Spacer przez Park Sołacki
07 lutego 2012 | 16:18 | Ks. Ignacy Soler Ⓒ Ⓟ
Czasami spacerowanie czyni dużo dobrego. Człowiek potrzebuje trochę samotności i myślenia, a chodząc wśród jezior, drzew i dróg zaczyna myśleć inaczej, widać rzeczy bardziej realistycznie i bez dramatów. Jest zimno, raczej lepiej trzeba powiedzieć, że jest mroźno. Mam w rękach nowy aparat fotograficzny Canon podarunek od mojej siostry z Bostonu i pierwszy raz w moim życiu mam zamiar robić serię zdjęć, by potem pokazać moje otoczenie, ponieważ kim jestem to 'ja i moje rzeczy’, to 'ja i moje okoliczności’.
Najpierw fotografuję pokój gdzie mieszkam i książki używane na bieżąco. Wychodząc z Ośrodka Akademickiego Sołek, jak mam w zwyczaju, powitam i pożegnam mojego Pana w Tabernakulum i nie opieram się pokusie robienia również tam serii fotografii. Chcę pokazać także jak wygląda na zewnątrz Akademik 'Sołek’, czy jest to mały czy wielki dom to zależy, ale bez wątpienia jest nowy. Aleja Wielkopolska prawie bez ruchu w niedzielę około południa. Na skrzyżowaniu z ulicą Nad Werzbakiem widać trochę więcej samochodów. Światła z naklejką bez słów pokazując, by dotknąć i czekać cierpliwie długi czas aż będą zielone. Przestanek autobusowy na ulicy: po prostu normalne życie, zwyczajne rzeczy.
Ludzie przebywają chętnie na spacer mimo, że termometr pokazuje minus dziesięć stopni: trzeba przyznać, że to przyjemny mróź. Kaczki, mama z dzieckiem karmiące je, a trochę dalej więcej ludzi, również rzucają słuchy chleb kaczkom. Od razu przypomina mi zabawną piosenkę dla dzieci: ¡qué buenos ratos pasamos echando pan a los patos, y cuánto más pan echamos mejor lo pasamos! (jak miłe spędziliśmy czas rzucając chleb kaczkom, a im więcej chleba rzucaliśmy więcej zabawy mieliśmy!).
Ciągle fotografuję, szybko i bez szukania najlepszego ujęcia, drogi i ścieżki świetlane przez słońce – dzisiejszy dzień jest pełen światła. Od razu łapię się na tym, że najpiękniejszą rzeczą – również z punktu widzenia sztuki – są ludzie: ta twarz kobiety z niemowlęciem, ci dwoje staruszków – widać od razu, że mąż i żona, którzy starzeją się razem i ich miłość staje się każdego dnia piękniejsza. Jestem przekonany, że to co najpiękniejsze w człowieku, to twarz, ręce i jego zachowanie. Moje myśli wracają do duchowego wydarzenia, które miało miejsce podczas mojego drugiego odwiedzania katedry w Kolonii.
Pierwszy raz byłem w katedrze Trzech Króli w kwietniu osiemdziesiątego piątego roku. Razem z czterdziestoma uczniami ze szkoły Tajamar byliśmy tydzień na targach drukarskich w Düsseldorfie obok stadionu Fortuny. Miałem okazję w Kolonii odprawić Mszę świętą w katedrze na głównym ołtarzu. Drugi raz to było w roku jubileuszowym. Byłem przy tej okazji sam: podziwiałem wewnątrz świątyni, piękno katedry, a obok mnie mnóstwo ludzi z każdej rasy i koloru skóry. A wtedy doznałem natchnienia: Ignacy popatrz na twarz każdej z tych osób, tam znajdujesz prawdziwe piękno świata! Tak się stało: przestałem patrzeć na piękno sztuki religijnej i patrzyłem na każdego człowieka i odkryłem, że tam znajduje się prawdziwa świątynia Boga. Bóg pięknieje w każdym ze swoich stworzeń, ale przede wszystkim piękno Boga widzimy w człowieku, a szczególnie w dobrym człowieku oświetlanym i ożywianym łaską Boga.
Kontynuuję mój spacer z 'canonem’ i dochodzę do Stadionu Olimpii. Lubię sport, ale w granicach normalności. Na tym Stadionie już kilka razy biegałem, tak samo jak na stadionie Wawel w Krakowie – również kilka minut od tamtego Ośrodka Akademickiego. Widzę ludzi biegających i na rowerach. Cieszę się, że ludzie uprawiają sport. Niektórzy traktują to zawodowo i poświęcają wszystko, by zwyciężyć, a my wszyscy cieszymy się i bijemy brawo. Myślę, że w tym 'sporcie’ polegającym na tym, by naśladować Chrystusa, również trzeba się poświęcać i się umartwiać, nie mniej niż w świecie sportu. Stadion Olimpia wydaje się mało wykorzystany, ale Stadion obok – żużlowy jest naprawdę zaniedbany, szkoda! Wracam do domu i widzę kościół parafialny pod wezwaniem świętego Jana Maryi Vianney’a, patrona proboszczów i wszystkich kapłanów. Na początku mojego pobytu w Poznaniu odwiedziłem proboszcza i ofiarowałem moją pomoc. Miły kapłan zadzwonił do mnie kilka tygodni później, dając możliwość głoszenia siedem kazań niedzielnych. Bardzo chętnie to zrobiłem i pierwszy raz w moim życiu kapłańskim wygłosiłem w niedzielę tak dużo homilii. Za to dziękuję mojemu Bogu i księdzu proboszczowi.
Jeszcze mijam kilka pięknych domów i już pod koniec wracam na moją ulicę, na Pałucką, przypominając znaną anegdotę św. Josemaríi, kiedy ktoś zapytał: która, z siedemnastu kaplic, które ma Villa Tevere (centralna siedziba Opus Dei przy ulicy Bruno Buozzi 73 w Rzymie) najbardziej się księdzu podoba? A założyciel przeprowadził gościa do okna, otworzył je i pokazał ruchliwą via Bruno Buozzi i powiedział wskazując na ulicę: ta kaplica, najbardziej mi się podoba. A więc trzeba modlić się nie tylko w kościołach i kaplicach, ale wszędzie, a także wśród zgiełku ulic i podczas spacerów przez mroźne parki.
PD.1. Kilka dni po niedzielnym spacerze dyrektor Ośrodka chciał ze mną porozmawiać na osobności i upomniał mnie po bratersku: – niech ksiądz się zastanowi czy wydatki nadzwyczajne są potrzebne lub czy podarunki z naszej rodziny, jak mamy w zwyczaju w Dziele, nie powinien Ksiądz oddać innym. Na początku, szczerze mówiąc, buntowałem się, ale to trwało krótko. Od razu widziałem, że trochę byłem przywiązany do tego malutkiego, fajnego cacka. A więc uznałem, że dyrektor miał rację i podarowałem Ośrodkowi aparat. Nie chcę, by żadna osoba czy rzecz z tego świata oddalała mnie trochę czy dużo od mojego Boga: Deus meus et omnia!
PD.2. Można zobaczyć zdjęcia z mojego spaceru kliknąc tutaj: A walk in the Sołacki Park.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Ks. dr Ignacy Soler, urodzony w Alcañiz, w Hiszpanii (1955). Na Uniwersytecie Complutense w Madrycie ukończył studia matematyczne (1977). Stopień naukowy doktora nauk teologicznych uzyskał w 1983 na Uniwersytecie Navarry w Pamplonie. W 1981 został wyświęcony na kapłana prałatury personalnej Opus Dei. Od 1994 mieszka w Polsce.