Drukuj Powrót do artykułu

Putin może się obawiać ukraińskich demokratyczno-wolnościowych dążeń

04 marca 2014 | 17:35 | tom (KAI) / pm Ⓒ Ⓟ

Putin może się obawiać, że ukraińskie dążenia demokratyczno-wolnościowe przeniosą się do Rosji. Sukces modelu europejskiego, dążeń demokratycznych i proeuropejskich Ukraińców może być ciosem dla Kremla – uważa dr. Andrzej Szeptycki z Zakładu Integracji Europejskiej Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego.

Ekspert problematyki Wschodniej zwraca uwagę, że „ostatnie działania Rosji – manipulacja faktami, propaganda rodem z minionej epoki, rozmyślne łamanie prawa międzynarodowego – dowodzą, że władzom rosyjskim, przynajmniej w odniesieniu do Ukrainy, ufać nie można”.

Publikujemy tekst wywiadu:

KAI: Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Moskwie prezydent Rosji Władimir Putin zadeklarował: „Nie mamy zamiaru walczyć przeciw narodowi ukraińskiemu”. Można mu wierzyć?

Dr Andrzej Szeptycki: Ostatnie działania Rosji – manipulacja faktami, propaganda rodem z minionej epoki, rozmyślne łamanie prawa międzynarodowego – dowodzą, że władzom rosyjskim, przynajmniej w odniesieniu do Ukrainy, ufać nie można. Ukraińcy jasno pokazali swój stosunek do poprzednich władz tego kraju – nie tylko w Kijowie czy na zachodzie Ukrainy, ale też na wschodnio- i południowoukraińskich „Euromajdanach”.

Tymczasem rosyjski prezydent wciąż wspiera swego ukraińskiego podopiecznego, który znalazł schronienie na terenie Rosji. Według badań z grudnia 2013 r. ok. 68% społeczeństwa ukraińskiego chciałoby, aby Ukraina i Rosja były dwoma odrębnymi, acz żyjącymi w przyjaźni państwami. Niestety prezydent Putin widzi chyba tę kwestię inaczej niż naród ukraiński, którego chce „bronić”.

KAI: Jak ocenia Pan obecną sytuację na Ukrainie? Czy istnieje zagrożenie wojną rosyjsko-ukraińską?

– Żadnej opcji nie można wykluczyć. Wojska rosyjskie weszły na Krym. Sądzę, że raczej już stamtąd nie wyjdą, gdyż nie leży to w naturze polityki Rosji. Powstaje natomiast pytanie, czy poprzestaną na tym, czy też podjęte zostaną dalsze działania.

Możliwości są tutaj co najmniej dwie. Jedna to dalsza eskalacja konfliktu, przejęcie całego półwyspu krymskiego i uczynienie z niego czegoś w rodzaju Nadniestrza, quasi państwa pod ochroną wojsk rosyjskich, co łączyłoby się z rozbrojeniem stacjonujących tam wojsk ukraińskich, czy też (co trudniejsze) skłonienia ich na przejście na stronę Rosjan.

Druga opcja, której boją się Ukraińcy to podjęcie przez Rosję dalszych działań i rozszerzenie ekspansji na tereny południowe i wschodnie Ukrainy. Teraz mamy tam do czynienia z niepokojami społecznymi (prawdopodobnie wspieranych przez Rosję) w niektórych miastach obwodowych m. in. w Odessie, Charkowie Doniecku. Nie można wykluczyć, że „zainteresowanie” Rosji obejmie nie tylko półwysep krymski ale i inne ziemie ukraińskie.

KAI: Do czego dąży Rosja? Patrząc z historycznej perspektywy zadajmy fundamentalne pytanie, dlaczego Rosji tak zależy aby Ukrainę zachować w swojej sferze wpływów?

– Powodów jest kilka. Pierwszy ma charakter historyczny. Przypomnijmy, ze Kijów to kolebka wschodniej Słowiańszczyzny. Dla Ukraińców Ukraina to kolebka państwowości ukraińskiej. Rosjanie zaś sądzą, że to kolebka narodu i państwowości rosyjskiej, która później przeniosła się do Moskwy.

Kijów to także kolebka wschodniosłowiańskiego prawosławia. To tu mieści się Ławra Kijowsko-Peczerska, ważny ośrodek Patriarchatu Moskiewskiego. Do tych historycznych przyczyn dochodzą względy ekonomiczne i strategiczne.

Przypomnijmy często używane stwierdzenie prof. Zbigniewa Brzezińskiego, byłego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego za prezydentury Jimmy’ego Cartera, że Rosja bez Ukrainy nie może być imperium. Jest to stwierdzenie do pewnego stopnia prawdziwe. Ukraina zajmuje strategiczne położenie między Rosją, Unią Europejską i NATO, z dużym dojściem do Morza Czarnego, z długą granicą z Europą środkową. Jest też krajem liczącym 45 mln mieszkańców. Ma też pokaźny potencjał ekonomiczny, weźmy choćby Zagłębie Donbasu. Gdy dodamy do tego 145 mln Rosjan to taki obszar ma znaczący potencjał.

Trzecia przyczyna ma charakter polityczno-społeczny. Władze Rosji starały się zawsze przekonywać Ukraińców i własne społeczeństwo, że Ukraińcy to są tacy prawie Rosjanie. Trochę inaczej mówią, ale tak na prawdę są częścią narodu rosyjskiego. W czasach carskich mówiło się o Ukrainie jako o Małorosji. Teraz ten argument obraca się przeciwko władzom rosyjskim. Putin może się obawiać, że ukraińskie dążenia demokratyczno-wolnościowe przeniosą się do Rosji. Sukces modelu europejskiego, dążeń demokratycznych i proeuropejskich Ukraińców może być ciosem dla Kremla. Może to dać wiele do myślenia rosyjskiemu społeczeństwu. Skoro Ukraińcom, naszym „młodszym braciom” udało się obalić nie lubianego, nieudolnego, autokratycznego prezydenta to czemu my musimy tolerować naszego wielkorządcę. Tego Putin bardzo się boi. Tym można tłumaczyć niesłychanie gwałtowną reakcję rosyjskiej władzy na wydarzenia w Kijowie.

KAI: Na ile rosyjskojęzyczna część kraju wspiera Putina i jego działania na Ukrainie?

– Nie mamy najnowszych badań opinii publicznej na Ukrainie. Wydarzenia uległy takiemu przyspieszeniu, że trudno orzekać definitywnie. Nie ulega wątpliwości, że południe i wschód Ukrainy były zazwyczaj nastawione prorosyjsko ale także że te regiony są zamieszkałe w większości przez Ukraińców. Są to ludzie często sympatyzujący z Rosją, mówiący po rosyjsku ale identyfikujący się ze swoim krajem i narodem.

Inaczej jest na Krymie, gdzie większość stanowią świadomi swej tożsamości etniczni Rosjanie. Putin nie ma więc pewności, czy gdyby chciał przyłączyć do Rosji obwody południowo-wschodnie to zostanie on przyjęty tam z otwartymi ramionami. Oczywiście znajdą się aktywiści, którzy już teraz są widoczni, wspierani przez rosyjskie służby, i będą protestować przeciwko władzom w Kijowie. Nie będzie to jednak jakiś powszechny ruch.

Po wojnie Rosji z Gruzją były prowadzone sondaże jaki jest stosunek mieszkańców Ukrainy do ukraińskiej państwowości. Na południu, w tym na Krymie, odnotowano spadek poparcia dla ukraińskiego państwa a na wschodzie ono wzrosło. Innymi słowy w Donbasie ludność pokazała, że średnio im się podoba perspektywa przyłączenia do Rosji. Ponadto zwykli ludzie ani na zachodzie ani na wschodzie Ukrainy (ani w Rosji) nie chcą wojny, co wpływa na sceptycyzm Ukraińców wobec agresywnych działań Rosji.

KAI: Jakie stanowisko powinny zająć obecne władze Ukrainy wobec zaistniałej sytuacji?

– Na razie zachowują daleko idący spokój. Niektórzy mówią, że przyjęli taką postawę za radą zachodnich partnerów. Stanowisko takie jest zrozumiałe, gdyż Rosjanom do tej pory nie udało się sprowokować incydentu, który uzasadniałby ich interwencję. Równocześnie Ukraińcy apelują o pomoc międzynarodową, co jest działaniem słusznym. Niestety polityka powinna mieć pewne granice, bo jak na razie pozwala ona Rosjanom bez rozlewu krwi na stopniowe przejmowanie półwyspu krymskiego.

KAI: Jakie konkretne działania wobec konfliktu powinien podjąć Zachód i w tym Polska?

– Z deklaracji przywódców państw zachodnich wynika, że Zachód dość zdecydowanie zaangażował się w sprawę Ukrainy. Stany Zjednoczone przerwały współpracę wojskową z Rosją, mówią o sankcjach wojskowych. Unia Europejska nazwała postępowanie Rosji wobec Ukrainy agresją. I chwała jej za to, że mówi językiem faktów.

Jak zazwyczaj Unia nie jest jednak w stanie się porozumieć co powinna zrobić np. w kwestii wprowadzenia sankcji. Są im przeciwne m.in. Niemcy. Ponadto Unia Europejska jest w o wiele trudniejszej sytuacji niż Stany Zjednoczone, gdyż Rosja jest jej ważnym partnerem gospodarczym, dlatego trudniej jej przychodzą jakieś zdecydowane działania. Reakcja Zachodu jest z jednej strony zdecydowana a z drugiej za słaba. Jeśli Putin zdecyduje się na interwencję zbrojną to Zachód go nie powstrzyma. Unia i NATO na pewno nie zaangażuje się zbrojnie w obronę Ukrainy, dlatego choćby, że nie jest ona członkiem sojuszu. Mogłyby jednak rozważyć pośrednie wsparcie, np. dostawy broni. Może jest to już rozważane ale się o tym nie mówi.

KAI: A jeśli chodzi o zaangażowanie Polski….

– Polska poprzez swoje działania na forum Unii i NATO w kwestii Ukrainy i konsultacje ze Stanami Zjednoczonymi robi to co powinna. Kluczowym dla Polski i tych organizacji i państw jest wyciągnięcie długofalowych wniosków z obecnej sytuacji. Należy podjąć działania na rzecz wzmocnienia bezpieczeństwa Europy Środkowej, bezpośrednio sąsiadującej z Rosją. Trzeba aby NATO przestało skupiać się na odległych celach (Afganistan), ale zajęło się swoim podstawowym zadaniem, jakim jest zbiorowa samoobrona. Tym bardziej, że u swoich granic NATO ma agresywnego sąsiada, który chce bronić rosyjskich mniejszości na terenie innych krajów. Warto pamiętać, że są dwa kraje członkowskie, które taką mniejszość posiadają: Łotwa i Estonia. Po latach wróciły do Europy klasyczne zagrożenia militarne. Musimy sobie mocno uświadomić, że Moskwa prowadzi ekspansywną politykę sprzeczną z umowami i prawem międzynarodowym.

KAI: Jak widzi Pan rolę Kościołów w sytuacji Ukrainy? Aktywnie występowały na kijowskim Majdanie.

– Jeśli chodzi o kijowski Majdan to jego religijny wymiar był niezwykle ważny. Byli tam obecni duchowni różnych Kościołów i wspólnot religijnych. Majdan łączył harmonijnie w sobie wątki demokratyczne, patriotyczne i religijne. Odnośnie obecnej sytuacji ciekawy jest dwugłos płynący z Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego. Ze strony jego ukraińskiej części słyszymy krytyczne głosy wobec rosyjskiej agresji a ze strony samego patriarchatu słyszymy głosy poparcia dla wojskowej interwencji – choć nie jest to stanowisko samego patriarchy Cyryla. Te dwa głosy są bardzo ważne, gdyż dotychczas Kościół ten zajmował jedno stanowisko i był głosem centrali a tym samym rzecznikiem interesów Rosji na Ukrainie. Ewolucja tego Kościoła w obecnym kontekście wydaje się istotna.

Rozmawiał Krzysztof Tomasik

Dr. Andrzej Szeptycki, absolwent Instytutu Stosunków Międzynarodowych (2000 r.) oraz master studies z historii na Uniwersytecie Paryż-Sorbona (Paryż IV) (2002 r.). Doktor nauk humanistycznych w zakresie nauki o polityce (2004). W latach 2005 – 2009 główny specjalista – analityk w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (obszary zainteresowań: Ukraina, Francja, polityka wschodnia UE). Wiceprezes zarządu Towarzystwa Europy Wschodniej. Wiceprezes zarządu Fundacji Rodu Szeptyckich. Stały współpracownik dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”. Odbył staże naukowe w École Normale Supérieure (Paryż, Francja) (1999 – 2000 r.) i w Państwowym Uniwersytecie „Akademia Kijowsko-Mohylańska” (Ukraina) (2005 r.). Visiting fellow w Centre for European Policy Studies (Bruksela) (2013 r.). Stypendysta Fundacji na rzecz Nauki Polskiej w latach 2005 – 2006. Obecnie w ISM na stanowisku adiunkta; od 2013 r. koordynator współpracy z uczelniami na Ukrainie.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.