Drukuj Powrót do artykułu

Sakralna ruina? – spór o remont szczególnego kościoła

04 lipca 2003 | 17:13 | Joanna Operacz //per Ⓒ Ⓟ

Niewiele było w Polsce remontów, które wywołały tyle emocji co odbudowa kościoła Miłosierdzia Bożego i św. Faustyny w Warszawie.

Wokół niewielkiej świątyni przy ul. Żytniej rozgorzał spór, w którym z jednej strony padały oskarżenia o dewastację cennego zabytku powstania warszawskiego, a z drugiej – o czczenie totalitaryzmu, lekceważenie potrzeb parafii i arogancję wobec kościelnej tradycji.

*Św. Faustyna i Andrzej Wajda*

Co do jednego zgadzają się wszyscy – to miejsce szczególne. Kaplica zbudowana w 1872 r. z fundacji matki Teresy Potockiej, założycielki Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, najpierw służyła temu zakonowi. Właśnie tam w 1925 r. na furtę klasztorną zgłosiła się 20-letnia Helena Kowalska, która dzisiaj jest znana na całym świecie jako św. siostra Faustyna – mistyczka i apostołka Bożego Miłosierdzia.

%img_r(0)W czasie II wojny światowej kościół został spalony i aż do 1977 r. władze miasta nie zgadzały się na jego odbudowę. W latach 80. świątynia – już jako kościół parafialny – była znanym ośrodkiem kultury niezależnej (swoje dzieła prezentowali m.in. Andrzej Wajda, Jerzy Kalina, Krzysztof Zanussi).

Wtedy też ówczesny proboszcz ks. Wojciech Czarnowski i ludzie związani z kościołem zdecydowali, żeby nadać mu niezwykłą jak na budynki sakralne formę – nie odbudowywać zawalonego dachu i nie tynkować ścian, a wystrój wnętrza zharmonizować ze spalonymi, sczerniałymi murami. Świątynia miała być pomnikiem wojny i powstania warszawskiego.

Ks. Tadeusz Polak, który sześć lat temu został proboszczem, rozpoczął starania o remont świątyni, czyli – jak mówi – o jej odbudowę. Plany spotkały się ze zdecydowanym sprzeciwem osób związanych z kościołem w latach 80. oraz Towarzystwa Opieki nad Zabytkami, i choć już od dwóch miesięcy w kościele na dobre trwa tynkowanie i malowanie, spory nie ustały.

*Nie w tynku problem*

Proboszcz podkreśla, że kościół nie spełniał norm budynku użyteczności publicznej, a nawet był niebezpieczny dla wiernych. Prowizoryczny dach groził zawaleniem, ze ścian sypały się fragmenty cegieł, w lecie było duszno, a zimą przez szpary wdzierał się mróz – wylicza ks. Polak. Sufit z pleksiglasu, przez który – zgodnie z ideą twórców – widać było rozgwieżdżone niebo, w upały dawał efekt szklarniowy. Poza tym mały kościół już dawno przestał wystarczać rosnącej parafii.

Jednak to nie remont jest jądrem sporu. – Trzeba było poprawić stan techniczny kościoła, ale dzisiaj technika pozwala zrobić to bardzo dobrze bez ingerowania w jego kształt – mówi Mariquita Węsławska, sekretarz warszawskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. Można było wykonać dach z hartowanego szkła, zabezpieczyć niszczejące cegły, uszczelnić cały budynek i zapewnić mu wentylację. – Chodzi nam o zachowanie kościoła w formie trwałej ruiny – podkreśla Węsławska.

Jej zdaniem, problem stanowią nie kwestie techniczne, ale zrozumienie tego sposobu konserwacji zabytków. Kościół nie został wpisany do rejestru zabytków, ale ma status obiektu pod ochroną konserwatorską. – Podobnie jak plebania i cały obszar wokół kościoła, na którym np. wybudowano w zeszłym roku dwupoziomowy parking – ripostuje natychmiast proboszcz.

Ks. Polak uważa, że miejsce kultu nie powinno wyglądać tak, jak wyglądało do tej pory. Podkreśla, że to nie on wpadł na pomysł odbudowy – stosowny dekret podpisał arcybiskup warszawski kard. Józef Glemp jeszcze przed pojawieniem się w parafii dzisiejszego proboszcza.

Oponenci księdza uważają, że kościół powinien stanowić pamiątkę wojny.

*Sakralna ruina?*

– Ludzie z pokolenia, które walczyło i kładło swoje życie za wolność, uważali, że w stolicy potrzebna jest chociaż jedna ruina sakralna – mówi Mariquita Węsławska. – Druga wojna światowa dotknęła nas bardzo ciężko, w Warszawie nie został kamień na kamieniu – podkreśla. Dlatego warto – jej zdaniem – zachować kościół w starej formie, chociażby ku przestrodze przyszłych pokoleń. Jest to tym ważniejsze, że w mieście zostało niewiele autentyków.

%img_l(2)Towarzystwo Opieki nad Zabytkami chciało, żeby zachować w kościele chociaż stare prezbiterium w dwoma kolumnami idącymi „do nikąd”, czyli nie dotykającymi sufitu.

– To skandal, że nie ma w Warszawie muzeum powstania – zgadza się ks. Polak. Uważa jednak, że nie nadaje się do tego zrujnowany kościół parafialny, który – w dodatku – wcale nie obrazuje wojny, ale co najwyżej żywioł ognia, który go strawił. – Gdyby spłonął wczoraj, wyglądałby tak samo – podkreśla proboszcz.

W 1944 r. kościół został spalony, czyli sprofanowany, co zgodnie z prawem kanonicznym wymaga rekoncyliacji: modlitwy ekspiacyjnej i przywrócenia miejscu wyglądu, jaki miało przed zniszczeniem. – Co by było, gdyby po każdej wojnie – których przecież było w Polsce tak wiele – zostawiać jedną ruinę? – tłumaczy.

Poza tym zauważa, że w Kościele katolickim nie wytworzyła się „teologia ruin”. Kościół powinien być „najwspanialszym wykwitem sztuki i ludzkiej inteligencji”, a w poprzedniej kaplicy przy ul. Żytniej fascynację miało budzić zniszczenie. – To tak, jakby zachwycać się ranami pobitego człowieka i mówić: „Zostawmy go, tak ładnie go zbili!” – mówi.

– Jeśli kościół przy ul. Żytniej miał być zabytkiem, to chyba zabytkiem złośliwości PRL-u – uważa diecezjalny konserwator zabytków ks. Andrzej Luft. Podkreśla, że nie byłoby dzisiaj żadnych sporów, gdyby po wojnie władze pozwoliły na normalną odbudowę kaplicy.

Świątynia została spalona przez okupantów, ale nie można jej uznać – tak jak np. warszawskiej katedry – za pomnik walk, bo takowe nie toczyły się w rejonie ul. Żytniej. Warto by upamiętnić te wydarzenia, ale w sposób przyjęty w tradycji katolickiej, czyli np. tablicą albo epitafium.

Poza tym – zdaniem ks. Lufta – osoby optujące za pozostawieniem kościoła w formie trwałej ruiny, chcą upamiętnić nie tyle powstanie warszawskie, co działalność środowiska skupionego wokół kościoła w latach 80.

*Pieniądze i pielgrzymi*

Nie bez znaczenie jest również fakt, że utrzymanie budynku w formie upamiętniającej wojnę kosztuje dużo więcej niż w przypadku normalnego budynku. – A przede wszystkim trwała ruina nie jest zgodna z ideą konserwacji zabytków, które należy zachowywać w stanie optymalnym – podkreśla ks. Luft.

Proboszcz odrzucił propozycję, żeby wybudować nowy kościół dla parafii, a stary pozostawić w dawnym stanie. – Nie rozumiem, dlaczego ksiądz proboszcz tak się upiera przy tym maleńkim kościółku? – dziwi się Węsławska. – Jakim prawem grupka osób chce wyrzucić 7-tysięczna parafię z jej domu modlitwy? – irytuje się z kolei ksiądz. Ten wątek rozstrzygnął się sam – na terenie parafii nie znalazła się odpowiednia posesja pod nowy kościół.

%img_r(4)Ks. Polak podkreśla, że kościół Miłosierdzia Bożego i św. Faustyny to coś więcej niż świątynia parafialna. To drugie po Łagiewnikach sanktuarium Pana Jezusa Miłosiernego, które odwiedzają pielgrzymi z całego świata. – Czciciele św. Faustyny nie szukają tutaj śladów wojny. Dlaczego mają oglądać ruiny i wycierać się o brudne ściany? – pyta proboszcz.

Z kolei sekretarz warszawskiego Towarzystwa Opieki nad Zabytkami uważa, że kościół zachowany w takiej formie, w jakiej wyszedł z wojennej opresji, miałby większą siłę oddziaływania niż „odpucowany”.

*Gwiazdki w prezbiterium*

Proboszcz wytynkował i odmalował prezbiterium, w którym na suficie znalazł się błękit i złote gwiazdki. Gotowa jest też nawa boczna i główna ściana ze złotym napisem: „Przyjdź, Panie Jezu”.

Ks. Polak przyznaje, że nie wzorował się na żadnych przedwojennych planach wykończenia kościoła ani nie konsultował się z nikim w tej sprawie. – Jeśli się komuś spali mieszkanie, to czy potrzebuje jakichś specjalnych planów, żeby je odnowić? – mówi ksiądz. – Bierze wtedy murarza pana Miecia i elektryka pana Zdzisia, i odnawia – tłumaczy.

– Teraz ten budynek wygląda wreszcie jak kościół. A gwiazdki – to szczegół – ocenia konserwator zabytków ks. Luft.

Przeciwnicy odbudowy mają jeszcze nadzieję na zatrzymanie remontu. Członkowie Towarzystwa Opieki nad Zabytkami wierzą, że malowanie można zatrzymać, a sprzeczne interesy i wizje artystyczne dadzą się pogodzić. – Dyskusje na ten temat trwają już sześć lat, każdy ma inny pomysł, a jeśli komuś podczas Mszy św. spadnie cegła na głowę, to do więzienia pójdę ja – mówi proboszcz. W przyszłości chce dobudować jeszcze jedną nawę i przedłużyć kościół.

*Pytania bez odpowiedzi*

Dyskusja na temat: czy i jak remontować dawną kaplicę sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, zogniskowała wiele problemów dotyczących architektury sakralnej w Polsce. Jaką odpowiedzialność za budowę i ochronę kościołów ponoszą proboszczowie, a jaką – świeccy? Jaka rola przypada państwowym konserwatorom sztuki (jak twierdzi wielu księży, ich wymagania są bardzo surowe, a pomoc – żadna).

Na te pytania każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Obejrzenie kościoła Miłosierdzia Bożego i św. Faustyny przed remontem i po odnowieniu może pomóc w decyzji.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.