Drukuj Powrót do artykułu

Sekretarz COMECE: Kościół skupia się na etycznym wymiarze polityki UE

09 lutego 2009 | 15:07 | Marcin Przeciszewski/maz Ⓒ Ⓟ

Obecność Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej w Brukseli to akt uznania ze strony Kościoła wagi procesu integracji europejskiej oraz rozpoznania w strukturach UE ważnego partnera dialogu – mówi KAI ks. prof. Piotr Mazurkiewicz.

KAI: Na czym polega dialog Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej z instytucjami europejskimi?

Ks. Prof. Mazurkiewicz: Kościół nie jest instytucją polityczną, nie ingeruje zatem bezpośrednio w sferę polityczną żadnego państwa czy samej Unii. Skupia się na tym, co związane jest z etycznym wymiarem unijnej polityki. Wyzwania, które w tym zakresie się pojawiają są właściwie identyczne, jak w polityce krajowej: ochrona prawa do życia, instytucji małżeństwa i rodziny, prawa do wychowania dzieci, itp. Bardzo ważnym polem dyskusji są obecnie zagadnienia bioetyczne, czy – mówiąc nieco szerzej – etyka badań naukowych. Są to kwestie będące dziś przedmiotem podstawowego sporu w ramach cywilizacji zachodniej, który znajduje swoje odbicie także na poziomie Unii Europejskiej.

Pierwszym zadaniem COMECE jest monitorowanie tego, co dzieje się w instytucjach Unii Europejskiej. Pracę tę na co dzień wykonuje sekretariat. Pracuje w nim 10 osób. Zespół jest międzynarodowy i znaczną grupę stanowią w nim prawnicy. Zebrane informacje przekazujemy poszczególnym konferencjom episkopatów. Chodzi o to, aby konferencje biskupie miały rzetelny materiał, w oparciu o który mogą wypracować swój własny stosunek do różnych działań Unii.

Obecność COMECE w Brukseli jest aktem uznania ze strony Kościoła wagi procesu integracji europejskiej oraz rozpoznania w strukturach UE ważnego partnera dialogu. Inną formą rozpoznania ważności tego procesu przez Kościół jest posługa nuncjusza przy Wspólnotach Europejskich, który jest bezpośrednim reprezentantem Stolicy Apostolskiej.

Nasza obecność stwarza także instytucjom unijnym sposobność utrzymywania instytucjonalnych relacji z Kościołem katolickim i prowadzenia z nim dialogu, choćby w ramach różnego rodzaju konsultacji. Konsultacje z różnymi partnerami społecznymi należą do zwyczajnym praktyk UE. Sekretariat COMECE, podobnie jak inne organizacje, może zgłaszać opinie, korzystając z istniejących kanałów przekazu. Unia w różnych momentach takie kanały konsultacji otwiera. Dotyczy to, na przykład, kierunków rozwoju Unii Europejskiej, priorytetów Komisji Europejskiej czy propozycji różnorodnych dyrektyw.

Na jakich podstawach prawnych opiera się ten dialog?

– Dialog toczy się od lat mimo, że jak dotąd nie zostały wypracowane dlań ścisłe ramy prawne. Z pierwszą taką próbą mamy do czynienia w Traktacie Lizbońskim, który poddany jest obecnie procedurze ratyfikacyjnej. Art. 17 mówi o potrzebie „otwartego, przejrzystego i regularnego dialogu” między Unią Europejską a Kościołami. Otwarte pozostaje pytanie, jak pojęcie dialogu będzie interpretowane w praktyce. Z instytucji europejskich dochodzą do nas głosy, że – mimo regularności i otwartości – nie przybierze on jakiejś strukturalnej formy.

Słabością zapisu w Traktacie Lizbońskim jest umieszczenie obok siebie w jednym artykule Kościołów i organizacji światopoglądowych oraz niewyznaniowych. Mogłoby to oznaczać, że Unia Europejska nadaje im podobny status jak religiom. Na szczęście te dwa tak odmienne typy organizacji umieszczone są w innych ustępach tegoż artykułu, a dodatkowo ust. 3 zawiera deklarację o uznaniu tożsamości każdej z nich i ich specyficznego wkładu do dobra wspólnego. Odmienna tożsamość Kościołów i związków humanistycznych nie pozwala zaś na ich identyczne traktowanie.

A czy udaje się zminimalizować jakieś niebezpieczne tendencje w ramach przygotowywanych unijnych aktów prawnych, jeśli je zaobserwujecie? Czy udaje się coś korzystnego wynegocjować?

– Konsultacje nie mają charakteru negocjacji. Tego słowa użyłbym raczej w odniesieniu do tego, co dzieje się między państwami członkowskimi.

Status Kościoła i charakter jego relacji z Unią jest odmienny. Bywa jednak, że zgłaszane przez nas argumenty, podobnie jak innych partnerów społecznych, są brane pod uwagę. Nie zawsze mają one charakter krytyczny. Często są próbą uwrażliwienia unijnych przedstawicieli na problemy i okoliczności, które są słabiej znane technokratycznym urzędnikom. Myślę tu zwłaszcza o wymiarze etycznym decyzji politycznych, ich konsekwencjach dla ludzi religijnych, szczególnie w zakresie korzystania przez nich z prawa do wolności religijnej.

A jak na co dzień funkcjonuje Komisja Episkopatów Wspólnoty Europejskiej?

– Członkami COMECE są biskupi, oddelegowani przez Episkopaty wszystkich krajów, które są członkami Unii Europejskiej. Mamy 24 takich przedstawicieli, gdyż Konferencji Biskupich na terenie Unii Europejskiej jest mniej niż krajów członkowskich. Granice konferencji episkopatów nie pokrywają się z granicami politycznymi państw. Na przykład cała Skandynawia tworzy jedną konferencję, a z kolei katolicy na Cyprze, z racji obrządku, podlegają biskupowi Jerozolimy.

Wszyscy członkowie COMECE spotykają się dwa razy w roku na zebraniach plenarnych. W ich czasie zapadają decyzje o charakterze kierunkowym, dotyczące najważniejszych kwestii pozostających w obszarze zainteresowań tego gremium. Biskupi są także informowani o efektach pracy sekretariatu z danego półrocza oraz o planach na najbliższe miesiące. Obok zebrania plenarnego urzęduje komitet wykonawczy składający się z przewodniczącego COMECE, dwóch wiceprzewodniczących oraz sekretarza. Prezydium spotyka się częściej, aby przygotować zebrania plenarne i ewentualnie omówić bieżące wyzwania. Natomiast codzienną pracę wykonuje sekretariat mający siedzibę w Brukseli.

Czy zapis o „dialogu strukturalnym” z Kościołami zobowiązywać będzie tylko centralne instytucje UE, czy także poszczególne państwa członkowskie?

– Traktat Lizboński nie powinien zmienić niczego w zakresie relacji Kościół – państwo w ramach państw członkowskich. Mówi o tym pierwszy ustęp art. 17, będący powtórzeniem deklaracji z Traktatu Amsterdamskiego, a stwierdzający, że Unia szanuje status prawny Kościołów w państwach członkowskich. Jest to, inaczej mówiąc, deklaracja, że w Unii nie będą podejmowane próby harmonizacji prawa wyznaniowego. Kościół katolicki takich działań nie tylko nie oczekuje, ale raczej postrzegałby je jako przekraczanie przez Unię przyznanych jej kompetencji.

Rozwiązania prawne dotyczące relacji Kościół – państwo w krajach członkowskich są bardzo zróżnicowane. Na jednym biegunie mamy państwa wyznaniowe, gdzie istnieje Kościół państwowy, na drugim pozostają rozwiązania, których pierwotnym źródłem była wrogość państwa wobec samego zjawiska religii. Przykładem jest francuska koncepcja laickości z ideą ścisłej separacji państwa i Kościoła.

Jest też grupa rozwiązań pośrednich, które w każdym kraju są jednak nieco odmienne. Można więc powiedzieć, że w 27 państwach członkowskich Unii Europejskiej jest 27 różnych modeli stosunków Kościół-państwo. Proces integracji europejskiej sam z siebie powoduje jednak, że modele te w dłuższej perspektywie upodabniają nieco do siebie.

W jakim sensie?

– Zanikają pewne rozwiązania skrajne. Separacja we Francji nie już dziś tak ścisła, zaś w państwach wyznaniowych również innym wyznaniom i religiom zagwarantowana jest możliwość korzystania z prawa do wolności religijnej.

Wrogie pierwotnie stanowisko wobec religii we Francji łagodnieje. Mimo systemowych ram „świeckości”, które się zasadniczo nie zmieniają, poszukuje się sposobu, by ludzie religijni mogli wyrazić swoją wiarę także w sferze publicznej. W przeciwnym wypadku można byłoby wysunąć zarzut, że prawo do wolności religijnej, tak jak jest ono dzisiaj rozumiane, nie jest w pełni respektowane.

Warto przypomnieć, że jeszcze do końca lat 70-tych duchowni we Francji, podobnie, jak w pastwach komunistycznych, znajdowali się poza systemem ubezpieczeń społecznych. Ten stan rzeczy zmieniła dopiero ustawa z 2 stycznia 1978 r. Mieliśmy jednak w ostatnich latach przynajmniej dwa przejawy starego podejścia. Myślę tu o ustawie o zakazie noszenia „ostentacyjnych znaków religijnych” oraz o stanowisku Francji w sporze o preambułę Traktatu Konstytucyjnego/Lizbońskiego.

Na przeciwnym biegunie stopniowo łagodnieje sposób rozumienia państwa wyznaniowego. Istniejące jego modele w Wielkiej Brytanii, Szwecji, Finlandii czy Grecji ulegają ewolucji, co oznacza, na przykład, że nie trzeba już być luteraninem, aby móc zostać ministrem w rządzie.

W jakim kierunku – zdaniem Księdza – zmierza ideowa kondycja Europy i samej Unii Europejskiej? Jakie są nadzieje i niebezpieczeństwa, które dostrzega Ksiądz, przebywając tu w Brukseli, w samym centrum unijnych struktur?

– Jeśli wczytamy się w posynodalną adhortację Jana Pawła II „Ecclesia in Europa”, jest tam wyraźnie powiedziane, że Europa zapiera się samej siebie, wyrzeka się własnych korzeni. Mowa jest o wygasającej nadziei w Europie, czego jednym z objawów jest kryzys demograficzny.

Ewolucji ulega postrzeganie praw człowieka. Jeśli pytamy o Powszechną Deklarację Praw Człowieka, która obchodziła niedawno swoje 60. lecie, trzeba pamiętać, że powstaniu jej towarzyszył szok po drugiej wojnie światowej. W obliczu zbrodni na masową skalę okazało się, że są rzeczy, których z człowiekiem nigdy robić nie wolno. Sytuacja w Europie zmieniła się w tym sensie, że obecne pokolenia tamtej tragedii nie pamiętają. Kiedy rozmawiam z 80-latkami mającymi wielkie zasługi w budowaniu europejskiej integracji, mam poczucie, że ich zaangażowanie w znacznym stopniu wynikało z tych negatywnych doświadczeń II wojny światowej.

Dla obecnego pokolenia doświadczenia te są daleką przeszłością. Powoduje to, że różne regulacje w zakresie prawa podejmowane są w sposób znacznie bardziej beztroski. Fundamentalna koncepcja przyrodzonych praw człowieka odgrywa o wiele mniejszą rolę. Sprawia to, że w debacie – nie tylko politycznej, ale również filozoficznej – na równi z prawami człowieka ustawia się niekiedy różnorodne uprawnienia jednostki czy wręcz interesy partykularnych grup, które próbuje się przedstawiać tak, jakby były prawami człowieka. Przykładem jest tak zwane prawo do aborcji, eutanazji czy prawo do posiadania dziecka także metodą in vitro.

Mieszając te dwie grupy zagadnień obniża się rangę i powagę tego, co rzeczywiście jest prawem człowieka. Problem ten dostrzec można również w Traktacie Lizbońskim. Ścierają się w nim dwie tendencje. Mamy jakieś relikty teorii prawa naturalnego. Z drugiej zaś strony, o prawach człowieka mówi się tam jako o czymś, co jest wytworem historyczno-kulturowym, nie zakorzenionym w naturze człowieka. Gdyby jednak prawa człowieka były jedynie efektem pewnej umowy społecznej, oznaczałoby to, że nie stanowią nienaruszalnego fundamentu wszelkiej cywilizacji, lecz, jak każda ludzka umowa, mogą być dość swobodnie zmieniane.

Drugi problem związany jest ze zmianami zachodzącymi w świadomości społeczeństw europejskich, postępującymi w ślad za procesem sekularyzacji. Nasze przekonanie o przyrodzonej i nienaruszalnej godność osoby ludzkiej ściśle związane jest z ideą stworzenia człowieka na obraz i podobieństwo Boga. Osłabienie przekonań religijnych odwołujących się do tej biblijnej idei sprawia, że maleje także szacunek dla człowieka. Nie w tym znaczeniu, jakoby niechrześcijanie mieli mieć zawsze złą wolę, ale w tym sensie, że ich wyobrażenie o tym, kim jest człowiek jest uboższe.

Dobitnie ujął to Jan Paweł w „Liście do osób w podeszłym wieku”. Napisał, że fakt, iż w ogóle dyskutuje się możliwość eutanazji, jest dla umysłów wrażliwych czymś przerażającym. Jest to jakaś zasadnicza zmiana w świadomości społecznej niewyobrażalna w pokoleniu, które miało w oczach tragedię Oświęcimia.

Taki sposób myślenia wyraża m. in. zasada niedyskryminacji, która w UE wydaje się mieć wielkie znaczenie… Czy nie jest ona pułapką?

– Jeżeli mówimy o przyrodzonej godności osoby ludzkiej, oznacza to, że godna napiętnowania jest dyskryminacja polegająca na podważaniu wartości tej osoby. Trudność polega na tym, że dziś mówiąc o niedyskryminacji przyjmuje się jej nazbyt szeroką i niesłychanie rozmytą definicję. Jeśli zaś niejasną definicję wprowadza się do systemu prawa, nigdy nie wiadomo, co z tego wyniknie w praktyce.

W orzecznictwie europejskich sądów w zakresie niedyskryminacji rozsądek, jak się wydaje, nie zawsze jest zachowywany. Stąd niebezpieczeństwo, o którym Pan wspomniał.

Jan Paweł II w „Ecclesia in Europa” mówi o chrześcijaństwie jako o nadziei dla Europy. Jak tę nadzieję Ksiądz Profesor postrzega patrząc z perspektywy Brukseli?

– Jan Paweł II mówi o Jezusie Chrystusie jako źródle nadziei dla Europy. Jeśli wierzę, że Jezus Chrystus umarł i zmartwychwstał, jestem człowiekiem nadziei. Jednocześnie wiem, że ta nadzieja może być dana każdemu, kto uwierzy. Z drugiej strony jest tam to charakterystyczne zdanie o pokusie gaszenia nadziei w Europie. Bardzo ważne jest, aby ludzie Kościoła nie ulegli tej pokusie. Naszym zadaniem jest rozpalanie tej nadziei.

Komisja Episkopatów Wspólnoty Europejskiej wydaje też liczne dokumenty. Czego one dotyczą?

– Dokumenty wydawane przez COMECE są często dokumentami adresowanymi do katolików, aby lepiej mogli zrozumieć istotę procesu integracji. Przykładem jest tekst opublikowany przed rozszerzeniem UE, którego celem było przygotowanie katolików na ten fakt i zaproszenie ich do otwartości serca wobec nowych współobywateli Unii.

Wydajemy też systematycznie różne raporty. Opracowywane są one przez grupy ekspertów COMECE dla biskupów zasiadających w jej składzie. Ich celem jest merytoryczna pomoc biskupom w wypracowaniu własnego stanowiska. Ostatnio grupa ekspertów COMECE opracowała raport na temat zmian klimatycznych. Wcześniej wydaliśmy zbiór opinii działającej w ramach COMECE grupy śledzącej kwestie bioetyczne w ramach Unii Europejskiej.

Chciałbym jednak zwrócić uwagę na różny charakter publikowanych przez COMECE tekstów. Za niektórymi z nich stoi autorytet biskupów COMECE, za innymi jedynie sekretariatu. Inne wreszcie, to teksty zaproszonych ekspertów.

Jak Ksiądz postrzega rolę chrześcijan wobec Europy? Jaka winna być strategia środowisk chrześcijańskich?

– Każdy człowiek musi odnaleźć pole swej odpowiedzialności. Co oznacza być wiernym Chrystusowi w tym, co jest naszą posługą w świecie? Jeśli ktoś jest dziennikarzem, co znaczy być wiernym Chrystusowi w tej dziedzinie, kimś kto niesie światło. Jeśli jest się politykiem, zmienia się tylko pole działania, ale zasadnicza misja pozostaje ta sama. U podstawy musi leżeć przekonanie, że mamy światu coś do zaoferowania. Musimy więc być dynamiczni i działać z przekonaniem, że coś da się zrobić. Pan Jezus nie obiecuje nam światowego sukcesu. Będziemy w związku z tym doświadczać różnych porażek, ale musimy mieć świadomość, że jednak coś od nas w tym świecie zależy. Możemy zostawić swój ślad.

Ksiądz Profesor wysunął onegdaj tezę, że aborcja, eutanazja, czy związki osób jednej płci zostały zalegalizowane w Europie przy poparciu znacznej części środowisk chrześcijańskich. Jak to należy rozumieć?

– Nie przypominam sobie, żebym wysunął taką tezę, aczkolwiek warto się nad nią zastanowić.
O ile sięgam pamięcią, rola chrześcijańskich demokratów w momencie wprowadzania ustaw legalizujących eutanazję, aborcję, związki osób jednej płci czy też in vitro – ale zwłaszcza eutanazję – nie zawsze była jednoznaczna.

W Holandii, na przykład, „pionierskim” pod tym względem kraju, w chwili, gdy wprowadzano depenalizację lekarzy dopuszczających się eutanazji, Chrześcijańscy Demokraci tworzyli wraz z Liberałami koalicję rządową. Wówczas przeważało wśrod nich przekonanie, że wycofanie się z niej spowodowałoby jedynie, że ostateczna regulacja miałaby jeszcze gorsze oblicze. Mimo iż później, w 2000 roku, gdy poszerzano prawne możliwości dokonywania eutanazji, będący w opozycji chadecy zdecydowanie się temu sprzeciwiali, nie uchroniło ich to od oskarżeń, że to właśnie oni przyczynili się do upowszechnienia mentalności pro-eutanazyjnej i wprowadzili społeczeństwo na skraj „równi pochyłej”. Na ile zasadna była ówczesna argumentacja środowisk chadeckich i na ile słuszne są wysywane pod ich adresem oskarżenia, nie wiem. Wymagałoby to przeprowadzenia stosownych badań naukowych.

Mam jednak w pamięci także inną sytuację. W trakcie jednego z międzynarodowych kongresów teologicznych przysłuchiwałem si dyskusjom toczonym w ramach dwóch paneli poświęconych małżenstwu i rodzinie. Dokładnie wszyscy paneliści byli zwolennikami legalizacji związków osób jednej płci i domagali się publicznie od Kościoła zmiany nauczania w tym zakresie.

Jakie są cele organizowanej przez COMECE w październiku w Gdańsku Europejskiej Konferencji Społecznej pod hasłem „Europa a solidarność”? Jak będzie ona przebiegać?

Pomysł konferencji w Gdańsku pojawił się w COMECE zanim objąłem moją funkcję. Wynika on ze świadomości, że procesowi integracji europejskiej powinna towarzyszyć w Kościele refleksja mieszcząca się w nurcie katolickiej nauki społecznej.

Będziemy się zatem starać cyklicznie gromadzić reprezentację unijnych polityków i urzędników oraz osób, które na różnych poziomach już angażują się, bądź chciałyby się zaangażować w sprawy europejskie, by wspólnie zastanawiać się nad kierunkiem, w jakim zmierza UE oraz wyzwaniami, jakie stawia przed nią współczesność. Ponieważ w obecnym roku obchodzić będziemy wiele rocznic: rozpoczęcie II wojny światowej, upadek komunizmu, zaś rozważanym tematem ma być zasada solidarności w unijnej polityce – wybór padł na Gdańsk, który doskonale „pasuje” do każdego z tych motywów. Konferencja odbędzie się w październiku, ale szczegóły programu dopiero są opracowywane.

Jest Ksiądz Profesor drugim obok biskupa Piotra Jareckiego – wiceprzewodniczącego Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej – Polakiem, który objął (we wrześniu ub. r.) odpowiedzialną funkcję sekretarza generalnego tej organizacji. Czy fakt wyboru był dla Księdza zaskoczeniem?

– Tak, pomimo tego, że wcześniej była wymagana ode mnie zgoda na kandydowanie. Jednak kandydatów było wielu i nie spodziewałem się, że wybór padnie akurat na mnie.

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał Marcin Przeciszewski

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.