Iacopo Scaramuzzi: niektórych rozczarowało, że Benedykt zrobił się „mniej ratzingerowy”
07 stycznia 2023 | 00:20 | Piotr Dziubak (KAI Rzym) | Rzym Ⓒ Ⓟ
Słabość w zarządzaniu Kościołem i powaga moralna sprawiły, że w ciągu lat pontyfikat Benedykta XVI stał się czymś innym, niż to myśleli niektórzy z Jego elektorów, przybrał formę bardziej pokutną. Część „ratzingerianów” z okresu konklawe była rozczarowana, bo papież zrobił się „mniej ratzingerowy”, niż to przewidywano. Jego pontyfikat pozostawił ślad oczyszczenia, którego najważniejszym momentem było ustąpienie papieża. Tak w rozmowie z KAI scharakteryzował działalność Benedykta XVI jako papieża Iacopo Scaramuzzi, watykanista dziennika „La Repubblica”.
Piotr Dziubak (KAI Rzym): Jak wspomina pan papieża Benedykta XVI?
Iacopo Scaramuzzi: Jego pontyfikat był bardzo bogaty i dramatyczny i pod pewnymi względami także pełen sprzeczności. Na papieża wybrali go kardynałowie najbardziej związani z pamięcią o Janie Pawle II. Myślano, że Joseph Ratzinger będzie w stanie ponownie ożywić idee z pontyfikatu polskiego papieża w sposób jeszcze bardziej wymagający, widząc postępujący proces sekularyzacji i relatywizacji wartości.
Po części Benedyktowi XVI udało się to zrobić. Jednakże ujawniły się przy tym także te wszystkie sprzeczności, które nagromadziły się w ciągu ostatnich lat. To właśnie za jego pontyfikatu wybuchła cała seria takich spraw, jak przestępstwa seksualne, problemy finansowe i wreszcie ujawnienie w mediach poufnych dokumentów papieskich w związku ze skandalem Vatileaks. To pokazało rozmiary zjawisk, o których wcześniej nie wiedziano. Miała na to wpływ również pewna słabość w zarządzaniu, co zresztą przyznał sam papież, mówiąc, że jest intelektualistą, teologiem a rządzenie nie jest jego mocną stroną. Doszedł do tego nietrafiony dobór współpracowników.
Ale to dzięki Jego moralności problemy, które się pojawiły, nie zostały zamiecione pod dywan. Niektórzy w Kurii Rzymskiej chcieli wszystko wyciszyć. On jednak pozwolił, żeby ujrzały światło dzienne i stawił im czoła. Słabość w rządzeniu i powaga moralna sprawiły, że z biegiem lat pontyfikat Benedykta stał się czymś innym, niż to myśleli niektórzy z Jego elektorów, przybrał formę bardziej pokutną. Część „ratzingerianów” z okresu konklawe była rozczarowana, bo papież zrobił się “mniej ratzingerowy” niż to przewidywano. Jego pontyfikat pozostawił ślad oczyszczenia, którego najważniejszym elementem była właśnie rezygnacja. To był akt urzędowy, akt wielkiej odwagi, który bez wątpienia na zawsze zapisze się w historii Kościoła i papiestwa.
KAI: Powiedział pan, że pontyfikat Benedykta był pełen sprzeczności. Dlaczego?
Ponieważ z jednej strony papież ten troszczył się o prawowierność katolicką. Został Biskupem Rzymu po wielu latach bycia prefektem Kongregacji Nauki Wiary. W czasie swego pontyfikatu podkreślił znaczenie Kurii Rzymskiej, dając jej więcej uprawnień, tym samym bardziej centralizując Kościół. Był więc z jednej strony konserwatystą, podkreślając z mocą znaczenie Stolicy Apostolskiej i ortodoksji doktrynalnej. Z drugiej strony był to nowoczesny papież, bo sam był nowoczesny. Myślę, że w takiej perspektywie należy patrzeć na jego akt ustąpienia. Podjął taką decyzję, wsłuchując się w głos swojego sumienia. Był też za to krytykowany, gdyż – jak mówiono – powinien był wytrwać do końca, bo Jezus nie zszedł z krzyża. Ratzinger podjął taką a nie inną decyzję w świetle modlitwy. Myślę, że był on konserwatystą, który zrewolucjonizował Kościół. I to też jest sprzeczność pontyfikatu Benedykta XVI.
KAI: Wiele lat temu Ratzinger mówił, że w przyszłości widzi małe wspólnoty Kościoła katolickie, że katolicy będą mniejszością. Czy ta prorocza wizja Benedykta zaczęła się sprawdzać?
Myślę, że tak. Trzeba poza tym pamiętać, że Joseph Ratzinger w ciągu lat zmienił się i jako teolog po niemieckich uniwersytetach, i jako ekspert teologiczny kard. Fringsa w czasie Vaticanum II. W czasie Soboru zaliczano Go do grupy teologów postępowych, którzy byli przekonani, że wydarzanie to nada nowe tchnienie Kościołowi. Po 1968 roku, po protestach studenckich, o czym napisał w swojej autobiografii, że było to dla Niego traumatyczne, stał się bardziej podejrzliwy wobec idei tamtego roku, wobec teologów, którzy rozszerzali soborowego ducha postępu.
W jednym ze swoich pism z 1974 roku widział możliwość udzielania komunii osobom rozwiedzionym, żyjącym w nowych związkach. Ale już jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary, a potem jako papież nie podzielał tego poglądu. Ratzinger zawsze przedstawiał propozycje ukierunkowane na przyszłość, żeby Kościół się rozwijał. Był przekonany, że pewna wizja chrześcijaństwa przeminęła.
Podobnie miała się rzecz, w Jego mniemaniu, z pojęciem większościowego społeczeństwa chrześcijańskiego, które pewnie nigdy nie było prawdziwe. Stąd wizja małych wspólnot chrześcijan, które mogłyby być światłem dla świata albo solą ziemi, co przypominały tytuły Jego dwóch książek. Jest to odpowiedź na sekularyzację, w której od lat jesteśmy zanurzeni w Europie.
Papież Franciszek ma inną wizję. On widzi katolicyzm ludowy, mocno osadzony w pobożności Ameryki Łacińskiej. Może to jest chrześcijaństwo mniejszościowe, ale jeszcze umie inspirować i wpływać na społeczeństwo, pozostając w dialogu. Tymczasem Benedykt XVI widział mniejszości chrześcijan, które byłyby kontrkulturową propozycją dla społeczeństwa. Ratzinger i Bergoglio mieli dwie różne recepty na przyszłość Kościoła, ale w jednym są zgodni: nie można proponować chrześcijaństwa z przeszłości. Trzeba odkryć je na nowo.
KAI: Cechą charakterystyczną pontyfikatu Jana Pawła II były jego wielkie spotkania z wiernymi. Wystarczy wspomnieć choćby Światowe Dni Młodzieży. Wspomniał pan o tym, że wybór Ratzingera miał być w jakiś sposób kontynuacją pontyfikatu Wojtyły.
Benedykt XVI nie był może popularnym papieżem, ale wierni kochali go, co zresztą było widać po liczbie osób, które złożyły Mu hołd w bazylice św. Piotra przed pogrzebem. Trudno to oczywiście porównywać z Janem Pawłem II. Przeglądałem kroniki z 2005 roku. Po śmierci polskiego papieża do bazyliki św. Piotra wchodziło codziennie nie 60 tysięcy osób, jak w wypadku Benedykta, ale 600 tysięcy osób. To oczywiście wskazywało na popularność papieża z Polski przede wszystkim za Jego życia.
Benedykt XVI jako papież starał się ogarnąć wszystkie wydarzenia, które charakteryzowały Jego poprzednika i które były nadal organizowane. Światowe Dni Młodzieży po śmierci papieża Wojtyły przybrały skromniejszą formę, miały zapewnić większe skupienie, miało być mniej świętowania. Zmarły kardynał Jean-Louis Tauran, który współpracował z trzema papieżami, jest autorem trafnego, jak sądzę, stwierdzenia: wierni przybywali na Plac św. Piotra, żeby zobaczyć Jana Pawła II, potem żeby posłuchać Benedykta XVI i teraz, żeby dotknąć Franciszka. Myślę, że sformułowanie to bardzo dokładnie oddaje różnice między tymi trzema papieżami. Wojtyła umiał „panować na scenie”, Ratzinger był intelektualistą, który ciekawie mówił, Franciszka zaś nie dlatego, że pochodzi on z Ameryki Łacińskiej, ale dlatego, że mocno wyraża teologię ludu, relacji pasterza z wiernymi, trzeba dotknąć. Bergoglio pozwala na kontakt fizyczny z wiernymi w czasie swej obecności duszpasterskiej.
KAI: Czy Ratzinger teraz zostanie zrozumiany za to, co zrobił dla Kościoła?
Myślę, że jeszcze są rzeczy do odkrycia w jego dorobku. Może się okazać, że w danym momencie historycznym po prostu nie został zrozumiany. Mówimy o papieżu, który przez wiele lat kierował Kościołem. Był osobą bardzo znaną. Jakiejś wielkiej tajemnicy do odkrycia pewnie nie ma. Na pewno jednak historycy Jego pontyfikatu ocenią go bardziej pozytywnie niż Jemu współcześni.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.