Orędzie Benedykta XVI za słabo dociera do świata
29 września 2011 | 13:04 | o. Stanisław Tasiemski / pm Ⓒ Ⓟ
Wobec Benedykta XVI i jego przesłania stosowane są bezwzględne ataki mediów, podobnie jak miało to miejsce w początkowym okresie pontyfikatu Jana Pawła II – uważa włoski watykanista Andrea Tornielli.
Wraz ze swoim kolegą, Paolo Rodarim opublikował on książkę „Atak na Ratzingera”. Jej polskie tłumaczenie opublikowała Edycja Świętego Pawła. Przy tej okazji Katolicka Agencja Informacyjna przeprowadziła wywiad z Andreą Torniellim.
KAI: Dlaczego napisaliście Panowie, tę książkę?
– Pod koniec pierwszego półrocza roku 2010 zdaliśmy sobie sprawę, że Benedykt XVI stał się obiektem bardzo wielu ataków i postanowiliśmy przedstawić poszczególne kryzysy tego pontyfikatu. Wydawało się nam, że z powodu ataków na papieża, spowodowanych również manipulacjami niektórych mediów, jego orędzie nie przenikało dobrze do opinii publicznej, że Magisterium Ojca Świętego nie zostało przekazane społeczności katolickiej. Z tego względu staraliśmy się odtworzyć, najlepiej jak potrafiliśmy, epizody przedstawiane jako kryzysy podczas sześciu pierwszych lat pontyfikatu Benedykta XVI.
KAI: Czy istnieje jakieś podobieństwo metodologii ataków na Jana Pawła II i Benedykta XVI?
– Trzeba przypomnieć, że także Jan Paweł II na początku swego pontyfikatu był bardzo krytykowany i atakowany przez media. Zapominamy o tym, pamiętając jedynie o ostatnim okresie pontyfikatu, kiedy jego heroizm w walce z chorobą sprawił, że łatwiej było spojrzeć pozytywnie na wszystkie jego dokonania. W odniesieniu do Benedykta XVI nie było „taryfy ulgowej”. Zanim został papieżem, już otaczała go „czarna legenda”, przedstawiano go jako wielkiego konserwatystę – „panzerkardinal”. To obraz bardzo zafałszowany. Joseph Ratzinger-Benedykt XVI jest osobowością znacznie bardziej złożoną, niż można to sobie wyobrazić. Niestety żyjemy w społeczeństwie, w którym zwyciężają uproszczenia, slogan a także przeciwstawianie postaci.
Moim zdaniem przeciwstawianie na przykład Benedykta XVI Janowi Pawłowi II jest kolejnym medialnym wymysłem. Nie zapominajmy, że kard. Ratzinger najdłużej współpracował z Janem Pawłem II jako prefekt niezwykle ważnej dykasterii, a wszystkie podejmowane przez niego decyzje, opublikowane dokumenty, na przykład dotyczące „teologii wyzwolenia”, czy deklaracja „Dominus Iesus” nie były ideą Ratzingera, lecz były dyskutowane, wypracowywane wraz z Janem Pawłem II.
KAI: Czy Włosi podobnie postrzegają obydwu papieży „cudzoziemców”?
– Wystarczy spojrzeć na liczbę uczestników audiencji i dostrzeżemy, że także Benedykt XVI jest papieżem miłowanym przez wiernych. Rzecz jasna Jan Paweł II ze względu na długość i dzieje swojego pontyfikatu, począwszy od zamachu z 13 maja 1981 r., aż do ostatnich chwil swego życia, z powodu swej niezwykłej osobowości – nie przypadkowo mówimy o papieżu, który w sześć lat po swej śmierci został już beatyfikowany – zawładnął sercami Włochów, podobnie jak właściwie mieszkańców całego świata.
Pragnąłbym jednak przypomnieć, że Benedykt XVI nie usiłował naśladować swego poprzednika. Nie – postanowił kontynuować linię swego poprzednika, przedstawiając siebie zarazem jako pokorny sługa w Winnicy Pańskiej. W książce-wywiadzie z Peterem Seewaldem powiedział: są wielcy papieże, ale także papieże nie aż tak bardzo wielcy, którzy powinni starać się dobrze wypełniać swoje obowiązki. To bardzo piękne, gdyż Benedykt XVI w swym sposobie pełnienia posługi Piotrowej ma także głęboką pokorę, świadomość swoich ograniczeń. Pamiętajmy, że został wybrany w wieku 78 lat, natomiast Jan Paweł II, kiedy zaczynał swój pontyfikat miał dwadzieścia lat mniej. Trzeba uwzględniać tę różnicę, kiedy porównujemy obydwa pontyfikaty.
Trzeba też pamiętać o pewnej niezbyt chlubnej tendencji w Kościele: mianowicie, że dobrym papieżem zawsze jest ten, który już zmarł. W ten sposób nie akceptuje, nie usiłuje się zrozumieć, co mówi nam papież dzisiaj. Warto przypomnieć, że na początku pontyfikatu Jana Pawła II mówiono z uznaniem o tym co mówił Paweł VI, lekceważąc słowa wypowiadane w odniesieniu do sytuacji aktualnej.
KAI: A czy we Włoszech istnieje nostalgia za papieżem-Włochem?
– Pamiętajmy, że ostatnim papieżem-Włochem był przed 33 laty Jan Paweł I. Ja mam 47 lat i jeszcze pamiętam Pawła VI i Jana Pawła I. Ale następne pokolenia nigdy nie znały włoskiego papieża. Odczytują ich imiona w książkach, ale przez lata mieli do czynienia z wielkim papieżem-Polakiem, a obecnie wybitnym papieżem-teologiem pochodzącym z Niemiec. Mogę więc powiedzieć, że wraz z upływem lat osłabia się nostalgia za włoskim papieżem.
KAI: Na ile wymagający od słuchacza język Benedykta XVI stanowi przeszkodę w przyjęciu jego orędzia?
– Jestem przekonany, że warto podjąć trud przeczytania i zrozumienia tekstów Ojca Świętego. Fascynuje mnie w nich zdolność papieża do prezentowania sugestywnych obrazów. Na przykład, kiedy w Kolonii w sierpniu 2005 r. porównał on przeistoczenie do procesu reakcji nuklearnej. Kiedy przemawia czy pisze potrafi zafascynować, ukazywać obrazy, ułatwiające przyjęcie prawd wiary.
Warto też zauważyć przykład, jaki daje nam Benedykt XVI, sprawując Mszę św., adorując Najświętszy Sakrament. Wystosowuje on orędzie do całego Kościoła, że to nie papież jest w centrum sceny, ale miejsce to należy się Bogu, Chrystusowi. Oczywiście papież jest Następcą Piotra, ale kiedy spogląda na Boga, na Jezusa Chrystusa, czyni to dokładnie tak samo jak inni wierni. Wydaje mi się, że idea ta nie tak łatwo dociera do Kościoła. Dlatego czasami w debatach, w krytykach, oskarżeniach, sposobie w jaki niekiedy dyskutuje się w Kościele zapominamy, że Kościół nie jest parlamentem, nie jest związkiem zawodowym czy firmą. Myślę, że nauczanie i przykład papieża właśnie to nam ukazują.
KAI: Nawiązując do tego, co Pan powiedział dostrzegamy także różnicę w sprawowaniu liturgii między Janem Pawłem II a Benedyktem XVI.
– Tak, Benedykt XVI zgodnie z tym, co napisał wcześniej, zaznacza, że prawdziwa wierność Soborowi polega na przywróceniu w liturgii katolickiej owego poczucia misterium, któremu grożą niekiedy przesadna banalizacja, czy jakieś nadużycia, pozbawione wszelkich podstaw.
Jestem przekonany, że liturgia łacińska powinna przywrócić bardziej wymiar wertykalny liturgii. Musi być ona dobrze sprawowana, zgodnie z nowym rytem, ale nie może pozostawać wyłącznie na poziomie horyzontalnym. Czasami wydaje się, że głównym bohaterem liturgii jest celebrans lub zgromadzenie wiernych. Tymczasem w centrum liturgii zawsze powinien być Bóg. To właśnie usiłuje czynić papież. On doskonale wie, że aby zrozumiano te sprawy nie są potrzebne encykliki, decyzje czy dyspozycje. Musi wzrosnąć świadomość wiernych, u podstaw. Czyni to, starając się w celebracjach dawać przykład.
KAI: Czy patrząc na pierwsze sześć lat pontyfikatu możemy mówić o zmianach priorytetów podczas pontyfikatu Benedykta XVI?
– Bez wątpienia Benedykt XVI uważa, że najistotniejsze jest wyzwanie nowej ewangelizacji w zlaicyzowanym świecie Zachodu, choć pamiętajmy, że samego wyrażenia „nowa ewangelizacja” używał jako pierwszy Jan Paweł II. O ile papież-Polak ujmował ją w perspektywie całego świata, to Benedykt XVI jest przekonany, że szczególnie pilna jest ewangelizacja terenów, do których dotarło już Słowo Boże, ale które obecnie zatraciły swój chrześcijański charakter. Uderza mnie także nacisk papieża-Ratzingera na kwestię relacji między wiarą a rozumem, choć i ten problem podejmował już Jan Paweł II. Niewątpliwie istnieją różne akcenty jeśli idzie o określenie priorytetów. Wydaje mi się, że dla Benedykta XVI jest to Europa i rola w niej chrześcijan, którzy stają się mniejszością w zlaicyzowanych społeczeństwach.
KAI: Wydaje się jednak, że Benedykt XVI wiele miejsca poświęca również dialogowi międzyreligijnemu, zwłaszcza relacjom z islamem?
– Nie sądzę, aby w tej dziedzinie uległa zmianie linia pontyfikatu. Zmieniła się sytuacja historyczna. Pierwszych wielkich kroków dokonał już Jan Paweł II spotykając się 19 sierpnia 1985 r. z młodzieżą muzułmańską w Casablance w Maroku i odwiedzając jako pierwszy papież meczet Omajjadów w Damaszku w maju 2001 r. Jednak po 11 września i ataku na Twin Towers w Nowym Jorku historia się zmieniła, kiedy w dzieje powiedziałbym „wdarła się” kwestia konfliktu cywilizacji.
Wydaje mi się, że Benedykt XVI bardzo podkreśla, iż dialog z innymi religiami, a przede wszystkim z islamem powinien wychodzić od relacji między rozumem a wiarą, to znaczy, że nigdy nie można usprawiedliwiać nienawiści, zabijania ludzi i przemocy instrumentalizując imię Boże. Oznacza to, że przedmiotem dialogu między religiami musi powinny być nie tyle kwestie teologiczne, gdzie trudno mieć nadzieję na jakieś porozumienie, ale sprawy dotyczące życia ludzkiego a także pewna wspólna koncepcja cywilizacji.
Z tego punktu widzenia jest dla mnie niezmiernie istoty fakt, że Benedykt XVI pragnie w tym roku obchodzić 25-lecie spotkania w Asyżu, które odbywało się 27 października 1986 r. z inicjatywy Jana Pawła II To właśnie papież-Ratzinger uważany za tego, któremu szczególnie na sercu leży „teologiczna czystość”, chce powtórzyć spotkanie z przedstawicielami wszystkich religii, chociaż jest wielu przeciwników tej inicjatywy. Oznacza to moim zdaniem, że rozumie on, iż świat pilnie powinien usłyszeć orędzie: religia nigdy nie może być narzędziem podziału i przemocy, ale powinna ukazywać orędzie pokoju.
KAI: Wiadomo, że Benedykt XVI ma 84 lata, a w kręgach watykanistów trwają spekulacje na temat ewentualnego konklawe. Czy znając doskonale Kurię Rzymską uważa Pan, że za jakiś czas możliwa jest niespodzianka, na przykład papież z Afryki lub z Azji?
– Papież z Afryki? Nie wiem. Może jest dwóch albo trzech kardynałów afrykańskich, którzy mogliby zostać wybrani, chociaż nie wydaje mi się, aby obecnie takie były nastroje w Kolegium Kardynalskim. Także Azja jest wielkim kontynentem wyzwań. Podobnie Ameryka Łacińska, gdzie chrześcijaństwo stoi wobec wyzwania, czy uda się mu być w obliczu ubóstwa wielu mieszkańców i ataku sekt protestanckich, posiadających wielkie zasoby materialne, tym, czym było w przeszłości dla tego kontynentu. Nie czuję się zdolny do dokonywania prognoz, tym bardziej, że ostatnie konklawe pokazało, że życie zdementowało dokładnie przewidywania watykanistów, choć przyznam, że także w tej chwili nie widzę mocnych kandydatów włoskich.
KAI: Od kilku miesięcy pracuje Pan dla „La Stampy” i z zespołem watykanistów publikujecie państwo portal vaticaninsider. Czy inicjatywa ta wiąże się ze wzrostem zainteresowania problematyką watykańską i religijną we Włoszech i na świecie?
– W „La Stampie” zdaliśmy sobie sprawę, że w internecie mamy do czynienia z dwoma nurtami informacji o Kościele i świecie religijnym. Z jednej strony istnieje wiele portali kościelnych, redagowanych na przykład przez diecezje, zakony, stowarzyszenia i ruchy katolickie, często zresztą zawierających wiele cennych informacji, a z drugiej cała niekontrolowana blogosfera, gdzie znaleźć można wszystko: i tradycjonalistów i progresistów, ale informacja nie jest tam poddana żadnej weryfikacji.
Wyzwanie jakie sobie postawiła „La Stampa” – gazeta świecka, to zadanie stworzenia autonomicznego kanału informacyjnego, redagowanego według kryteriów prasy świeckiej, przez zawodowych dziennikarzy, nie powiązanych wprost z Kościołem, a jednocześnie zapewnienie dobrej informacji. Fakt, że są one publikowane w trzech językach: po włosku, angielsku i hiszpańsku, a w gronie współpracowników są najlepsi watykaniści, wskazuje, że istnieje zainteresowanie kwestiami watykańskimi. Przecież jedynym prawdziwym punktem zainteresowania opinii międzynarodowej na terenie Włoch jest Watykan. Jedyny moment kiedy na Włochy skierowane są oczy całego świata to konklawe, kiedy kardynałowie wybierają papieża!
KAI: Jakie są Pana plany publicystyczne na najbliższą przyszłość?
– Obecnie wchodzi na rynki księgarskie we Włoszech książka, którą napisałem z Saverio Gaetą, poświęcona lękom i przepowiedniom końca świata wiązanym z rokiem 2012. Staraliśmy się przeanalizować zapowiedzi związane z objawieniami maryjnymi, od Guadalupe aż do naszych dni. Chodziło nam o to, że w objawieniach maryjnych, zarówno uznanych, jak i niezaaprobowanych przez Kościół istnieje wątek tych przesłań, prowadzący w tę samą stronę: nawoływanie do nawrócenia, perspektywa ukazująca, że jeśli człowiek nie nawróci się i nie odnajdzie na nowo relacji z Bogiem, to grozi mu niebezpieczeństwo, nie ze względu ma Bożą karę, ale ze względu na samozniszczenie. W roku 2000 Jan Paweł II, kiedy figura Matki Bożej z Fatimy dotarła na plac św. Piotra Jan Paweł II powiedział: ludzkość znajduje się na rozdrożu – może zamienić świat w kwitnący ogród albo obrócić go w ruinę. Było to 8 października 2000 i nikt sobie nie wyobrażał co się może wydarzyć 11 września 2001 r. Rzeczywiście po ataku na Twin Towers w Nowym Jorku, pomimo, że upadał żelazna kurtyna wyraźniej staje przed nami perspektywa, że człowiek może naprawdę zniszczyć samego siebie. Chodziło nam więc o dostrzeżenie w objawieniach maryjnych zapowiedzi przyszłości ludzkości.
KAI: Przybywa pan często do Polski. Jak Pan postrzega wyzwania stojące przed chrześcijaństwem w naszej ojczyźnie?
– Wydaje mnie się, że również katolicka Polska przeżywa ważny dla tego kraju okres wyzwań. Jeszcze dwadzieścia kilka lat temu wiara była ściśle powiązana z narodową tożsamością. Bycie katolikiem pomagało w oporze przeciw systemowi, który usiłował pozbawić człowieka wolności, także wolności religijnej. Dzisiaj Polska jest krajem nowoczesnym, należy do Unii Europejskiej. Wydaje się, że upłynęło nie dwadzieścia-trzydzieści lat od upadku komunizmu, lecz wieki.
Wyzwanie, przed jakim stoi Kościół to pytanie o to, co wiara katolicka oznacza dla dnia dzisiejszego waszej Ojczyzny, stojących przed nią wyzwań a także w obliczu kwestii ewangelizacji. W Polsce, podobnie jak w innych krajach naszego kontynentu rozwija się proces laicyzacji i Kościół nie może myśleć jedynie o chwale dawnych czasów, wygranych bitew, świadectwa wiary męczenników. Wiara albo coś mówi dla współczesnego człowieka, albo też jest jedynie wspomnieniem przeszłości.
Rozmawiał o. Stanisław Tasiemski OP
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.