Papież na rozpoczęcie Adwentu: wiara to historia miłosna
29 listopada 2020 | 15:00 | st, pb (KAI) | Watykan Ⓒ Ⓟ
Wiara to nie woda, która gasi, to palący ogień; to nie środek uspokajający dla tych, którzy są zestresowani, to historia miłosna dla tych, którzy są zakochani w Bogu – powiedział dziś papież Franciszek podczas Mszy św. w I Niedzielę Adwentu, jaką odprawił w bazylice św. Piotra w Watykanie wraz z 11 spośród 13 nowo mianowanych dzień wcześniej kardynałów.
„Bóg jest blisko nas”, a „Jezus w Ewangelii wzywa nas do czuwania w oczekiwaniu na Niego”. – Adwent to czas, aby przypomnieć sobie o bliskości Boga, który do nas zstąpił – stwierdził papież.
Wskazał, że „pierwszym krokiem wiary jest powiedzenie Panu, że Go potrzebujemy, że potrzebujemy Jego bliskości”. On chce „przyjść blisko nas, ale siebie proponuje a nie narzuca; to od nas zależy, czy będziemy niestrudzenie Mu mówili: «Przyjdź!»”.
– Adwent przypomina nam, że Jezus przyszedł między nas i ponownie przyjdzie u kresu czasu. Ale zastanawiamy się, czemu służą te przyjścia, skoro nie przychodzi dzisiaj w naszym życiu? Zaprośmy go. Niech w naszych ustach zabrzmią słowa typowego wezwania adwentowego: „Przyjdź, Panie Jezu”. Możemy je wypowiedzieć na początku każdego dnia i powtarzać często, przed spotkaniami, nauką, pracą i decyzjami, które trzeba podjąć, w chwilach ważnych i w momentach próby: Przyjdź, Panie Jezu – zachęcił Franciszek.
Zaznaczył, że „w ten sposób, błagając o Jego bliskość, będziemy się ćwiczyć w naszej czujności”. Zachowanie czujności jest ważne, „ponieważ jednym z błędów w życiu jest zatracenie się w tysiącach rzeczy i niezauważenie Boga”. – Gdy jesteśmy pociągnięci naszymi pożytkami i rozproszeni wieloma próżnościami, grozi nam zatracenie tego, co istotne. Dlatego dzisiaj Pan powtarza „do wszystkich, czuwajcie!” – wskazał Ojciec Święty.
Wyjaśnił, że czuwać to „nie dać się opanować zniechęceniu, to żyć w nadziei”. – Tak jak zanim się urodziliśmy, byliśmy oczekiwani przez tych, którzy nas kochali, tak teraz jesteśmy oczekiwani przez Uosobioną Miłość. A skoro jesteśmy oczekiwani w niebie, to po co żyć roszczeniami doczesnymi? Po co uganiać się za odrobiną pieniędzy, sławy, sukcesu, wszystkich tych rzeczy, które przemijają? Po co marnować czas, by narzekać na noc, podczas gdy czeka nas światło dnia? – pytał retorycznie papież.
Przypomniał, że „bez porywów umiłowania Boga, bez oczekiwania na Jego nowość, stajemy się miernymi, letnimi, światowymi”. – I to niszczy wiarę, bo wiara jest przeciwieństwem przeciętności: jest żarliwym pragnieniem Boga, jest nieustanną śmiałością nawracania się, jest odwagą miłowania, jest zawsze pójściem do przodu. Wiara to nie woda, która gasi, to palący ogień; to nie środek uspokajający dla tych, którzy są zestresowani, to historia miłosna dla tych, którzy są zakochani! Dlatego też Jezus nienawidzi letniości bardziej niż czegokolwiek innego – przekonywał Franciszek.
Tłumaczył, że możemy przebudzić się ze snu miernoty poprzez modlitwę. – Modlitwa budzi nas ze zobojętnienia życia horyzontalnego, podnosi nasze spojrzenie ku górze i dostraja nas do Pana. Modlitwa pozwala Bogu, by był blisko nas; wyzwala nas zatem od samotności i daje nadzieję. Modlitwa daje życiu tlen: tak jak nie można żyć bez oddychania, tak też nie można być chrześcijaninem bez modlitwy. I bardzo potrzeba chrześcijan, którzy czuwaliby nad tymi, którzy śpią, ludzi adorujących, orędowników, którzy dzień i noc zanosiliby przed Jezusa będącego światłem świata, mroki historii – podkreślił Ojciec Święty.
Przestrzegł przed obojętnością, gdyż ludzi obojętnych nie obchodzi człowiek znajdujący się blisko nich. – Kiedy obracamy się jedynie wokół siebie i naszych potrzeb, obojętni na potrzeby innych, do naszego serca zstępuje noc. Szybko zaczynamy narzekać na wszystko, potem czujemy się ofiarami wszystkich, a w końcu wszędzie szukamy spisków. Dziś ta noc zdaje się spadać na wielu, którzy wymagają dla siebie a nie interesują się innymi – analizował papież.
Na pytanie, jak przebudzić się ze „snu obojętności”, odpowiedział, że poprzez czujność miłości. – Miłość jest siłą napędową chrześcijanina: tak jak nie można żyć bez bicia serca, tak też nie można być chrześcijaninem bez miłości – zaznaczył papież.
– Niektórym ludziom wydaje się, że okazywanie współczucia, pomoc, służba to coś dla frajerów! W gruncie rzeczy to jedyne, co zwycięża, ponieważ jest już skierowane ku przyszłości, na dzień Pana, kiedy wszystko przeminie a tylko miłość pozostanie. To właśnie poprzez uczynki miłosierdzia zbliżamy się do Pana – podkreślił Franciszek.
Swe kazanie zakończył modlitwą: „Przyjdź, Panie Jezu, spraw, aby nasze roztargnione serca stały się czujne: spraw, abyśmy poczuli pragnienie modlitwy i potrzebę miłowania”.
Treść homilii publikujemy TUTAJ.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.