Oratorium w piasku
04 grudnia 2011 | 23:33 | Wolontariusze Don Bosco Ⓒ Ⓟ
Pisałam wam, że pracujemy w oratorium, nigdy jednak nie opisałam jak ta praca wygląda. A oratorium w Piura nie wygląda tak, jak oratorium w Szczecinie na Gumieńcach, na Witkiewicza, czy w Dębnie. Na oratoria tutaj składają się: oratorium codzienne – douczanie szkolne, oratorium sobotnie i oratoria peryferyjne, które działają tylko w niedzielę. Pierwszego posta poświęcę opisaniu wam tego ostatniego…
Moje oratorium niedzielne jest jednym ze starszych działających tutaj. Pamiętają je pewnie wszystkie poprzednie wolontariuszki. Znajduje się niby tuż za murem Bosconii, a jednak tak daleko. W najbiedniejszej i podobno niebezpiecznej części dzielnicy. Nie ma żadnej bramy od strony gospodarstwa, więc aby dojść do Villa Kurt Beer, gdzie znajduje się nasz kawałek piasku i nasze dzieci, musimy obejść Bosconię dookoła. Zbieramy się o 14.30, pompujemy piłki, chwytamy worki, w których trzymamy paletki, piłki do nogi i do siatki, linę, skakanki, puszki, które służą do gry w kręgle, czyste kartki i kredki i ruszamy spacerem do naszych dzieci. Jeszcze wpakowujemy jakiemuś chłopakowi wiadro z piciem dla dzieci i karton ciasteczek, które rozdamy im pod koniec oratorium. Przychodzimy na miejsce, gdzie za boisko służy nam spory kawał niezagospodarowanego piasku. Jako schronienia i magazynu na rzeczy, użycza nam swojego domu zaprzyjaźniona rodzina. Ostatnio jednak, pomogła nam pani z domu obok.
Są niedziele, kiedy dzieci na nas czekają, a są takie, kiedy nie ma nikogo. Ruszamy między domy, zbudowane z płyt i trzciny, by zaprosić dzieci do wspólnej zabawy. Nie wszystkie chcą przyjść. Powody są różne – od zgubienia karnetu i nieświadomości, że można przyjść bez niego, do tego, że rodzice zwyczajnie boją się spuścić swoje dzieci z oczu. Kiedy już zbierzemy się w jednym miejscu, gramy w siatkę, chłopcy oczywiście w nogę, odbijamy lotkę, rysujemy, gramy w kolory, czy w chustę. Mnie kłują kolce, które spadają w nielicznych drzew rosnących w pobliżu. Mimo, że mam na sobie japonki, zawsze coś wbije mi się w stopę. Jednak dzieciom nie przeszkadzają kolce, one grają w piłkę bez butów. Tarzają się w piasku, ale najbardziej lubią się przytulać. Kiedy tylko przychodzą, krzyczą głośno i od razu podbiegają. Rzucają się na szyję, łapią za ręce, wiecznie pytają jak się mówi jakieś słowo po polsku. Dzieci są kochane i tyle. I cieszą się, że ktoś przychodzi dla nich i chce się z nimi bawić i spędzać z nimi czas.
Po czasie na gry i zabawy luźne, zbieramy się na modlitwę i kilka zabaw wspólnych, po których rozchodzimy się na grupki wiekowe, w których animatorzy przeprowadzają przez 15-20 min katechezę. Na początku mojego pobytu, miałam problemy z uporządkowaniem tego, co działo się w oratorium. Przychodzi bowiem pomagać aż 18 animatorów. Niestety niektórzy przychodzili bardziej by poprzeszkadzać niż pomagać, a słaba znajomość języka nie pomagała. Poprosiłam braci, aby któryś mi pomógł. Teraz, powoli wychodzimy na prostą. I obyło się beż żadnych strat ilościowych. Wszyscy wzięli się do pracy i powoli tworzymy fajną ekipę.
Anna Jałoszewska, Peru, Piura, 1 grudnia 2011
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Sylwia dostała nawigację, która nie pokazuje radarów. Kasia wyjechała na misję, która nie jest specjalna. Kamila otrzymała moc, która w słabościach się doskonali. Paulina odmienia się przez przypadki. Klaudia drepce z salezjańską radością. Karolina przez rok przygotowań nie nauczyła się mówić w języku bemba. Asia otworzyła się na Dom Księdza Bosco dla Chłopców Ulicy. Justyna i Renata są inne i mają różne talenty i umiejętności. Magda pracuje w mieście, w którym urodził się Zbawiciel. Wszystkie wolontariuszki usłyszały głos, który mówił do nich: Pójdź za Mną! Wyjechały na roczną misję w ramach Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco, aby świadczyć o miłości Jezusa.W 2014 roku na misje wyjechały: Renata Gawarska - pochodzi z Kuklówki Zarzecznej, ma 27 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Justyna Kowalska – pochodzi z Ostrołęki, ma 25 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Sylwia Młyńska – pochodzi z Łap, ma 22 lata, pracuje w Zambii, w Mansie. Katarzyna Socha – pochodzi z Kamienia koło Rzeszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Mansie. Karolina Gajdzińska – pochodzi z Warszawy, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Chingoli. Paulina Pawłowska – pochodzi z Olsztyna, ma 24 lata, pracuje w Zambii, w Chingoli. Kamila Maśluszczak – pochodzi z Hrubieszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Klaudia Kołodziej – pochodzi z Ropczyc, ma 26 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Joanna Studzińska – pochodzi z Lęborka, ma 29 lat, pracuje w Peru, w Limie. Magdalena Piórek – pochodzi z Twardogóry, ma 25 lat, pracuje w Palestynie, w Betlejem.