Drukuj Powrót do artykułu

Papież i jego wiara w kulturę

01 października 2003 | 00:00 | Tomasz Królak Ⓒ Ⓟ

Poeta, aktor, filozof i papież w jednej osobie? Niesamowite, ale prawdziwe. Doświadczenia literackie i aktorskie od młodzieńczych lat kształtowały osobowość Karola Wojtyły.

Zamiłowaniom tym oddawał się z pasją, która przetrwała dziesięciolecia, owocując szeregiem utworów poetyckich i dramatycznych. Nie ulega wątpliwości, że żywiona od młodości miłość do literatury wywarła szczególne piętno także na pontyfikacie Jana Pawła II. W miarę upływu lat coraz wyraźniej okazywało się, że sprawy kultury – jako twórczości artystycznej, ale też w jej szerszym znaczeniu – stanowią fundament myślenia i posługi papieża-Wojtyły.

Zaczęło się od literackich fascynacji studenta polonistyki, później przyszedł czas na własne wiersze, a następnie doświadczenie aktorskie w Teatrze Rapsodycznym. Była to scena niezwykła; wszystko koncentrowało się tu na słowie; najczęściej zaś na polskiej poezji romantycznej.
O tym, że aż do wyboru na papieża pisanie poezji i dramatów było wielką pasją biskupa krakowskiego, wytrawnego intelektualisty i przyjaciela ludzi kultury – wiedziała garstka wtajemniczonych. Tylko nielicznym bowiem pokazywał swoje wiersze, konsultując ostateczną treść swoich utworów, zanim – podpisane pseudonimami Andrzej Jawień czy Andrzej Gruda – pojawiły się na łamach „Tygodnika Powszechnego” czy „Znaku”.
Po objęciu Stolicy Piotrowej, świat stopniowo poznawał biografię papieża z Polski, jego przeszłość także jako poety, dramatopisarza i aktora. Panowało przy tym powszechne przekonanie, że pisanie poezji to – od chwili wyboru na papieża – skończony rozdział w życiu Karola Wojtyły. I oto zdumienie i zadziwienie: po blisko 25 latach pontyfikatu Jan Paweł II przekazuje światu rodzaj wspaniałego, artystyczno-duchowego testamentu: poemat „Tryptyk rzymski”. Zdumienie, bowiem okazało się, że poetycka pasja nie opuściła Karola Wojtyły także w czasach „papieskich”; zadziwienie, bo oto w tonie niezwykle osobistym przemawia do świata niekwestionowany tego świata autorytet, który zaprasza wszystkich do wspólnej medytacji nad tym, co najważniejsze: o życiu, śmierci, wierze, przemijaniu, powołaniu człowieka…
Tak oto koło się zamknęło: poezja, która towarzyszyła wypowiedzeniu spraw najważniejszych gdy wchodził w dorosłość, okazuje się „niezbędna” także u schyłku życia, gdy trzeba dokonać jego podsumowania. Ale, co niezwykłe, podsumowania nie dokonuje „po prostu” sędziwy poeta (w tym nie byłoby nic niezwykłego) ale człowiek, który jest papieżem, następca Chrystusa. Wielka to nobilitacja całej sztuki, poezji, roli artysty.
Ale Karol Wojtyła zawsze wierzył w niezwykłe posłannictwo kultury i rolę sztuki. Aktorstwo w Teatrze Rapsodycznym miało przecież dalece pozaartystyczny wymiar: chodziło bardziej o czerpanie nadziei – dla siebie i pogrążonego w mrokach okupacji narodu – tej nadziei, która obecna była w wielkiej poezji romantycznej.
Już jako papież powie w paryskiej siedzibie UNESCO, że jego naród, wielokrotnie przez sąsiadów skazywany na śmierć, przetrwał najstraszliwsze doświadczenia dziejów „nie opierając się na jakichkolwiek innych środkach fizycznej potęgi, ale tylko na własnej kulturze, która okazała się w tym wypadku potęgą większą od tamtych potęg”.
Ale to nie mesjanistyczne uniesienia skłaniały młodego Karola do zwrócenia się ku najwspanialszym pomnikom literatury, ku tekstom Mickiewicza, Słowackiego, Norwida. W Teatrze Rapsodycznym wystawiano przecież także wielkie antyczne tragedie. Nie chodziło więc o mesjanizm, ale o najgłębsze przekonanie, że wielka twórczość kolejnych epok odzwierciedla najważniejsze ludzkie sprawy i że tu, na gruncie twórczości – i szerzej – na gruncie całej kultury – człowiek staje wobec pytań najistotniejszych, także wobec tego najważniejszego: o Boga.
W świetnie przyjętym „Liście do artystów” napisze, że „każda autentyczna forma sztuki jest swoistą drogą dostępu do głębszej rzeczywistości człowieka i świata. Tym samym stanowi bardzo trafne wprowadzenie w perspektywę wiary, w której ludzkie doświadczenie znajduje najpełniejszą interpretację”.
Papież jest przekonany – o czym mówił w UNESCO – o „organicznym i konstytutywnym związku religii, w szczególności chrześcijaństwa, z kulturą”, co w sposób najbardziej wyrazisty owocowało przez wieki na kontynencie europejskim. Składa jednocześnie „szczery hołd” dziedzictwu tych narodów i kultur, które przenikały inne inspiracje etyczno-religijne. Papież mówi o zachwycie „nad twórczym bogactwem ducha ludzkiego”, który każe człowiekowi bardziej „być” niż „mieć”.
Z tym większym bólem zauważa, że współczesny świat, zwłaszcza Europa, której kultura tak wiele zawdzięcza chrześcijańskiej inspiracji, na przełomie wieków zaczyna dryfować w zupełnie innym kierunku; że Europejczycy pragną żyć tak, jakby Bóg nie istniał; że pokładają nadzieje bardziej w „mieć”, zapominając o wymiarze duchowym, który jest głównym budulcem kultury. Jan Paweł II przypomina o tym Europie, ale też mieszkańcom innych kontynentów; dokądkolwiek się udaje, zawsze przywołuje świadectwo największych postaci, które – choć niekiedy zapomniane – są patronami kultury poszczególnych ludów, narodów, społeczeństw czy nawet plemion.
Tym zaś, którzy w dobie szalonego postępu technicznego całą ufność pokładają w nauce i rozumie proponuje bardziej owocny kierunek poszukiwań, podkreślając – jak w encyklice Fides et ratio – że „wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy”.

Cytaty

Sadzę, że doświadczenie wyniesione z Teatru Rapsodycznego, pozbawionego – jak mi opowiadał – prawdziwie teatralnych środków; gdzie wszystko koncentrowało się na słowie – było dla niego bardzo ważne. Wydaje mi się, że to doświadczenie nadało jego nauczaniu pewna tonację i zupełnie wyjątkowe znamię. Równocześnie jednak był on zanurzony w pewnym dramacie. Kiedy poszedłem do bunkra śmierci, by odwiedzić miejsce, gdzie zginął o. Maksymilian Kolbe, i dowiedziałem się, że arcybiskup Krakowa często tam bywał, uświadomiłem sobie, że jego medytacje nad tragedią nazizmu i komunizmu dały mu wielką cnotę nadziei, która jest cnotą czasów tragicznych. Myślę, że on ucieleśnia tę kulturę naszego stulecia, która była przedmiotem bezprecedensowych ataków, i która zwyciężyła dzięki tej nadziei, będącej zarazem miłością ucieleśnioną w dziele i czynach Maksymiliana Kolbe.
kard. Paul Poupard, przewodniczący Papieskiej Rady Kultury

Przeszłość Papieża i jego doświadczenie całkiem naturalnie skłaniają go jako człowieka twórczego do niekonwencjonalnych sformułowań. Nie używa stereotypowych fraz, ale zarówno w rozmowie, jak i podczas kazania jest zdolny do posługiwania się naturalnym, „ludzkim” językiem. Nie ogranicza się do tego, co przygotują jego zawodowi doradcy.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.