Prof. Motyl: Czy śmierć Aleksieja Nawalnego będzie „iskrą”, która obali Putina?
22 lutego 2024 | 20:10 | Waldemar Piasecki (KAI Nowy Jork) | Nowy Jork Ⓒ Ⓟ
Czy śmierć Aleksieja Nawalnego będzie „iskrą”, która doprowadzi do upadku putinowskiego reżimu w Rosji? Na to pytanie stara się odpowiedzieć prof. Alexander Motyl. Znany amerykański politolog w rozmowie z KAI mówi m. in. o reakcji świata zachodniego na śmierć rosyjskiego opozycjonisty, dlaczego jego śmierć nastąpiła podczas inauguracji Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, jaka powinna być reakcja świata na tę śmierć i czy śmierć Nawalnego skonsoliduje bardzo słabą i zatomizowaną opozycję rosyjską.
Waldemar Piasecki: Dlaczego Aleksiej Nawalny nie żyje?
Prof. Alexander Motyl: Jak powiedział francuski mąż stanu Talleyrand: „Z bagnetami można zrobić wiele rzeczy, z wyjątkiem siedzenia na nich”. Putin na bagnetach oparł cały swój reżim. Wyłącznie na bagnetach. Wszystko co zaburza taką stabilizację uważa za niebezpieczne. Ponieważ jego popularność i legitymizacja spadały, a Nawalny postrzegany był jako jego główny antagonista, wystraszył się i postanowił coś zrobić. Nawalny został praktycznie skazany na śmierć po przeniesieniu do podbiegunowej kolonii karnej „Polarny Wilk”. Putin pamięta także, że reżim NRD również wydawał się niezwyciężony, aż pewnego dnia po prostu upadł. Dlatego należy zawczasu wyeliminować wszelkie potencjalne zagrożenia. W głupocie Putin uczynił z Nawalnego symbol i męczennika, którego żadną miarą nie był w stanie pokonać. Jego śmierć tego nie zmieni.
Prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden, otwarcie stwierdził, że odpowiedzialność za śmierć opozycjonisty ponosi Putin. Liderzy państw zachodnich m.in. kanclerz Olaf Scholz, prezydent Emmanuel Macron, premier Rishi Sunak wyrazili oburzenie z powodu śmierci Nawalnego, oddając mu hołd. Byli jednak powściągliwi we wskazywaniu palcem na Putina, jako zleceniodawcy zbrodni. Nie miał natomiast obiekcji prezydent Łotwy Edgars Rinkēvičs, oświadczając, że Nawalny został „brutalnie zamordowany przez Kreml”. Jak Pan uważa?
– Rosyjscy liberałowie są zdania, że Nawalny został zabity, a może nawet otruty. Zgadzam się, że jego śmierć nie była naturalna (a jak wspomniano powyżej, wysłanie do kolonii karnej było wyrokiem śmierci). Istnieją także dowody pośrednie: jego ciało nie zostało wydane, najwyraźniej jest pokryte siniakami, a odpowiedzialny za wykonywanie wyroków, zastępca szefa Rosyjskiej Federalnej Służby Penitencjarnej pułkownik Walerij Bojariniew został awansowany przez Putina do stopnia generała trzy dni po śmierci Nawalnego. Tu naprawdę nie trzeba Sherlocka Holmesa.
– Dlaczego śmierć nastąpiła podczas inauguracji Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa? Czy miał to być rodzaj „komunikatu” dla świata?
– Był to oczywiście sygnał dla Zachodu, że Putin jest gotowy na wszelkie możliwe ekstremalne działania, aby utrzymać się przy władzy. Tym samym był to sygnał dla opozycji demokratycznej i narodu rosyjskiego, że Putin zamierza przeprowadzić wybory prezydenckie bez żadnych komplikacji.
Władze rosyjskie mataczą w sprawie okoliczności, przyczyn, a nawet czasu śmierci. Odmawiają wydania ciała Aleksieja jego matce Ludmile. Równocześnie wydano nakaz poszukiwania brata zamordowanego Olega. Jaki jest cel tej perfidnej gry? Zastraszenie?
– Oczywiście! Zabójstwo ma na celu terroryzowanie i zastraszanie. Ale to także kolejny krok w transformacji Rosji Putina w pełnoprawne państwo nazistowskie.
Jaka powinna być reakcja świata na tę śmierć? Czy jest wystarczająca? Może wreszcie powinny zostać zaostrzone sankcje wobec Rosji, w tym konfiskata zagranicznego majątku?
– Jak dotąd reakcja miała głównie charakter werbalny. Zachód, a jeśli to możliwe, świat, musi ukarać Putina na dwa sposoby: dostarczyć Ukrainie broń i wykorzystać zamrożone aktywa Rosji o wartości 300 miliardów dolarów na opłacenie tego sprzętu. Sankcje byłyby miłe, ale mają drugorzędne znaczenie. Putinowska Rosja jest państwem nazistowskim i należy ją odpowiednio traktować. Normalne zasady postępowania międzynarodowego po prostu nie mają i nie mogą mieć zastosowania.
Propaganda kremlowska przypisuje zbrodnię na Nawalnym Zachodowi, w odpowiedzi na „gigantyczny sukces wywiadu Putina udzielonego Carlsonowi”. Do kogo te absurdy są kierowane bezpośrednio?
– Na „rynek” wewnętrzny. Putin ma nadzieję poprawić swój wizerunek wśród rosyjskich elit i społeczeństwa. Wskazywanie wywiadu z Carlsonem jako uznanie jego znaczenia przez społeczność międzynarodową jest tumanieniem Rosjan. W rzeczywistości publiczność spoza Rosji albo w ogóle nie oglądała wywiadu, albo uważała go za goebbelsowski produkt propagandowy, nudny i bezcelowy. Dołączanie do tego produktu jeszcze śmierci Nawalnego jest cyniczne i idiotyczne.
Moskwa wysłała także inny przekaz. To zamordowanie rosyjskiego pilota Maksima Kuzminowa, który przeszedł na stronę ukraińską. Do kogo „adresowana” jest ta śmierć?
– Ma to kilka wymiarów. Po pierwsze, zbrodni dokonano w okolicach hiszpańskiego Alicante. Czyli: „mamy długie ręce”. Po drugie, ma porażać. Kuzminowa zabito dwunastoma strzałami, a potem ciało rozjechano autem terenowym. To miało trafić skierowane do zwykłego Rosjanina, ale przede wszystkim do żołnierzy. Przesłanie jest oczywiste: „zdradzisz to zginiesz marnie”. Jest także trzeci istotny element. Jeżeli oni poszli na taką widowiskowość, pokazuje to tylko, że potencjał dezercji i ucieczki w armii rosyjskiej musi być wysoki.
Donald Trump zakomunikował, że „nagła śmierć” Aleksieja Nawalnego uświadomiła mu coraz bardziej, co dzieje się w Ameryce, która staje się „upadłym państwem”. Rozumie Pan o co mu chodziło?
– Jak zwykle o… siebie. Trump od chwili swojej kampanijnej inauguracji upiera się, że w Ameryce panuje „rzeź”. Stąd jego hasło: „Uczyń Amerykę znów wielką”. Oczywiście: pod jego przewodnictwem. Zamiast wyrazić żal z powodu morderstwa Nawalnego i potępić Putina, wykorzystał tę śmierć jako okazję do kontynuowania swojego niekończącego się refrenu, że Ameryka jest słaba, na skraju upadku itp. Pod tym względem brzmi dokładnie jak rosyjska propaganda.
W części polskiej opinii, pobrzmiewają głosy, że Nawalny był wielkoruskim nacjonalistą (w stylu Sołżenicyna), a jego orientacja na wartości demokratyczne Zachodu rodzajem gry. Można słyszeć, że był także nieprzyjazny Ukrainie. Jak w takim razie traktować jego 15-punktowy plan demontażu dyktatury Putina? [Zobacz więcej], w którym bezwarunkowo zakłada powrót Ukrainy do wszystkich zagrabionych przez Rosję ziem oraz konieczność rosyjskich reparacji wojennych. Jaka jest Pana opinia?
– Wiele lat temu Nawalny prezentował dość typowe dla ich opozycji wielkoruskie stanowisko szowinistyczne. Zmienił się jednak przechodząc na pozycje demokratyczne i za to należy mu się uznanie. Jego 15-punktowy program powinien być w pełni akceptowalny dla Ukraińców. Oczywiście można dywagować czy jego przemiana w demokratę była szczera? Nigdy się nie dowiemy tego na pewno, ale jego aresztowanie, skazanie i śmierć z pewnością pokazują, że nie tylko udawał, że zdobywa przychylność Zachodu, ale świadczył to czynami, a na koniec – życiem. W każdym razie jego 15-punktowy program może stanowić podstawę do dalszej współpracy między Ukraińcami, Rosjanami i innymi. Większość Ukraińców nie zgodziłaby się z jego dziewiątym punktem, że Rosjanie nie są imperialistami. Ale ostatecznie jest to pytanie do socjologów, chociaż sugeruje, że minie trochę czasu, zanim poputinowska Rosja będzie mieć normalne stosunki z Ukrainą i Polską. Ostrzegałbym przed zjawiskiem realatywizowania i kwestionowania – często dla efektów medialnych – dokonań Nawalnego w walce z tyranią Putina, bo to jest tylko woda na jego młyn.
Czy śmierć Nawalnego skonsoliduje bardzo słabą i zatomizowaną opozycję rosyjską? Czy może odegrać jakąś w tym rolę Julia Nawalna?
– Liberałowie rosyjscy zaczęli mówić o zjednoczeniu, więc to dobry znak. Nawalna może odegrać rolę wśród rosyjskich emigrantów, ponieważ mieszka za granicą. Na razie będzie musiała zyskać większą wiarygodność i pozycję, zanim będzie mogła wpłynąć na Rosjan w Rosji. Ważne, że już jest obecna w poczynaniach Unii Europejskiej i przemawia z Brukseli.
W Rosji odbyły się demonstracje po śmierci Nawalnego, które zostały szybko spacyfikowane. Czy te protesty mogą się nasilić podczas wyborów prezydenckich w Rosji?
– Absolutnie! Dyktatorzy zapominają, że sfałszowane wybory mogą również stać się przyczyną powszechnej mobilizacji przeciwko reżimowi. Przecież byłoby niestosowne, gdyby policja aresztowała i pobiła setki osób podczas takiej manifestacji „woli powszechnej”.
Czy śmierć Nawalnego może mieć wpływ na postrzeganie przez Zachód wojny na Ukrainie, a także na bardziej zdecydowaną pomoc dla bohatersko walczącego narodu ukraińskiego?
– To bardzo możliwe, szczególnie w USA. Nawalny był na tyle ważnym symbolem demokracji, że jego męczeństwo wywrze dodatkową presję na trumpistycznych Republikanów, aby udzielili pomocy Ukrainie. Niestety, ci ludzie wspierają Putina i mogą pozostać odporni na presję moralną.
Jest Pan czołowym amerykańskim (i nie tylko) putinologiem, autorem książek o tym dyktatorze. W wielu wypowiedziach przewiduje Pan jego upadek w wyniku wewnętrznych rozgrywek pod wpływem wojennych niepowodzeń Rosji. Czy nadal uważa Pan taką perspektywę za realną w świetle choćby obecnego przebiegu walk na Ukrainie?
– Tak, jestem pewien, że reżim Putina upadnie. Klęska na Ukrainie byłaby czynnikiem wyzwalającym, ale impas miałby równie destrukcyjny wpływ na reżim. Rosja straciła tylko w bitwie o Awdijewkę około 16 tysięcy żołnierzy. Całkowita liczba zabitych i rannych Rosjan wynosi co najmniej 350 tysięcy, a ukraińskie szacunki mówią, że tylko zabitych jest 400 tysięcy. Zaledwie wczoraj rosyjski bloger wojskowy, który pisał o tych zgonach, popełnił samobójstwo po tym, jak został oskarżony przez propagandystów o zdradę stanu. Oznacza to, że nawet proputinowscy Rosjanie wiedzą, że koszty tej idiotycznej wojny są ogromne. Wszystkie te straszne rzeczy wyjdą na jaw, nawet jeśli Rosja „zwycięży”, a ludzie zapytają: jak wysoką cenę zapłaciliśmy za to „zwycięstwo”? Oczywiście takiego scenariusza nie dopuszczam. Podsumowując, putinowski reżim jest słaby, a niezadowolenie społeczne rośnie. „Sprzeczności” istnieją. Wszystkiego co potrzeba to… iskra.
O tym, że wystarczy iskra przekonywał już Lenin. Tytuł „Iskra” miała jego gazeta. Podążam za Pana puentą?
– Zrozumiał Pan aluzję.
Czy taką iskrą może być śmierć Nawalnego?
– Nie wiem, choć bardzo chciałbym wierzyć…
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Waldemar Piasecki (KAI Nowy Jork)
————-
Prof. Alexander J. Motyl jest jednym z najwybitniejszych amerykańskich politologów, sowietologów i specjalistów od tematyki ukraińskiej. Zajmuje się ponadto zagadnieniami nacjonalizmu, rewolucji i imperiów. Jest jednym z najbardziej znanych Amerykanów pochodzenia ukraińskiego. Urodził się w Nowym Jorku w pochodzącej ze Lwowa rodzinie ukraińskiej, której udało się wydostać ze Związku Sowieckiego. Ukończył elitarną jezuicką Regis Heigh School na Manhattanie i studia historyczne w Columbia University (1975) i tam też się doktoryzował z nauk politycznych (1984). Wykładał na uniwersytetach Columbia, Leigh i Harvardzie, a obecnie jest profesorem nauk politycznych na Rutgers University w Newarku. Jest autorem wielu książek oraz poetą i malarzem.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.