Polscy świeccy na misjach
18 lutego 2017 | 08:20 | Warszawa / Michał Plewka, am, ar / bd Ⓒ Ⓟ
Na misjach posługuje obecnie ponad 2 tys. Polaków; największą grupę stanowią osoby zakonne, jednak rośnie co roku liczba misjonarzy świeckich. Obecnie jest ich 55, a kolejne przygotowują się w warszawskim Centrum Formacji Misyjnej i wolontariatach prowadzonych przez zgromadzenia zakonne i ruchy kościelne.
Misjonarze świeccy to zjawisko stosunkowo świeże w naszym Kościele. Pierwsi pojawili się zaledwie kilkanaście lat temu i od tego czasu ich liczba powolnie rośnie. Polska należy do nielicznych krajów prowadzących formację świeckich misjonarzy. Z ramienia Komisji Konferencji Episkopatu Polski ds. Misji zajmuje się tym Centrum Formacji Misyjnej.
W naszym kraju działają również liczne wolontariaty misyjne, prowadzone przez wspólnoty zakonne i ruchy kościelne. Do najprężniej działających należy Salezjański Wolontariat Misyjny, Wolontariat Misyjny Salwator czy Pallotyńska Fundacja Misyjna „Salvatti”. Specyficzny model misji proponuje neokatechumenat, łącząc misje kapłanów i rodzin świeckich.
Głosiciele Ewangelii
Według II Soboru Watykańskiego, „szczególne inicjatywy, poprzez które posłani przez Kościół głosiciele Ewangelii, idąc na cały świat, wykonują zadanie przepowiadania Ewangelii i wszczepiania samego Kościoła w te narody lub grupy, które jeszcze nie wierzą w Chrystusa, nazywa się powszechnie «misjami». Urzeczywistniają się one przez działalność misyjną i są prowadzone najczęściej na określonych obszarach, uznanych przez Stolicę Apostolską” (DM 6).
Misjonarze w sensie ścisłym są to więc osoby pracujące w krajach, w których diecezje podlegają Kongregacji Ewangelizacji Narodów. Polacy posługują w blisko stu krajach. Największa liczba misjonarzy – świeckich i duchownych – przebywa w Brazylii, Boliwii, Kamerunie i Kazachstanie. Najkrótsze misje trwają dwa tygodnie lub miesiąc. Niektórzy wyjeżdżają na pół roku, rok a nawet kilka lat.
Przygotowania do wyjazdu trwają kilka miesięcy, a nawet kilka lat. W tym czasie, podczas regularnych spotkań wolontariusze poznają kulturę i specyfikę regionu, do którego chcą się udać. Przygotowują się duchowo, intelektualnie i emocjonalnie, aby mogli sobie poradzić z sytuacjami, jakie spotkają na miejscu.
Na placówkach misyjnych wolontariusze wspomagają duchownych w pełnieniu ich zadań, do których na pierwszym miejscu należy głoszenie wiary i ewangelizacja. Misjonarze świeccy podejmują też szereg inicjatyw socjalnych, takich jak opieka nad dziećmi, edukacja czy opieka medyczna. Wolontariusze potrzebni są zwłaszcza tam, gdzie występuje zagrożenie epidemii i katastrof humanitarnych – dziś takim obszarem jest Syria, a także kraje tzw. Rogu Afryki, zwłaszcza Sudan Południowy.
Polskie ikony misji
Świadectwem zaangażowania osób świeckich w działalność misyjną są postacie dwóch wybitnych misjonarek: dr Wandy Błeńskiej i dr Heleny Pyz.
Wanda Błeńska urodziła się w 1911 r. w Poznaniu. Podczas studiów medycznych została członkiem Akademickiego Koła Misyjnego i redaktorem „Annales Missiologicae”. Po wojnie, kiedy należała do AK, w ukryciu przedostała się do Niemiec, potem do Anglii. W lutym 1950 r. wyjechała jako lekarka – misjonarka do Ugandy, która stała się jej drugą Ojczyzną na kolejne 42 lata.
Zrealizowała swe powołanie misyjne wśród trędowatych w Ugandzie. Zorganizowała w Bulubie szpital dla trędowatych – obecnie centrum edukacyjne tamtejszego szpitala nosi jej imię: „Dr Blenska Training Center”. Zajęła się także tworzeniem struktur medycznych do walki z trądem. Została nazwana „Matką trędowatych”.
Jan Paweł II nazwał ją „Ambasadorem misyjnego laikatu”, a doceniając jej zasługi jako lekarki i misjonarki nadał dr Błeńskiej Order Świętego Sylwestra – najwyższe odznaczenie przyznawane świeckim zaangażowanym w życie Kościoła. Otrzymała dyplom Piusa XI za działalność misyjną wśród studentów, Pro Ecclesia et Pontifice Jana XXIII, Benemerenti Jana Pawła II oraz nadany przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Jako jedyna cudzoziemka otrzymała dożywotnie obywatelstwo Ugandy, a jej imieniem nazwano wybudowaną w kolonii dla trędowatych studnię.
– Prócz fizycznego zmęczenia mam pokój w sercu i jakąś cichą, spokojną radość – jestem właściwie zupełnie szczęśliwa – jako nic nie mająca, a posiadająca wszystko – mówiła dr Błeńska, gdy po raz pierwszy płynęła statkiem do Ugandy. – Tego, że tak pokochałam moją pracę wśród trędowatych, nie uważam za osobistą zasługę. To jest dar, za który jestem wdzięczna Bogu – mówiła po latach pracy wśród trędowatych.
Dr Wanda Błeńska zmarła 27 listopada 2014 r. w Poznaniu w wieku 103 lat.
Z pomocą trędowatym w Indiach przyszła z kolei dr Helena Pyz. Urodziła się w Warszawie 10 kwietnia 1948 roku. Tu ukończyła szkołę średnią i studia medyczne. W 10. roku życia zachorowała na Heine-Medina. Od tej pory ma kłopoty z poruszaniem się. Do Indii wyjeżdżała o kulach, które od dzieciństwa są jej nieodłącznymi towarzyszkami życia. Obecnie porusza się na wózku inwalidzkim.
Po ukończeniu Akademii Medycznej w Warszawie pracowała w przychodniach rejonowych w Warszawie. 14 lutego 1989 po raz pierwszy udała się w podróż do Indii, po tym jak dowiedziała się, że w ośrodku dla trędowatych w Indiach ciężko choruje jego założyciel ks. Adam Wiśniewski, który jest tam jedynym lekarzem otaczającym opieką kilkanaście tysięcy ludzi. Mimo trudności ze zdrowiem, od 26 lat leczy chorych na trąd w Ośrodku dla Trędowatych Jeevodaya, w indyjskim stanie Chhattisgarh.
W Jeevodaya przebywa ok. 100 pacjentów, a w przychodniach pod opieką dr Pyz jest ok. 5000 chorych. Do ośrodka docierają pacjenci z dużego obszaru. Istnieje on już od prawie 50 lat. Niestety nadal wielkim problemem jest wczesna diagnostyka. – Trafiają do nas pacjenci, u których nie rozpoznano trądu, mimo że bywali u lekarzy. Populacja chorych na trąd w Indiach jest nadal duża – powiedziała w rozmowie z KAI.
– Moją misją jako lekarza i misjonarki świeckiej jest leczenie ludzi, przynoszenie ulgi w cierpieniu. Jestem człowiekiem poświęconym Panu Bogu i w Jego imię pełnię swoją rolę. Od Boga czerpię siły, to On mnie tam posłał, abym służyła ludziom chorym, przede wszystkim trędowatym, których nikt nie kocha i nikt nie chce – tak o swoim powołaniu powiedziała dr Pyz.
Za wybitne zasługi w działalności na rzecz potrzebujących pomocy w 2005 roku misjonarka odznaczona została Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. W 2013 roku została uhonorowana nagrodą „Pontifici”, a w 2015 roku nagrodą Totus, przyznawaną z okazji Dnia Papieskiego przez Fundację Dzieło Nowego Tysiąclecia.
Jest też laureatką nagród m.in. orderu „Ecce Homo” i odznaczenia „Gloria medicine” nadawanego przez Polskie Towarzystwo Lekarskie. Na wniosek dzieci Międzynarodowa Kapituła Orderu Uśmiechu przyznała jej w dniu 28 marca 2008 roku Order Uśmiechu, który odebrała w Gimnazjum nr 23 im. Ireny Sendlerowej w Warszawie 18 czerwca 2008 roku, otrzymując legitymację z numerem 873.
„Chciałabym móc pomagać i służyć ludziom jak najdłużej. Pomagać innym tak, jak mnie pomagano” – mówiła w rozmowie z KAI dr Helena Pyz, należąca do Instytutu Prymasa Wyszyńskiego.
„Święta” Helenka
Do grona świeckich misjonarzy i misjonarek dołączyła zamordowana przed kilkunastu dniami w Boliwii 25-letnia Helena Kmieć.
Urodziła się w Libiążu, ukończyła studia na Politechnice Śląskiej. Była stewardessą. Od 2011 zaangażowała się w działalność Salwatoriańskiego Wolontariatu Misyjnego w Trzebini. Podejmowała liczne działania ewangelizacyjne i formacyjne. Była wolontariuszką Światowych Dni Młodzieży Kraków 2016.
Wcześniej wyjeżdżała jako wolontariuszka misyjna do innych krajów, natomiast wyprawa do Boliwii była pierwszym tak dalekim wyjazdem. W boliwijskiej Cochabambie miała zaangażować się w animację i opiekę dzieci w ochronce prowadzonej tam przez siostry służebniczki dębickie.
6 stycznia, w bazylice w Trzebini odbyło się tzw. posłanie, czyli nałożenie krzyża misyjnego dla Heleny i jej współtowarzyszki, Anity Szuwald. Po Mszy odbyło się spotkanie z ich znajomymi i przyjaciółmi. Nikt z jego uczestników nie spodziewał się, że będzie to ostatnie spotkanie z Heleną.
Do Polski miała wrócić po sześciu miesiącach. Jednak 24 stycznia, po niespełna dwóch tygodniach misji została zamordowana podczas napadu rabunkowego na placówkę.
– Mocno uduchowiona. Modliła się brewiarzem, czytała Pismo Święte, chętnie rozmawiała na tematy związane z wiarą, życiem. Pytała, miała otwarty umysł, potrafiła słuchać. Dała się prowadzić Panu Bogu.(…) Mogła pojechać wszędzie i wszędzie byłaby skarbem. Zdecydowanie najlepsza pośród nas, wzór postępowania. Piękna osoba, wierna przyjaciółka, wspaniała wolontariuszka misyjna, po prostu święta. To niewiarygodne, że naprawdę święci ludzie żyją tak blisko nas” – mówiła w rozmowie z KAI Magdalena Kaczor, koleżanka Heleny Kmieć.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.