Róże dla Prymasa
22 maja 2011 | 00:10 | Milena Kindziuk / ms Ⓒ Ⓟ
Zbliżamy się do 30. rocznicy śmierci kard. Stefana Wyszyńskiego, która przypada 28 maja. Wybrane fragmenty książki „Prymas Tysiąclecia” Mileny Kindziuk przybliżą tę wybitność postać. Dziś 6 odcinek z 12.
3 sierpnia 1976 r. kardynał Wyszyński kończył 75 lat. Zgodnie z prawem kanonicznym, biskup przechodzi w tym wieku na emeryturę. Ten fakt dla władz państwowych stanowił okazję do spekulacji na temat następcy. Tymczasem Papież Paweł VI przedłużył Prymasowi urzędowanie, okazując tym samym nie tylko zaufanie do jego osoby, ale także i do sposobu kierowania Kościołem w Polsce.
Prymas miał mocną pozycję w Watykanie, który zresztą liczył się z jego głosem, nie wyłączał go na przykład z negocjacji dyplomatycznych. Gdy toczyły się rozmowy Stolicy Apostolskiej z Jugosławią i Węgrami, zakończone podpisaniem odpowiednich porozumień, było to ponad głowami tamtejszych biskupów.
Prymas Wyszyński z mocą podkreślał, że w takich kontaktach musi brać udział polski Episkopat. I w Polsce wszelkie rozmowy delegacji watykańskiej uwzględniały zawsze Prymasa i biskupów. Gdy Prymas otrzymał przedłużenie urzędowania, wtedy także premier Piotr Jaroszewicz złożył mu życzenia urodzinowe i wręczył mu 75 róż.
Tymczasem Kardynał Wyszyński musiał stanąć w obronie robotników, którzy zostali pokrzywdzeni w czasie strajków, jakie wybuchły po drastycznych podwyżkach cen artykułów żywnościowych i budowlanych w czerwcu 1976 roku. W czasie strajków wielu uczestników zostało pobitych, aresztowanych i wyrzuconych z pracy. Strajkujących ukarano „wilczymi biletami”, tzn. zakazem ponownego zatrudnienia gdziekolwiek.
Prymas wystosował nawet specjalny list do Edwarda Gierka. „Ufamy – pisał – że wyrozumienie sytuacji ludzi ciężko pracujących, zaspokajanie ich słusznych postulatów, większa swoboda wypowiadania swych poglądów, rzetelniejsza informacja, a zwłaszcza poskromienie nieopanowanych metod milicji – wszystko to przyczyni się do spokoju społecznego”.
Bezbronny dzieciak w książęcym majestacie
W siedzibie Prymasa przy Miodowej spotykali się różni ludzie. Biskupi przyjeżdżali tam na zebrania plenarne Episkopatu, przychodzili przedstawiciele świata polityki, kultury, życia publicznego. Rezydencja Prymasa w ówczesnym okresie stanowiła ważny ośrodek życia kościelnego i zarazem myśli społecznej.
W tym natłoku zajęć, jak wspominają do dziś bliscy współpracownicy Prymasa, potrafił ona znaleźć na modlitwę. Kard. Józef Glemp, który przez dwanaście lat był sekretarzem Prymasa Wyszyńskiego, a więc także najbliższym współpracownikiem i domownikiem na Miodowej, stwierdza:
– Zapamiętałem Prymasa jako człowieka zawierzenia i wielkiej modlitwy. My go znamy może bardziej jako człowieka czynu: przemawiającego, jeżdżącego z jednego końca Ojczyzny na drugi. Ale był to człowiek przede wszystkim modlitwy i skupienia.
Prymas Wyszyński umiał modlić się stale. Nie przeszkadzała mu w tym ani podróż, ani rozmowa, ani posiłek, ani wykonywane zajęcia. Z modlitwy czerpał moc do działania. Modlitwa czyniła go człowiekiem pokory. Historyk ks. Andrzej Gałka: – Jeżeli ktoś ma wiele spraw na głowie, zazwyczaj zastanawia się, czy zdoła wygospodarować czas na modlitwę, czy raczej powinien zająć się bieżącymi sprawami, a modlitwę odłożyć na później. Na ogół większość z nas zajmuje się załatwianiem codziennych spraw, a modlitwę odkłada.
Prymas był tu natomiast konsekwentny, i szedł najpierw na modlitwę. On wiedział, że bez niej wiele by nie zrobił. Był jak bezbronny dzieciak w wielkim, książęcym majestacie.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.