Tajemnica Kiszczaka
28 lutego 2009 | 12:15 | ter/hel / ro Ⓒ Ⓟ
„Czy pismo gen. Kiszczaka z wnioskiem o amnestię dla zabójców ks. Popiełuszki wskazuje, że w ten sposób spłacał im dług za milczenie w czasie procesu toruńskiego?” – zastanawia się na łamach „Gościa Niedzielnego” Andrzej Grajewski.
Pismo, o którym pisze historyk, nosi datę 26 listopada 1987 r. i skierowane zostało do prokuratora generalnego PRL Józefa Żyty. Minister spraw wewnętrznych gen. Czesław Kiszczak prosi w nim, aby szef prokuratury wystąpił do sądu o „złagodzenie kary pozbawienia wolności” dla Grzegorza Piotrowskiego z 25 do 15 lat, Adama Pietruszki z 15 do 10 lat, Leszka Pękali z 15 do 10 lat oraz Waldemara Chmielewskiego z 8 lat do 4 lat i 6 miesięcy. „Gen. Kiszczak, uzasadniając swą prośbę, zwracał uwagę na pogarszający się stan zdrowia Pietruszki oraz trudną sytuację rodzinną Chmielewskiego i Piotrowskiego. Nade wszystko jednak podkreślał „stabilizację sytuacji społeczno-politycznej oraz pozytywne wyniki dotychczasowego procesu resocjalizacji skazanych”. Była to już druga amnestia, która miała skrócić wyroki oprawcom ks. Jerzego. Poza Grzegorzem Piotrowskim skorzystali, zresztą bezprawnie, z amnestii z 17 lipca 1986 r., której towarzyszyła decyzja zwolnienia prawie wszystkich więźniów politycznych. Przychylny dla nich wyrok na wniosek Prokuratora Generalnego PRL wydał wówczas Sąd Najwyższy” – czytamy.
„Aby nie zostać posądzonym o to, że broni „swoich”, gen. Kiszczak w tym samym piśmie z listopada 1987 r. wystąpił także o zastosowanie amnestii wobec osób skazanych w związku z zabójstwem sierżanta MO Zdzisława Karosa” – pisze Grajewski. Była to głośna sprawa z pierwszych miesięcy stanu wojennego. 18 lutego 1982 roku w Warszawie dwóch uczniów szkoły średniej w Grodzisku Mazowieckim, Robert Chechłacz i Tomasz Łupanow, zaatakowało w tramwaju sierżanta Milicji Obywatelskiej. Chcieli zdobyć broń na potrzeby stworzonej przez siebie organizacji antykomunistycznej. Doszło do szamotaniny. Milicjant został postrzelony i pięć dni później zmarł w szpitalu. Pistolet został znaleziony u znajomego chłopców, ks. Sylwestra Zycha. Wkrótce wszyscy zostali aresztowani i otrzymali drakońskie wyroki: Chechłacz 25 lat, Łupanow 13. Cztery lata dostał także ks. Zych. Wszyscy przebywali w surowych warunkach więziennych. Ks. Zych został zwolniony dopiero w październiku 1986 r. „Intencja gen. Kiszczaka, aby wstawić się za ludźmi odsiadującymi wyrok za zabójstwo sierżanta Karosa, jest czytelna. Byli mu potrzebni jako alibi dla wystąpienia o złagodzenie wyroku dla funkcjonariuszy SB” – ocenia historyk. Przypomina też, że proces zabójców ks. Popiełuszki, który toczył się od 27 grudnia 1984 r. do 7 lutego 1985 r. przed sądem wojewódzkim w Toruniu, był w całości starannie wyreżyserowany.
„Pismo gen. Kiszczaka z listopada 1987 r. opatrzone jest gryfem tajności. Jakby w ten sposób chciano ukryć przed społeczeństwem, kto jest prawdziwym inicjatorem amnestii. To także zrozumiałe. Generał chciał zapewne uniknąć komentarzy, dlaczego występował w obronie zabójców księdza. Interwencja ministra okazała się skuteczna. Jakiś czas później Sąd Najwyższy przychylił się do wniosku prokuratora generalnego w stosunku do wszystkich osób wymienionych wpiśmie gen. Kiszczaka. Są także inne dowody jego troski o nich – pisze Grajewski. – Odwiedzał Pietruszkę w więzieniu, często się z nim także spotykał dyrektor Biura Śledczego MSW płk Zenon Pudysz. Na przemian groził i obiecywał skazanym. Przez cały okres odsiadki dbano o to, aby mordercy księdza siedzieli w dobrych warunkach, często także mogli korzystać z przepustek. W końcu wyszli znacznie przed upływem kary, korzystając również z amnestii ogłoszonej w 1990 r. Pękala odsiedział 6 lat, Chmielewski 5 lat, Pietruszka ponad 9 lat. Piotrowski, który w ostatnim okresie częściej przebywał na przepustkach aniżeli w więzieniu, odzyskał wolność dopiero w 2001 r. Stało się tak, gdyż w latach 90. sądy odmawiały mu przedterminowego zwolnienia. Wkrótce dał się poznać jako dziennikarz antyklerykalnego tygodnika „Fakty i Mity”. Wszyscy zachowali prawo do wysokich resortowych emerytur, naliczanych tak, jakby nigdy nie byli skazani. Jak widać, jeśli Kiszczak im coś obiecał, to próbował się jakoś z tego wywiązać” – pisze historyk. Nadmienia też, że „upadek komunizmu spowodował, że mordercy ks. Popiełuszki odzyskali pamięć o wydarzeniach, o których nie chcieli mówić w czasie procesu toruńskiego”. „Aktywny był zwłaszcza płk Pietruszka, który jeszcze w więzieniu w 1990 r. wystąpił z oficjalnym zawiadomieniem do prokuratury, w którym oskarżał gen. Kiszczaka i płk. Zbigniewa Pudysza o poplecznictwo, czyli utrudnianie postępowania karnego. Pietruszka dowodził, że był przez swych przełożonych zmuszany do składania fałszywych zeznań i do odegrania roli kozła ofiarnego podczas procesu toruńskiego. Wszystko po to, aby uchronić resort przed „prowadzeniem sprawy w głąb”, jak to wówczas określił Kiszczak”. „Jak było naprawdę, pozostanie tajemnicą gen. Kiszczaka, który nigdy w tej sprawie nie został o nic oskarżony” – kończy Grajewski.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.