Opłatek w Ambasadzie (cz.7)
05 lipca 2011 | 12:25 | Zapiski tunezyjskie / ju. Ⓒ Ⓟ
Jest kilka rzeczy, których w sobie nie lubię. Dzisiaj piękna uroczystość w Ambasadzie. Tunezja nie jest wielkim krajem, a już na pewno wspólnota polska nie jest tutaj zbyt liczna. Mówią, że nie liczy się ilość, ale jakość – a jakość tych ludzi, których znam i poznaję, jest wyjątkowa.
Niedawno, przypadkiem poznałem syna Polki, urodzonego w Tunezji. Na studia wyjechał do Polski, a teraz w Irlandii jest szefem firmy chroniącej dane. Podeszła do mnie na opłatku pewna pani, dyrektor jakiegoś przedsiębiorstwa farmaceutycznego na Afrykę Północną – Polka z tunezyjskim paszportem. Gadałem z panem Markiem. Wziąłem go za ostrego człowieka, bo barczysty był, szefa jakieś szanującej się wielkiej firmy. Okazał się być twórcą dzieł, które otaczały nas podczas uroczystości. Grafik, a jego prace przepiękne.
Ktoś przedstawił mi Polkę z pochodzenia, dyplomatę Ambasady Amerykańskiej. I mógłbym tak wymieniać… nie o to jednak chodzi. Bo i była pani Marysia, której ciasta kocham, i Dorota, wspaniała kobieta – one jakichś sukcesów w rozumieniu światowym nie mają, ale są kochane i tyle. Jedna piecze wspaniale, a druga zbiera nas, Polaków, do kupy.
Zatem odnośnie tego, czego nie lubię w sobie. Czasem nie potrafię się od nich uwolnić, od pewnych niewłaściwych postaw. Gdy spotykam ludzi wielkich w oczach świata, jak grafika, dyplomatę, informatyka itd., zamiast ucieszyć się ich pięknem, talentami – ja w swym niecnym sercu zaczynam obmyślać jak tę przyjaźń zamienić na pomoc, jak ją ukierunkować – w czym by się przydali. Do czego to prowadzi? Ludzie nie są po to, by ich używać, ale by się nimi cieszyć. Ludzie nie są do tego, by byli dla nas dobrym interesem, ale żeby byli dla nas dobrym przykładem, by byli dla nas powodem do kochania. A ja mam wyrzuty sumienia, nawet teraz, gdy układam głowę na poduszce – bo nie wziąłem wizytówki, nie spisałem telefonu – na pewno by się przydały… Dziwna to forma upatrywania celowości we wszystkim, co mi się przydarza. Czy celem spotkania danego człowieka nie może być to, że ktoś jest, a nie to, kim jest i co może. Czy to ważne: aktor czy sprzątaczka – najważniejsze, że człowiek. A teraz rozmawiam z młodym Fathim, fajny człowiek, uczciwie pracuje, ale… krótka retrospekcja, wejrzenie w siebie, analiza uczuć… jakieś znudzenie, mało zainteresowania, gdy na takie tematy zwyczajne się schodzi, gdy blisko zwykli ludzie. Trzeba mi ciągle pamiętać, że najważniejszy jest człowiek.
***
Książkę można nabyć w Salezjańskim Ośrodku Misyjnym. Można zadzwonić: 22 644 86 78, napisać mailem: misje@salezjanie.pl, albo zamówić przez sklepik internetowy: www.adopcja2.salezjanie.pl/sklep/
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.