Drukuj Powrót do artykułu

Tarnowscy misjonarze niosą pomoc podczas pandemii

03 czerwca 2020 | 13:55 | eb / hsz | Tarnów Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. Deb Dowd / Unsplash

Mieszkańcy krajów misyjnych obok niepokoju związanego z koronawirusem cierpią głód. Z pomocą spieszą im tarnowscy misjonarze, ale jak relacjonują z każdym tygodniem przybywa potrzebujących rodzin. Wsparcie otrzymują także więźniowie.

Ks. Dariusz Pawłowski ewangelizuje na Kubie. Misjonarz pisze w liście, że kryzys dopiero się zaczyna.
„To co spędza nam sen z powiek, to brak żywności. Brakuje dosłownie wszystkiego. Począwszy od mięsa, przez ryż, aż po warzywa. Nawet jeśli coś się pojawi, to momentalnie tworzą się gigantyczne kolejki. Pomimo że większość produktów jest reglamentowana, to i tak nie starcza dla wszystkich” – dodaje.

Najuboższym comiesięcznie pomaga Caritas parafialna. „Nasze zakupy trwały prawie tydzień. Robiliśmy je w 5 osób. Najpierw trzeba znaleźć jakiś sklep lub bazar, gdzie można cokolwiek kupić do jedzenia. Potem odstać swoje w kolejce, żeby kupić np. jeden olej i majonez. Potem na koniec kolejki, godzina lub dłużej czekania i znowu zakup: każdy po jednej sztuce oleju i majonezu. I tak kilka razy. Następnego dnia znaleźliśmy sklep, gdzie dostarczono tuńczyka w puszce, więc tym samym sposobem kupiliśmy więcej rzeczy. Tak kompletowaliśmy paczki przez cały tydzień, aby pomóc kilkudziesięciu rodzinom” – opowiada misjonarz.

Ks. Dariusz Pawłowski chciałby pomagać większej liczbie rodzin, bo dzięki ofiarności osób z Polski i Polaków z zagranicy są na to pieniądze, ale nie zawsze jest możliwość coś kupić. „Wkrótce prawdopodobnie będziemy mogli już wyjeżdżać na wioski, więc otworzy się furtka do kupienia czegoś bezpośrednio u rolników. Oby, bo głód w naszym mieście jest coraz większy” – stwierdza ks. Dariusz Pawłowski.

Natomiast ks. Grzegorz Kubalica pełni posługę duszpasterską w peruwiańskiej puszczy. Jak pisze w swoim liście, Peru obecnie przoduje pod względem długości zapowiedzianej kwarantanny, jak i pod względem liczby zachorowań w Ameryce Łacińskiej. Pomimo obostrzeń kapłanowi udaje się docierać z sakramentami do części parafian, a także z lekami. „Dostarczamy leki do wiosek, ponieważ w dżungli jest sporo chorób. Chroniczne niedożywienie ludzi sprawia, że choroby mają tu bardzo ciężki przebieg. Indianie Ashaninka są całkowicie zamknięci. Jeżeli już dociera do nich jedzenie bądź leki – zostawia się je na brzegu, po czym sami je odbierają. Wiosek pilnują tzw. ronderos, czyli miejscowi strażnicy. Wyposażeni są oni w maczety, łuki i strzelby. Nie są to tylko gadżety, ponieważ aby chronić ludzi są gotowi ich użyć” – relacjonuje misjonarz.

Kapłan mógł wejść na teren wspólnot tylko dlatego, że ludzie przenieśli się na swoje pola i tam żyją. „Jest to zrozumiałe, ponieważ są tam najbardziej bezpieczni. Niestety uprawiają tylko jukę i banany. Po dodaniu do tego pewnych insektów powstaje codzienne menu” – dodaje ks. Grzegorz Kubalica.

Trudna sytuacja jest także w Kamerunie, gdzie misjonarką jest Ewa Gawin. Ponieważ szkoła, którą kieruje jest zamknięta, misjonarka odwiedza więzienie, zawożąc tam m.in. worki ze szpinakiem.

„Więzienia są zamknięte dla odwiedzających. Przed bramą w odległości dwóch metrów znajduje się drewniana bariera, przy której rodziny zostawiają jedzenie dla swoich bliskich. Od czasu wprowadzenia zakazu zgromadzeń zostały odwołane też Msze św. w więziennej kaplicy. Katechiści codzienne sami prowadzą modlitwy w poszczególnych celach” – pisze w liście.

Więzienia w całym Kamerunie pękają w szwach. Z powodu pandemii w niektórych placówkach zorganizowano strajki, by zwrócić uwagę na warunki, jakie tam panują. Prezydent wydał dekret o zmniejszeniu kar, a tym samym zwolnieniu dużej liczby więźniów. „Wszyscy wychodzący byli zwolnieni z opłat administracyjnych. Każdy otrzymał maseczkę, podarowaną dzień wcześniej przez polskie siostry dominikanki. Pozostało jednak kilku podopiecznych, po których nikt nie przyjechał. Trzeba było zapłacić im transport m.in. do granicy z RCA i innych dalekich rodzinnych stron. Mój portfelik w kilka minut zeszczuplał bardzo, ale radość przy machaniu na pożegnanie była widoczna nie tylko w moich oczach” – relacjonuje z Kamerunu Ewa Gawin.

Listy tarnowskich misjonarzy są zamieszczane na stronie Wydziału Misyjnego Kurii Diecezjalnej w Tarnowie.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.