Drukuj Powrót do artykułu

Śniło mi się

23 marca 2012 | 19:34 | Ks. Ignacy Soler Ⓒ Ⓟ

Od dawna – to znaczy od wielu lat – nie mam snów. Może lepiej powiedzieć, by technicznie zachować prawdę, że może i mam sny, ale nie pamiętam w ogóle, ponieważ według moich ostatnich dociekań wszyscy je mamy, tylko, że o nich nie pamiętamy. Wczoraj miałem bardzo wyraźny sen i zapamiętałem nawet najmniejsze szczegóły. Dlaczego tak jest? Nie do końca potrafię rozumieć, a starzy filozofowie greccy mówili po swojemu: tylko wiem, że nic nie wiem. Ja, po zastanowieniu się, potrafiłem odkryć odrobinę tajemnicy własnego snu. Może i to prawda, że Bóg przemawia również do nas kiedy śpimy?

Sen był następujący: byłem we wspaniałym budynku, nowoczesnym, bardzo wysokim, ze szkła i w tak sposób zbudowany, że wszystko można było zobaczyć. Ten budynek, wiadomo, był moim domem, a więc był ośrodkiem Dzieła. Bez wątpienia ten ośrodek znajdował się w Polsce. Obok mnie mnóstwo młodych ludzi, wszyscy z Dzieła, wszyscy numerariusze. Byliśmy w Centrum Studiów, ośrodku przeznaczonym dla formacji nowych powołań.

Pamiętam – trzeba zdać sobie sprawę, że to wszystko, co oniryczne przekracza granice normalności – że byliśmy na ostatnim piętrze i mieliśmy wykład. Bardzo dobry wykład o galaktykach, gwiazdach i o całych konstelacjach niebieskich. Prowadzący posłużył się nową technologią, która pozwalała przez ściany patrzeć na sklepienie. Skierował naszą uwagę na aktualnie ciekawą pozycję planety Wenus: znajdowała się dokładnie nad Hiszpanią. Były widoczne te dwa współrzędne zjawiska: Wenus nad Hiszpanią. I od razu stało się: ogromny wybuch atomowy! Ogromne koło ognia, które bez wątpienia stąd przechodziło i zbliżało się do nas szybko jak piorun. Nie było żadnych wątpliwości: to koniec świata!

Nie mieliśmy już czasu na nic, ani na modlitwę! Tylko jedna modlitwa, tylko jeden akt strzelisty i to najkrótszy, a więc: Jezus ufam Tobie! Nie mogłem patrzeć na zbliżające się koło ognia, było za dużo światła! Odwróciłem się plecami i czekałem na koniec świata, który czułem, że szybko zbliża się, powtarzając bez przerwy: Jezus ufam Tobie! A wtedy stało się: ogromna fala przechodziła przez nas i przez budynek, ale wszystko zostało bez szwanku. A wtedy dyrektor powiedział: szybko idziemy na dół! A skierował się do windy. A mówiłem do niego: nie! windy nie działają i są niebezpieczne, lepiej schodzimy schodami. A on: windy działają, ponieważ jest światła, a będzie szybciej. Nie chciałem dyskutować, a więc zjeżdżaliśmy razem z dyrektorem windą na pierwsze piętro. To trwało długo, ponieważ budynek był naprawdę bardzo wysoki. W trakcie podróżowania windą od razu myślałem: najważniejsze to spożyć Przenajświętszy Sakrament, by nie zniszczył się razem z końcem świata!

Byliśmy już na parterze, chodziliśmy szybko, by szukać kluczy do Tabernakulum i mijaliśmy ogólny salon ośrodka, duży, elegancki, dobrze wyglądający, a tam mnóstwo jeszcze innych mieszkających w ośrodku, którzy spokojnie czytali gazety, byli przy komputerach, czy słuchali muzyki. Byli całkiem spokojni i szczęśliwi. Zdenerwowałem się i prawie przeklinałem: kurczę! koniec świata przechodzi a numerariusze spokojnie siedzą, myśląc o niebieskich migdałach. Krzyczałem do nich: co zrobicie, czy nie wiecie, że już koniec świata?! I obudziłem się.

Rano zastanowiłem się, co oznaczy ten sen i dlaczego śniło mi się to i stwierdziłem:
1. Nie można odrywać się od korzeni. Zawsze będę Hiszpanem. Dlaczego miałem to skojarzenie? Może dlatego, że podczas wieczornego spotkania zwróciłem uwagę na piękny polski album, w którym były niesamowite zdjęcia z kościołów romańskich z Hiszpanii.
2. Nie szkodzi niebezpieczeństwo na zewnątrz jeżeli człowiek jest chroniony we własnym domu. Dlaczego? Może z powodu mojego osobistego pragnienia powołań numerariuszy Dzieła, ludzi wiernych aż do końca świata.
3. Najważniejsza sprawa: przebywanie zawsze blisko Pana Jezusa Eucharystycznego.

Chciałbym skończyć znanym opowiadaniem indyjskiego poety Tagore: śniło mi się, że życie to szczęście; obudziłem się i odkryłem, że życie to służba; służyłem a znalazłem szczęście.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.