Opinie
To już jest koniec…
Na początku grudnia w naszym Open Community School odbyło się zakończenie roku szkolnego. Nie wyglądało ono tak jak w naszych polskich szkołach. Nie było rozdania świadectw, przedstawień, podziękowań, pożegnań. Dzieci przyszły do szkoły jedynie po odbiór swoich dzienniczków z wynikami ostatnich testów. Teraz mają przed sobą miesiąc wakacji i do szkoły powrócą dopiero 9 stycznia. Rok szkolny jest tu bowiem podzielony na trzy semestry. Każdy z nich kończy się miesiącem przerwy. Nie ma tutaj czegoś takiego jak oceny cząstkowe. Nauczyciele nie odpytują, nie robią kartkówek, ani sprawdzianów (z pewnością spodobałoby się to uczniom w naszych polskich szkołach).
Dr. Ever
Czwartek. Święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Słońce przeciąga się leniwie i nieśmiało wystawia nos spod pierzyny utkanej z białych obłoczków. Cisza. To będzie piękny dzień. Część naszych chłopaków poszła z Anią i Arturem w góry. Lidia od rana śpiewa piosenki i uśmiecha się do wszystkich, którzy zostali w domu. Sprzątniemy i przygotujemy obiad dla naszych wędrowców. Wychodzę przed dom i spoglądam na cienką jak nitka dróżkę pnącą się na szczyt góry. Wytężam wzrok ale nikogo nie widzę. Z tej odległości ludzie są wielkości mrówki.
Dzień targowy
Dzisiaj byłam na szkolnym zebraniu w sprawie Fiesta de Promocion (coś w rodzaju naszej studniówki) Juana Carlosa. Tak, właśnie u tego Juana Carlosa, który przez tydzień się do mnie nie odzywał (nie pamiętam już czy wcześniej o tym wspominałam… nie odzywał się tak po prostu, bo nie pozwoliłam mu komputera włączyć). Próbowałam z nim rozmawiać w piątek. Bezskutecznie, nawet na mnie nie spojrzał. W końcu porozmawiał z nim Artur i chyba poskutkowało bo zaczął odpowiadać na moje pytania. Dziś nadarzyła się okazja, żebym poszła na zabranie do niego do szkoły. Wykorzystałam ten moment, żeby porozmawiać. Zjedliśmy cukierka pokoju i ustaliliśmy, że zaczynamy od nowa. Piękne jest to, że można puścić pewne rzeczy w niepamięć i budować na mocniejszych fundamentach. Ciągle jeszcze myślę o tej chwili. Może to ziarenko, które zasialiśmy przyniesie jakiś owoc…
Spacer z Jezusem
Przyglądam się niebu. Wygląda tak, jakby miało ochotę krzyczeć. Obłoki wielkie jak barany siłują się z delikatnymi jak jedwabna nić promieniami słońca. Szczyty gór spowite delikatną mgłą milczą. Jestem zmęczona. Chce mi się spać. Chce mi się płakać. Tak bardzo chciałabym mieć kilka minut tylko dla siebie… Otwierają się drzwi. To Ania. Prosi, żebym pojechała z Johanem do szpitala do Qoya (Koja). Nie tak zaplanowałam sobie ten dzień. Z bólem zwlekam się z łóżka. W autobusie łzy ciekną mi po policzkach. Dobrze, że Johan tego nie widzi. Rozglądam się. Moją uwagę przykuwa twarz uśmiechniętej dziewczynki o pięknych czarnych oczach. Obok stara Indianka o twarzy pomarszczonej jak rodzynki patrzy smutno przed siebie. Szukam wzrokiem Johana… dostrzegam Ciebie Panie Jezu. I wszystko staje się jasne. To dla Ciebie.
Listy, Gran Bazar, czekolada i puste miejsce przy stole
Jak już kiedyś wam pisałam, na naszej misji wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Emocje, samopoczucie, wspomnienia. Przez ostatni czas żyłyśmy już świętem oratoriów, bazarem, Bożym Narodzeniem dla dzieci, pożegnaniami, Bożym Narodzeniem dla animatorów. Ale wszystko po kolei…
Magia Świąt
Jest 21 grudnia 2011 roku. Mijają trzy miesiące mojego pobytu w Zambii. Za trzy dni Wigilia i Boże Narodzenie. Za półtora tygodnia koniec roku i sylwester. Od ponad miesiąca w mieście widać świąteczne ozdoby, w sklepach stoją dmuchane postacie św. Mikołaja, nad głowami wiszą bombki i łańcuchy, a sztuczne choinki można kupić na każdym rogu ulicy. Widziałam nawet szopkę. W Afryce takie rzeczy dziwnie wyglądają, jakby nie pasują do tego kontynentu i do tych ludzi. Wszędzie pełno kupujących, a ich rozmowy mieszają się z angielskimi świątecznymi piosenkami. Na półkach sklepowych pojawiły się już 2 tyg. temu świąteczne ciasta nafaszerowane rodzynkami niczym jeż swoimi igłami. Torty natomiast wyglądają jakby malowały je dzieci – mają bajeczne kolory i napis „Merry Christmas”. Nawet nie chcę wiedzieć jak to smakuje.
Gran Bazar i piasek zamiast śniegu
Przechodząc przez oratorium i mijając klasy ozdobione przez nas w gwiazdki i choinki, siedząc przy obiedzie i oglądając świąteczne ozdoby w jadalni, można by było pomyśleć, że świąteczny nastrój zawitał już kilka dni temu do Bosconii. Ale ja za każdym razem jak wchodzę do kaplicy i patrzę na choinkę, to zastanawiam się, czy ona rzeczywiście jest znakiem, że już niedługo Boże Narodzenie, czy tylko mi się wydaje? Patrzę się na nią, jakbym widziała ją pierwszy raz w życiu. I chyba wcale nie chcę, żeby tam stała. Bo ten grudzień nie będzie taki jak inne. I dlatego po raz pierwszy, a może drugi w życiu, nie spieszy mi się do Świąt.
Moja misja to karmienie królików
Witajcie Kochani!
Obejrzałyśmy sobie z Kasią film „Jadę na misje”. Dobrze tak sobie przypomnieć, po co się chciało jechać na misje. Turyn, Valdocco, Colle Don Bosco… Teraz wydaje mi się to takie odległe. A moje wyobrażenia… dalekie od tego, co mi się wydawało, że jest misją.
Ekologicznie, Zdrowo i Duchowo spędzę Boże Narodzenie!
Vaclav Havel powiedział kiedyś, iż nie rozumie dlaczego naszym globalnym ideałem jest produkcja ciągle rosnącej liczby samochodów, co niesie ze sobą konieczność budowy większej liczby dróg i autostrad, tym samym postępujące nieodwracalne niszczenie świata. Ja też tego nie rozumiem, ale jestem wdzięczny śp. Panu Prezydentowi za jego refleksje i świadectwo jego życia.
Katolicy nie są obcym ciałem
Kościół katolicki – jego wyznawcy i struktury – są w Rosji obecne od dawna, a nie są sprawą ostatnich lat. Przypomniał o tym nuncjusz apostolski w Federacji Rosyjskiej abp Ivan Jurkovič w wywiadzie dla Agencji RIA Nowosti.