Drukuj Powrót do artykułu

Pogrzeb ks. inf. Eugeniusza Beszty-Borowskiego

06 maja 2010 | 10:08 | ks. ap Ⓒ Ⓟ

Diecezja drohiczyńska pożegnała wczoraj szczególnego kapłana, symbol Drohiczyna, legendę Podlasia, kopalnię historycznej wiedzy, gorliwego duszpasterza, znakomitego kaznodzieję i wspaniałego wykładowcę.

4 maja w Drohiczynie rozpoczęło się pożegnanie zmarłego dzień wcześniej w szpitalu w Siemiatyczach ks. inf. Eugeniusza Beszty–Borowskiego. W Drohiczynie spędził on największą część życia, służył tu jako kapłan w tutejszych świątyniach, historyk, porządkujący dokumenty oraz eksponaty, w utworzonym archiwum i muzeum, wydawał wiele publikacji dotyczących całego regionu. Pełnił w Kurii Biskupiej wiele odpowiedzialnych funkcji, a w Wyższym Seminarium Duchownym był wychowawcą kapłanów i wykładowcą licznych przedmiotów. Otrzymał tytuł honorowego obywatela Drohiczyna.

Trumna z ciałem Zmarłego, najpierw została przywieziona do kaplicy seminaryjnej. Rektor uczelni ks. prof. dr hab. Tadeusz Syczewski włożył do niej Krzyż Papieski Diecezji Drohiczyńskiej, otrzymany od Biskupa Drohiczyńskiego – znak szczególnej więzi z tą częścią Kościoła powszechnego, różaniec oraz obrazek, wyniesionego do chwały ołtarzy stryja zmarłego, ks. Antoniego Beszty–Borowskiego. Ks. prof. Syczewski przewodniczył Eucharystii, koncelebrowanej wraz z pracownikami seminaryjnymi i kurialnymi. Mówił, że to właśnie w tym domu Ksiądz Infułat zostawił najwięcej serca swoją pracą i modlitwą.

W homilii ojciec duchowny seminarium ks. dr Jarosław Przeździecki, nawiązując do pozostawionego testamentu, ukazał radość z kapłaństwa wraz z wypływającymi z niego konsekwencjami. Kapłaństwo było życiem Księdza Infułata, mówił, które zawsze przeżywał zarówno podczas udzielania sakramentów, jak też przy zwyczajnych czynnościach – załatwianiu interesantów w Kurii, archiwum, czy oprowadzając wycieczki. Wszystko czynił z taką starannością tak, jakby to robił po raz pierwszy w życiu.

Ksiądz Rektor dziękował szczególnie wszystkim, którzy opiekowali się z wielkim zaangażowaniem chorym kapłanem – miedzy innymi ks. biskupa Antoniego Dydycza, drohiczyńskich kapłanów, wymieniając w sposób szczególny ks. prał. Jana Bogusza, siostry zakonne ze szczególnym uwzględnieniem siostry Teresy Biedrzyckiej, kleryków dla których pomoc w opiece była prawdziwymi rekolekcjami, personel medyczny oraz wielu przyjaciół, którzy nie szczędzili czasu i sposobności w niesieniu pomocy.

Z Wyższego Seminarium Duchownego kondukt żałobny przeszedł ulicami miasta do kościoła pofranciszkańskiego, gdzie rozpoczęło się długie czuwanie mieszkańców Drohiczyna przy wystawionej trumnie. Zostały tam również odprawione żałobne nieszpory oraz Msza Św. Celebrował ją wraz z innymi kapłanami ks. inf. Jan Sobechowicz z Sokołowa Podlaskiego.

W homilii wikariusz generalny i proboszcz parafii katedralnej ks. prałat Stanisław Ulaczyk przypomniał, że to do tej świątyni każdego dnia podążał Zmarły, aby celebrować Eucharystię, poprzedzoną oczekiwaniem w konfesjonale i Liturgią Godzin. Jego osobowość i działalność, którą trudno dzisiaj objąć i podsumować wypływała, jak zaznaczył z rodzinnego zakorzenienia w miłości Boga i Polski. Miał szlacheckie, dwuczłonowe nazwisko, ale jako kapłan przez lata posługiwał się tylko jednym z nich – Borowski. Po beatyfikacji swego stryja, powrócił z szacunku do niego, do pełnego brzmienia nazwiska Beszta–Borowski. Za swoja postawę miłości do Kościoła, Ojczyzny i Podlasia, był w czasach komunistycznych prześladowany. Data jego śmierci jest zaś, w stosunku do całego jego życia, bardzo wymowna. Odszedł 3 maja, a w swojej pobożności łączył on wiarę w Boga z miłością do Ojczyzny. Ukazał też, że w ostatnim czasie jakby żegnał się z wieloma osobami, powtarzając biblijną sentencję, iż miarą naszego życia jest lat siedemdziesiąt, a osiemdziesiąt, gdy jesteśmy mocni. „Był mocny, jednak Pan Bóg zażądał od niego drogi choroby. Prosił o szybką śmierć, a cierpiał przez rok i pięć dni. Dorastał do przejścia w najboleśniejszych cierpieniach, musiał polegać na życzliwości najbliższych.

5 maja była sprawowana w kościele pofranciszkańskim w Drohiczynie, Eucharystia przez bp. Dydycza. W homilii mówił on o nadziei na wieczne szczęście zmarłego, któremu podstawę dawała jego wielka cześć dla Eucharystii. Można było to zawsze odczuć podczas Mszy świętych przez niego sprawowanych. „On nas zarażał i rozgrzewał tą swoja gorliwością”.

Kaznodzieja przypomniał także życiową drogę Księdza Infułata, który urodził się w 1931 roku w Bielsku Podlaskim i z tym miastem był zawsze związany. Tam ukończył szkoły, przeżył tragiczne czasy dwóch okupacji oraz męczeńską śmierć brata swego ojca, błogosławionego ks. Antoniego Beszty–Borowskiego, proboszcza i dziekana. To także w Bielsku Podlaskim przyjął świecenia kapłańskie w 1953 roku z rąk ks. bp Mariana Jankowskiego z Siedlec. Miało to miejsce po studiach seminaryjnych w Krakowie na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie został przyjęty przez ks. kard. Adama Stefana Sapiehę, który zgodził się, aby mógł być wyświęcony dla diecezji pińskiej, przedzielonej granicą państwową nie mającej swego seminarium. Lata kontaktu z dziedzictwem kulturowym Krakowa umocniły jeszcze bardziej jego osobowość, mówił – bp Dydycz.

Przypomniał kolejne placówki, na których pracował w Perlejewie, Topczewie, Hajnówce i Ciechanowcu, studia na KUL w Lublinie, uwieńczone doktoratem oraz liczne urzędy w Kurii Biskupiej, w komisjach diecezjalnych i ogólnopolskich. Był między innym, wikariuszem generalnym diecezji pińskiej i drohiczyńskiej, dyrektorem Wydziału Duszpasterstwa Ogólnego, referentem i wizytatorem katechetycznym, referentem do spraw nauczycieli wychowawców, dyrektorem i twórcą Archiwum Diecezjalnego oraz Muzeum Diecezjalnego. Otrzymał tytuły kanonika gremialnego Pińskiej Kapituły Katedralnej, Drohiczyńskiej Kapituły Katedralnej, której był prepozytem, prałata honorowego Jego Świątobliwości oraz protonotariusza apostolskiego, czyli infułata.

Wypełniając te zadania, starał się zawsze być człowiekiem Bożym, dając temu wyraz w swoi testamencie, gdy martwił się, że wiele rzeczy mógł zrobić lepiej, a on czynił wiele rzeczy lepiej niż myślał i to z całym oddaniem – podkreślił kaznodzieja. „Chciał być sumiennym, gdyż wyjątkowo cenił kapłaństwo. Wyznał to w testamencie: ”W kapłaństwie czułem się szczęśliwy. Celibat był dla mnie radością, a nie ciężarem. Głoszenie Słowa Bożego i sprawowanie Mszy świętej i szafowanie sakramentów było w moim życiu kapłańskim najważniejsze”. Teraz nie dziwimy się, że Pan Jezus zabrał go do siebie w Roku Kapłańskim, aby obok św. Jana Marii Vianney’a, pośredniczył w naszych prośbach i błaganiach” – mówił bp Dydycz.

Druga Eucharystia pogrzebowa była sprawowana, zgodnie z wolą zmarłego, w bazylice w Bielsku Podlaskim, gdzie był ochrzczony i gdzie znajdują się relikwie bł. Antoniego Beszty-Borowskiego. Przewodniczył jej ks. bp Antoni Dziemianko z Mińska na Białorusi, sekretarz generalny Konferencji Biskupów Katolickich na Białorusi. Podkreślił on wielka troskę z jaką spotykał się ze strony ks. inf. Borowskiego, gdy przez wiele lat był on wikariuszem generalnym diecezji, która sięgała poza granice obecnej Polski. Na Wschodzie Kościół potrzebował natomiast wszechstronnej pomocy.

Wszystkie Msze Święte sprawowane przy trumnie śp. ks. infułata Eugeniusza Beszty-Borowskiego zgromadziły blisko 200 kapłanów z diecezji drohiczyńskiej, siedleckiej, warszawsko-praskiej, koszalińskiej, białostockiej, ordynariatu polowego oraz pińskiej i mińsko-mohylewskiej na Białorusi. Swego wysłannika w osobie ks. kan. Bernarda Błońskiego, przysłał biskup siedlecki Zbigniew Kiernikowski, który napisał miedzy innymi, że „zawsze napawa mnie smutkiem wiadomość o śmierci duszpasterza, bo za każdym razem oznacza ona ubytek rąk, pracujących na Niwie Pańskiej. Jednak śmierć jest rzeczywistością na stałe zapisaną w konstytucję naszego przemijającego świata. Z pełnią wiary i uległością wobec Bożej woli stajemy do modlitwy za spokój duszy śp. ks. inf. Eugeniusza. Wdzięczną pamięcią ogarniamy całą jego życiową drogę. Wspominamy dzieła, nad którymi się trudził – te widzialne, ale również te wiadome jedynie Bogu. Wszystkie one są nieocenionym bogactwem dla nas żyjących. Wiem, że ś.p. ks. inf. Eugeniusz był kapłanem gorliwym, pełnym troski o sprawy diecezji drohiczyńskiej, ale też obdarzonym różnymi talentami – ludzka wrażliwością i wielu życiowymi pasjami. Wszystko potrafił umiejętnie wprzęgać w służbę Panu Bogu”.

Wyrazy modlitewnej łączności przekazali również abp Tadeusz Kondrusiewicz z Mińska, abp Aleksander Kaszkiewicz z Grodna, ks. prof. dr hab. Jan Miazek z Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie, Sekcji św. Jana Chrzciciela, ks. prof. dr hab. Adam Kubiś – kolega z jednego roku studiów seminaryjnych oraz ks. inf. Janusz Bielański z Krakowa i matka Teresa Jakoniuk przełożona generalna sióstr sercanek.

W uroczystościach pogrzebowych uczestniczyli także duchowni i wierni prawosławni, klerycy, siostry zakonne z całej Polski, przedstawiciele Parlamentu, władze samorządowe powiatów siemiatyckiego i bielskiego, poczty sztandarowe, drohiczyńskie i bielskie chóry, harcerze, do których zawsze przyznawał się zmarły, rodzina oraz rzesze wiernych.

W dniu pogrzebu w katedrach na Białorusi oraz na Wawelu w Krakowie były celebrowane Eucharystie w intencji zmarłego.

Burmistrz Drohiczyna Wojciech Borzym w swoi przemówieniu podkreślił, że na tej ziemi pozostały wspaniałe i znaczące ślady, które uczynił swoim życiem śp. ks. inf. Eugeniusz Borowski.

Jego ciało spoczęło na cmentarzu w Bielsku Podlaskim, w grobie swej mamy, o który zawsze wyjątkowo dbał oraz przy grobach pomordowanych w 1943 roku, wśród których był również bł. ks. Antoni Beszta–Borowski.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.