Opinie
Kard. Dziwisz: s. Faustyna jest darem Bożym dla naszych czasów
Siostra Faustyna jest darem Bożym dla naszych czasów, dla Jana Pawła II była wzorem prawdziwej miłości, która powinna inspirować współczesnych.
W drodze
Stacja III – upadam po raz pierwszy. Na samym początku. Wyruszyłam w drogę z walizką pełną wzniosłych ideałów i wyobrażeń dotyczących własnych możliwości. Tyle niepotrzebnych rzeczy. Ciężka jest. Przeszkadza bardzo. Odpadły kółka. Urwała się rączka. Plącze się pod nogami. Zawadza o kamienie. To dlatego ciągle się przewracam. Pościerałam kolana i łokcie. Ktoś mnie podnosi. Dźwiga w górę. Opatruje rany.
Witajcie!
Piszę do Was ten list z San Lorenzo. Z misji salezjańskiej z miasteczka położonego nad rzeką Marañon. Jak będziecie go słuchali, to pewnie będziemy znów w Piura, na naszej pustyni. Ale na razie jesteśmy w dżungli. Nie wiem, czy to ze względu na towarzystwo misjonarzy, z którymi przypłynęłyśmy motorówką z Yurimaguas, czy na śpiewnik w języku Shawi-Castellano, czy krzyż wielkopostny zrobiony z liści bananowca, czy na wiszący w jadalni obraz Chrystusa-Indianina. Ale to właśnie tutaj tak bardzo czuje się tego ducha misyjnego, tak bardzo czuje się sens tego wszystkiego. Tych naszych misji.
Hola drodzy i mili!
Jestem na półmetku. Minęło pół roku mojego pobytu w Peru. I chyba już wolno mi mówić „moje Peru”. Czy to czas na podsumowania – trochę tak. Dzięki mojemu Panu, za każdą chwilę tutaj. Po co mnie tu posłał? Chyba po to, żeby zrozumieć Miłość i żeby spuścić trochę powietrza z mojego „ja”. Po wtóre zaś po to chyba żeby przestać się bać żyć.
Solone Lay’s
Siedzę w pokoju zajadając solone Lay’sy. Dziwne, bo przecież ja nie lubię solonych chipsów. Tyle że w Peru nie ma innych. Czasem w lepiej zaopatrzonych sklepach można jeszcze kupić takie o smaku „peruano”, ale u nas, w slumsach, takich rarytasów nie ma.
Wielki jest Bóg
Jadę rozklekotaną, dwuosobową moto taxi. Ja, Doris i ksiądz Józek. Powyginani na boki i z nogami poza pojazdem. Powolnie mijajmy zakręty drogi z wodospadu Ahuashiyacu do Tarapoto. Gdyby ktoś jeszcze rok temu opisał mi podobny obrazek – wyśmiałabym go. Ksiądz Józek Kamza, misjonarz pracujący w dżungli, wzbudzający mój podziw i szacunek i my, razem w moto taxi, w Amazonii? A jednak. Ale to nie sama jazda moto wzbudziła mój zachwyt.
Wygrana w totolotka
Kawałek zwykłego sznurka, a daje tyle radości! Zwykła gumowa piłka, wywołuje taki uśmiech na twarzy, jakby się wygrało przynajmniej samochód! Czasem tak niewiele trzeba, aby uszczęśliwić innych.
Dzieci w naszej szkole nie maja dostępu do takich zabawek. Podczas przerw musi im wystarczyć piłka zrobiona własnoręcznie z torebek foliowych, gazet, czy traw, rozpadająca się zaledwie po kilku rzutach. Dziewczynki chcąc poskakać sobie przez gumę muszą zadowolić się kilkunastoma powiązanymi sznurkami, czy fragmentami materiałów.
W poszukiwaniu słońca
Godzina 5.24. Ledwo zwlekłam się z łóżka. Nic nie widać. Słońce nie wychyliło jeszcze nosa spod pierzyny chmur. Budzę chłopaków. Idziemy na bazar zrobić zakupy. Worek ziemniaków, pół worka marchwi. Tyle samo cebuli. Sto bananów. Piętnaście ananasów. Lista jest długa. Przed domem parkuje triciclo. Zabieramy ze sobą worek kawy. Zielonej. Trzeba ją wypalić. Z zamkniętymi oczami przemierzamy ulice Calki. Wokół tętni życie. A ja marzę tylko o tym, żeby wrócić do łóżka. Zimno. Z nieba leniwie spadają krople deszczu.
Gorzkie żale radosne
Człowiek żyjący na początku 2012 r. w Polsce może mieć wrażenie, że różne wiadomości o relacjach kościoła z państwem umieszczane na pierwszych stronach naszych gazet, w internecie, telewizji czy w radiu, są zdumiewające i przerażające. Wobec tego typu opinii wolę zachować umiar, mieć trochę dystansu do spraw gdzie wkrada się polityka i zadać sobie pytanie: jakie wydarzenie naszego dzisiejszego dnia będzie ważne w życiu Kościoła za sto lat, lub, jakie zdarzenie sprzed stu lat w naszej ziemi, kiedy nie było państwa polskiego, jest aktualne także dzisiaj? Czytelnik już zna odpowiedź: Gorzkie żale. Pierwszy raz podczas mojego już wieloletniego pobytu w tej ziemi miałem okazję uczestniczyć w Gorzkich żalach i głosić kazania pasyjne. Kiedy w moim domu mówiłem o tym, ktoś obok mnie dodał: proszę księdza, jestem Polakiem z krwi i kości, i nigdy nie byłem na gorzkich żalach! Nie komentowałem nic, ale było mi żal, że wielu chrześcijan mieszkających w naszym kraju może tak samo powiedzieć: nie zna ani przeżyło uczuć związanych z rozważaniem męki Pańskiej.
Biskupi przeciw krzyżowaniom
Przeciwko krzyżowaniu ludzi w czasie wielkopiątkowych misteriów opowiedziała się stanowczo Konferencja Episkopatu Filipin.