Rozwój religii w Chinach zależy od uznania przez nie partii za ostateczny autorytet
21 sierpnia 2021 | 14:16 | o. jj (KAI Tokio) | Miami Ⓒ Ⓟ
W przeciwieństwie do agresywnych dążeń Komunistycznej Partii Chin (KPCh) w przeszłości do usunięcia wszelkich praktyk religijnych, obecne władze tego kraju pod przywództwem prezydenta Xi Jinpinga tolerują istnienie religii. Mają one wypełnić „pustkę moralną”, która powstała wraz z szybkim rozwojem gospodarczym Chin. Towarzyszy temu jednak bardzo ważny i stanowczy warunek, że „przywódcy religijni mają wspierać partie i wykonywać wszystkie jej zrządzenia”. Uważa tak prof. Mario Poceski z Uniwersytetu na Florydzie, badający zwłaszcza zmiany dotyczące religii w Chinach.
W artykule na łamach czasopisma „The Conversation” z 6 sierpnia przypomniał on, że szczególnie w okresie tzw. rewolucji kulturalnej (1966-76) zamknięto w tym kraju wszystkie świątynie i kościoły, zakazano jakiejkolwiek działalności religijnej, a „jedyną uznawaną przez państwo religią” stał się kult przewodniczącego Mao Zedonga.
Gdy pod koniec lat siedemdziesiątych XX w. rząd zaczął wprowadzać reformy gospodarcze i społeczne, czemu towarzyszyło pewne osłabienie kontroli nad ludnością, KPCh powoli zaczęła akceptować „zachowania i tradycje religijne” i w rezultacie uznała oficjalnie istnienie w kraju 5 religii: buddyzmu, taoizmu, islamu, katolicyzmu i protestantyzmu. Otwarto zamknięte wcześniej świątynie, a nawet zaczęto budować nowe, przywrócono pielgrzymki do miejsc świętych oraz święta i uroczystości religijne, wzrosła także liczba duchowieństwa, zwłaszcza wśród buddystów, chrześcijan i taoistów.
Co więcej, władze miejscowe zaczęły nawet wspierać i propagować różne święta i festiwale religijne w celu ożywienia turystyki i rozwoju gospodarki. Dotyczyło to przede wszystkim wielkich miast i np. w Szanghaju powstało wiele różnych związków religijnych i parareligijnych, zarówno oficjalnych, jak i nieoficjalnych. W krajobrazie miejskim pojawiły się również ośrodki jogi.
Ludzie pozytywnie reagowali na te zmiany. Według amerykańskiego ośrodka badawczego Pew Resarch Center, choć – jak zaznaczył autor artykułu – tego rodzaju sondaże w Chinach trudno prowadzić, w 2020 r. 48,2 proc. ich mieszkańców uznało, że mają jakiś związek z religią.
Należy jednak pamiętać, że tradycyjnie, już od czasów starożytnych, większość Chińczyków nie wiąże się z jedną religią, ale nieraz odwiedza różne świątynie czy przestrzega jednocześnie świąt bądź obyczajów, związanych z buddyzmem, taoizmem i konfucjanizmem.
Właśnie ta ostatnia ideologia cieszy się obecnie największym poparciem partii komunistycznej, co oznacza wielką zmianę w stosunku do jej ideologii w połowie XX wieku. Główną przyczyną takiego ostrego zwrotu w jej podejściu jest konfucjańska „uległość w stosunku do autorytetu i przywódców”, a o to przecież KPCh zabiega.
Najważniejsza w podejściu komunistów do religii w Chinach jest „partyjna kontrola i kuratela”. Sięgając do wzorców z czasów Chin imperialnych, a później komunistycznych, KPCh uważa się za „ostatecznego arbitra w spawach prawowierności i innowierczości oraz w ocenie tego, co właściwe, a co nie, w praktykach religijnych”. Ta nadmierna kontrola administracyjna nad formami wyznawania religii wyraża się, zdaniem profesora Poceskiego i kilku innych naukowców, w „subtelnej formie panowania” albo – przeciwnie – w „bezpośredniej represji”.
W 2015 władze bez jakichkolwiek wyjaśnień czy ostrzeżeń nakazały usuniecie 1200 krzyży z kościołów w prowincji Zhejiang (na środkowo-wschodnim wybrzeżu kraju). A w następnym roku tamtejszy sąd skazał pastora na 14 lat więzienia za odmowę zdjęcia krzyża z kościelnej wieży. Z kolei w 2018 w środkowochińskiej prowincji Shanxi zniszczono znajdujący się tam kościół „Złotego Świecznika”.
„Po tych represjach chrześcijańskie związki religijne działają znacznie ostrożniej i same nakładają na siebie swego rodzaju autocenzurę” – stwierdził amerykański sinolog. Podobnie uważa wielu innych znawców przedmiotu, którzy ostatnio odwiedzali kościoły protestanckie w tym kraju.
Poceski przypomniał, że KPCh zawsze traktowała inaczej buddyzm tybetański niż ten, który praktykują Chińczycy głównej tamtejszej narodowości Han, ze względu na „tendencje secesjonistyczne” wśród Tybetańcyków. Rząd prowadzi więc tam politykę dławienia tożsamości narodowej i narzucania odmiennej kultury. Ostatnio w jednym z reportaży donoszono, że duchowni tybetańscy w swoich śpiewach modlitewnych wyznają już, że „naszym liderem duchowym jest KPCh”.
Największe opory i potępienia na świecie wzbudza polityka represji wobec muzułmańskiej mniejszości Ujgurów. Według przecieków partyjnych, już w 2014 ok. miliona Ujgurów trafiło do obozów reedukacji, których celem jest sekularyzacja, sinizacja a zarazem asymilacja kulturowa tego ponad 10-milionowego narodu.
Na zakończenie swych spostrzeżeń amerykański sinolog, który często odwiedzał Chinach, zaznaczył, że „w roku stulecia swojego istnienia, partii komunistycznej zależy na stworzeniu wizerunku kraju zjednoczonego, z którym chce jakby wypływać na szerokie wody globalnej polityki i panowania gospodarczego. Jednocześnie chce ona osiągnąć swoistą «równowagę»: zachowania swojej roli jako strażniczki i opiekunki tradycyjnej chińskiej kultury i religii, ale w taki sposób, który by zarazem umacniał, a nie osłabiał, jej rolę i autorytet”.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.