniu, metalu. To jest na pewno ich dobre, pozytywne doświadczenie. Daj Boże, żeby ono udzieliło się polskim i rosyjskim kolegom.
Teraz przyszło mi na myśl, że Jan Paweł II stale budował mosty. Najbardziej mnie poruszyło, jak w imieniu Kościoła rzymskokatolickiego poprosił o wybaczenie Żydów, jak modlił się przy Ścianie Płaczu w Jerozolimie. Ten pomnik w istocie kontynuuje dzieło Jego życia – miłości, dialogu, wspólnoty, przekonywania.
W tym miejscu chciałabym wspomnieć o jeszcze jednym spotkaniu z udziałem Jana Pawła II. Nie pamiętam, w którym roku w Watykanie odbywała się konferencja międzywyznaniowa. Papież zajmował miejsce w prezydium, razem z biskupami, wśród których był hierarcha z Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. W swym wystąpieniu z wielkim przekonaniem oskarżał Stolicę Apostolską o prozelityzm. Był wysokiego wzrostu, dobrze zbudowany, mówił mocno, emocjonalnie. Papież, bardzo już osłabiony, nie ten postawny Karol Wojtyła z lat młodości, słuchał spokojnie. Kiedy biskup skończył te wszystkie pretensje i oskarżenia, zapadła martwa cisza, wszyscy zastanawiali się, co teraz nastąpi. Nagle Jan Paweł II wstał i na swoich nie bardzo już sprawnych nogach zaczął zbliżać się do tego biskupa (którego nazwiska nie wymienię), rozpostarłszy ręce, jakby mówiąc „Wybacz mi, należy przemyśleć nasze postępowanie, coś zmienić”. To, co się potem stało było zadziwiające: rosyjski biskup prawosławny rozpłakał się. To jeszcze jedno wydarzenie, którego byłam świadkiem.
Podsumowując, chcę powiedzieć naszym polskim kolegom, przyjaciołom, braciom i siostrom: „Niech wszyscy będą jedno”.
– Dziękuję za rozmowę.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.