Drukuj Powrót do artykułu

Przed 250 laty urodził się Ludwig van Beethoven

16 grudnia 2020 | 18:40 | Krzysztof Tomasik | Warszawa Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. Wikipedia

Przed 250 laty urodził się Ludwig van Beethoven, niemiecki kompozytor, pianista, ostatni z tzw. klasyków wiedeńskich, prekursor romantyzmu w muzyce, uważany za jednego z geniuszy wszechczasów.

Nie tylko melomanom znane są takie dzieła, jak V i IX Symfonia, V koncert fortepianowy Es-dur, Koncert skrzypcowy D-dur, Sonata cis-moll zwana Księżycową czy Bagatela a-moll „Dla Elizy”. Pomimo ducha Oświecenia, który wywarł na niego duży wpływ, był osobą „religijną o niemal misyjnym zaangażowaniu”, czego dowodem są dwie Msze: C-dur i „Missa solemnis”, oratorium „Chrystus na Górze Oliwnej” oraz religijne pieśni.

Krzyże geniusza

Za muzycznym tytanem jakim był Beethoven stała osoba wrażliwa, naznaczona kryzysami, chorobami i alkoholem. Współcześni mu świadkowie i jego listy ukazują go również jako pełnego humoru miłośnika jedzenia i picia, niechlujnego i zbuntowanego lokatora, czasem szorstkiego, ale też serdecznego przyjaciela. Bywał zrzędliwy, a niekiedy porywczy. Napisał: „Krzyże w życiu pełnią podobną rolę jak krzyżyki w muzyce: podwyższają”.

Choć kobiety odgrywały ważną rolę w jego życiu, to kompozytor nie miał szczęścia w miłości. Najprawdopodobniej z 1812 roku pochodzi list „do nieśmiertelnej ukochanej”, za którego adresatkę uważa się Teresę, Józefinę Brunsvik, Giuliettę Guicciardi lub Dorotheę Ertmann. Do przyjaciela, barona Gleichensteina napisał „Przyjaźń i wszelkie inne uczucia przynoszą mi tylko rany… Nie ma dla ciebie szczęścia, biedny Beethovenie, wszystko musisz nosić w sobie, przyjaźń znaleźć możesz tylko w świecie ideału.”

Artysta nie chodził do kościoła, nie był szczęśliwym czy zagorzałym katolikiem. Szukał własnej duchowej drogi. Kiedy stawał się coraz bardziej głuchy, zwrócił się ku religii. Skomponował oratorium „Chrystus na Górze Oliwnej” tuż po okresie ciężkiego załamania nerwowego, wywołanego zdiagnozowaniem narastającej i nieuleczalnej głuchoty. Beethoven stał się słabo słyszący w wieku 27 lat, a w wieku 48 lat ogłuchł całkowicie. Dzięki słuchowi absolutnemu mógł wyobrazić sobie swoją muzykę w głowie i przelewać ją na papier nutowy. Ten pełen niepewności, co do sensu życia okres, najlepiej streszcza jego Testament z Heiligenstadt, jeden z najbardziej przejmujących dokumentów zmagania się artysty z przeciwnościami losu i własną słabością. „Boże Wszechmogący, który oglądasz tajniki mojej duszy, Ty znasz moje serce i wiesz, że pełne jest miłości i pragnienia, by czynić dobro. (…) Kiedy będę mógł usłyszeć i odczuć w świątyni natury i w zetknięciu z człowiekiem echo prawdziwej radości?” – pytał.

Katolicka tożsamość

Niektórzy kwestionują katolicką tożsamość Beethovena na co sir James MacMillan, Szkot, jeden z czołowych współczesnych kompozytorów odpowiada, że dla Beethovena muzyka nie była jedynie kwestią rzemiosła, lecz miała w sobie boski pierwiastek. „Traktował swą pracę jako misję i powołanie. Głęboko wierzył, że wielka muzyka może poruszyć świat. Powołuje się na jego testament i korespondencję. Zdaniem MacMillana niemiecki muzyk zwraca się w nich do Boga, pisze o doświadczeniu Jego bliskości i dążeniu do zrozumienia Go. W liście do Wielkiego Księcia Rudolfa wyznaje: „Nic nie jest większe od bliskości Boga i szerzenia Jego chwały pośród ludzi”.

„Missa solemnis” – najbardziej udane dzieło

Zdaniem MacMillana Beethoven był barometrem swoich czasów i zachodzących wówczas przemian społecznych. Dlatego często jest on interpretowany przez pryzmat polityki. Jego utwory mają też jednak jeszcze inny wymiar. „W `Missa Solemnis`, jednym z największych, jak twierdzi MacMillan, katolickich utworów wszechczasów, przejawia się również głębokie poznanie Bożego Miłosierdzia. Okrucieństwa wojen i rewolucji zostają zgładzone przez Baranka Bożego, Tego który lituje się nad nami i obdarza pokojem”.

Z kolei przewodniczący Komisji Muzyki Kościelnej austriackiego episkopatu, prof. Franz Karl Praßl, wskazuje na listy Beethovena dotyczące „Missa solemnis”, którą sam określił jako swoje „najbardziej udane dzieło”. W 1824 r. Beethoven napisał do przyjaciela, że w jego opus magnum „głównym zamiarem było wzbudzenie uczuć religijnych zarówno u śpiewaków, jak i słuchaczy oraz uczynienie ich trwałymi”.

Dla profesora, specjalisty od chorału gregoriańskiego i muzyki kościelnej Beethoven odczuwał potrzebę wyrażenia swoich uczuć religijnych w muzyce sakralnej. Zwraca uwagę, że „Missa Solemnis” jest zatytułowana: „Z serca – oby z kolei trafiła do serca!” „Powstałe w latach 1819–1823 dzieło liturgiczne nie było muzyką sal koncertowych! Towarzyszyły mu intensywne badania Beethovena w dziedzinie teologii, liturgii i historii muzyki kościelnej, od czasów powstania chorału gregoriańskiego, przez Palestrinę po Bacha i Händla. `Arogancki` kompozytor, który mieszkał w Wiedniu od 22 roku życia, już na swojej pierwszej Mszy C-dur (1807) stwierdził, że potraktował tekst Mszy w sposób mało taktowny” – przypomina Praßl.

„Istotę Missa solemnis stanowi modlitwa o wewnętrzny i zewnętrzny pokój, jak sam zatytułował część `Dona nobis pacem`. Cztery słowa wstępne „Kyrie elejson, Chryste elejson” dostarczyły mu wszystkiego, czego potrzebował, aby namalować wielką muzyczną panoramę ludzkich nadziei i lęków, cztery słowa 'Gloria in excelsis Deo` pozwoliły mu pełną piersią wyśpiewać chwałę stwórcy kosmosu, dwa słowa `Miserere nobis` dały mu możność sięgnąć do głębi ludzkiego cierpienia i żalu” – napisał Ernest Newmann w eseju o „Missa solemnis” dołączonym do nagarnia wybitnego włoskiego dyrygenta Arturo Toscaniniego.

Z kolei wyrafinowany meloman jakim jest Benedykt XVI powiedział: „«Missa Solemnis» jest poruszającym, wciąż nowym świadectwem wiary, która poszukuje, która nie chce zagubić Boga i przez modlitwę znaną od wieków dociera do Niego na nowo. «Missa Solemnis» w swej szczególnej wielkości należy do świata wiary chrześcijańskiej. Jest modlitwą w najgłębszym tego słowa znaczeniu. Sprawia, że się modlimy. Prowadzi nas do Boga”.

IX Symfonia hołd dla Boga Stwórcy

„Dla Beethovena – a także Schuberta – ich msze są osobistym wyznaniem, wyrazem ich pobożności i osobistej religijności” – podkreśla Praßl. Jego zdaniem istota duchowości Beethovena wyraża się również w IX Symfonii, a zwłaszcza jej fragmencie do tekstu poematu Fryderyka Schillera „Oda do radości”, w którym składa muzyczny hołd „Bogu Stwórcy, który żyje ponad rozgwieżdżonym niebem”.

Do IX Symfonii nawiązywał nie raz Benedykt XVI. „IX symfonia to imponujące arcydzieło, które należy do powszechnego dziedzictwa ludzkości, budzi wciąż na nowo mój podziw. Po latach autoizolacji i życia w odosobnieniu, w którym Beethoven musiał walczyć z trudnościami wewnętrznymi i zewnętrznymi, doprowadzającymi go do depresji i głębokiego rozgoryczenia, co zagroziło jego kreatywności, kompozytor, całkowicie już głuchy, w roku 1824 zaskoczył publiczność kompozycją, która rozbija tradycyjną formę symfonii, a we współpracy orkiestry, chóru i solistów, wzbija się do nadzwyczajnego finału optymizmu i radości” – mówił 27 października 2007 r. Benedykt XVI w Auli Pawła VI.

Z kolei w mediolańskiej La Scali w 2012 r. Benedykt XVI tak zinterpretował to jedno z absolutnych arcydzieł w historii muzyki: „Powstawanie IX Symfonii Ludwiga van Beethovena było długie i złożone, ale – począwszy od słynnych szesnastu taktów pierwszej części – tworzy się klimat oczekiwania na coś wielkiego i oczekiwanie to nie jest daremne. Beethoven, choć zasadniczo trzyma się form i tradycyjnego języka symfonii klasycznej, ukazuje coś nowego, począwszy już od niespotykanych rozmiarów wszystkich części swego dzieła, co potwierdza w części końcowej, wprowadzonej strasznym dysonansem, od którego oddziela się recytatyw ze słynnymi słowami: „O bracia, nie w te tony! Pełną piersią w milsze uderzmy, górniejsze i bardziej radosne!”, słowami, które w pewnym sensie „odwracają kartę” i wprowadzają główny temat `Ody do radości`. To, co Beethoven kreśli swoją muzyką, jest wyidealizowaną wizją ludzkości: `Jest to radość czynna w braterstwie i wzajemnej miłości, pod ojcowskim spojrzeniem Boga` (Luigi Della Croce). Radość, którą opiewa Beethoven, nie ma charakteru ściśle chrześcijańskiego, jest to jednak radość braterskiego współżycia narodów, zwycięstwa nad egoizmem i jest pragnieniem, aby droga ludzkości była naznaczona miłością, jest to niemal zachęta, skierowana do wszystkich, niezależnie od wszelkich barier i przekonań”.

Dlatego też „Oda do radości” z „Dziewiątej Beethovena” stała się oficjalnym hymnem Unii Europejskiej i jest słyszalnym znakiem jedności Europy w różnorodności, wyrazem wspólnych wartości: wolności, pokoju i solidarności.

Wielu wskazuje także na mistyczny wręcz wymiar późnych kwartetów skrzypcowych i sonat fortepianowych Beethovena.

Życiorys

Beethoven pochodził z rodziny muzyków, którzy wyemigrowali z Brabancji Flamandzkiej. Urodził się prawdopodobnie 16 grudnia 1770 roku w Bonn jako drugie z siedmiorga dzieci, z których tylko troje przeżyło niemowlęctwo. Przyjął chrzest 17 grudnia 1770 roku w kościele św. Remigiusza.

Beethoven był muzycznym cudownym dzieckiem, którego talent wcześnie rozpoznał jego surowy ojciec i doprowadził do jego solidnego wykształcenia. Ćwiczenia, pracowitość i rygor były środkami jego edukacji. Opanował wiele instrumentów muzycznych, szczególnie upodobał sobie fortepian. Potrafił też dobrze grać na skrzypcach i wiolonczeli.

W wieku siedmiu lat Beethoven po raz pierwszy wystąpił publicznie jako pianista, a mając dwanaście lat został członkiem orkiestry dworskiej w Bonn, gdzie został mianowany zastępcą nadwornego kapelmistrza orkiestry.

W latach 1786-87 Beethoven po raz pierwszy przebywał w Wiedniu za namową elektora, gdzie miał zostać uczniem kompozycji u Mozarta. Spotkanie ze starszym o prawie 15 lat geniuszem nie zostało jednak udokumentowane. Drugi wyjazd Beethovena na studia do Wiednia w 1792 r. doprowadził to tego, że osiadł w nim na stałe. Do 1794 r. pobierał lekcje kompozycji u Josepha Haydna, później uczył go m.in. Antonio Salieri. Arystokratyczni mecenasi umożliwili kompozytorowi prowadzenie samodzielnego rozwoju artystycznego. Byli wśród nich m. in. Lichnowsky, Waldstein, Razumowski czy arcyksiążę Rudolf, którego wyniesienie do godności arcybiskupa Ołomuńca Beethoven uczcił mszą „Missa solemnis”.

Rosnąca sława Beethovena jako pianisty i kompozytora, o którego olśniewającej technice i darze improwizacji krążą legendy, została przyćmiona poważnym upośledzeniem: około 1798 roku pojawiły się pierwsze symptomy utarty słuchu, które ostatecznie doprowadziły do prawie całkowitej głuchoty w wieku 48 lat. Jej przyczyna nie została do końca wyjaśniona. Choroba pogrążyła Beethovena w poważnym kryzysie, który niekiedy skłaniał go nawet do myśli o samobójstwie. Świadectwem tego jest „Testament Heiligenstadt” z 1802 r., który odnaleziono dopiero po jego śmierci w 1827 r. Beethoven wyjaśnia w nim, że z powodu choroby musiał się wcześnie odizolować, aby żyć samotnie.

Pomimo upośledzenia minęło kolejne 25 owocnych lat, podczas których Beethoven stworzył swoje największe dzieła. Zmarł 26 marca 1827 roku wieczorem, podczas burzy, w wieku 56 lat.

Przed śmiercią Beethoven przyjął sakramenty i wyraźnie poprosił o katolicki pochówek. Miało to miejsce na miejscowym cmentarzu w Währing, z licznym udziałem mieszkańców stolicy Austrii. Wybitny austriacki pisarz Franz Grillparzer wygłosił mowę pogrzebową a jedną z 36 osób, które niosły w kondukcie pochodnie był Franz Schubert. Ostatecznym miejscem spoczynku Beethovena stała się aleja zasłużonych na wiedeńskim Cmentarzu Centralnym, na którym złożono jego prochy w 1888 roku.

„Niewielu na świecie kompozytorów, których utwory wymagają od artystów tak ogromnego kunsztu technicznego przy tak jasnej i logicznej konstrukcji. Niewielu też na świecie twórców, opowiadających muzyką tak wiele o człowieku, o jego rozterkach, zmaganiach, myślach, cierpieniach i nadziejach. Już współcześni Beethovenowi doszukiwali się w jego muzyce niezwykłości, poetyckości, dramatyzmu, a nawet – jak w IX symfonii – odzwierciedlenia uniwersum. Niewielu na świecie kompozytorów, w twórczości których głęboko przenika się tematyka ludzka, muzyczna i metafizyczna. A Beethoven jest tylko jeden” – powiedział Grillparzer żegnając muzycznego geniusza wszechczasów.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.