Promocja książki „Bóg nie opuścił Ukrainy. Abp Szewczuk w rozmowie z Krzysztofem Tomasikiem”
24 lutego 2024 | 08:42 | dg, gie | Warszawa Ⓒ Ⓟ
„Chrześcijanie mają szczególne powołanie – wskazywać na obecność Boga nawet w dramatycznym czasie wojny. A być biskupem, to być znakiem tego Boga, który nie opuszcza” – powiedział abp Światosław Szewczuk. W Sekretariacie Episkopatu Polski, 23 lutego 2023, odbyła się organizowana przez KAI promocja wydanej wtedy książki „Bóg nie opuścił Ukrainy. Abp Światosław Szewczuk w rozmowie z Krzysztofem Tomasikiem”.
Autor książki, Krzysztof Tomasik opowiedział o tym, jak powstały rozmowy. „Dzięki naszej wieloletniej przyjaźni i współpracy oraz zaufaniu zostałem w październiku ub.r. zaproszony przez Księdza Arcybiskupa Światosława, abym towarzyszył mu w jego wizycie w egzarchacie odeskim. Z Kijowa wyruszyliśmy w drogę do Odessy, Mikołajowa, Jużnoukraińska i Bałty. To w sumie prawie 1500 km. Mając przed sobą setki kilometrów spędzonych w samochodzie postanowiliśmy, że będziemy rozmawiać o tym, czego po drodze doświadczamy, spotkaniach z wysokiej rangi przedstawicielami lokalnych władz wojskowych i cywilnych, organizacji charytatywnych, z rannymi żołnierzami w szpitalu i zwykłymi ludźmi w obliczu tragedii wojny” – wyjaśnił Tomasik.
Wyjawił, że w rozmowach z abp. Szewczukiem poruszane są różne wymiary wojny. „Staraliśmy się w naszej rozmowie pokazać, że jednak istnieje sens poza absurdem, że każdy mały czyn się liczy, że każde słowo ma moc i że możemy, każdy, mieć swój udział w odkupieniu świata pomimo wszystkich absurdów, frustracji i rozczarowań jakie niesie wojna” – mówił Tomasik.
– Jest to książka-świadectwo, osadzona w konkretnym realnym czasie, czasie bezwzględnego i bezustannego zagrożenia, w którym się znajdowaliśmy. Przy uważnej lekturze daje się wyczuć atmosferę napięcia i niepokój, jaki towarzyszył naszym rozmowom, kiedy w Ukrainie cały czas wybuchały rosyjskie rakiety, bomby, armatnie pociski, rozbrzmiewały syreny przeciwlotnicze, ginęli ludzie, niszczono miasta i wioski i tak jest niestety do dzisiaj. Byliśmy m.in. w Mikołajowie, na który w nocy przed naszą wizytą spadły rakiety i pociski z niedalekiej, okupowanej jeszcze wtedy przez Rosję, Chersońszczyzny. Wymarłe, „apokaliptyczne” wręcz półmilionowe miasto pozostawiło na zawsze niezatarte wrażenie. Do czasu ostatecznego złożenia książki w wydawnictwie, co raz uzupełnialiśmy ją bieżącymi ważnymi informacjami i komentarzami – wspominał Tomasik.
Mówiąc o celu książki wskazał na danie nadziei. Zauważył, że „każda pomoc jaką udzielamy Ukrainie jest znakiem wielkiej nadziei na jak najszybsze zakończenie wojny i nastanie pokoju, a potem odbudowę kraju. Ksiądz Arcybiskup Światosław stale zachęca m.in., aby każde słowo-deklarację związane z wojną zamieniać w czyn”. Podkreślił, że część dochodów ze sprzedaży książki jest przeznaczona na Fundację Wsparcie i Nadzieja, zajmującą się sierotami wojennymi w Ukrainie, a prowadzoną przez grekokatolickie siostry służebnice Najświętszej Maryi Panny w Prałkowcach.
– Jutro w Dniu Postu, Modlitwy i Jałmużny w intencji zwycięstwa Ukrainy nad wrogami będziemy duchowo łączyć się z naszymi siostrami i braćmi Ukraińcami i przy wielu intencjach z tym Dniem związanych chciałbym, aby była też wśród nich jedna: aby w roku kampanii wyborczej, jaka toczy się w naszym kraju, w żadnym wypadku „nie grano ukraińską kartą”, w szerokim tego słowa rozumieniu, aby Ukraina i wojna w tym kraju, nie była w jakikolwiek sposób wykorzystywana w politycznej walce, a wszelka pomoc naszym siostrom i braciom Ukraińcom była tym, co nas łączy, jednoczy, a nie dzieli! Pamiętajmy! Ukraina walczy nie tylko o swój niepodległy byt, ale walczy za nas, o wolny i demokratyczny świat. Nasz jeden świat! Chwała Ukrainie! Ukraina zwycięży! – zakończył.
Abp Światosław Szewczuk, podsumowując rok po wybuchu pełnoskalowej wojny, będącej największą w Europie po wybuchu II wojny światowej i największym barbarzyństwem czasów, w których żyjemy, wskazał na tytuł książki – „Bóg nie opuścił Ukrainy”. „Naprawdę, Bóg nie opuścił nas. W tych dramatycznych czasach pytaliśmy: Panie, gdzie jesteś? Dlaczego to nam się wydarzyło? Te pytania palą ogniem serce każdego człowieka w Ukrainie” – powiedział hierarcha, przywołując moment, gdy stał nad zbiorowym grobem w Buczy. „Sam fakt, że jesteśmy żywi, jest cudem, który wydarzył się na naszych oczach” – stwierdził, dodając, że ta książka jest dokumentem i świadectwem historycznym.
– Krzysztof Tomasik jest bardzo odważnym człowiekiem. Odważył się przyjechać do nas w najbardziej niebezpiecznym czasie. To było 14 października ubiegłego roku, kiedy Ukraina obchodziła święto wojska. A w takie dni Rosja chętnie atakuje. Wyjechaliśmy do Odessy na wizytacje egzarchatu. Nie wiedzieliśmy, czy wrócimy, bo wtedy największa eskalacja wojskowa była właśnie tam. Widzieliśmy Odessę, zaminowane wciąż Morze Czarne, widzieliśmy port odeski i tiry pełne zboża, które więcej niż tydzień stały na drogach, oczekując możliwości wyładowania, by korytarzem Morza Czarnego wyjechać do krajów cierpiących głód. Widzieliśmy naszych biskupów, księży, siostry zakonne, ludzi którzy nie mieli czego włożyć w usta. Pan Krzysztof był z nami, gdy rozdawaliśmy pomoc humanitarną. Pamiętam panią, która mówiła, że całe życie pracowała na roli i karmiła innych. a dziś stoi w kościele i prosi o kawałek chleba – mówił zwierzchnik ukraińskich grekokatolików.
Wspominał, że gdy pojechali na linię frontu, w punktach kontrolnych sprawdzano wszystkich oprócz posiadającego polski paszport Krzysztofa Tomasika. „Takie było zaufanie, nikt nie wątpił, że Polacy są bezpieczni dla Ukrainy, są naszymi braćmi” – podkreślił hierarcha.
– Byliśmy świadkami wielkiej nadziei. Ludzi garnęli się do nas. Płakali za rodakami wojującymi na froncie. Nie było żadnej rodziny, z której nikt by nie walczył. Zbierałem też dokumenty o jeńcach wojennych, które kolejnego miesiąca wręczyłem Ojcu Świętemu – mówił arcybiskup.
Wskazując, co dało siłę, by przetrwać ten dramatyczny rok, podkreślił wagę wierności powołaniu. „Jestem przekonany, że kiedy człowiek odpowiada na swoje powołanie, Pan Bóg daruje się jemu, daje się nam, czyni nas ludźmi nawet w nieludzkich wojennych okolicznościach” – mówił. – Co to znaczy być chrześcijaninem w czasie wojny? Siła modlitwy, Eucharystia, słowo Boże dla nas było i jest światłem. Na ciężkie pytanie „dlaczego”, tu mamy odpowiedz – podkreślił hierarcha. – Co znaczy być biskupem katolickim w czasie wojny? Krzysztof był świadkiem, jak ludzie potrzebują duchownych, swoich biskupów, by byli z nimi. Czasem ta obecność, gdzie ludzie cierpią, jest najważniejsza. Obecność tam, gdzie w dniu dzisiejszym krzyżowany jest Jezus – wskazał dodając, że gdy odwiedzał rannych żołnierzy cierpiących dla narodu, dotykając ich ran, dotykał ran Chrystusa.
Dziękując Polakom, powiedział, że jesteśmy świadkami, iż siła modlitwy solidarności, jest silniejsza od broni, czołgów rosyjskich. Zapewnił, że „ta solidarność, ta modlitwa, to braterstwo jest tym, co daje nadzieję: że Bóg nie opuścił nas i nie opuści”. „Chrześcijanie mają szczególne powołanie: wskazywać na obecność Boga nawet w dramatycznym czasie wojny. A być biskupem, to być znakiem tego Boga, który nie opuszcza” – podkreślił abp Szewczuk.
– Myślę, że naszą misją jest pokazać, zwłaszcza na tym postradzieckim terenie, że jest możliwe być wolnym człowiekiem. Że wolność, którą daje nam Pan Bóg, jest darem i wyzwaniem. Być wolnym, to mieć możliwość czynić dobro, a nie robić to, co się chce. Bo większość krajów na terenach postsowieckich jest autorytarna. Mam wrażenie, że dziś w Europie Zachodniej człowiek jest zmęczony wolnością, odpowiedzialnością, chce zrzucić na innych odpowiedzialność za dziś i przyszłość. Ukraina teraz zaświadcza, że każdy z nas jest odpowiedzialny i za swoje życie, i za losy państwa, Europy – powiedział abp Szewczuk, a przywołując polskie hasło: „Za wolność naszą i waszą”, stwierdził, że wypełnia je dziś Ukraina.
Prof. Daniel Rotfeld podjął refleksję nad oceną moralną tej wojny. Zauważył, że „pierwszą ofiarą każdej wojny jest prawda. Słowa, które możemy przeczytać w książce, to są właśnie słowa prawdy”. Były minister spraw zagranicznych próbował odpowiedzieć na pytanie, dlaczego doszło do tej wojny. Wskazał, że nie wybuchła ona ze względu na sprzeczności między Ukrainą a Rosją, ze względu na sprzeczności międzypaństwowe czy ze względów geopolitycznych. Wybuchła ze względu na to, co dzieje się wewnątrz Rosji, jej źródła, korzenie są wewnątrzrosyjskie. Jeśli zastanawiamy się, czy jest możliwy trwały pokój, mówił profesor, to tylko pod warunkiem, że w Rosji nastąpią fundamentalne zmiany. Z tego względu prof. Rotfeld sceptycznie ocenił możliwości zakończenia zbrojnego konfliktu. – Myślę, że ta wojna potrwa długo, dłużej niż wielu sobie wyobraża – zaznaczył.
Kontynuując swoją refleksję nad moralnym aspektem wojny, profesor zauważył, że ta wojna nie toczy się o terytoria czy bogactwa naturalne, ale o wartości. Podkreślił, że w propagandzie rosyjskiej przedstawia się Zachód jako „ziemskie wcielenie szatana”. – Kiedyś Rosja stawiała sobie za cel denazyfikację i demilitaryzację Ukrainy, a teraz mówi o „desatanizacji”, że na Ukrainie panuje szatan i trzeba go zniszczyć. Te wszystkie cele, które Rosja stawia, odnoszą się w rzeczywistości do niej samej – podsumował.
Prof. Rotfeld przypomniał wartości, które tu na Zachodzie uważamy za ważne, jak wolność, godność, tożsamość narodowa. Przypomniał, że w akcie końcowym Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie ujęte zostały one w swoisty dekalog – 10 zasad. Mówią o warunkach zachowania pokoju w świecie, które Rosja także podpisała. – Teraz Rosja złamała wszystkie te 10 zasad, które zostały uzgodnione z jej udziałem, a nawet z jej inicjatywy, dlatego że w Rosji obowiązywało wtedy i dzisiaj „podwójne myślenie” – zauważył. Jako przykład przytoczył wystąpienia prezydenta Rosji i jego słowa, że „Rosja jest jedynym mocarstwem, które może gwarantować Ukrainie suwerenność i bezpieczeństwo”.
W podsumowaniu prof. Rotfeld powiedział, że zakończenie wojny jest możliwe, gdy dojdą tam do głosu ludzie, „którzy przywrócą w Rosji normalność”.
Wydawca Jakub Kołacz powiedział, że cel wydania książki był prosty: pozwolić abp. Szewczukowi mówić jeszcze głośniej.
Abp Eugeniusz Popowicz wyraził wdzięczność Bogu za powierzenie sterów Kościoła w tych trudnych czasach abp. Szewczukowi. „On jest głową i ojcem, zwierzchnikiem, który celująco zdaje egzamin w tych naprawdę ciężkich czasach” – powiedział greckokatolicki metropolita przemysko-warszawski. Zachęcił wszystkich do lektury książki, również Ukraińców, dzieląc się, że sam był pod ogromnym wrażeniem i przeczytał ją bardzo szybko.
Wskazał, że wiele treści już było znanych np. z bieżących komentarzy abp. Szewczuka, jest też wiele rzeczy nowych, m.in. refleksje o kulturze ukraińskiej i pewnych niepokojących zjawiskach, które mogą zagrażać przyszłości ukraińskiej demokracji.
– W bólu i cierpieniu, w śmierci i zniszczonych miastach, rodzi się nowa Ukraina, ale jaka? Tego jeszcze nie wiemy. Na pewno inna, świadoma swej wartości, swej wolności. Ukraina, która raz na zawsze zrzuci z siebie piętno rosyjskiej dominacji we wszystkich obszarach jej życia: polityce, kulturze, gospodarce, mowie, religii – powiedział hierarcha dodając, że Ukraina ma możliwość zmienienia siebie i wyrwania się z orbity ruskiego miru, że otwierają się przed Ukrainą nowe perspektywy.
„Bóg nie opuścił Ukrainy. Abp Światosław Szewczuk w rozmowie z Krzysztofem Tomasikiem”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2023, ss. 160.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.