Drukuj Powrót do artykułu

„Relacje państwo-Kościół w Czechach odbiciem problemów społeczeństwa”

10 września 2009 | 13:34 | st, tom (KAI) / ju. Ⓒ Ⓟ

Kard. Miloslav Vlk, arcybiskup praski i Prymas Czech udzielił KAI wywiadu przed planowaną na 26-28 września pielgrzymką Benedykta XVI.

Księże Kardynale, Jan Paweł II raz odwiedził Czechosłowację i dwukrotnie Republikę Czeską. Niebawem przybędzie tu z pielgrzymką Benedykt XVI. Czym będzie się ona różniła od wizyt jego poprzednika?

Kard. Miloslav Vlk: Mija niemal dwadzieścia lat od pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II w roku 1990, zaraz po upadku komunizmu, w związku z otwarciem się nowej przestrzeni wolności. Prezydent Vaclav Havel bardzo wówczas pragnął, aby papież szybko przyjechał, aby umocniła się ta wolność. Żyliśmy jeszcze w przeświadczeniu, że w komunizmie wszystko jest możliwe i jeśli nadarzała się okazja trzeba ją było jak najszybciej wykorzystać. Ojciec Święty w krótkim czasie mianował biskupów i została utworzona konferencja episkopatu.

Druga pielgrzymka w roku 1995 była związana z kanonizacją św. Jana Sarkandra i św. Zdzisławy z Lemberku. Natomiast w roku 1997 Jan Paweł II przybył jako pielgrzym śladami św. Wojciecha, w związku z millennium jego męczeńskiej śmierci. Był to początek nowego okresu w życiu naszego kraju. Przybywał do nas Papież – Słowianin. Jego obecność stanowiła podstawy do głębszego porozumienia narodowego. Doświadczył komunizmu na własnej skórze, cierpiał pod jego uciskiem. Czuliśmy, że nas rozumie, że rozumie naszą historię.

Natomiast Benedykt XVI pochodzi z sąsiedniej Bawarii, gdzie mieszka między innymi sporo Niemców, którzy zostali wysiedleni z Czech. Myślę, że istnieje pewna bliskość mentalności bawarskiej i czeskiej, co powinno dopomóc w lepszym zrozumieniu. Trzeba jednak też pamiętać, że Jan Paweł II i Benedykt XVI to inne osobowości, choć obydwaj wychodzą do świata z otwartymi ramionami, to są to osobistości o innej mentalności. Benedykt XVI jest przede wszystkim teologiem, profesorem, myślicielem i to wpłynie na charakter wizyty w Republice Czeskiej. Papież przybywa do nas z radością, jest to jego inicjatywa i cieszymy się, że przybywa do nas ze swoją najnowszą encykliką: „Caritas in veritate”.

Jaki będzie najważniejszy papieski przekaz dla Kościoła w Czechach, dla całego tutejszego społeczeństwa w tym ludzi niewierzących, których w Czechach jest bardzo wielu?

Wymagacie ode mnie, abym był prorokiem. Ja nim nie jestem, a jeśli to tylko w ramach mego urzędu biskupiego! Przypuszczam, że Ojciec Święty nawiąże do przesłania zawartego właśnie w swej nowej encyklice „Caritas in veritate”, z przesłaniem, iż całe życie człowieka, w tym dziedziny „cywilne” muszą być przeniknięte miłością. Owa sfera „cywilna” nie może odbiegać od podstawowych duchowych wartości, gdyż w przeciwnym wypadku grozi to katastrofą. Myślę, że takie słowo w obliczu obecnych doświadczeń naszego społeczeństwa zostanie dobrze zrozumiane.

Czeski Kościół jest Kościołem męczenników i ludzi prześladowanych za swą wiarę. Jednym z jej wybitnych świadków był poprzednik Księdza Kardynała na stolicy praskiej, zmarły przed czterdziestu laty kard. Josef Beran. Czy naród czeski pamięta o swej historii i jakie miejsce zajmuje dziś Kościół w jego życiu?

– W bieżącym roku przypada szereg ważnych rocznic: 20 lat od upadku komunizmu, tyle samo od kanonizacji św. Agnieszki Czeskiej, 40 rocznica śmierci kard. Berana i szereg innych. Jest to oczywiście okazja do refleksji. Jest już niemal gotowa księga męczenników minionego okresu przygotowywana przez Czeską Akademię Chrześcijańską pod kierunkiem dr. Jana Střibrnego.

Dzieło to przypomina szereg wybitnych osobistości, w tym księży prześladowanych przez reżim komunistyczny. Niektórzy z nich musieli zapłacić za swą wierność Chrystusowi cenę własnego życia. To okazja do przypomnienia, że Kościół niósł ciężar prześladowań zapewne w większym stopniu niż inne warstwy społeczeństwa. Jeszcze w tym roku zostanie otwarta wystawa o prześladowaniach Kościoła w okresie komunizmu w opactwie na Strahovie, organizowana przez nasz Instytut Pamięci Narodowej, na podstawie materiałów które posiada do swej dyspozycji. Chodzi nam o to, by w obliczu prowadzonej niegdyś dyskusji na temat współpracy księży ze służbami bezpieczeństwa znane były okoliczności, kiedy niektórym duchownym zabrakło odwagi i ulegli naciskom. Nie można na ten bezsporny fakt spoglądać w izolacji od niezwykle okrutnego prześladowania Kościoła.

Jeśli chodzi o rozwój Kościoła w ciągu minionego dwudziestolecia, chciałbym zaznaczyć, że chodzi tutaj o organiczny rozwój. Nie jest to sprawa administracyjna, lecz życia. W minionym dwudziestoleciu możemy mówić o wzroście. Nie wynika on z jakiś rozporządzeń, projektów wypracowywanych za biurkiem. Na początku nieśliśmy brzemię przeszłości i doświadczeń życia w warunkach konspiracyjnych, różnych działań podejmowanych z młodzieżą czy ludźmi dorosłymi w lasach, górach itd., ale nie w kościołach. Działo się to w niewielkich grupach. Nie wiedzieliśmy na ile były liczne, nie mieliśmy pełnego przeglądu sytuacji, choć to tam właśnie dokonywało się dzieło odnowy soborowej. Naszym dziedzictwem jest też sytuacja większości Kościoła, działającego oficjalnie pod ścisłym nadzorem reżimu totalitarnego.

Kto podejmował decyzje w sprawie Kościoła?

– Decyzje, także dotyczące przenoszenia księży podejmowali sekretarze ds. wyznań. Było to tak, jakby w czasie wojny nieprzyjaciel wskazywał nam gdzie mamy ustawiać poszczególne oddziały wojska. Biskupi, o ile byli, znajdowali się pod ścisłym nadzorem i nie mogli rządzić diecezjami. Kierowali nimi wikariusze kapitulni, których praktycznie wybierali agenci Państwowego Biura Bezpieczeństwa (StB) odpowiedzialni za politykę wyznaniową. Rzecz jasna chodziło o ludzi słabych, na których można było wywrzeć nacisk, czy z jakąś rysą w życiorysie.

Trudno więc mówić, by ten oficjalny Kościół mógł jakoś funkcjonować! Reżim usiłował zniszczyć zaufanie między kierownictwem Kościoła a wiernymi i duchowieństwem. Brakowało też zaufania między kapłanami a laikatem. Księża musieli mieć pozwolenie władz na prowadzenie pracy duszpasterskiej. Dotyczył on określonej parafii, a jeśli zaistniała potrzeba duszpasterska w sąsiedniej parafii, konieczne było oddzielne pozwolenie. Wszystko było kontrolowane przez Służbę Bezpieczeństwa. Pozwolenie nie wynikało z jakiegoś prawa, lecz stanowiło łaskę reżimu i można je było odebrać bez podania jakiegokolwiek uzasadnienia. Było wiadomo, że jeśli ktoś jest zbyt gorliwy, to odbiorą mu pozwolenie. Sam tego doznałem. Ludzie świeccy nie mogli prowadzić pracy apostolskiej. Działania duszpasterskie duchownych podlegały ścisłej kontroli, natomiast laicy nie mogli prowadzić pracy ewangelizacyjnej.

Odzyskanie wolności postawiło Kościół przed nowymi wyzwaniami…

– W tej sytuacji, po odzyskaniu wolności trzeba było spoić ten podzielony Kościół, ludzi świeckich i duchowieństwo oraz zachęcać ich do współpracy, wytworzyć wspólnotę Kościoła. Do tej przestrzeni wolności trzeba było dorastać, formować ludzi świeckich a jeszcze bardziej księży, którzy przyzwyczaili się do działania w warunkach administracyjnych ograniczeń i jednoosobowego podejmowania decyzji.

Kolejnym problemem było uczenie się otwartości Kościoła na społeczeństwo. W komunizmie ścisłe oddzielano sacrum od profanum. Chodziło o to, by Kościół nie oddziaływał na sferę cywilną, usiłowano go eliminować z wszelkich odniesień do życia codziennego. Otwarcie Kościoła na wymiar społeczny udało się przede wszystkim na tym najniższym szczeblu, to znaczy w parafiach. Kiedy my biskupi je odwiedzamy, spotykamy się z przedstawicielami władz samorządowych. Często przychodzą na Mszę św. Są też zapraszani na spotkanie przy stole, by rozmawiać. Rozumieją, że ten kościół parafialny jest ich przestrzenią kulturową. Możemy więc mówić, że często dochodzi do owocnej współpracy. Główną naszą linią duszpasterską jest obalanie przesądów, które zrodziły się w systemie komunistycznym. Dzięki spotkaniom osobistym otwierają się nowe przestrzenie, otwierające drogę do preewangelizacji. Kiedy przezwycięży się przesądy i zrodzi się ufność mogę coś tym ludziom powiedzieć.

Kościół jest obecny w przestrzeni społecznej także dzięki działalności charytatywnej….

– Jednym z ważnych działań podjętych przez Kościół pod odzyskaniu wolności była Caritas, to znaczy działalność na rzecz najbardziej potrzebujących. Już na początku mej posługi biskupiej rzuciłem hasło, że „Caritas jest obliczem Kościoła, zwróconym ku światu”. Ludzie to dobrze rozumieją, gdyż kiedy przychodzą rozmaite klęski, powodzie itd. Caritas podejmuje działania, a my biskupi docieramy do terenów dotkniętych najrozmaitszymi nieszczęściami. Trzeba też wspomnieć o znaczeniu ruchu hospicyjnego. Dziś jest na terenie naszego kraju 20 ośrodków, które dają wspaniałe świadectwo, że człowiek zwłaszcza w ostatniej, terminalnej fazie życia może godnie przeżyć swe ostanie chwile na ziemi, otoczony miłością. Żaden z pacjentów hospicjów nie prosi o eutanazję. Ruch ten jest więc ważnym świadectwem. Nasza praca nie ogranicza się do kaznodziejstwa, które rzecz jasna ma duże znaczenie, ale przede wszystkim jest otwarta na życie wiarą na co odzień.

Stolica Apostolska raczej pozytywnie ocenia relacje z Republiką Czeską. W relacjach między państwem a Kościołem istnieją jednak nadal problemy nierozwiązane: sprawa ekonomicznej niezależności Kościoła, zagadnienie umowy międzynarodowej ze Stolicą Apostolską czy własności praskiej katedry św. Wita, Wacława i Wojciecha. Dlaczego problemy te nadal nie są rozwiązane?

– Dziennikarze często o tych trzech problemach mówią. Chodzi nam o porozumienie z władzami w sprawie majątku, a nie restytucje, gdyż są one praktycznie niemożliwe, o umowę międzynarodową ze Stolicą Apostolską oraz ustawę o Kościele w społeczeństwie. Zazwyczaj mówi się o tych problemach nie uwzględniając sytuacji ogólnospołecznej. Zagadnienia te są jakby wierzchołkiem góry lodowej – chodzi o to, że nasze społeczeństwo nie jest dojrzałe demokratycznie. Świadczy o tym również aktualny kryzys polityczno-konstytucyjny, który jest konsekwencją zaniedbań minionych dwudziestu lat. Po upadku komunizmu Kościół wstąpił do życia społecznego z kredytem zaufania, gdyż w ostatnich latach komunizmu to właśnie on organizował petycje domagające się podstawowych wolności. Do działań tych przyłączali się dysydenci i ludzie niewierzący, dla których wsparciem był na przykład kard. Franciszek Tomašek. Wszyscy jednakowo potrzebowali tej wartości.

Odzyskanie wolności przyniosło w niektórych sferach także rozczarowanie?

– Może trochę naiwnie sądziliśmy, że w warunkach odzyskanej wolności wszyscy dysydenci zwrócą się do Kościoła. Sądziliśmy, że będzie procentował uzyskany kredyt zaufania.

Tymczasem, gdy osiągnięto zamierzony cel – koalicja się rozpadła. Pojawiły się nowe problemy – transformacji gospodarczej i powszechnego pragnienia dobrobytu, który stał się ważnym celem społecznym. Nie był to jednak priorytet Kościoła, który dążył do duchowej przemiany społeczeństwa.

Kiedy mówiliśmy politykom, że ład gospodarczy wymaga fundamentu duchowego, odpowiadali, że przyjdzie to później. Ciągle w ich głowach pokutowała mentalność komunistyczna, że przemiany gospodarcze doprowadzą do zmian w nadbudowie.

Widzimy dziś jednak, w obliczu kryzysu gospodarczego, że ekonomia bez wartości duchowych zawodzi. W tej sytuacji właśnie rozeszła się bliska współpraca Kościoła i tzw. „społeczeństwa obywatelskiego”. Wówczas jeden z ważnych polityków stwierdził: „Nie możemy dopuścić by Kościół stał się silny politycznie i ekonomicznie”. Tę linię starano się realizować. Stąd brały się problemy w uporządkowaniu spraw majątkowych i usiłowania ograniczenia przestrzeni wolności Kościoła w roku 2001. Doszło do głosu komunistyczne dziedzictwo niektórych funkcjonariuszy. Widać to także w sądownictwie. Dziś wyraźnie widzimy, że problemy Kościoła są ściśle związane z problemami jakie przeżywa całe społeczeństwo.

Obecnie przed jakimi wyzwaniami stoi Kościół w Republice Czeskiej?

– Myślę, że żyć Ewangelią i świadczyć ją naszemu społeczeństwu, otwartość wobec społeczeństwa to podstawowe wyzwania, gdyż w ten sposób przezwyciężamy przesądy i stopniowo budujemy zaufanie, to znaczy wytwarzamy warunki, aby można było ewangelizować i by Ewangelia mogła być przyjmowana.

Rozmawiali: o. Stanisław Tasiemki OP, Krzysztof Tomasik

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.