Drukuj Powrót do artykułu

Potrzebny jest rachunek sumienia Kościoła

07 listopada 2020 | 18:30 | Marcin Przeciszewski | Warszawa Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. BP KEP

– Kościół w Polsce potrzebuje nie tylko oczyszczającego wyznania win i przeproszenia za nie, ale także wewnętrznej debaty i dobrze poprowadzonego rozeznania dróg nowej ewangelizacji, w warunkach społeczeństwa pluralistycznego, na zakręcie historii w jakim obecnie się znajduje – pisze redaktor naczelny KAI, Marcin Przeciszewski w komentarzu na temat obecnej, kryzysowej sytuacji.

Wczorajszy komunikat Nuncjatury Apostolskiej informujący o karach kanonicznych nałożonych przez Stolicę Apostolską na 97-letniego kard. Henryka Gulbinowicza, ujawnia bolesną prawdę o Kościele w Polsce. Okazuje się, że ten jeden z najbardziej zasłużonych hierarchów, cieszący się niepodważalnym autorytetem przez dziesięciolecia, jest winny na tyle poważnych nadużyć, że nie ma już prawa ani do publicznych celebracji i noszenia biskupich godności, ani nawet do nabożeństwa i pochówku w swej katedrze. To wymierzenie sprawiedliwości u kresu życia, kiedy kardynał jest na tyle niepełnosprawny (także w sensie mentalnym), że ten wyrok prawdopodobnie nie dotrze do jego świadomości – ma jednak znaczenie symboliczne. Ukazuje absolutną determinację papieża Franciszka w oczyszczaniu Kościoła z brudów, determinację posuniętą tak dalece, że, jak widać, ani wiek, ani stan zdrowia nie uchronią nikogo przed sprawiedliwością. Szkoda, że reakcja następuje dopiero teraz, gdy w kościelnych kuluarach o dziwnych zachowaniach metropolity wrocławskiego i patologiach na jego dworze mówiło się co najmniej od 20 lat.

Niestety komunikat nuncjatury nie informuje o rodzaju przestępstw popełnionych przez kard. Gulbinowicza. To źle, bowiem w porządku świeckim, jeśli ktoś jest publicznie karany, to zasadą jest poinformowanie opinii publicznej z jakiego powodu to nastąpiło. Kościół wciąż niestety uważa inaczej. Jednak fragment komunikatu nakazujący kardynałowi wypłatę określonej sumy na rzecz Fundacji Świętego Józefa – niosącej pomoc ofiarom wykorzystywania seksualnego przez duchownych – wskazuje o jaki rodzaj przestępstw może tu chodzić. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa o molestowanie seksualne małoletnich (w mediach ujawniła się jedna potencjalna ofiara), jak również seminarzystów bądź podlegających mu kapłanów z bliskiego otoczenia. Kardynał stawał się później protektorem tak związanych z nim księży, a niektórzy z nich zawdzięczają mu błyskotliwe kariery i wysokie stanowiska. W oczywisty sposób mogło to tworzyć kolejne przestrzenie wewnątrzkościelnej patologii.

Jest to smutne i pokazuje prawdę o ciemnej stronie naszego Kościoła. Z jednej strony Kościół w Polsce był Kościołem niezłomnym, wykazującym niezwykłą troskę o człowieka, jego godność i prawa, stwarzającym przestrzeń wolności i potrafiącym tę wolność dobrze zagospodarować kiedy już nastała. Z drugiej jednak strony, jak to boleśnie okazało się dopiero teraz, w okresie wolności, drążyła go – i drąży nadal – jakaś wewnętrzna gangrena. Stanowi to dowód, że misterium zła może zakorzenić się również w kościelnych strukturach. Sprzyjało temu pewne uśpienie ewangelicznej czujności w sytuacji, kiedy Kościół odnosił kolejne sukcesy w przestrzeni publicznej, pełniąc rolę niekwestionowanego autorytetu moralnego. A kolejnym elementem rodzącym patologie był silny klerykalizm, który zawsze tworzy pole do swego rodzaju „nietykalności” osób poświęcających się służbie Bożej.

Te wszystkie czynniki, niezauważone w porę, wygenerowały kryzys, jeden z najgłębszych w historii Kościoła w Polsce. I to bynajmniej nie jest koniec, gdyż wiemy, że toczy się obecnie kilkanaście postępowań wobec biskupów, na mocy motu proprio Franciszka z ubiegłego roku. Dramat sytuacji polega na tym – jak powiedział kiedyś Benedykt XVI – że te wszystkie brudy mogą skutecznie przyćmić blask prawdy, jaką Kościół niesie i ma nieść otaczającemu światu. Czy też, mówiąc bardziej po świecku, upadające drzewa rodzą tyle hałasu, że nikt już nie zauważa spokojnie rosnących tysięcy innych. Widać to szczególnie w świeckiej przestrzeni medialnej, do której nie dociera już mnóstwo informacji o wspaniałych dziełach tworzonych przez Kościół, czy też o jego wielkim wysiłku ewangelizacyjnym. Teraz bowiem codzienna narracja skoncentrowana jest wokół skandali, wybuchających dosłownie co kilka tygodni.

Szczególnie zagrożone są tu dwie sfery: młode pokolenie oraz autorytet Kościoła w sferze publicznej. Jak pokazują badania, polska młodzież jest szczególnie narażona na szybką, piorunującą wręcz sekularyzację. W wielu rodzinach – od pokoleń związanych z Kościołem – widzimy, że młodzi nie podzielają już wiary ich ojców i matek. Druga sfera, to autorytet Kościoła w sferze publicznej, który przypomina równię pochyłą. A tymczasem jest on bardzo potrzebny, wręcz niezbędny w Polsce, która podzielona jest jak dawno nie była, co zagraża wręcz spójności naszej narodowej wspólnoty.

Co robić? Jako chrześcijanie winniśmy odczytywać ten trudny czas w kategoriach ewangelicznych. Możemy ufać, że Bóg prowadzi nasz Kościół przez tę „ciemną dolinę” pragnąc jego dobra, a konkretnie nawrócenia i oczyszczenia. I chyba taki czas jest nam teraz „dany i zadany” przez Opatrzność.

Szukając dróg wyjścia wciąż mam w pamięci publiczny rachunek sumienia, jakiego dokonał św. Jan Paweł II w imieniu Kościoła w marcu 2000 r. – u progu nowego tysiąclecia. Jestem przekonany, że jest to droga, jaką powinien dziś pójść Kościół w Polsce. Sądzę, że ten rachunek sumienia powinien być wspólnym dziełem całego polskiego Episkopatu, w formie nie tylko uroczystej liturgii, ale i poważnej wewnątrzkościelnej debaty, także z udziałem ludzi świeckich.

Jej celem byłoby rozeznanie dróg nowej ewangelizacji – w warunkach społeczeństwa pluralistycznego, na zakręcie historii w jakim obecnie się znajduje. Tak pojęty rachunek sumienia toczyć się winien nie tylko na zamkniętych spotkaniach Episkopatu, ale objąć winien całą wspólnotę wiernych, włączając doń wszystkie środowiska aż do poziomu parafii. Kościół nasz – jak chyba żaden w Europie – posiada wielki „rezerwuar” wiernych świeckich, autentycznie przywiązanych do wiary, na których wciąż może liczyć. Nadszedł chyba czas, aby uruchomić tego „śpiącego olbrzyma”, choćby poprzez zaproszenie odpowiednio przygotowanych zawodowo świeckich do pracy w komisjach, które mogłyby powstawać w diecezjach, poszukując prawdy o przestępstwach seksualnych niektórych duchownych.

A przede wszystkim Kościół w Polsce jak tlenu potrzebuje konkretnych czynów: i to zarówno ze strony polskich biskupów jak Stolicy Apostolskiej. Co do Episkopatu, to chodzi o taki styl działań, który wyeliminuje wątpliwości polskich wiernych co do tego, że rzeczywiście dokonuje się u nas proces oczyszczania Kościoła. O tym, że takie działania są dokonywane wiemy, gdyż stworzono szczegółowe wytyczne czy programy ochrony małoletnich. Należałoby jednak udrożnić sposób komunikowania z wiernymi, choćby poprzez systematyczne informowanie o postępach na tej drodze: o liczbie kolejnych zgłoszeń o przestępstwach seksualnych, o wdrożonych postępowaniach oraz o rodzaju pomocy, jakiej udzielono ofiarom pedofilii. Brak przekazywania takiej wiedzy ze strony Kościoła (nawet najbardziej zaufanym katolickim środkom przekazu), przy jednoczesnej wysokiej aktywności ogółu mediów w tej dziedzinie powoduje dezorientację, ból i wstyd wielu wiernych.

Zdecydowanego usprawnienia wymaga także sposób komunikowania ze strony Stolicy Apostolskiej. Sądzę, że można pogodzić niezbędną dyskrecję z bardziej konkretnym stylem informowania o postępowaniach podejmowanych w agendach watykańskich. Tymczasem sprawy abp. Paetza, bp. Janiaka czy kard. Gulbinowicza pozostawiają niedosyt, który odczuwają bynajmniej nie tylko sensacyjnie usposobione media ale zwykli polscy katolicy. We wspólnocie Kościoła winno się mówić otwarcie zarówno o rzeczach pięknych i budujących jak i o tych, które są następstwem grzechu, tym bardziej, że budzą dezorientację, zgorszenie i ból. Jakie ewangeliczne dobro miałoby stać za tak dalece posuniętą powściągliwością w informowaniu wspólnoty Kościoła także o tym, co dla tej wspólnoty trudne?

I na koniec: sądzę, że bezprecedensowa decyzja Franciszka, pozbawiająca metropolitę prawa do pochówku we własnej katedrze, nie jest tylko skierowana „wstecz”. Myślę, że ma pokazać wszystkim, którzy nie są jeszcze o tym przekonani, że wiedzy o przestępstwach seksualnych nie tylko kryć nie wolno, ale też – nie warto. Dawne czasy się skończyły.

 

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.