„Prymas na wygnaniu” – 200. rocznica urodzin kard. Ledóchowskiego
10 sierpnia 2022 | 13:12 | Bernadeta Kruszyk | Gniezno Ⓒ Ⓟ
Kardynał Wyszyński nie był jedynym więzionym prymasem Polski. Blisko 80 lat wcześniej władze pruskie aresztowały prymasa Mieczysława Ledóchowskiego, nakazując mu jednocześnie ustąpić z urzędu. W tym roku przypada 200. rocznica urodzin i 120. rocznica śmierci „prymasa na wygnaniu”.
W swoich zapiskach więziennych kard. Wyszyński wspomina, że już jakiś czas przed aresztowaniem w Episkopacie narastało przekonanie, że skończy w więzieniu jak prymas Ledóchowski. Jeden z biskupów podarował mu nawet biografię poprzednika mówiąc: „Warto tę książkę przeczytać, bo może się przydać”.
Jan od Krzyża
U schyłku życia kard. Ledóchowski lubił cytować swoją matkę Marię Rozalię z Zakrzewskich, która mówiła: „Życzę sobie z całego serca, byś umarł misjonarzem i męczennikiem”. Tej zacnej i dzielnej kobiecie należy się kilka osobnych zdań. Wykształcona, władająca biegle kilkoma językami również trafiła do więzienia, a później na wygnanie za obronę Kościoła w zaborze rosyjskim i przygotowanie obszernego raportu na temat represji, który zdołała tajnie przekazać do Rzymu, wyrażając nadzieję, że zostanie potraktowany poważnie, mimo, że napisała go kobieta.
Przyszły prymas Mieczysław (imię w tamtym czasie identyfikowane z Mieszkiem I, który ochrzcił Polskę) był jej trzecim dzieckiem. Urodził się 29 października 1822 roku w Górkach. Na drugie imię otrzymał Jan od Krzyża na cześć hiszpańskiego mistyka i doktora Kościoła. Maria Rozalia oprócz wiedzy, ogłady i znajomości języków przekazała swoim dzieciom głęboką wiarę. O tym, że Mieczysław chce zostać księdzem, wiedziała już w jego latach szkolnych. Nie ukrywał swoich zamiarów i młodzieńczych postanowień dotrzymał. Szybko awansował w Kościele, nie tylko z powodu posiadanych koneksji i pochodzenia, ale z docenienia jego wrodzonych zdolności.
Doświadczenie zdobywał w watykańskich urzędach, a także podczas misji dyplomatycznych w Hiszpanii, Portugalii i Bogocie, gdzie podczas wojny domowej uniknął zamachu na swoje życie uciekając przez Jamajkę i Kubę do Anglii. Jeszcze przed 40-stką otrzymał nominację arcybiskupią. Jednocześnie papież powierzył mu misję nuncjusza apostolskiego w Belgii. Był jednym z czterech nie-Włochów wśród 300 duchownych mianowanych łącznie na to stanowisko. Trzy lata później, w 1865 roku, dowiedział się, że jest kandydatem na arcybiskupa gnieźnieńskiego i poznańskiego. Nominację otrzymał w marcu 1866 roku. Miał wówczas 44 lata.
Nieufność
Mało kto był zadowolony z tego wyboru. Niechętne były Kapituły gnieźnieńska i poznańska, niechętne elity i społeczeństwo polskie, które nie mogło zapomnieć Ledóchowskiemu, że będąc tak blisko Watykanu nie popierał sprawy polskiej. On sam również nie był zachwycony. Z urodzenia i wychowania arystokrata, z wyboru kosmopolita nawykły do „wielkiego świata” miał objąć diecezje w zniewolonym kraju, rezydować w prowincjonalnym z perspektywy Paryża czy Wiednia mieście liczącym niespełna 40 tysięcy mieszkańców. Mimo to Poznań przyjął go entuzjastycznie. Wiele po Ledóchowskim obiecywały sobie też władze pruskie, z którymi papież zmuszony był konsultować i negocjować kandydatów. Ten wydawał się odpowiedni. Niechętnie mówił po polsku, był obojętny, a nawet sceptyczny wobec niepodległościowych aspiracji Polaków, za to lojalny wobec władzy zaborczej. On sam tłumaczył wtedy i później, że jego obowiązkiem jest służenie Kościołowi powszechnemu, a nie angażowanie się w lokalne sprawy polityczne i narodowe.
Za cel postawił sobie uporządkowanie życia religijnego i kościelnego. Niestrudzenie wizytował parafie, reformował instytucje, dyscyplinował duchowieństwo nakazując księżom m.in. noszenie sutann i zakazując jakiejkolwiek aktywności politycznej i ekonomicznej. By „nie zaogniać sytuacji” zakazał nawet śpiewania w kościołach hymnu „Boże, coś Polskę”. Jednocześnie zobowiązał się do zwiększenia udziału Niemców w zarządzie diecezji i formowania kleryków w duchu lojalności wobec Prus. Nie dziwi, że władze zaborcze darzyły go coraz większą życzliwością, w społeczeństwie natomiast narastało rozczarowanie i nieufność. Aż nastał kulturkampf.
Wbrew świeckiej potędze
Po zwycięskiej wojnie z Francją i obaleniu Napoleona III kanclerz Prus Otto von Bismarck proklamował w Wersalu utworzenie Cesarstwa Niemieckiego. Działaniom na rzecz unifikacji państwa towarzyszył ostry kurs antykatolicki i antypolski. „Żelazny kanclerz” dążył do całkowitego kontrolowania i podporządkowania Kościoła władzy świeckiej. Kolejne ustawy, tzw. majowe, coraz bardziej ograniczały władzę papieża przekazując najbardziej nawet elementarne sprawy w ręce państwa. Już nie tylko prawo i sądy państwowe były nadrzędne względem kościelnych, a wyroki Stolicy Apostolskiej przestały obowiązywać. Kościołowi odebrano nadzór nad szkolnictwem podstawowym, a nawet kształceniem księży. Duchowni byli zmuszeni przejść kurs nadzorowany przez zaborców i zdać egzamin z kultury – kutlurexamen.
I tutaj prymas Ledóchowski powiedział non possumus! Sprzeciwił się jednak nie w imię obrony polskości, ale w imię obrony wiary i Kościoła. Na wezwanie nadprezydenta prowincji poznańskiej do złożenia urzędu tak odpowiedział: „rządzę cząstką Kościoła Świętego, która mi naznaczona została przez Ojca Św. Tego posłannictwa żadna świecka potęga zniweczyć nie jest zdolna”. W odwecie rząd pruski zamknął seminaria w Gnieźnie i Poznaniu.
3 lutego 1874 roku prymas Ledóchowski został aresztowany i osadzony w więzieniu w Ostrowie Wielkopolskim. „Kuryer Poznański” z tego dnia donosił: „Dziś rano o 4. uwięziony został nasz Najprzewielebniejszy Arcypasterz i wywieziony. Wiemy, że w tej ciężkiej chwili zachował wspaniałą powagę i spokój uderzający. Otaczających upominał, by powściągnęli zbyteczne wzruszenie. Nie pozwolono nikomu towarzyszyć dostojnemu więźniowi. Sam pozostał w ręku tych, co Go uwięzili”. Do niedawna obcy, patriotycznie obojętny światowiec zaczął wyrastać na bohatera narodowego.
Na wygnaniu
W czasie uwięzienia Ledóchowski miał oparcie nie tylko w elitach i swoich diecezjanach, ale także w papieżu. W marcu 1875 roku Pius IX mianował go kardynałem. Nominację przemycił do więzienia ks. Edmund Radziwiłł w specjalnie przygotowanej do tego celu lasce. Nominacja ta przyniosła mu także wolność. Prawo niemieckie nakazywało traktować kardynałów na równi z członkami rodziny królewskiej, a tych więzić nie było wolno. Wraz z uwolnieniem wręczono mu jednak dekret banicyjny. Miesiąc później Ledóchowski dotarł do Rzymu. Nadal był arcybiskupem gnieźnieńskim i poznańskim, choć władze pruskie niedługo po aresztowaniu wydały wyrok usuwający go z urzędu. Dobrowolnie jednak go nie złożył, zarządzając diecezjami korespondencyjnie. Miał być sądzony w Inowrocławiu, gdzie oczywiście się nie stawił. Niemieckie władze zażądały więc ekstradycji, na co włoski rząd ostatecznie się nie zgodził.
W Rzymie kard. Ledóchowski pełnił szereg ważnych funkcji m.in. prefekta Kongregacji Rozkrzewiania Wiary (dziś Kongregacja ds. Ewangelizacji Narodów). Uczestniczył w konklawe, które wybrało Leona XIII, a w 200. rocznicę odsieczy wiedeńskiej wręczał papieżowi wraz z Janem Matejką obraz „Sobieski pod Wiedniem”, który dziś oglądać można w Muzeach Watykańskich. W styczniu 1886 roku, kiedy rząd niemiecki ostatecznie wycofał ustawy majowe, na prośbę papieża złożył urząd arcybiskupa gnieźnieńskiego i poznańskiego. Nie wzbraniał się jednak przed używaniem tytułu prymasa Polski, przyjmując liczne delegacje i pielgrzymki.
Zmarł 22 lipca 1902 roku w wieku 80 lat i został pochowany w Rzymie. Rząd pruski, mimo starań ówczesnego prymasa abp. Floriana Stablewskiego, nie zgodził się na przywiezienie ciała kardynała do Polski. Zezwolono jedynie na przywiezienie serca, które złożono w katedrze gnieźnieńskiej w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej. Pochówek w Poznaniu odbył się dopiero w 1927 roku, po ceremonialnym objeździe różnych polskich miast.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.