Drukuj Powrót do artykułu

Polscy biskupi oceniają stan wojenny – sonda KAI

13 grudnia 2006 | 11:58 | aw, bł, im, maj, tk //mr Ⓒ Ⓟ

Stan wojenny był moralnym złem, okoliczności jego wprowadzenia wciąż nie są wyjaśnione, a jego autorzy do dziś nie zostali rozliczeni, Kościół w tym okresie stanął po stronie społeczeństwa – takie są wnioski z sondy, jaką z okazji 25. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego przeprowadziła wśród polskich biskupów Katolicka Agencja Informacyjna. Poniżej publikujemy wypowiedzi biskupów.

*Sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski bp Piotr Libera:*
Pod względem moralnym oceniam stan wojenny zdecydowanie negatywnie. Do tej pory zabrakło jednoznacznego osądu całego systemu komunistycznego, którego punktem kulminacyjnym w Polsce było wprowadzenie stanu wojennego przed 25 laty. Przy ocenie moralnej tego wydarzenia trzeba uwzględnić wiele aspektów, poczynając od śmierci górników w kopalni „Wujek”, poprzez poniżanie fizyczne i psychiczne powszechnie stosowane przez ZOMO-wców. Musimy też pamiętać o tysiącach internowanych, którzy zostali pozbawieni podstawowego prawa, jakim jest prawo do wolności, czy o tysiącach Polek i Polaków zmuszonych do emigracji. Jednym z negatywnych skutków stanu wojennego było też zjawisko emigracji wewnętrznej. Stan wojenny to także dramat setek, a może tysięcy rozbitych rodzin, w wielu przypadkach na zawsze. To także potężny cios zadany w ład społeczny i w fundamenty demokratycznego społeczeństwa. Stan wojenny to przemoc narzucona polskiemu społeczeństwu przez wąską elitę władzy komunistycznej. Jednym z jego efektów była też długotrwała izolacja Polski na arenie międzynarodowej, a także na płaszczyźnie kulturalnej.
Wieloaspektowa ocena moralna stanu wojennego nie została jeszcze podjęta, Polskie społeczeństwo nadal na nią oczekuje, brak jest rozliczenia historycznego, prawnego i politycznego. Wciąż nie zostali rozliczeni sprawcy śmierci górników w kopalni „Wujek”. Proces ZOMO-wców i ich mocodawców ciągnie się latami. Brak jest woli politycznej i determinacji naszych elit politycznych, by osądzić sprawców tej tragedii, przynajmniej tak było do tej pory. Sprawa pacyfikacji kopalni „Wujek” jest papierkiem lakmusowym, dopóki nie doczeka się ona jednoznacznego wyjaśnienia i rozliczenia, dopóty nie może być mowy o rozliczeniu autorów i realizatorów tragedii stanu wojennego.
Nie ulega żadnej wątpliwości, że Kościół w stanie wojennym stanął po stronie polskiego społeczeństwa walczącego o swoje podstawowe prawa. W tamtych mrocznych czasach stanu wojennego Kościół był głosem tych, którym ten głos odebrano. Na miarę swoich możliwości Kościół starał się łagodzić skutki stanu wojennego, m.in. tworzył listy internowanych, czy organizował pomoc potrzebującym. Wielu duchownych posługujących wśród internowanych przenosiło ich rodzinie grypsy, zawierające informacje gdzie, kto i w jakim stanie się znajduje. Mało kto o tym dziś pamięta, ale biskupi wstawiali się do władz państwowych za osobami internowanymi.
Na przykład biskup katowicki Herbert Bednorz wielokrotnie domagał się uwolnienia z obozu dla internowanych reżysera Kazimierza Kutza, czy rektora Uniwersytetu Śląskiego Augusta Chełkowskiego. Kościół w stanie wojennym na szeroką skalę organizował pomoc charytatywną dla rodzin internowanych, szczególnie dzieci. Kanałami kościelnymi płynęła szeroka rzeka pomocy żywnościowej i medycznej dla Polaków dotkniętych negatywnymi skutkami stanu wojennego. Potem Kościół próbował leczyć rany duchowe i psychiczne zadane w wyniku wprowadzenia stanu wojennego. Dramatem tego okresu był podział społeczeństwa, wzajemna nieufność, utrwalanie tego, co ks. Józef Tischner nazwał swego czasu „homo sovieticus”. Kościół przez wiele lat po zakończeniu stanu wojennego pomagał i wciąż pomaga ludziom żyjącym w konflikcie ze swoim sumieniem, leczy ich rany.
Na osobne podkreślenie zasługuje rola jaką wobec stanu wojennego odegrał Jan Paweł II. Ojciec Święty moralnie wspierał Polaków w tym tragicznym momencie. Podobnie jak Kościół w kraju, Jan Paweł II był głosem polskiego społeczeństwa na arenie międzynarodowej, bardzo aktywnie działał na świecie, aby przeciwstawiać się skutkom stanu wojennego.

*Metropolita gnieźnieński abp Henryk Muszyński:*
Dziś, z perspektywy 25 lat, konieczność wprowadzenia stanu wojennego jest dla mnie nadal niewyjaśniona. Osoby go wprowadzające argumentują, że wówczas była to jedyna możliwość, dla mnie była to próba powstrzymania ruchów solidarnościowych. Nadal jest bardzo wiele znaków zapytania, wiele spraw pozostaje niewyjaśnionych. Na początku nie było dostępu do pełnych źródeł, do dziś dnia nie wiemy, przynajmniej ja, jaki był stopień zagrożenia, jakie było niebezpieczeństwo ingerencji z zewnątrz. Argumenty autorów stanu wojennego mnie nie przekonują, choć oczywiście nie można wykluczyć, że w tamtym okresie mieli taki stopień świadomości, który pozwolił im podjąć taką decyzję. Już dawno powinna ich rozliczyć historia, tym bardziej, że mamy dostęp do źródeł.
Dla Kościoła wprowadzenie stanu wojennego było niewątpliwe zaskoczeniem. Mało kto z nas przypuszczał, że władza posunie się aż tak daleko. Kościół w tej sytuacji usiłował na pewno łagodzić napięcia i stał się miejscem ucieczki i schronienia dla pokrzywdzonych. Choć nie mógł interweniować, to od strony ludzkiej starał się łagodzić skutki stanu wojennego i stawać w obronie internowanych. Dziś można dyskutować, czy Kościół zrobił wszystko, czy mógł zrobić coś więcej? Ludzie przeżywający stan wojenny przyznają, że dobrze, iż była wówczas taka instytucja jak Kościół – jedyne miejsce ucieczki, wolności i azylu, punkt odniesienia w systemie totalitarnym.

*Metropolita lubelski abp Józef Życiński:*
Ocenie moralnej wprowadzenia stanu wojennego w Polsce zawsze będzie towarzyszyła różnica zdań, bo niektórzy będą bronić tezy, że było to mniejszym złem, bo uchroniło nas od wejścia Rosjan. Jednak m.in. podczas konferencji w Jachrance, jej rosyjscy uczestnicy przeczyli, by w realiach 1981 roku planowali interwencję w Polsce.
Dla mnie najbardziej demoralizującym znakiem stanu wojennego były awanse personalne osób, które miały stanowić symbol tej Polski, którą przedstawiano jako Polskę normalizacji, w której nie ma błędów sprzed 1980 roku. Takim symbolem pozostaje dla mnie rzecznik prasowy Jerzy Urban, współautor tekstu „Garsoniera obywatela Popiełuszki”. Ówczesna władza nie miała wątpliwości, by komuś, kto prezentował podobny cynizm oskarżając niesprawiedliwie ks. Jerzego, powierzać funkcję reprezentowania rządu. Podobnie gdy patrzę na praktykę, pozbawiania funkcji ludzi wybranych w demokratycznych wyborach, rektorów uczelni, redaktorów naczelnych gazet, które odzyskały prestiż i wprowadzania na ich miejsce osób uległych, nie reprezentujących żadnego stylu, szukających własnej kariery, oceniam stan wojenny negatywnie.
Perspektywa 25 lat pokazuje, że Kościół zachował się po wprowadzeniu stanu wojennego w sposób dojrzały i odpowiedzialny, dając nadzieję i okazując tyle pomocy, ile mogliśmy w tamtych warunkach okazać. Początkowo niektórzy spodziewali się mocniejszego stanowiska Kościoła. Kościół wybrał jednak drogę, na której Jan Paweł II przemawiał szczególnym mocnym głosem. Dziś, dzięki publikowanym dokumentom, widać, jak żywo Kościół był obecny w sercu tamtych przemian, pisząc listy do kierownictwa partyjnego. Z jednej strony mieliśmy krystaliczny głos mówiącego mocno Ojca Świętego, z drugiej strony w przybliżeniu harmonijne oceny przedstawiane przez biskupów. A na poziomie najniższych struktur duchowieństwo opiekowało się rodzinami internowanych, księża dojeżdżali do miejsc internowania i śmiem twierdzić, że na trzech poziomach działania ten egzamin z solidarności z narodem był pozytywnie zdany.
Obawiam się, że twórcy stanu wojennego nie przedstawili do tej pory nawet cząstkowego rozliczenia. Generał Wojciech Jaruzelski systematycznie rozsyła listy i przed miesiącem otrzymałem znów kilkanaście stron jego tekstu, w którym powtarza te same od lat argumenty. Nie ujawniono żadnych faktów dotyczących podziałów wewnątrz partii, co mogłoby choć częściowo usprawiedliwić taką reakcję ani materiałów dotyczących prowokacji w stosunku do działaczy „Solidarności”. Ówcześni działacze PZPR i kierownictwo MSW uważają, że można schować głowę w piasek i ukryć prawdę historii. Ale ukrywać prawdę można bardzo krótko, ona jest ujawniana przez świadków, którzy mają odwagę. Ci, którzy chcą ją ukryć okazują się konformistami pozbawionymi odwagi i niewrażliwymi na elementarne ludzkie wartości.

*Metropolita wrocławski abp Marian Gołębiewski:*
Zło, które się dokonało, trzeba oceniać jako zło. W kategoriach moralnych nie da się wprowadzenia stanu wojennego usprawiedliwić. Co do przyczyn to pewnie długo jeszcze trwać będą dyskusje – czy było zagrożenie interwencji Armii Radzieckiej. Może gdy otrzymamy całkowity dostęp do źródeł historycznych i opadną emocje związane z wprowadzeniem stanu wojennego, nasze spojrzenie na ten czas będzie inne, ale póki co, mamy wątpliwości.
Ja myślę, że został wtedy rozbity wielki duchowy kapitał, który był w ludziach, ten wielki zryw do wolności, wielkie nadzieje, które się rodziły. Może one trochę naiwnie się ukształtowały, bo w chwili, gdy ujrzeliśmy szczelinę wolności w kloszu komunizmu, pod którym żyliśmy, to nie potrafiliśmy się z nią dobrze obchodzić. Brakowało nam zmysłu konspiracyjnego, wyczucia w jakim kierunku sprawy mogą iść i jak się mogą zakończyć. Internowanie, zastraszanie, zabijanie ludzi to jest bardzo negatywny obraz stanu wojennego. Wielki kapitał ludzki został wdeptany w ziemię, zmarnowany. Ja sam też byłem trochę naiwny, byłem zbyt rozentuzjazmowany, myślałem, że już nie ma odwrotu. Też to gorzko przeżyłem.
Ale zaistniało też jakieś dobro, były piękne nawrócenia i zwrot ludzi do Kościoła i świadectwo krajów Europy Zachodniej. Z Niemiec, Holandii, przysyłano paczki żywnościowe, kontenery z ubraniami. To była reakcja bardzo chrześcijańska.
Postawę Kościoła w stanie wojennym oceniam pozytywnie, komuniści nie zdołali nas zastraszyć. Księża pomagali tym, którzy zostali uwięzieni, udzielali schronienia ukrywającym się, otwierali sale plebanii na zgromadzenia. To co mógł to Kościół robił, nie było postaw negatywnych kapłanów, którzy by odrzucili ludzi, nie chcieli wspomagać.

*Metropolita poznański abp Stanisław Gądecki:*
Ta myśl o rozliczeniach jest zgubna. Dlatego, że prowadzi do uczucia zemsty u tych, którzy z ludzkiego punktu widzenia mogą powiedzieć: sprawiedliwości nie stało się zadość, myśmy stracili zdrowie, niektórzy stracili życie, więc chcemy się zemścić, żeby sprawiedliwości stało się zadość” – powiedział KAI arcybiskup Gądecki w przeddzień 25. rocznicy ogłoszenia stanu wojennego przez władze PRL.
„Tu chodzi o coś więcej niż o sprawiedliwość. Tu trzeba nie tyle zwracać się ku przeszłości, ile bardziej myśleć, jaki wniosek z tego wszystkiego wypływa na przyszłość, jak zmieniać system rządów, jak dbać o prawa ludzkie, żeby przyszłość wyglądała inaczej, aniżeli przeszłość” – dodał metropolita poznański.
Wiceprzewodniczący Episkopatu podkreślił, że obchody 25. rocznicy 13 grudnia 1981 roku „są okazją do refleksji nad tym, jak bardzo trzeba dbać o system demokratyczny, żeby nie doprowadzić do podeptania praw ludzkich, do głębokiej niesprawiedliwości, do zniszczenia praw pracowniczych i efektywnie do zniszczenia wolności”.
Pytany o rolę Kościoła w tym dramatycznym dla kraju momencie, hierarcha odparł: „Kościół przez cały okres powojenny był głównym celem ataków panującego wówczas systemu terroryzmu państwowego, a w czasie stanu wojennego nie było żadnego innego miejsca poza Kościołem, gdzie ludzie mogliby znaleźć choćby odrobinę wolności.

*Bp-senior Alojzy Orszulik:*
Stan wojenny był obroną bezbożnego socjalizmu i interesów Związku Radzieckiego, ponieważ Polska była objęta strefą wpływów ZSRR. W pełni będą mogli go ocenić historycy dopiero po odnalezieniu wszystkich akt w kraju i w Moskwie.
Kościół w stanie wojennym jak zwykle stanął po stronie społeczeństwa, po stronie uciśnionych, skrzywdzonych i uwięzionych. Upominał się o ich prawa w sposób czynny. Jednocześnie Kościołowi zależało na zapobieżeniu rozlewowi krwi. Apelował o to Prymas Polski kard. Józef Glemp już w dniu wprowadzenia stanu wojennego, w czasie kazania w kościele jezuitów pw. Matki Bożej Łaskawej w Warszawie.
Jako członek Komisji Wspólnej rządu i Episkopatu wiedziałem przed 13 grudnia, że wyżsi funkcjonariusze partyjni otrzymali broń. Łatwo mogli tej broni użyć w przypadku oporu. Z drugiej strony władze wiedziały, że pojmą działaczy Solidarności jak baranki, gdyż ci mieli tylko mocne słowa. Na te mocne słowa WRON (Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego) zareagował bronią.

*Bp Tadeusz Pieronek:*
Nikt z tych, którzy byli ofiarami stanu wojennego nie widział tego inaczej, niż nieuzasadnione i niepotrzebne sięgnięcie po broń przeciwko własnemu społeczeństwu.
Ta sprawa nigdy nie będzie ani rozliczona, ani zamknięta, bo należy do takich przypadków, w których dojście do wszystkich racji z jednej i z drugiej strony – a może było ich jeszcze więcej – po prostu nie jest możliwe. Historia ma takie momenty, które są właściwie nierozliczalne, a nawet do końca niezrozumiałe. Były dwie, albo i więcej opcji, które się broniły – jedna przed zmianami, druga – przed kontynuacją tego porządku, który istniał.
Sądzę, że postawa Kościoła w tym czasie była dobra. Z jednej strony było to nawoływanie do spokoju, do unikania gwałtownych posunięć, które groziłyby przelewem krwi. Zwolennikiem tego był przede wszystkim Prymas Polski Józef Glemp, ale myślę, że cały episkopat był w tej sprawie za nim. A po drugie, była to systematyczna, cierpliwa pomoc udzielana pokrzywdzonym, w różnych formach. Odwiedzało się tych, którzy byli internowani, pomagało się im materialnie, organizowało pomoc, wspierało wewnętrznie, duchowo, religijnie.

*Biskup koszalińsko-kołobrzeski Kazimierz Nycz:*
Przestrzegałbym i siebie i innych przed robieniem z obchodów stanu wojennego święta, czy celebracji. Obchody powinny przypominać, jak trudny, bolesny i tragiczny był to czas dla Polski. Jeśli chodzi o podejście do stanu wojennego bardzo istotny jest wymiar edukacyjny wobec pokolenia, które dorastało w latach 80 czy 90. Znać i świadomie ocenić to wydarzenie może ktoś, kto wówczas miał przynajmniej 20 lat, teraz więc ma już lat 45 i więcej. Historykom zostawiam sprawę oceny ostatecznej – czy to było mniejsze zło, czy to był zamach na własny naród. Stan wojenny nie jest wciąż sprawą zamkniętą i rozliczoną, gdyż wiele jeszcze materiałów nie zostało ujawnionych, zwłaszcza tych, które znajdują się w archiwach radzieckich.
W związku z brakiem dostatecznej wiedzy trudno też dokonywać ostatecznej oceny moralnej tego wydarzenia. A jednak w świetle faktów już znanych można ubolewać nad tym, że wojsko użyte zostało przeciwko narodowi, któremu miało służyć, a także, że zdławiono coś, co rodziło się za sprawą „Solidarności” oraz za sprawą pierwszej pielgrzymki do ojczyzny papieża Jana Pawła II. Stan wojenny był – podobnie jak konfederacja targowicka wobec Konstytucji 3 Maja – zatrzymaniem pewnych procesów. Trzeba to było potem nadrabiać.
W tym czasie, tym trudniejszym, że zaledwie w pół roku po śmierci Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego, wielką rolę odegrał w Polsce Kościół. Rozpoczął ogromną pomoc dla internowanych i dla ich rodzin – pomoc materialną i duchową. Wtedy też zaczęła się ta wielka praca charytatywna, która trwała przez całe lata 80, z udziałem Caritas Kościoła niemieckiego i innych Kościołów zachodnich. Pomoc ta docierała za pośrednictwem Kościoła do Polaków, choć brakowało jeszcze nawet odpowiednich struktur w postaci Caritas.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.