Fundacja św. Brata Alberta ma 30 lat
14 marca 2017 | 09:00 | Kraków / Liliana Leda / wer Ⓒ Ⓟ
To w niej osoby najsłabsze, niepełnosprawne intelektualnie mogą liczyć na godne życie, pokonują swój lęk, uczą się samodzielności i mają prawdziwy dom – Fundacja św. Brata Alberta z podkrakowskich Radwanowic obchodzi w tym roku 30-lecie powstania. Założycielem i opiekunem Fundacji jest ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Bieżący rok został ogłoszony przez Sejm i Episkopat – Rokiem Świętego Brata Alberta, który upominał się o godność dla najbardziej potrzebujących i stanowił inspirację dla założycieli ośrodka.
Rozpoznać talenty
W domach Fundacji jest niezwykle kolorowo. Na biurkach w administracji, na korytarzach, wszędzie można podziwiać niezwykłe prace wykonane przez podopiecznych. Haftowane obrazy, porcelanowe i ceramiczne figurki, witraże, gliniane anioły, malowidła na szkle, malowane wazony, wyszywane poduszki z taką precyzją, że można jej pozazdrościć. W Fundacji św. Brata Alberta mieszkają prawdziwi artyści.
Każda osoba jest tutaj traktowana indywidualnie, po rozpoznaniu jej zainteresowań i predyspozycji zostaje skierowana na odpowiednie warsztaty, podczas których rozwija i doskonali swoje umiejętności. Wybór warsztatów jest tak różnorodny, że pozwala na wszechstronne rozwijanie talentów. Niepełnosprawni doskonalą swoje umiejętności w pracowni plastycznej, tkacko-krawieckiej, ogrodniczo-sadownicznej, rzemiosł różnych, stolarsko-modelarskiej, gospodarstwa domowego, podtrzymywania umiejętności szkolnych, rękodzieła artystycznego, rehabilitacji ruchowej. Postępy podopiecznych są skrupulatnie omawiane przez terapeutów, a cały proces rozwoju i nauki dobrany tak, aby niepełnosprawni czuli się swobodnie i mogli się rozwijać.
Twórczość, praca, obowiązki
Dla podopiecznych każdy dzień spędzony w Fundacji jest twórczy, ale także bardzo pracowity. Na Warsztaty Terapii Zajęciowej podopieczni przyjeżdżają do Radwanowic z pobliskich gmin. Uczestniczą w nich także osoby, które mieszkają w Fundacji św. Brata Alberta na stałe. W pracowni tkacko-krawieckiej są prawdziwe dzieła sztuki. Powstają w niej wyroby użyteczne i dekoracyjne: obrazy i ozdoby świąteczne ze skrawków materiałów, koralików, włóczki i guzików, obrazy haftowane, maskotki dla dzieci, haftowane serwetki i obrusy, ozdobne poszewki na poduszki, torebki, fartuszki i rękawice kuchenne.
– Staramy się, aby zajęcia były urozmaicone, skupiamy się na ćwiczeniach manualnych, nasi podopieczni sami tworzą swoje projekty, mają swoje pomysły, które wcielają w życie – opowiada Bernadeta Kołacz, prowadząca warsztaty. – Są osoby, którym wykonywanie prac przychodzi łatwiej, a są takie, u których dopiero po kilkunastu latach widać postępy, nieraz bywają zrezygnowani ale mają w sobie ogromną siłę do pokonywania trudności. To niesamowite ile poświęcenia wkładają te osoby w swoją pracę i jej efekty są ogromne – dodaje.
Jola, podopieczna Fundacji, przygotowuje biżuterię z koralików, ponieważ jak każda kobieta bardzo lubi ładnie wyglądać. Obok siedzi Basia, która tka kolorowy obraz. – Chcę go wykonać jak najładniej. Jest mi tutaj bardzo dobrze, lubię pracować i staram się robić to najlepiej jak potrafię” – mówi radośnie i zabiera się do pracy.
W pracowni ogrodniczo-sadowniczej wiosna trwa przez cały rok. Na ścianach wiszą kolorowe kwiaty, figurki wykonane z roślin i z tego wszystkiego, co podopieczni przyniosą z ogrodu. W miesiącach wiosennych, letnich i wczesnojesiennych osoby niepełnosprawne pracują na zewnątrz. – Naszym zadaniem jest dbanie o ogród, zbieramy owoce, kosimy trawę, grabimy, sadzimy kwiaty i jarzyny i dbamy o tereny zielone obok domu – opowiada Barbara Łazowy, prowadząca warsztaty.
Podopieczni pracują wspólnie, pomagają sobie wzajemnie, każdy robi to co potrafi. Jola właśnie zajmuje się szlifowaniem drewnianej powierzchni, a Wiesia wykleja na niej kwiaty. – Nasi podopieczni wymagają ogromnego wsparcia, i motywacji, gdyż są wśród nich osoby niepełnosprawne intelektualnie, które mają np. pogorszony wzrok, przez co trudniej przychodzi im wykonywanie niektórych prac, a są to osoby nieprzeciętnie twórcze – mówi Barbara Łazowy.
Tu mieszkają artyści
W Radwanowicach można spotkać także osoby utalentowane aktorsko. Krzysztof ma na sobie strój Shreka. To w nim zajął pierwsze miejsce na Balu Karnawałowym w Libiążu. Jest z siebie dumny, ponieważ jego praca nad strojem trwała bardzo długo i przygotował go niemal samodzielnie. -Tak bardzo bałem się, że nie wygram, chociaż tutaj wszyscy pocieszali mnie, że na pewno mi się uda. I wygrałem – woła radośnie.
Fundacja zajmuje się również promocją sztuki osób niepełnosprawnych. Większość prac podopiecznych bierze udział w konkursach, kiermaszach, wystawach i plenerach twórczych. Podopieczni to laureaci ogólnopolskich konkursów artystycznych i teatralnych. Prowadzą też własny teatr o nazwie „Prawie na serio”, a z przedstawieniami jeżdżą po całej Polsce. Ośrodek ściśle współpracuje także z Fundacją „Mimo wszystko” Anny Dymnej, która organizuje dla podopiecznych warsztaty artystyczne i prowadzi popularny teatr „Radwanek”, w którym aktorami są osoby niepełnosprawne.
Uczą się żyć
W Środowiskowym Domu Samopomocy, który należy do Fundacji, przebywają osoby niepełnosprawne intelektualnie oraz z chorobami psychicznymi. Terapia prowadzona jest w pracowni tkackiej, gdzie podpieczeni realizują swoje artystyczne pasje. Zaś w pracowni komputerowej osoby niepełnosprawne uczą się programów graficznych, pisać CV, wysyłać maile, co pomaga im w próbie podjęcia pracy. W pracowni edukacyjnej podopieczni poznają historię Polski, uczą się pisać, czytać i liczyć, dowiadują się jak robić zakupy. Część osób realizuje swoje talenty kulinarne, gotując proste posiłki, które później będą mogli przygotowywać samodzielnie także w swoich domach.
W pracowni rzemiosł uczestnicy pracują głównie w drewnie, robią ramki na zdjęcia, półki i ozdoby. Przechodzą także kurs obsługi maszyn elektrycznych, ponieważ najprostsze naprawy w ośrodku podopieczni wykonują samodzielnie.
– W pracy z osobami niepełnosprawnymi trzeba charakteryzować się dużą otwartością i komunikatywnością. Część tego świata stąd przenosi się do swojego życia. To praca, która daje ogromną satysfakcję, że robi się coś bardzo ważnego dla innych – mówi Sławomir Dąbek, terapeuta, zastępca kierownika Środowiskowego Domu Samopomocy.
W ciągu dnia podopieczni samodzielnie sprzątają swoje miejsca pracy, myją korytarze, przygotowują dla siebie posiłki. Jak w każdym domu.
Wyjątkowi ludzie
Fundacja im. Brata Alberta to także zapał i poświęcenie instruktorów, wychowawców i pracowników. To oni odkrywają niezwykłe talenty i umiejętności artystyczne podopiecznych, które później pozwalają im lepiej funkcjonować w domu rodzinnym i w społeczeństwie. Dzięki nim potrafią odnaleźć się w tak szybko zmieniającym się świecie. To z nimi dzielą się nawet najmniejszymi marzeniami i sukcesami, dającymi ogromną radość.
– To osoby wrażliwe i piękne, osobiście dużo dają od siebie. Uczą pokory, wskazują te najważniejsze wartości w życiu. Potrafią się cieszyć każdym dniem – tak o niepełnosprawnych mówi Małgorzata Urbanik, psycholog, kierownik Warsztatów Terapii Zajęciowych, która pracuje w Fundacji św. Brata Alberta od 20 lat. – Jest to taka praca, której nie da się zamknąć w jakiś ramach czy godzinach od – do, nie da się jej pozostawić w murach placówki, ponieważ ta praca to bycie z ludźmi. Te osoby towarzyszą nam przez cały czas, ponieważ jesteśmy za nich odpowiedzialni” – podkreśla.
– Szczerość i dobroć tych osób jest ogromną wartością, każdy człowiek może wiele się od nich nauczyć – podkreśla psycholog. Według niej pracując z ludźmi niepełnosprawnymi intelektualnie można zdać sobie sprawę również z własnych ułomności, z tego jak czasem człowiek traci bez sensu czas.
Prawdziwy dom z ogródkiem
Wszystko zaczęło się od wspólnot „Wiara i Światło”, które powstały w 1978 roku we Wrocławiu, później w Warszawie i w Krakowie. Wspólnoty te zrzeszały osoby niepełnosprawne intelektualnie oraz ich rodziców i przyjaciół.
– Wszystko zaczęło się od pytań rodziców, którzy uczestniczyli w życiu tych wspólnot: „co się stanie z moim dzieckiem po mojej śmierci? Co stanie się z nim jeśli zachoruję?”. Wówczas nie było fundacji i stowarzyszeń, które otaczałyby opieką osoby niepełnosprawne intelektualnie – wspomina ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, założyciel i opiekun Fundacji im. św. Brata Alberta. To wtedy Stanisław Pruszyński, który pochodził z Wołynia poddał taką myśl: „to musi być dom z ogródkiem”, ponieważ sam żył w takim środowisku, miał do czynienia z pięknem otaczającej przyrody i uważał, że przyroda i praca w gospodarstwie domowym jest doskonałą formą terapii. To właśnie Stanisław Pruszyński zachęcił wielu młodych ludzi do tego, aby szukali takiego domu. Razem z ks. Tadeuszem jeździli po różnych stronach Polski, aż trafili do Radwanowic, gdzie Zofia Tetelowska deklarowała, że chce przekazać swój rodzinny dwór na rzecz utworzenia pierwszego takiego domu.
21 maja w 1987 roku Fundacja została zarejestrowana jako miejsce, które będzie zrzeszać osoby niepełnosprawne intelektualnie oraz ich przyjaciół. Rozpoczęła się ogromna praca nad przystosowaniem domu dla osób niepełnosprawnych. Prace rozpoczęły się natychmiast i były bardzo intensywne. – Dwór został przebudowany i w 1989 roku w Radwanowicach zamieszkało sześciu pierwszych podopiecznych – wspomina ks. Isakowicz-Zaleski.
Dziś Fundacja św. Brata Alberta ma na terenie kraju 32 placówki, w czterech z nich przebywają podopieczni na pobyt stały, łącznie to 160 osób. Pozostałe to placówki dzienne: szesnaście placówek Warsztatów Terapii Zajęciowej, trzy Środowiskowe Domy Samopomocy, osiem świetlic dla niepełnosprawnych i świetlica opiekuńczo-terapeutyczna dla dzieci. W sumie opieką Fundacji objętych jest ponad tysiąc osób w całym kraju. Dwie kolejne placówki są obecnie w trakcie powstania, jedna z nich w Brzeszczach w województwie małopolskim oraz w Wołowie na Dolnym Śląsku.
Ideały to fundament
Od samego początku założyciele Fundacji nie mieli żadnych wątpliwości, że to św. Brat Albert powinien być patronem tego miejsca. To w 1983 roku była jego beatyfikacja, a w Krakowie pamięć o nim wciąż była bardzo żywa. Ówczesne władze nie chciały zgodzić się, aby Fundacja nosiła nazwę Brata Alberta tylko Adama Chmielowskiego, ale po licznych rozmowach udało się przekonać ich do tego, aby fundacja mogła nosić jego imię jednak bez określenia błogosławiony, a później święty.
– Ideały św. Brata Alberta były dla nas, założycieli Fundacji, po prostu fundamentem. To Brat Albert opiekował się bezdomnymi, natomiast my interpretowaliśmy to tak, że nasi podopieczni chociaż posiadają dowód osobisty, mają adres, to są wykluczeni ze społeczeństwa- wyjaśnia ks. Isakowicz-Zaleski. – Osoby niepełnosprawne pozostają same, nie mają odpowiedniej opieki, czują się samotni, nie radzą sobie z problemami psychicznymi, dlatego mówiąc o naszych bezdomnych, mówimy o osobach, które nie mają miejsca w społeczeństwie – podkreśla.
Nie koniec…
Potrzeby wciąż są ogromne. Fundacja wciąż potrzebuje dużych środków finansowych na swoje funkcjonowanie. Do ośrodka cały czas napływają prośby i propozycje utworzenia nowych placówek. W głowach pojawiają się też zupełnie nowe wyzwania. – Początkowo Fundacja skupiała tylko osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Ale są też osoby z zaburzeniami psychicznymi, które potrzebują pomocy. To właśnie dla nich powstały trzy placówki – mówi ks. Isakowicz-Zaleski.
Kolejnym wyzwaniem na najbliższe lata są dla nas osoby starsze, bardzo samotne, często pozostawione samym sobie, przez dzieci, wnuków, którzy ułożyli swoje życie za granicą. Fundacja rozważa taką możliwość aby powołać dom seniora przy naszych placówkach. – Taki dom powstałby przy naszych ośrodkach, ponieważ senior to nie tylko osoba, która potrzebuje pomocy, ale też taka, która może aktywnie włączyć się w działalność Fundacji – zauważa ks. Tadeusz.
W ramach Fundacji otwarto także świetlicę terapeutyczno-opiekuńczą dla dzieci z problemami socjalnymi. To miejsce dla dzieci, które pochodzą z rodzin, które mają przeróżne problemy. – Mimo, że to nie są dzieci niepełnosprawne, to staramy się patrzyć w sposób szeroki, to znaczy uchronić ich przed bezdomnością, pomóc zanim będzie za późno – mówi założyciel Fundacji.
Fundacja to całe życie
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski wspomina, że w jego rodzinie nie było osoby niepełnosprawnej i kontakt z takimi osobami miał wówczas, gdy zaczął jako kleryk jeździć na spotkania wspólnoty „Wiara i światło”, a gdy został księdzem to prowadził katechizację dla jej członków. To podczas jednego z takich spotkań pojawiło się to zasadnicze pytanie: co będzie z moim dzieckiem, gdy umrę? Wtedy ks. Tadeusz włączył się w pomoc w szukaniu tego obiektu, ale wtedy jeszcze nie przypuszczał, że na tak długo i tak mocno zwiąże się z tym miejscem. – Osobą, od której Fundacja otrzymała ogromne wsparcie był kard. Franciszek Macharski. Powiedział mi, żebym działał w niej na początek przez dwa lata i zobaczył jak to jest. I tak minęło już 30 lat. Dziś nie wyobrażam sobie życia bez Fundacji – ksiądz-założyciel.
W Radwanowicach świeci słońce
Do Fundacji prowadzi wąska droga, pod górę. Wszędzie jest mnóstwo drzew, po których biegają wiewiórki. Obok drogi stoi jeden z mieszkańców Radwanowic. – Często dużo ludzi odwiedza to miejsce. Ono jest potrzebne, tętni cały czas życiem. Tam jak spojrzymy na to wzgórze, gdzie znajduje się Fundacja, to ja widzę, że tam zawsze świeci słońce, dlatego że tam dobrzy ludzie są – powiedział Pan Andrzej.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.