Drukuj Powrót do artykułu

Poezja przywraca do rzeczywistości – rozmowa z Tomaszem Snarskim, prawnikiem, który pisze wiersze

28 lipca 2015 | 14:58 | Rozmawiał Paweł Bieliński Ⓒ Ⓟ

Czy gdyby Piłat ułaskawił Jezusa, bylibyśmy zbawieni? Między innymi z takim problemem zmaga się w swojej poezji Tomasz Snarski, prawnik, który pisze wiersze. W rozmowie z KAI wskazuje on, iż „sensem poezji jest to, że chcemy coś pokazać głębiej”. – Gdyby ograniczyć poezję tylko do przyjemnych, emocjonalnych momentów oderwania się od rzeczywistości, byłaby to tragedia. Bo poezja ma służyć czemuś dokładnie odwrotnemu. Ona ma poruszyć, wrzucając w rzeczywistość taką, jaka ona jest – przekonuje Snarski.

KAI: Jest Pan adwokatem, nauczycielem akademickim, poetą…

– To za dużo powiedziane. Raczej prawnikiem piszącym wiersze.

KAI: Po co prawnikowi poezja?

– Po co każdemu człowiekowi poezja? Jestem głęboko przekonany, że jeżeli ktoś chce być dobrym prawnikiem, to przede wszystkim musi być humanistą. Nie może być tylko „rzemieślnikiem”. W zasadzie dotyczy to każdego zawodu. Jeżeli ograniczymy się wyłącznie do nabycia pewnych umiejętności praktycznych i zostaniemy sprawnymi rzemieślnikami, to być może uda nam się jakoś przejść przez życie. Ale na pewno nie uda nam się być ludźmi naprawdę przydatnymi w swoim zawodzie. Szczególnie dotyczy to prawnika, który przecież ma rozwiązywać ludzkie problemy. Uważam, że bez wszechstronnego wykształcenia i humanistycznej wrażliwości w ogóle nie powinno się rozpoczynać przygody z prawem. W pierwszej kolejności trzeba być człowiekiem, dopiero potem można być prawnikiem.

Zawsze powtarzam, że to prawo powinno służyć człowiekowi, a nie człowiek prawu. Może to jest banał, ale niestety trzeba go ciągle przypominać. W przypadku prawnika nie ma większego stępienia umysłu i umiejętności niż sytuacja, w której całkowicie pomija on empatię wobec drugiego człowieka.

Prawo to reguły postępowania, których nie wolno utożsamiać wyłącznie z przepisami. Jestem przekonany, że możemy i powinniśmy oceniać prawo w oparciu o kryterium moralne. Jeżeli zapomnimy o tym, że prawo ma wyrażać pewien konstrukt wartości, to dojdziemy do tego, co stało się tuż przed i w trakcie II wojny światowej, czyli do ustawowego bezprawia, o którym pisał Gustav Radbruch, do prawa czysto formalistycznego, które nie tylko kompletnie nie służy człowiekowi, ale – wręcz przeciwnie – go niszczy.

KAI: Ktoś nazwał Pańską poezję mianem religijnej. A ja odnoszę wrażenie, że jest ona raczej przewrotnie religijna…

Spotkałem się z bardzo różnymi określeniami moich wierszy. Jedni uważają, że aspirują one do poezji intelektualnej, głębokiego namysłu, co jest dla mnie ogromną pochwałą i zaszczytem. Inni mówią, że jest to poezja prawnika dla prawników, ponieważ jest w niej wiele o prawie. Jeszcze inni – że jest bardzo dużo Pana Boga. Nie mogę nikomu narzucać interpretacji, ale według mnie jest On ukazany poprzez znaki zapytania, przez poszukiwanie. Człowiek w głębokim kontakcie z rzeczywistością jest bezradny i poszukuje sensu, pomocy, odpowiedzi, wciąż się zastanawia… Jeżeli więc mielibyśmy nazwać moje wiersze poezją religijną, to raczej nie w znaczeniu poezji Karola Wojtyły czy Jana Twardowskiego, prędzej Tadeusza Różewicza, Zbigniewa Herberta czy Stanisława Barańczaka, u których pojawia się inspiracja religijna, ale jednak poruszali się oni zupełnie po obrzeżach głównego nurtu religii.

Gdybym, jako katolik, wypowiadał się z pozapoetyckiego punktu widzenia, to prawdopodobnie mógłby to być nawet grzech. W moim wierszu „Zasady procesowe w Jeruzalem” Jezus przecież mówi Piłatowi, że nie otrzyma rozgrzeszenia… Gdybyśmy bowiem odwrócili sytuację i spojrzeli na proces Jezusa z perspektywy ludzkiej i go uniewinnili, to nikt z nas by nie był zbawiony. To jest prawie bluźnierstwo. Ale mam nadzieję, że duszę mogę mieć spokojną, bo wykorzystuję właśnie poezję. Sztuka stwarza sytuację kontratypową, w której człowiek może powiedzieć więcej. Nie może jednak używać formuły obrażającej uczucia religijne innych osób.

Osobiście nie uważam swoich wierszy za poezję religijną. Jest ona bardziej humanistyczna i egzystencjalna niż religijna. Ale nie na zasadzie alternatywy rozłącznej. Jedno drugiego nie wyklucza.

Zresztą to wrażliwość konkretnej osoby ukierunkowuje ją na to, co jest w tych wierszach. I to chyba dobrze, że mogą być one wieloznacznie rozumiane. Nie chciałbym rozumienia schematycznego, to byłoby morderstwo dla wiersza.

W „Zasadach procesowych w Jeruzalem” jedni widzą poezję religijną, inni wiersz prawnika o zasadach sądzenia, jeszcze inni jakąś konkretną sytuację historyczną, scenę teatralną. Albo wręcz banalne nawiązanie do Biblii, nic odkrywczego, przecież pisał już o tym np. Michaił Bułhakow. A ktoś mówi: „Ten wiersz mnie najbardziej poruszył, bo nigdy tak o tym nie myślałem”.

Przyznaję, że obraz tego wiersza zrodził się w mojej głowie podczas Eucharystii, dokładnie podczas momentu przeistoczenia. Po prostu uświadomiłem sobie, że skazanie Jezusa było konsekwencją Boskich, nie ludzkich zamierzeń. Nigdy wcześniej nie pomyślałem, że gdybyśmy zakończyli proces Jezusa zgodnie z naszymi dzisiejszymi standardami (On mógł być i powinien być uniewinniony, jest wiele opracowań na ten temat), to konsekwencją tego byłby brak naszego zbawienia.

KAI: Historia tego wiersza ma pewną puentę…

…która pokazuje, jak człowiek się zmienia i jak trudno powiedzieć że coś jest ukończone i dobre. Wiersz kończy się słowami: „I mówi Jezus do sędziego: nie zostaniesz rozgrzeszony”. Kilka miesięcy temu byłem na pielgrzymce w Ziemi Świętej. Po powrocie sięgnąłem po „Jezusa z Nazaretu” Romana Brandstaettera. Napisał on we wstępie, że postaci występujące w tej książce tak ukształtował, że wszystkim poza Jezusem wkładał w usta własne słowa, próbując zrekonstruować cechy charakterystyczne danej osoby. Ale nie miałby śmiałości, nie miałby odwagi, nawet by mu przez myśl nie przeszło, żeby coś od siebie dodać Panu Jezusowi i spróbować Go „stworzyć” inaczej, niż On sam się objawił w Nowym Testamencie.

Muszę przyznać, że po lekturze tego wstępu i tej książki jest mi wstyd. Bo ja bym dzisiaj swój wiersz urwał po słowach: „I mówi Jezus do sędziego”. Rzeczywiście, powinienem był się zastanowić, czy mi wypada, czy mi wolno, z moją butą i arogancją, wkładać jakieś słowa w usta Jezusowi.

Jest to dla mnie nauczka na przyszłość, że z jednej strony jeszcze więcej można pracować nad wierszem, a z drugiej, że każdy z nas myśli trochę inaczej. Chciałem pokazać Bożą perspektywę planu zbawienia, wiersz kończy się, jak się kończy. A tymczasem Brandstaetter obrócił moją perspektywę o 180 stopni tak, że teraz chciałbym się schować i powiedzieć: przepraszam, że ośmieliłem się w ogóle próbować wypowiadać się za Jezusa. To jest właśnie potęga literatury.

KAI: Skąd bierze Pan pomysły na wiersze?

Pewne idee, obrazy same przychodzą, a inne są wypracowywane. Są w głowie myśli, o których bezwzględnie, koniecznie trzeba napisać.

Natomiast moim zamierzeniem jest, żeby w pierwszej kolejności dać świadectwo o tym, że mówienie, iż we współczesnym świecie każdy musi być po prostu sprawny i wyspecjalizowany, jest ślepym zaułkiem. W dawnej kulturze chińskiej urzędnicy byli też poetami i również za to ich oceniano. Nasz rozwój dokonuje się także poprzez wrażliwość, obserwację, zatrzymanie się, wejście w dyskurs z samym sobą… Może jest to trochę moje votum separatum wobec tego, co obserwuję, choćby w świecie akademickim, w którym się sam poruszam.

Trzeba jednak powiedzieć, że coraz więcej jest ludzi różnych zawodów, którzy piszą wiersze i coraz więcej ludzi, którzy po nie sięgają. To jest piękne. Myślę, że nie musimy się martwić o przyszłość poezji.

Jeżeli jest z moich wierszy jakaś wartość dodana, taka chociażby, że ktoś się zastanowi, przemyśli, zwróci się ku drugiemu człowiekowi czy ku swojemu życiu, to świetnie! A jeżeli jeszcze jakiś prawnik sięgnie po te wiersze i się zastanowi, czy zawsze czysto formalne rozwiązanie jest optymalne i rzeczywiście słuszne, to z punktu widzenia tego, czym według mnie powinien być dobry prawnik, będę usatysfakcjonowany.

KAI: Moim zdaniem jest to poezja „męska”, daleka od uczuciowych wzlotów, zawierająca pewną analizę rzeczywistości…

I o to mi chodziło! Wydaje mi się, że każdy człowiek w jakimś momencie swego życia pisze wiersze. Zwłaszcza gdy się zakocha, a ja koniecznie chciałem uciec od tego tematu. Nie dlatego, że nie umiem kochać, nie umiem wyrażać uczuć czy uciekam przed uczuciami. Ale skupianie się na emocjach związanych z zakochaniem wydało mi się całkowitym zerwaniem z rzeczywistością. A przecież sensem poezji jest to, że chcemy coś pokazać głębiej. Stąd wziął się tytuł mojego tomiku „Przezpatrzenia”: mam nie tylko patrzeć, ale jeszcze spojrzeć przez coś, najlepiej przy użyciu jakiegoś narzędzia, zatrzymać się i mieć prawdziwy kontakt z otaczającym mnie światem.

Mamy kilka takich narzędzi: prawo, historię, religię, swoją rozumność. Mamy wreszcie kontakt ze złem – i to jest największe doświadczenie człowieka. Generalnie ta rzeczywistość jest bardzo trudna, przykra i nieprzyjemna.

Zaczynając od młodzieńczego zrywu pisania wierszy emocjonalnych, dostrzegłem, że nie będzie to satysfakcjonujące, skoro mamy mówić o kontakcie człowieka z rzeczywistością, a nie o tym, co projektujemy. Gdyby ograniczyć poezję tylko do przyjemnych, emocjonalnych momentów oderwania się od rzeczywistości, byłaby to tragedia. Bo poezja ma służyć czemuś dokładnie odwrotnemu. Ona ma po-ru-szyć, wrzucając w rzeczywistość taką, jaka ona jest.

KAI: Aby pomóc ją zrozumieć?

Jej w ogóle nie da się zrozumieć! Poezja może nam pomóc sobie to uświadomić. Niedawno przeczytałem tom współczesnego chińskiego poety Huanga Lihaia „Kto biega jeszcze szybciej niż błyskawica”, przetłumaczony przez prof. Wu Lan. Całkowicie mnie zaskoczył, choć przecież czytam dużo książek. Pokazał np. konieczność uznania, że każda chwila jest jedynym, co mamy, że tylko w tej chwili tak naprawdę istniejemy. Choć to tylko chwila, jest ona wiecznością. Wywrócił do góry nogami wszystko, co miałem w głowie. I dobrze! Przywrócił mnie do rzeczywistości. Kazał się zastanowić.

Dobrze jest, gdy ludzie są poruszeni po przeczytaniu książki lub wychodząc ze spotkania autorskiego. Nie chodzi o szokowanie, ale o otwarcie im oczu na pewne sprawy. Nie wiem, czy moje oczy widzą lepiej, więcej, głębiej, dalej, ale staram się zobaczyć rzeczywistość i przynajmniej postawić jej jakieś pytania. Natomiast wątpię, czy jesteśmy w stanie odpowiedzieć na nie kategorycznie. Nie, to jest po prostu niemożliwe.

Ktoś powie, że jestem skrajnym relatywistą. Ale czy posunęliśmy się dalej w odpowiedzi na pytanie, skąd zło, dlaczego zło, jaki jest sens życia…? Możemy tylko postawić sobie te pytania i poszukiwać na nie odpowiedzi. Myślę, że każdy gdzieś je znajdzie i wcale nie musi się okazać, że będą to odpowiedzi relatywne.

********************************************

Tomasz Snarski (1985) – adwokat, prowadzi własną kancelarię. Wykładowca na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego. W marcu 2011 r. złożył do Parlamentu Europejskiego petycję dotyczącą praw językowych Polaków na Litwie, która do tej pory jest rozpatrywana, mimo sprzeciwu władz litewskich. Publicysta i poeta. Wydał tomik wierszy „Przezpatrzenia” (2012). W 2015 r. laureat konkursu Polak Wielu Kultur kwartalnika „Znad Wilii” w Wilnie.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.