Drukuj Powrót do artykułu

Skuteczniejsza od in vitro

13 września 2009 | 12:11 | mj / maz Ⓒ Ⓟ

Naprotechnologia to przyszłość – uważa amerykański ginekolog prof. Thomas Hilgers, twórca systemu poświęconego rozrodczości kobiety. W Lublinie mówił on o badaniach i oczekiwaniach wobec polskiego środowiska.

Prof. Hilgers, ginekolog – położnik i praktykujący chirurg, rozwija naprotechnologię od 30 lat. Naprotechnologia pozwala kobietom podjąć współpracę ze swoją płodnością, zrozumieć naturalne procesy płodności i niepłodności oraz dokonywać odpowiednio wczesnej oceny, a także ewentualnego leczenia, zaburzeń natury ginekologicznej czy prokreacyjnej.

Naprotechnologia pozwala m.in. na wczesne wykrywanie nieprawidłowości szyjki macicy, czyli tzw. nadżerek, laceracji i stanów zapalnych, różnych postaci torbieli jajnikowych, przyczyn nieprawidłowości krwawień i powiązanych z nimi przyczyn różnych zaburzeń prokreacyjnych, w tym niepłodności i poronień.

Według prof. Hilgersa naprotechnologia jest od 1,4 do 2,8 razy skuteczniejszą metodą niż zapłodnienie in vitro.

Początki naprotechnoligii

Badania rozpoczęły się w 1976 roku, kiedy naukowiec zaczął oceniać postęp w leczeniu niepłodności. Jego obserwacje doprowadziły do opracowania systemu standaryzacji znanego pod nazwą Creighton Model Fertility Care System. W latach 1976-1991 lekarze badali, co zwierają karty obserwacji, prowadzone przez tysiące pacjentek i co oznaczają występujące nieprawidłowości. W wyniku tego w 1991 roku został opublikowany poradnik dla lekarzy, poświęcony naprotechnologii, a w pracę badawczą zaangażowało się więcej osób.

Po latach intensywnych badań nad płodnością kobiety udało się opracować pierwszy podręcznik naprotechnologii. – Od opublikowania pracy w 2004 roku widzimy zwiększone zainteresowanie tą dziedziną wśród lekarzy, prowadzimy szkolenia o zasięgu światowym – zauważył prof. Hilgers.

Zaznaczył też, że propagatorom metody zależało na solidnych podstawach naukowych, dlatego nie spieszyli się z nadawaniem rozgłosu metodzie przed opracowaniem badań. Dodał, że w środowisku medycznym zmiany nie następują natychmiast, dlatego spodziewa się jeszcze wielu lat pracy.

Potrzeba edukacji

Amerykański ginekolog zwrócił też uwagę na potrzebę edukacji, by wiedza o systemie mogła dotrzeć do zainteresowanych. – W 1976 roku byliśmy jedynym ośrodkiem, dziś mamy 215 ośrodków zajmujących się troską o płodność w systemie Creightona. Edukacja jest ważnym czynnikiem naprotechnologii, a edukacja zawsze wymaga czasu – mówił. – Pierwsze dziecko z próbówki urodziło się w 1978 roku, a w Polsce w 1985 roku. Czy ktoś pytał, dlaczego nie stało się to od razu w 1979? – pytał retorycznie.

Prof. Hilgers powiedział, że program wdrażania Modelu Creightona funkcjonuje obecnie w większości krajów europejskich, silnie rozwiniętym ośrodkiem jest Irlandia, gdzie metoda jest dobrze znana a na jej temat toczą się tam debaty. – Myślę, że Polska będzie drugim państwem po Irlandii, gdy chodzi o wdrażanie naprotechnologii – stwierdził.

Naprotechnologia w Polsce

Naprotechnolodzy pojawili się w Polsce w 2007 roku, obecnie kończy się pierwsze szkolenie dla instruktorów Modelu Creightona, wczoraj szkolenie w Polsce zakończyło pomyślnie ośmiu lekarzy. Jak stwierdził, w Polsce jest już dziecko poczęte dzięki naprotechnologii w Polsce.

Prof. Hilgers podkreślił, że przyszłość rozwiązywania problemów z rozrodczością leży po stronie naprotechnologii. – W programie in vitro nie szuka się przyczyn, tego, co leży u podłoża ludzkiej prokreacji. W naprotechnologii szukamy nie tylko metod leczenia, ale zastanawiamy się, jakie są przyczyny i jak całkowicie je wyleczyć przyczyny. To oczywiście jeszcze potrwa, zanim będziemy mogli powiedzieć, że każdą przyczynę można wyleczyć.

In vitro mniej skuteczne

Prof. Hilgers dodał, że udało mu się pomóc ponad 150 parom po wielu nieraz niepowodzeniach związanych z in vitro, m.in. parze, która osiem razy próbowała nieskutecznie począć dziecko w procedurze in vitro, a dziś dzięki naprotechnologii mają dwoje dzieci. Podkreślił, że naprotechnologia może pomóc nie tylko przy niepłodności kobiecej, ale także męskiej, jak również tam, gdzie in vitro nie jest w stanie pomóc, m.in. w zespole przedwczesnego wygasania czynności jajników.

Zwrócił też uwagę, że Model Creightona pozwala przewidzieć problemy, zanim się pojawią, i zaradzić im. – To radykalne podejście, bo zaczynamy leczyć nieprawidłowości, zanim się jeszcze pojawią, widzimy je na kartach prowadzonych w systemie Creightona. Jest to tak radykalnie nowy sposób myślenia, że niektórzy nie chcą go słuchać – stwierdził prof. Hilgers.

Dodał, że cieszy się, iż w Polsce metoda budzi zainteresowanie i prowadzona jest debata.
– Polska może dokonać wyboru. Wszyscy współczujemy parom z problemami płodności. Pytanie brzmi, co wy Polacy jako naród wybierzecie, jaką drogę do leczenia niepłodności. Czy przyjmiecie metodę, która jest jednoznaczna z niszczeniem embrionów, kompromisem etycznym, który pozostawia kobiety i małżeństwa wyniszczone, czy wybierzecie drogę, jaką jest naprotechnologia. Pokazujemy Polsce świeżą drogę i nowy wybór. Pokazujemy, że jest możliwy sukces bez kompromisu etycznego – przekonywał amerykański ginekolog.

Prof. Thomas Hilgers jest głównym gościem rozpoczętej w sobotę na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie, dwudniowej konferencji naukowej „NaProTechnology Lublin 2009”.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.