Drukuj Powrót do artykułu

Prosta recepta na szczęście – rozmowa z ks. Przemysławem Drągiem

30 września 2014 | 10:44 | rozmawiał Tomasz Królak / am Ⓒ Ⓟ

Katolickie poradnie rodzinne nie mogą być wyłącznie miejscem przygotowywania narzeczonych do małżeństwa, a później leczenia problemów i patologii – mówi ks. Przemysław Drąg. Dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodziny przy KEP mówi o obrazie polskiej rodziny, jaki wyłania się z ankiety rozesłanej przez papieża Franciszka, i o tym, jak powinien wyglądać dobry kurs przedmałżeński. W rozmowie z KAI dzieli się swoimi spostrzeżeniami nt. odczuć i potrzeb małżeństw niesakramentalnych i ocenia, na ile Kościół w Polsce jest przygotowany do niesienia duchowej rady i pomocy współczesnej rodzinie.

Publikujemy treść rozmowy:

Tomasz Królak, KAI: Jakie nadzieje, w kontekście sytuacji i wyzwań stojących przed rodzinami w Polsce, wiąże Ksiądz z nadchodzącym Synodem biskupów?

– Po pierwsze, wydarzenie to umożliwi – co widać już po przedsynodalnej ankiecie rozesłanej przez papieża Franciszka do Kościołów na całym świecie – przeprowadzenie dogłębnej refleksji nad tym, w jakim miejscu jesteśmy; jak wygląda dziś polska rodzina i jej życie wiarą.
Za sprawą ankiety zostaliśmy niejako zmuszeni do przemyślenia pewnych rzeczy – i to jest wielki plus Synodu, nim jeszcze się rozpoczął.
Wyniki naszych ankiet zostały przesłanie do Watykanu, co sprawia, że czujemy się w jakiś sposób odpowiedzialni za to, co napisaliśmy.
Ankiety, jak nigdy dotąd, ukazały całościową wizję tego, co dzieje się z rodziną w Polsce. Ujawniły też m.in., jak mocno jesteśmy zróżnicowani, jeśli chodzi o przeżywanie modelu rodziny na północy i na południu kraju.

KAI: Jakie działania wydają się Księdzu najpilniejsze po zapoznaniu się z ankietami?

– Podstawowa sprawa: na poziomie deklaratywnym rodzina i wartości rodzinne stoją na pierwszym miejscu. Ale ukazały się też ciemne strony. Po pierwsze: ciągły spadek liczby zawieranych małżeństw sakramentalnych, stale rosnąca liczba osób w przedziale 25-40 lat decydujących się na wolne związki. Widać, że ludzie często, niestety, decydują się na to mając poparcie w rodzinie. Najbliżsi mówią im: dzisiaj jest tyle rozwodów, problemów, więc zanim się pożenicie, to się wypróbujcie i zobaczcie, jak się będzie wam żyło. Co niepokojące – młodzi podejmując taką decyzję często otrzymują wsparcie ze strony swoich rodziców, którzy deklarują się jako wierzący i praktykujący katolicy…

Kolejna ważna sprawa: pojawia się pytanie, jakim językiem mówić do współczesnego człowieka. Wiele dokumentów Kościoła jest odbieranych przez zwykłych ludzi jako teksty nie do przerobienia. Rodzi się więc niechęć do tych dokumentów, co za tym idzie – brak zainteresowania lekturą, a więc i ignorancja. Wiele tych tekstów nie jest znana nawet z tytułu, a stanowią one – na przykład w dziedzinie małżeńskiej etyki seksualnej – podstawę nauczania Kościoła w tej dziedzinie.

Tak więc obraz współczesnej polskiej rodziny jest dosyć skomplikowany. Pojawiają się jednak także zjawiska pozytywne. Mogę powiedzieć, że po różnych rozmowach, dyskusjach, także na podstawie ankiety papieża Franciszka, pojawia się coś w rodzaju matematycznego wzoru na szczęście w rodzinie: im rodzina bardziej zaangażowana w działalność Kościoła, w różne ruchy i spotkania o charakterze religijnym, tym poziom szczęścia w rodzinie na poziomie relacji, komunikacji, religijności, wiedzy, a nawet życia materialnego jest lepszy. Widać wyraźnie, jak świadome zaangażowanie w życie Kościoła procentuje wzrostem jakości życia małżeńskiego i rodzinnego.

KAI: Czy wykazana w ankietach ogromna skala życia „na próbę” czy też równie powszechne stosowanie środków antykoncepcyjnych przez zadeklarowanych katolików zaskoczyło duszpasterzy, biskupów?

– Mam wrażenie, że duszpasterze, którzy na co dzień pracują na pierwszej linii, nie byli zaskoczeni. Natomiast sądzę – to moje osobiste odczucie – że wielu biskupów było bardzo zaskoczonych. Mieli oni dużo lepszy obraz Kościoła; sądzili, że wiele rzeczy jest poukładanych, a akceptacja dla nauki Kościoła jest jednak większa. Ankiety ukazały, że nie całkiem… Myślę, że dla wielu hierarchów było to zaskoczeniem, co potwierdzają dyskusje i spotkania, jakie po przeprowadzeniu ankiet organizowano w diecezjach. Wielu biskupów potraktowało bowiem tę ankietę i jej wyniki bardzo serio.

KAI: Jak zatem dotrzeć do tych rodzin, które – z różnych powodów – nauczania Kościoła nie znają lub też znają, ale nie przyjmują? Jaki jest pomysł na zmianę obrazu polskiej rodziny – obrazu mniej pięknego, niż się spodziewano?

– Sytuacja jest skomplikowana. Pierwsza sprawa: jako Krajowy Ośrodek Duszpasterstwa Rodzin przy KEP próbowaliśmy podejmować pewne działania o charakterze ogólnopolskim. Wspomnę kampanię „Razem przy stole” czy „Keep calm and don’t kocia łapa”. Sprawa jest jednak o tyle trudna, że każda diecezja przeżywa mocniej swoje własne problemy. Pewne metody działania, które sprawdziły się w diecezjach południowych, niekoniecznie przyniosą dobry rezultat na północy – i na odwrót. W diecezjach na północy czy zachodzie Polski jest mnóstwo wyjazdów do pracy, stąd działania nakierowana na małżeństwa są mocno ograniczone faktem, że małżeństw przebywających ze sobą jest po prostu mało i coraz mniej.

Podczas ogólnopolskich sesji duszpasterzy rodzin zastanawiamy się wciąż nad nowymi pomysłami. To, co w tej chwili się sprawdza, to jednak duże kampanie społeczne. Żyjemy w świecie mocno zorientowanym na przekaz wizualny, stąd siła systematycznego oddziaływania przez plakat czy internet jest jednak bardzo duża. Jednoznacznie dowiodły tego dwie wspomniane kampanie, które wzbudziły zainteresowanie także wśród ludzi luźno związanych z Kościołem. Widać, że taki kierunek powoli przynosi owoce.

Uważam przy tym, że absolutnie nie wolno zaniedbywać codziennej pracy u podstaw, czyli stałego, systematycznego formowania małżeństw. Na tym polu widzę przed nami kilka zadań.

W dokumencie przygotowującym Synod bardzo mocno podkreśla się zaangażowanie biskupów, księży, kleryków na rzecz duszpasterstwa rodzin. Myślę, że to jest wciąż nasza bolączką. Jeszcze nie wszyscy kapłani rozumieją bowiem, jak ważna jest praca w duszpasterstwie rodzin oraz że docieranie do nich jest pewną powinnością i stanowi podstawę do dalszych działań. Jeżeli rodzina jest dobrze ukształtowana i oparta na Panu Bogu, to w sposób naturalny tworzy środowisko, w którym dzieci wzrastają w dobrej atmosferze i idą w świat dobrze uformowani.

Następna ważna sprawa to zaangażowanie świeckich. Doświadczenie duszpasterzy rodzin jest tu jednoznaczne: dobre, pozytywne świadectwo rodzin, które na co dzień żyją dynamiką Ewangelii, sprawia, że inni po prostu się zmieniają. Świetnie widać to podczas katechez dla narzeczonych. Świadectwo małżeństwa, które żyje z przekonaniem tym, o czym mówi sprawia, że wielu narzeczonych, którzy są na kursie po to jedynie, by dostać „papier”, zaczyna rozmawiać z tymi doświadczonymi już małżonkami i wypytywać ich o różne sprawy. Niekoniecznie są to małżeństwa należące do jakich ruchów. Często są to zwyczajne pary, które po prostu starają się żyć zgodnie z tym, co mówi Ewangelia.

Kolejne wyzwanie, nad którym dużo myślę: jak zmienić przekaz dotyczący rodziny wielodzietnej? Wedle rozpowszechnionego dziś przekonania, rodzina wielodzietna = kryzys = patologia = ubóstwo. Przyznam, że szukamy pomysłu na jakąś kampanię, żeby próbować odwrócić ten trend i pokazać, że rodzina jest miejscem radości, spotkania, uczenia się relacji, wartości; miejscem, w którym człowiek czuje się szczęśliwy i bezpieczny. Można skorzystać z doświadczeń francuskich. Tam od lat prowadzi się kampanię wizerunkową i politykę prorodzinną. Dziś we Francji duża rodzina jest synonimem radości i spełnienia.

Chcielibyśmy naszymi działaniami zachęcić młodych do pozostania w Polsce, by tutaj się pobierali, mieli dzieci, rozwijali się i budowali społeczeństwo. To jest bardzo trudne, a poza tym stanowi zapewne większe zadanie dla polityków i samorządowców, ale jako duszpasterze też musimy mieć świadomość tego wyzwania i zachęcać młodzież, by pozostała w kraju.

KAI: A jak, najogólniej mówiąc, ocenia Ksiądz stan kursów przedmałżeńskich w Polsce? To niezmiernie ważna sprawa, również w kontekście ogromnej liczby rozwodów po kilku zaledwie latach małżeństwa.

– Ciągle troszczymy się o podnoszenie poziomu katechez przedmałżeńskich. W wielu diecezjach sposób i metoda ich prowadzenia jest coraz atrakcyjniejsza, a jednocześnie nie traci tego, co jest istotne. Mamy więc warsztaty, spotkania, dni skupienia czy też weekendowe przygotowania do sakramentu małżeństwa. Ten wachlarz jest naprawdę bardzo szeroki. Natomiast to, co najbardziej niedomaga, to parafialna katecheza przedmałżeńska, zwłaszcza w mniejszych parafiach, gdzie jest tylko sam proboszcz i gdzie trudno znaleźć świeckich współpracowników. W dużych miastach jest więcej różnych kościelnych ruchów małżeńskich i łatwiej jest zaprosić świeckich do pomocy w kursach. Przynosi to świetne owoce, bo narzeczeni mówią później: ksiądz powiedział fajną konferencję, ale potem ze swoją prelekcją przyszło małżeństwo – widzieliśmy, jak oni na siebie patrzą, jak się do siebie zwracają, i to była dla nas najważniejsza katecheza.

KAI: Kluczem do sukcesu, czyli wytrącenia kursów przedmałżeńskich z pewnej rutyny, byłby więc większy udział świeckich, mówiących wiarygodnie zarówno o radościach, jak i przeżywaniu i przezwyciężaniu chwil trudnych?

– Niewątpliwie. Myślę, że to, co jest zamierzeniem Ojca Świętego w czasie nadchodzącego Synodu, to: przyjąć Ewangelię, gruntownie ja przeżyć i przekazać innym. Nie chodzi bowiem o to, by tylko o Ewangelii mówić, ale by nią żyć. Jestem głęboko przekonany, że świadectwo małżeństw i rodzin, które tak żyją, rzeczywiście oddziałuje. Widać to choćby w pytaniach: dlaczego jesteście tacy szczęśliwi? Przecież my mamy więcej, a pomimo tego jesteśmy mniej szczęśliwi od was. Dlaczego dzieci was tak kochają, nie chcą od was uciekać i zawsze przyjeżdżają do was na święta? Te pytania się pojawiają, zwłaszcza w miejscach, do których ksiądz niekoniecznie dotrze: w pracy, w prywatnych rozmowach, na urodzinach itd.

KAI: Jaka jest według Księdza główna przyczyna takiej masy szybkich rozwodów – po dwóch, trzech czy pięciu latach?

– Kiedy pytano kard. Wyszyńskiego, co robić, gdy małżeństwo przezywa kryzys, to odpowiadał, że małżeństwo nie może przeżywać kryzysu, bo ten sakrament pochodzi od Boga. Kryzys wynika – mówił Wyszyński – z niewłaściwej formacji człowieka. Co tu dużo mówić: około 60 proc. osób, które dziś się rozwodzą, to ludzie, którzy w swoim życiu przeżyli rozwód – swoich rodziców czy kogoś z najbliższej rodziny.

Po drugie, to, że w rodzinach jest mniej dzieci, sprawia, że zapewne są one wychowywane w wyższym standardzie materialnym, ale za to bardziej egoistycznie. To z kolei sprawia, że gdy później w ich życiu małżeńskim pojawia się pierwszy poważny konflikt, od razu pada słowo „rozwód” i sformułowania typu: „albo ustąpisz, albo nie mamy o czym rozmawiać”.

Trzecia sprawa, to niewątpliwa popularność mentalności rozwodowej: jeśli się nam nie powiedzie, to wiemy, co zrobić. Mentalność rozwodowa jest coraz powszechniejsza i uważana jest za najłatwiejszy i najszybszy sposób rozwiązania problemu w małżeństwie.

Bardzo często nie bierze się przy tym pod uwagę, że w związku są już dzieci. Tymczasem badania dowodzą, że dzieci z rozwiedzionych rodzin naprawdę mocno później cierpią i bardzo często nie potrafią odnaleźć życiowej drogi. Warto tu wspomnieć o przeprowadzonej kilka lat temu przez Fundację Mamy i Taty kampanii „Rozwód? Przemyśl to”.

KAI: A jak, według Księdza, wygląda obecnie sprawa duszpasterskiego towarzyszenia parom, które są po ślubie 10, 15 czy 20 lat?

– Myślę, że jest to ciągle bardzo poważny problem, bo nie mamy w tej chwili wypracowanych sposobów tego towarzyszenia. Próbą działania w tym kierunku są różne ruchy kościelne. Pojawia się jednak problem, bo wiele małżeństw mówi, że nie jest jeszcze gotowych na udział w takim ruchu, albo w ogóle się w nim nie widzi, natomiast chcą czegoś więcej.

Ciekawe, że dziś coraz więcej młodych małżeństw zwraca się do księdza z prośbą, by był ich kierownikiem duchowym i spowiednikiem. Liczba takich par, świadomych swojej wiary i chcących przeżywać swoje małżeństwo coraz lepiej – wciąż wzrasta. To o tyle ważne, ciekawe i pozytywne, że ta inicjatywa idzie niejako od dołu. Wielu księży tę prośbę podejmuje, natomiast jeszcze zbyt wielu nie dostrzega, że taką szansę na towarzyszenie małżeństwom w ich drodze koniecznie trzeba wykorzystać.

W niektórych diecezjach prowadzone są warsztaty dla młodych małżeństw. Nie jest wymagana przynależność do żadnego ruchu, a jedynie wcześniejsze zapisanie się przez internet. Powodzenie takich spotkań jest bardzo duże, nie dla wszystkich starcza miejsc. To pokazuje, że jest dziś wielkie zapotrzebowanie na takie właśnie towarzyszenie małżeństwu przez jednego konkretnego księdza.

KAI: Duszpasterze powinni towarzyszyć także parom niesakramentalnym, o czym przypomina papież Franciszek. Czy można powiedzieć, że takie pary są dziś w Kościele „przywracane do łask”, w tym sensie, że duszpasterze coraz wyraźniej uświadamiają sobie, że takie osoby nie są bynajmniej poza Kościołem?

– Myślę, że jest to kwestia kilkunastu ostatnich lat. Wcześniej osoby żyjące w nowych, niesakramentalnych związkach powtarzały: my do kościoła nie przychodzimy, bo nas tam nie chcą, czujemy się odrzuceni. I koniec, kropka. Dziś w wielu diecezjach funkcjonuje nawet po kilka ośrodków troski o osoby rozwiedzione żyjące w powtórnym związku. Na tym polu dzieje się wiele dobrego.

Często takie osoby po przemyśleniu różnych spraw wracają do sądu biskupiego, próbując rozwiązać swoje życiowe problemy. Ale widać, że troska o nich wyraża się i w tym, że takie osoby próbują wychowywać swoje dzieci bardzo religijnie. Przeżywają w sercu wielki ból, bo prowadząc dzieci do sakramentów, sami w tych sakramentach uczestniczyć nie mogą.

Myślę, że trzeba tych ludzi przygarniać i pokazywać im, że są w Kościele, że Kościół ich nie odrzuca. A także tłumaczyć: może przez wasz krzyż i cierpienie jesteście bliżej Chrystusa niż ktoś inny? Wiele razy widziałem u nich – właśnie u nich! – ogromną wiarę w sakramenty i pragnienie przystąpienia do nich, połączone z bólem, że nie jest to możliwe. Bardzo często przychodzą na rozmowę do księdza i mówią, że choć wiedzą iż nie otrzymają rozgrzeszenia z uwagi na swoją sytuację, to chcieliby zrzucić z siebie ciężar codziennych grzechów i zyskać przekonanie, że Chrystus ich nie odrzuca i że ich podtrzymuje.

KAI: Czy – ogólnie rzecz biorąc – Kościół w Polsce jest dobrze przygotowany do niesienia duchowej rady i pomocy współczesnej rodzinie?

– Trzeba powiedzieć bardzo jasno i z dumą, że tyle ile udało się zrobić w Polsce przez te, powiedzmy, 30 lat, nie udało się zrobić chyba nigdzie na świecie. Wyraźną cezurą jest tu adhortacja „Familiaris consortio” z 1981 r., poprzez którą Jan Paweł II nadał nowy ton i dynamikę zagadnieniom rodzinnym. Tyle osób, ile przeszło przez różne studia związane z rodziną czy też było doradcami rodzinnymi lub w jakikolwiek sposób zaangażowało się na rzecz rodziny – to naprawdę niesamowita sprawa.

Natomiast trzeba też powiedzieć, że zrobiono jeszcze za mało. Po pierwsze, nie możemy skupić się tylko na tym, by nasze poradnie rodzinne były wyłącznie miejscem przygotowywania narzeczonych do małżeństwa, a później – leczenia problemów i patologii. Poradnia ma być także miejscem ewangelizacji, towarzyszenia, o którym rozmawialiśmy. Każdy powinien móc tam przyjść, by poprosić księdza o towarzyszenie na swojej małżeńskiej drodze.

Poradni jest coraz więcej, niektóre są zorganizowane na bardzo wysokim poziomie. Trafia tam bardzo wiele osób, bo traci na popularności lękliwe przekonanie, że problem sam się rozwiąże. Ludzie zaczynają szukać, pytać, otwierać się. Do poradni katolickich trafia coraz więcej osób. Także dlatego, że ludzie wiedzą, iż w takich placówkach rozwiązywanie problemu nie zacznie się od proponowania rozwodu…

rozmawiał Tomasz Królak

***
Od 5 do 19 października br. odbędzie się w Watykanie III Nadzwyczajne Zgromadzenie Synodu Biskupów nt. „Wyzwania duszpasterskie związane z rodziną w kontekście ewangelizacji”. Będzie ono służyć rozpoznaniu aktualnej sytuacji rodzin oraz analizie kryzysu społecznego i duchowego, wpływającego na ich życie, a także zebraniu świadectw i propozycji biskupów, jak głosić i wiarygodnie żyć „Ewangelią rodziny”.

Kontynuacją tegorocznych obrad będzie Zwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów, przewidziane na rok 2015, które wytyczy kierunki duszpasterstwa rodzin.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.