Rowerowe pielgrzymki na Jasną Górę
27 lipca 2022 | 18:27 | mir | Jasna Góra Ⓒ Ⓟ
Choć w sezonie letnim prawdziwym fenomenem jest piesze pielgrzymowanie na Jasną Górę, to chyba można także mówić o rowerowym boomie. Przyjeżdżają rodziny, parafie, przedstawiciele powiatów, studenci czy policjanci.
Jak cud, jak Mont Everest
Grupa niepozorna, bo 20-osobowa. W środku prawdziwy duchowy „power”. Przyjechali dziś w franciszkańskim stylu z Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Osiecznej k. Leszna. To ich pierwsza taka rowerowa wyprawa do Częstochowy. – Pielgrzymka po franciszkański, czyli pokój i dobro, z ogromną radością, ze słowem Bożym i z drugim człowiekiem. Parafia wspiera, więc mamy bardzo pojemne serca i mamy w nich całą naszą wspólnotę parafialną i klasztorną – wyjaśnił brat Pio z Zakonu Braci Mniejszych. Na liczniku 256 km, ale to nie wszystko, bo pojutrze (piątek 29 lipca) także na rowerach wrócą do domów. – Wrócimy uskrzydleni, bo każde spotkanie z miłością uskrzydla – dodał franciszkanin, a na pytanie, kto wymyślił pielgrzymkę, zdecydowanie odpowiada: „Duch Święty”. W drodze rozważali, jak w swoim codziennym życiu „być jak Maryja”. Dla brata Pio znaczy to przede wszystkim nosić słowo Boże w sercu, karmić się nim, oddychać tym słowem, słyszeć Boga, spotykać Go w ludziach i mówić Mu każdego dnia „tak”. Natomiast dla nastoletniej Laury Kuropki, od września uczennicy 8 klasy, „być jak Maryja” oznacza być dobrym człowiekiem, pomagać innym, nosić w sobie dobro.
11-letni Maksymilian przyjechał z bratem Maurycym i siostrą Marianną. Trzy razy „M” jak miłość – tak o swoich dzieciach mogą powiedzieć państwo Katarzyna i Mariusz Marciniakowie. – Przyjechaliśmy podziękować za ten cud, którym nas Bóg obdarzył – dziećmi trojaczkami. Długo na nie czekaliśmy, bo siedem lat, to dzieci wymodlone. Cieszymy się z tej pielgrzymki, była dla nas trochę jak zdobycie Mont Everestu – opowiadał tato.
– Takie szczypawy, energię mają, nie wiem, skąd ja biorą, a chyba dlatego, żeby tu przyjechać. Chłopcy pięknie służą do Mszy – chwali rodzeństwo inny uczestnik pielgrzymki, Janusz Jeske. – Pierwszy dzień był najtrudniejszy, ok. 102 km, 34-stopniowy upał i jeszcze pod wiatr, spartańskie noclegi na karimatach w salkach. Wspaniała przygoda – podsumował rowerzysta.
Mężczyźni też potrafią się modlić
O tym, że mężczyźni też potrafią się modlić, przekonywali uczestnicy Męskiej Pielgrzymki Rowerowej z Łasku. Jej organizatorem po raz kolejny był Mariusz Milewski. Na każdym przystanku pielgrzymi rozważali fragment Pisma Św., odczytywali intencje od wiernych i modlili się. Były to prośby wrzucane przez parafian do specjalnej urny, wystawionej 3 tygodnie przed wyjazdem. Na Jasnej Górze odprawili też drogę krzyżową, do poszczególnych stacji rozważania przygotował każdy z uczestników rowerowych rekolekcji. Pielgrzymka po męsku, ale z pomocą kobiet. Przygotowaniem posiłków na postojach zajmowała się żona pana Mariusza. Natomiast 6 sierpnia to kobiety z Łasku wybiorą się rowerami na Jasną Górę, a mężczyźni zajmą się tzw. prozą życia, czyli zadbają, by pątniczki nie jechały głodne.
Ważny jest cel
Także rytm pielgrzymki rowerowej jest wyznaczony przez modlitwę: rano najczęściej Msza św., w południe Anioł Pański, a o godz. 15.00 Koronka do Bożego Miłosierdzia. Niektórzy jak pielgrzymi z Sułkowic mieli też quiz maryjny. Na modlitwę zatrzymują się w kościołach, przydrożnych kapliczkach, to też okazja by poznawać piękno architektury – podkreślają.
Uczestnicy 13. rowerowej pielgrzymki z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Sułkowicach w arch. krakowskiej nie tylko przyjechali na Jasną Górę, ale po pobycie tutaj również pojechali do domów.
Ich symbolem jest krzyż z wmontowanymi częściami roweru. – Jedną z belek krzyża stanowi rowerowa rama jednej z uczestniczek sprzed dwu lat. Pękła w czasie jazdy, ale rowerzystka wyszła cało z wypadku i dojechała do Częstochowy. – A że nasze Sułkowice są znane ze ślusarstwa i kowalstwa, to jeden z pielgrzymów wmontował i ramę, i zębatkę w krzyż. A ta zębatka to może tak trochę przypomina symbol naszej parafii, czyli Serce Jezusa – wyjaśniają rowerzyści.
– Ważna jest intencja, cel, a nie przeciwności – podkreślił Andrzej Piwowarski, pomysłodawca i uczestnik pielgrzymki ze Sułkowic. Jest prezesem Polskiego Towarzystwa Stomijnego POL-ILKO. – Mam tyle schorzeń, w tym jestem po dwóch stomiach, że mógłbym obdzielić kilka osób. Zawsze powtarzam, że liczy się intencja, a nie należy patrzeć na przeciwności i na to, czego człowiek nie może, bo może wszystko – podkreślił Piwowarski.
Także Marek Świątkiewicz, który przyjechał ze Wschowy – to ponad 300 km, przekonuje, że pielgrzymki na Jasną Górę pomagają mu w zmaganiach z chorobą. – Maryja dodaje sił mnie i bliskim – podkreślił rowerzysta. Od prawie 40 lat walczy z cukrzycą. Przyjechał po raz piąty w ramach Franciszkańskiej Pielgrzymki Rowerowej. – Bo czasami mamy takie sytuacje, które po prostu rzucają nas na kolana i wydaje się po ludzku, że się człowiek już nie podniesie. Jasna Góra jest takim miejscem, gdzie nawet dorosły człowiek pada na kolana, sobie popłacze i wszystko wtedy „spada”, jest lżej – wyznał pielgrzym.
Raz na sto lat
Na Jasną Górę w zorganizowanej pielgrzymce przyjechali po raz pierwszy, a w ich przypadku można powiedzieć – raz na sto lat. To wierni z parafii Nawiedzenia NMP w Wieruszowie-Podzamczu również tak świętowali 100-lecie swojej parafii. Dotarło ponad 20 osób z inicjatorem – organistą Marcinem Sobczakiem. – Odzew był ogromny, bo grupę zebraliśmy w tydzień – powiedział organizator. Podkreślają swoją bliskość z Jasną Górą, bo w Wieruszowie zmarł bohaterski obrońca klasztoru z czasów potopu szwedzkiego, o. Augustyn Kordecki.
Karol i jego tata Robert po raz pierwszy wybrali się na pielgrzymkę do Częstochowy. Wieruszowianie w ponad 6 godzin przejechali 106 km. – Pielgrzymka rowerowa jest wyjątkowa. Są w niej też wyjątkowe osoby – podkreślił syn, a ojciec przyznał, że przyjechał, bo „miał sprawę do Maryi”.
Wieruszowianie chcieli też zasmakować takiej formy pielgrzymowania, bo w okresie letnim sami przyjmują podążających do Częstochowy. W parafii jest zwyczaj bicia w dzwony, kiedy zbliżają się pątnicy. To nie tylko na ich cześć, ale też sygnał dla parafian, by szykowali domy i otwierali drzwi dla strudzonych pielgrzymów. Dzwony biją dotąd, dopóki ostatni pątnik nie znajdzie noclegu. – Dzwony biją krótko – uśmiecha się organista.
– My od Kordeckiego. Tu na Jasnej Górze czujemy się jak u siebie i też doświadczamy gościnności paulinów – podkreślają.
Na obchodzone 24 lipca Święto Policji po raz 9. dotarła też Rowerowa Pielgrzymka Policjantów Lubelszczyzny. Na Jasnej Górze przy pamiątkowej tablicy „Gloria Victis” złożyli hołd funkcjonariuszom II RP zamordowanym przez Sowietów po 17 września 1939 r.
– Pamięć o historii i zgładzonych funkcjonariuszach jest bardzo ważna – podkreślił pomysłodawca rowerowych pielgrzymek policjantów, podinspektor Mariusz Ciechanowski. Zauważył też, bo sam jest już na emeryturze, że pielgrzymki pomagają utrzymać nie tylko duchową formę, ale i tę fizyczną. – To służba, policjantem się nie bywa, ale jest, 24 godziny na dobę. To zostaje nawet na emeryturze – podkreślił policjant. Wyjeżdżając z Lublina policjanci-pielgrzymi zatrzymali nietrzeźwego kierowcę.
„Polsce dopomoże tylko Słowo Boże” to z kolei motto, które towarzyszyło pielgrzymce rowerowej z Puław, a pielgrzymi z Wolanowa w diec. radomskiej wyrażali też swoją solidarność z Ukrainą, z nimi przyjechał 12-letni Władek, który z mamą uciekł do Polski przed wojną.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.