Drukuj Powrót do artykułu

Prof. Bartoszewski dla „L’Osservatore Romano”: dziękuję Bogu, że żyłem w XX wieku

05 lipca 2008 | 19:17 | ml [KAI Rzym] // maz Ⓒ Ⓟ

„Uważam za wielki dar od Boga fakt, że większa część mego życia przypadła na wiek XX”. Od tych słów Władysław Bartoszewski rozpoczyna rozmowę z „L’Osservatore Romano”.

Ten wywiad zamiescił dzisiaj watykański dziennik. Prof. Bartoszewski przypomina, że jest rówieśnikiem Jana Pawła II: „On zrobił maturę w Polsce w 1938 roku, ja w 1939. Otrzymaliśmy więc podobne wychowanie. Był to okres pontyfikatu Piusa XI, a ostatnim wielkim dokumentem Kościoła, który przerabialiśmy w szkole, nie jako fakt historyczny, lecz wydarzenie aktualne, była encyklika ‘Quadragesimo anno’, owoc wielkiego zainteresowania Kościoła tematyką społeczną, zapoczątkowanego przez ‘Rerum novarum’ Leona XIII. W tamtej epoce taka była orientacja urzędu nauczycielskiego. Ale także encykliki ‘Mit brennender Sorge’ i ‘Divini Redemptoris’, także Piusa XI, które ostrzegały ludzkość przez nazizmem i komunizmem, ogłoszone zostały, kiedy chodziłem do liceum. Ludzie, którzy otrzymali katolickie wychowanie, ludzie myślący, rozumieli, że chodziło o wielki problem, że chciano wskazać, co było złem, a co, przeciwnie, budziło nadzieję. Z upływem czasu zło wydawało się niezmierzone, a dla nas wszystkich, świadków, niepojęte. Nade wszystko zdawaliśmy sobie sprawę, że i ono, w planach Bożych, mogło prowadzić do dobra.

„Dlatego uważam – mówił dalej prof. Bartoszewski – że życie w tej epoce było wielkim przywilejem, chociaż wówczas wcale tego nie rozumiałem. Był to czas zwycięstwa nad totalitaryzmem komunizmu i narodowego socjalizmu, triumfu okupione bardzo wysoką ceną. Jednocześnie wdzięczny jestem, że żyłem za pontyfikatu Jana Pawła II, który był dla mnie bardziej niż logiczną kontynuacją europejskiej historii, przede wszystkim historii narodu polskiego, z którym on się zawsze silnie utożsamiał. Jeśli miałbym powiedzieć, jaką największą naukę wyciągnąłem z wydarzeń XX wieku, powiem, że najważniejszą rzeczywistością na tej ziemi jest człowiek. A największym nieszczęściem jest nienawiść”.

Jako były więzień obozu w Auschwitz, Władysław Bartoszewski uważa, że wizyta Benedykta XVI w tym miejscu, w maju 2006 roku, była „swego rodzaju potwierdzeniem, że nasze cierpienie w tym miejscu miało sens”. „Kto by to powiedział? A przecież mnie i moim rówieśników dane było być świadkami tego wszystkiego: nadzwyczajnego symbolu, rodzaju znaku, ogromnej odpowiedzialności za tragedie i za tę 'miarę zła’, o której mówił Jan Paweł II. Papieże naszych czasów chcieli wskazać Ludowi Bożemu i całemu światu, że to jest miejsce uświęcone cierpieniem i męczeństwem”.

Na pytanie „L’Osservatore Romano”, czy Polacy zrobili wszystko, by ocalić Żydów, Władysław Bartoszewski odpowiada: nie. „Ja także nie zrobiłem wystarczająco wiele, ponieważ z punktu widzenia naszej wiary uczynić 'wystarczająco’ dla ocalenia bliźniego, to oddać za niego własne życie. Uważam zatem, że zrobiliśmy za mało, jednocześnie jednak żaden naród europejski nie zrobił więcej i nie miał setek tysięcy ofiar wśród katolików”.

„Mimo iż polskie społeczeństwo było społeczeństwem ludzi ochrzczonych, znalazł się i wśród nas – jak wszędzie – jakiś procent przestępców i kryminalistów. Zresztą sami Hitler i Himmler zostali ochrzczeni w Kościele katolickim. To naprawdę bardzo bolesne, gdy odkrywa się, że twój rodak i współwyznawca jest przestępcą”. W tym samym miejscu Bartoszewski dodaje, iż rozumie, że szok, jakim była zagłada około czterdziestu procent światowej populacji żydowskiej, „nie mógł nie pozostawić śladów i dlatego uznaję prawo Żydów do pewnej nadwrażliwości”.

Zapytany o kwestię Niemców wypędzonych z Polski po II wojnie światowej,. Władysław Bartoszewski przypomina, że „w Poczdamie wielkie mocarstwa zadecydowały o przesunięciu polskich obszarów o kilkaset kilometrów”, następnie przyznaje: „Niewątpliwie przymusowe przesiedlenie ludności było złem, nie możemy jednak odwrócić biegu historii. Dziś nie należy dzielić ofiar”.

Władysław Bartoszewski brał niedawno udział w watykańskiej sesji na temat kardynała Agostino Casarolego z okazji dziesiątej rocznicy jego śmierci. Była na niej mowa o tzw. polityce wschodniej Stolicy Apostolskiej, to jest jej relacjach z krajami wcielonymi do bloku moskiewskiego. Bartoszewski podkreśla, że „nikt w Watykanie, jak i w stolicach Europy zachodniej, nie przewidywał szybkiego końca komunizmu, wybrano zatem mniejsze zło”. Mówiąc o konkretnym przypadku Polski, zauważa, że „Kościół wypracował dość skuteczne metody oporu”. Dlatego, wyjaśnia podsekretarz stanu w kancelarii polskiego premiera, „były obawy, że komuniści będą mogli manipulować księdzem Casarolim”. „Obawiano się, że może dojść do nieporozumień co do rzeczywistej zbieżności celów wysłannika Watykanu i episkopatu Polski”.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.