Poznałam Szczęściarza
03 listopada 2014 | 13:30 | Wolontariusze Don Bosco Ⓒ Ⓟ
Lucka codziennie spotykam w oratorium. Do moich uszu często dobiega znajome „Lucky, Lucky!”(szczęściarz), choć na pierwszy rzut oka nie wygląda na szczęściarza. Zasmarkana buzia, podarta koszulka, która z każdym dniem ciemnieje od brudu. Jego chude nóżki ledwo utrzymują jeszcze chudsze ciało. Jest najszybszy, choć biega za piłką w męskich klapkach – mocno zniszczonych i większych od jego stopy o jakieś pięć numerów. Na oko ma zalewie metr wysokości, ale rokuje na światową gwiazdę koszykówki. Może przyszedł z odległego o 10 km buszu, a może z ulic Chingoli. Tego nie wiem, bo jego angielski jest gorszy nawet od mojego. Jedno jest pewne, uśmiech nie schodzi mu z twarzy, a jego entuzjazm udziela się innym chłopcom. Tak, jakby wszystko co widzi, co robi, widział i robił po raz pierwszy w życiu.
Akumulator „chcenia”
Lucky codziennie gra w koszykówkę. Ta uliczna gra w Afryce to prawdziwe wyzwanie energetyczne. Tu nie tylko potrzeba dobrej kondycji ciała, ale i umysłu, bo skład drużyn zmienia się po każdym rzucie piłki do kosza. Główną zasadą jest brak jakichkolwiek zasad. Przejmuję piłkę i od nowa szukam sojuszników. W jednej rozgrywce mogę być w dwóch, trzech, a nawet dziesięciu różnych drużynach. Po dwóch godzinach gry ledwo łapię oddech. W mojej głowie kołuje się jak na otwartym morzu. Fala zmęczenia zalewa moje zmysły. Obraz przed moimi oczami rozmywa się jak po przejażdżce na karuzeli. Potrzebuję „stop klatki”, by mój wzrok odzyskał ostrość. Jednak za każdym razem gdy przystaję na chwilę, piłka ląduje w moich dłoniach i zmusza do aktywności. To Lucky. Widzi, że nie mam siły walczyć o piłkę i sam rzuca ją w moją stronę. Opadam z sił. Ale kiedy widzę roześmianego szczęściarza zapominam o zmęczeniu i czuję, że mój akumulator energii znów jest pełny. Znów zaczyna mi się „chcieć”.
„Gadżeciarz”
Nie wszystkie akumulatory Szczęściarz potrafi naładować. Zbuntowani nastolatkowie z centrum Chingoli siedzą na ławce pod ścianą. Mają swojego lidera, który od razu wyróżnia się z grupy. Gadżeciarz. Ubiera się w firmowe buty, na głowę wkłada odblaskową różową czapkę i duże modne okulary oprawione w złote oprawki. Jego spodnie ledwo zatrzymują się na pośladkach. Zszycie w kroku przypada na wysokości kolan. Przesiaduje z telefonem w ręku i słuchawkami w uszach. Znudzony ziewa i patrzy w ekran smartphona. Niestety, nawet radość i energia Szczęściarza, jeszcze nie zdołała naładować akumulatora w jego komórce.
Lekcja akceptacji
Trzydziestostopniowy upał. Powietrze gęste od kurzu. Po kilku minutach w pełnym słońcu marzę o szklance wody. W tym samym upale, chłopcy ze slumsów codzienne, na boso pokonują dziesięciokilometrową drogę, żeby przez chwilę pograć w koszykówkę lub w piłkę nożną. Kiedy oni biegają za piłką, Gadżeciarz i jego koledzy śmieją się z naszej prymitywnej zabawy. Powstrzymuję się od komentarza, choć na usta ciśnie mi się:
-Po co tu przychodzisz, skoro nasza zabawa Cię śmieszy? Po co przychodzisz, jeśli nas nie potrzebujesz?
Panie Boże, Ty nie odrzucasz nikogo. Kochasz wszystkich, szczególnie tych, którzy odrzucają Ciebie. Daj mi siły i cierpliwość. Poczekam. Może pewnego dnia Gadżeciarz zagra ze Szczęściarzem w jednej drużynie.
Karolina Gajdzińska
Zambia, Chingola
6 października 2014
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Sylwia dostała nawigację, która nie pokazuje radarów. Kasia wyjechała na misję, która nie jest specjalna. Kamila otrzymała moc, która w słabościach się doskonali. Paulina odmienia się przez przypadki. Klaudia drepce z salezjańską radością. Karolina przez rok przygotowań nie nauczyła się mówić w języku bemba. Asia otworzyła się na Dom Księdza Bosco dla Chłopców Ulicy. Justyna i Renata są inne i mają różne talenty i umiejętności. Magda pracuje w mieście, w którym urodził się Zbawiciel. Wszystkie wolontariuszki usłyszały głos, który mówił do nich: Pójdź za Mną! Wyjechały na roczną misję w ramach Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco, aby świadczyć o miłości Jezusa.W 2014 roku na misje wyjechały: Renata Gawarska - pochodzi z Kuklówki Zarzecznej, ma 27 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Justyna Kowalska – pochodzi z Ostrołęki, ma 25 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Sylwia Młyńska – pochodzi z Łap, ma 22 lata, pracuje w Zambii, w Mansie. Katarzyna Socha – pochodzi z Kamienia koło Rzeszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Mansie. Karolina Gajdzińska – pochodzi z Warszawy, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Chingoli. Paulina Pawłowska – pochodzi z Olsztyna, ma 24 lata, pracuje w Zambii, w Chingoli. Kamila Maśluszczak – pochodzi z Hrubieszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Klaudia Kołodziej – pochodzi z Ropczyc, ma 26 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Joanna Studzińska – pochodzi z Lęborka, ma 29 lat, pracuje w Peru, w Limie. Magdalena Piórek – pochodzi z Twardogóry, ma 25 lat, pracuje w Palestynie, w Betlejem.