Publikacja o życiu religijnym więźniów chrześcijańskich w KL Auschwitz
27 stycznia 2020 | 08:00 | rk / hsz | Oświęcim Ⓒ Ⓟ
Na niezwykły przejaw życia religijnego więźniów chrześcijańskich w obozie Auschwitz, jakim było podtrzymywanie przez nich bożonarodzeniowej tradycji – zwraca uwagę na łamach „Głosów Pamięci” Teresa Wontor-Cichy z Centrum Badań Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. Zdaniem historyk, modlitwa – będąca najczęstszym przejawem religijności w obozie – oraz sakramenty, surowo zakazane przez niemieckie władze obozowe pod groźbą kary śmierci, stanowiły formę duchowego i psychicznego wsparcia, przynosiły pociechę i nadzieję, a także przyczyniały się do budowania międzyludzkiej więzi w obliczu przejawów totalnego zła.
W kolejnym, 14. numerze „Głosów Pamięci”, wydawanym nakładem muzealnego wydawnictwa, badaczka zauważyła, że choć informacje o religijności więźniów pojawiały się w wielu publikowanych wspomnieniach oraz artykułach poświęconych różnym aspektom życia obozowego, dotąd nie było oddzielnego opracowania nt. życia religijnego w obozie Auschwitz. Jednocześnie zapowiedziała, że w przyszłości powstanie oddzielne opracowanie poświęcone życiu religijnemu wyznawców judaizmu.
Jak wyjaśniła w swym artykule Wontor-Cichy, przedstawienie praktyk religijnych w odniesieniu do więźniów niemieckiego KL Auschwitz nie jest łatwe, gdy takie zachowania, jak modlitwa, udział w Mszy, czytanie Biblii lub praktyki pokutne były w obozie zakazane.
„Stąd refleksje badawcze możliwe są tu głównie dzięki pełnym autentyzmu relacjom i wspomnieniom byłych więźniów, którzy podczas przebywania w obozie nierzadko spontanicznie odnosili się do swojej religijności” – dodała autorka, wskazując, że nieocenionym źródłem wiedzy na ten temat są ankiety nt. życia religijnego w obozie, które w 1974 roku rozesłali do losowo wybranych byłych więźniów redaktorzy „Przeglądu Lekarskiego” Stanisław Kłodziński i Jan Masłowski.
Przy okazji historyk zwraca też uwagę na „niebywałą mozaikę wyznaniową osadzonych w Auschwitz”. Potwierdzają to akty zgonu z dokumentacji obozowej. Wśród ofiar zarejestrowano m.in. wyznawców judaizmu, katolików, grekokatolików, ewangelików, prawosławnych, świadków Jehowy, husytów, buddystów, muzułmanów. „Stosowano także termin gottgläubig (wierzący w Boga), unbekante Religion (nieznana religia) albo andere (inne). Dla niewierzących stosowano termin glaubenlos (niewierzący), religionslos (niereligijny)” – wytłumaczyła. Zaznaczyła, że wśród więźniów wyznających religię chrześcijańską najliczniejsi byli katolicy pochodzący z Polski.
Jak wynika z prekursorskiego opracowania, wielu spośród 400 tysięcy osób zarejestrowanych w obozie, pochodzących z różnych krajów okupowanej Europy, mówiących różnymi językami, reprezentujących różne wyznania, poszukiwało duchowego umocnienia poprzez praktykowanie wiary.
„Zetknięcie się z sytuacją ekstremalną, nazywaną także graniczną, jaką było ciągłe obcowanie ze śmiercią, skłaniało do szukania zrozumienia w sferze duchowej, która wyrażała się w podtrzymywaniu życia religijnego. Z praktyk religijnych czerpano siłę i otuchę, choć na moment można było zapomnieć o uwięzieniu, o cierpieniu, a przez to łatwiej przychodziło znoszenie obozowej codzienności” – podkreśliła Wontor-Cichy i zaznaczyła, że religia mogła być praktykowana w Auschwitz po kryjomu. „Jedynie poprzez bardzo proste elementy, takie jak: modlitwa, posiadanie symboli religijnych (dewocjonalia), uczestniczenie w obrzędach liturgicznych, co dawało poczucie wspólnoty” – sprecyzowała.
Autorka przywołała relację więźnia obozów koncentracyjnych Auschwitz i Dachau ks. Adama Zięby, który wraz z innym więźniem modlił się modlitwą różańcową podczas przenoszenia cegieł. „Nie chodzi tu o jakąś cudowność, ale samo przestawienie naszej psychiki na inny tor, zajęcie się jeszcze czymś innym, modlitwą, dawało pewnego rodzaju odprężenie i to nas utrzymywało w formie” – przyznał kapłan.
Historyk odwołała się do opisu najbardziej dramatycznych sytuacji obozowych, jak wielogodzinne apele czy selekcje przed rozstrzelaniem. Podkreśliła, że nawet wtedy więźniowie nie zaniechali modlitw. Zacytowała m.in. relację Artura Karpika, który przeżył w styczniu 1943 roku selekcję wśród więźniów z bloku. „Gdy staliśmy tak na mrozie w szeregu, widziałem, że dużo osób w skupieniu modliło się. Ja sam też, chociaż na wolności byłem mało wierzący i praktykujący, to w tym czasie modliłem się i prosiłem Boga, aby mnie uratował od śmierci” – wspominał po latach.
Wontor-Cichy wskazała jednocześnie, że praktykowaną formą modlitwy były powszechnie znane pieśni. „Uczestnictwo we wspólnej modlitwie oznaczało przyznanie się do wyznawanej wiary, co dla wielu więźniów było aktem odwagi w obozie i czasami prowadziło do niezwykłych spotkań” – dodała, przywołując wspomnienie Wincentego Gawrona, dla którego „niewinna z pozoru rozmowa” dotykająca kwestii wiary była okazją do poznania Tomasza Serafińskiego, czyli rotmistrza Witolda Pileckiego, który pod fałszywym nazwiskiem współtworzył ruchu oporu w niemieckim obozie Auschwitz. To właśnie rotmistrz Pilecki w „Raporcie” z 1945 roku opisał szczegółowo, jakie ciężkie konsekwencje spotkały modlących się więźniów.
Historyk zwróciła uwagę także na rolę duchownych i sióstr zakonnych, z którymi „więźniowie instynktownie szukali kontaktów”. „Wiązało to się z ogromną odpowiedzialnością, szczególnie w sytuacji, kiedy Pffafen (klechy), jak pogardliwie nazywano ich w obozie, byli wyjątkowo prześladowaną grupą więźniów (np. razem z Żydami tworzyli pierwszą karną kompanię, kierowaną do najcięższej pracy). Księża nie tylko prowadzili modlitwy, ale w sprzyjających okolicznościach także uczyli innych” – zauważyła, wspominając konkretne postaci, takie m.in. jak s. Angela Maria Autsch z Zakonu Sióstr Trójcy Przenajświętszej w Mötz, s. Celestyna Katarzyna Faron ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Najświętszej Marii Panny Niepokalanie Poczętej, jezuitę Adama Kozłowieckiego, salezjanina ks. Józefa Kowalskiego czy franciszkanina o. Maksymiliana Kolbego.
Autorka opisuje także przejawy życia sakramentalnego w obozie: od zakazanej i trudnej do zorganizowania Eucharystii, przez spowiedź, do małżeństwa i chrztu.
„We wspomnieniach więźniarek jest bardzo niewiele wzmianek o możliwości uczestniczenia we mszy, niemniej jednak tęsknota za eucharystią była ogromna. Zarząd obozu kobiecego ogłosił któregoś grudniowego dnia, że więźniarki będą miały możliwość pójścia do kościoła w kolejną niedzielę. Zgłosiło się około dwieście kobiet, jednak kolumny więźniarskie nie opuściły obozu. Zatrzymano je przy bramie i nakazano kolejno: klęczeć, śpiewać, wykonywać karne ćwiczenia. Wycieńczone i upokorzone powróciły do baraków. Wiele zmarło w ciągu kolejnych dni. To wyjątkowo upokarzające wydarzenie zostało zapamiętane przez wiele więźniarek” – zrelacjonowała Teresa Wontor Cichy, a w innym miejscu zacytowała Marię Slisz-Oyrzyńską, wspominającą, jak w nocy z 5 na 6 grudnia 1943 roku, w bloku 17 w Birkenau urodził się chłopiec, którego matką była Polka z Sosnowca. Położna Stanisława Leszczyńska ochrzciła chłopca, nadając mu imię Adam.
Badaczka przywołała konkretne historie związane z wytwarzanymi nielegalnie przez więźniów przedmiotami kultu. „Niektóre zachowane przedmioty świadczą o wielkiej determinacji więźniów i potrzebie posiadania symboli religijnych. Są to np. różańce wykonane z obozowego chleba. Racje więźniarskie były bardzo skromne, tak więc zachowanie chleba i zrobienie z niego paciorków różańcowych wymagało ogromnego wyrzeczenia” – zauważyła.
Na szczególną uwagę w kontekście przejawów życia religijnego w obozie, zasługuje, według autorki, okres Bożego Narodzenia, zapamiętany przez więźniów jako krótki moment rozluźnienia reżimu obozowego.
„Więźniowie funkcyjni zezwalali na gromadzenie się więźniów i wieczorne śpiewanie kolęd. Zarząd obozu ustawiał na placu apelowym choinkę, którą dekorowano i oświetlano. Jednak żeby nie zatracić tzw. obozowego drylu, esesmani kazali układać ciała zmarłych więźniów tuż obok choinki. Taki widok bardzo przygnębiał tych, którzy zmuszeni byli stać na apelu rannym i wieczornym” – wyjaśniła i zaznaczyła, że w tym czasie „bez względu na narodowość, wyznanie czy poglądy polityczne, więźniowie łamali się chlebem i życzyli sobie wzajemnie głównie doczekania wolności”.
„Blok 11, gdzie mieścił się areszt obozowy, był miejscem, gdzie więźniarki czy więźniowie przebywali w odosobnieniu, w celach, stąd należy uznać za wyjątkowe Boże Narodzenie 1944 roku, kiedy osadzony tam ksiądz Władysław Grohs odprawił mszę w celi dla mężczyzn, a następnie skontaktował się z osadzonymi. Ustalił, że udzieli im rozgrzeszenia, a następnie rozda konsekrowane hostie. Msza i przyjęcie komunii były dla wszystkich wielkim przeżyciem” – stwierdziła Wontor-Cichy.
Na koniec autorka wydanej w 2004 r. publikacji pt. „Więzieni za wiarę. Świadkowie Jehowy w KL Auschwitz” zauważyła, że wiara w obozie Auschwitz była zjawiskiem bardzo zróżnicowanym. „Rzeczywistość obozowa powodowała u wierzących okresowe i trwałe załamania” – podkreśliła, zaznaczając, że o sens wiary pytali wyznawcy judaizmu, jak i więźniowie chrześcijańscy. Często kończyło się to zwątpieniem w opatrzność Boską. „Niektórzy jednak więźniowie dopiero w obozie zwracali się ku Bogu” – podkreśliła.
Tekst w najnowszym numerze „Głosów Pamięci” ilustrują dokumenty, zdjęcia oraz reprodukcje obrazów poświęconych tematyce religijnej, wykonane przez byłych więźniów.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.