Święto na narodziny 7-miliardowego mieszkańca Ziemi
25 lutego 2011 | 08:37 | kg (KAI/ACI) / ju. Ⓒ Ⓟ
Przewidywane na koniec tego roku narodziny siedmiomiliardowego obywatela Ziemi winny się stać ogólnoświatowym świętem, a nie być postrzegane jako „nieuchronna katastrofa”.
Zaapelował o to 22 lutego Amerykanin Steve Mosher – przewodniczący Instytutu Badań nad Ludnością (PRI) z siedzibą we Front Royal (USA), placówki działającej w obronie życia.
Jego zdaniem narodziny dziecka, które okaże się mieszkańcem Ziemi nr 7 000 000 000, będą wielkim wydarzeniem w dziejach ludzkości, mimo że „niektórzy prorocy pesymizmu i «bomb ludnościowych» woleliby, aby takie dziecko się nie urodziło”. Tymczasem powinno to być powodem do uroczystych obchodów, gdyż przyjdzie ono na świat „w świecie bardziej kwitnącym niż ten, jaki nasi przodkowie mogli sobie wyobrazić” – dodał szef PRI.
Wyjaśnił, że o ile w wieku XIX czworo na dziesięcioro dzieci umierało przed osiągnięciem 5. roku życia, to dziś wskaźnik ten nie przekracza 7 procent. „Dwieście lat temu długość życia ludzkiego wynosiła niespełna 30 lat, obecnie zbliża się do 70” – przypomniał amerykański obrońca życia. Podkreślił, że dane te są powodem święta i radości, nie rozpaczy.
Zwrócił również uwagę, że w porównaniu z 1960 r. liczba ludności na świecie się podwoiła, a jednak ilość żywności i światowych zasobów żywnościowych nigdy nie była tak wysoka jak obecnie. Gospodarka światowa i wydajność rolna rozkwitają, a zanieczyszczenie maleje, wydłuża się średni wiek życia ludzkiego, zmniejsza się ubóstwo i umacnia się wolność polityczna – wyliczał Mosher. Jego zdaniem największym zagrożeniem dla świata jest nie jego przeludnienie, ale wyludnianie się, zwłaszcza niektórych rejonów. Zauważył, że ponad 80 państw, w których mieszka ponad połowa ludności świata, ma wskaźnik płodności poniżej naturalnego odtwarzania biologicznego, wynoszącego 2,1 dziecka na jedną kobietę.
Liczba mieszkańców krajów rozwiniętych albo utrzymuje się od lat na tym samym poziomie, albo się zmniejsza – mówił dalej Mosher. Powołując się na dane ONZ, zaznaczył, że w 2050 r. ludność Rosji zmaleje o 25 mln osób, Japonii – o 21, Włoch – o 16 a Niemiec i Hiszpanii – o 9 mln w każdym z tych państw. W 2100 roku Europa i Japonia stracą połowę swych mieszkańców – przepowiada dyrektor PRI. Dodał, że pomijając te fakty organizacje kontroli urodzin nadal szerzą mit o przeludnieniu planety.
Nawiązując do przewidywanych narodzin siedmiomiliardowego dziecka, Amerykanin stwierdził, że „on lub ona jest znakiem naszej przyszłości, naszej nadziei i naszej pomyślności”. „Dziecko nr 7 miliardów, chłopczyk lub dziewczynka, koloru czerwonego czy żółtego, białego lub czarnego, nie jest ciężarem, ale zdobyczą. Nie jest przekleństwem, ale błogosławieństwem” – podkreślił S. Mosher.
Instytut Badań nad Ludnością założył w Stanach Zjednoczonych w 1989 amerykański benedyktyn o. Paul Marx (zm. w 2010 r.). Wcześniej, w 1981 powołał on do życia inną organizację, broniącą życia – Human Life International (HLI), mającą dziś oddziały i członków w wielu krajach, m.in. w Polsce. PRI działa w ponad 30 państwach. Steve Mosher kieruje Instytutem od 1995.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.