Drukuj Powrót do artykułu

To hołd dla ks. Jerzego

12 lutego 2009 | 18:57 | Rafał Łączny/maz Ⓒ Ⓟ

Film „Popiełuszko. Wolność jest w nas” jest hołdem dla ks. Jerzego – mówi w wywiadzie dla KAI Rafał Wieczyński. Reżyser filmu zwraca uwagę na aktualność przesłania ks. Popiełuszki: „i wtedy i dziś chodzi o to samo: o walkę ze złem i wewnętrzną wolność”.

KAI: W Pana przypadku film „Popiełuszko. Wolność jest w nas” to chyba spełnienie zawodowych, reżyserskich marzeń. Wiele lat przygotowańi wyrzeczeń, aż wreszcie udało się zrealizować zamiar – nakręcił pan film o legendarnym kapelanie „Solidarności”.

Rafał Wieczyński: Gdy pracowałem nad tym filmem miałem poczucie jakby mi się życie „spointowało”. Zastanawiam się teraz co będzie dalej, jakie czekają mnie wyzwania, bo rzeczywiście wszystko w ostatnich latach prowadziło do tego, żeby zrobić ten film, zarówno edukacja jak i doświadczenia życiowe, wreszcie ludzie, których w życiu poznałem. W tej chwili czuję się już tylko narzędziem w sprawie. Jestem szczęśliwy, że mogłem być tym narzędziem.

Przyzna Pan, że taki film to ryzyko. Wielu pamięta jeszcze księdza Jerzego, zachowało się wiele nagrań, teksów. Zapewne będziemy patrzeć na ten film przez pryzmat tego, co wielu z nas udało się dowiedzieć czy zapamiętać.

– Ta konfrontacja rzeczywiście będzie trudna. Nigdy bowiem nie uzurpowałem sobie prawa, by film zastąpił obraz księdza Jerzego. Raczej chodziło o to, by tę postać na nowo ożywić, przywołać, w związku z pewnym jej zatarciem. Ksiądz Jerzy nie może zamienić się dla następnego pokolenia w notatkę w podręczniku. To żywy człowiek z przesłaniem, które nam teraz jest bardzo potrzebne. On był na tamte czasy ale jak się go pozna to okazuje się, że jest także na te, zawsze bowiem – i wtedy i dziś – chodzi o to samo: o walkę ze złem i wolność wewnętrzną.

Robiłem zatem co w mojej mocy, by przywołać go na nowo. Jest to film fabularny, pełen środków artystycznych, które służą do uzyskania pewnej syntezy, ale też akcji czy atrakcyjności, wszystko to jest ważne, natomiast nie uzurpuję sobie prawa, by zastąpić wizerunek ks. Jerzego tym filmowym. Obraz jest tylko pomocą, by zainteresować się ks. Jerzym, dalej go poznawać, by towarzyszył on ludziom w życiu, tak jak mnie już towarzyszy.

„Popiełuszko” to film głównie biograficzny.

– Raczej nazwałbym go historycznym. Skupiliśmy się na latach 80., ale są też sekwencje dotyczące przymusowego pobytu w wojsku ks. Jerzego, czy jego dzieciństwa. Pokazując życie kapelana „Solidarności” trzeba było pokazać owo tło, to czym on żył, a żył z ludźmi, którzy przeżywali strajki, demonstracje, pacyfikacje czy Msze za ojczyznę. Wszystko to jest w filmie, bo było to ważne również dla samego ks. Popiełuszki.

Zaprosił Pan do współpracy plejadę gwiazd polskiego kina: Maję Komorowską, Krzysztofa Kolbergera, Joannę Szczepkowską. Jak udało się ich namówić?

– Jeśli chodzi o wspomnianych aktorów, nie było najmniejszego problemu, by podjęli się współpracy ze mną. To była „kwestia ks. Jerzego”, w pewnym sensie było to już z góry załatwione. Może była też z ich strony obawa, że ja coś zepsuję, że powstanie martyrologiczny, smutny film a przecież ks. Jerzy jest zwycięzcą. Oczywiście film nie jest wesoły, ale z pewnością ten obraz nie odbiera nadziei. Widzimy człowieka, który dodaje siły. Ks. Jerzy otwierał serca aktorom, statystom i współpracownikom.

Zdecydował się Pan na dodanie podtytułu „Wolność jest w nas”. Zastanawiam się czy to zatem obraz o Polsce lat 80. i drodze do wolności przez pryzmat postaci ks. Jerzego Popiełuszki czy bardziej ks. Jerzy pokazany jest w filmie jako ten, który prowadził ludzi do wolności, nie tylko narodowej, ale także wewnętrznej?

– Wydaje mi się, że i jedno i drugie. Dla ks. Jerzego ważny był człowiek i jego wolność wewnętrzna, w tym dostrzegał nadzieję i szansę na wolność jako narodu. Jeżeli każdy z nas byłby wolny, nie poddawałby się kłamstwu, miałby nadzieję i siłę powiedzieć „nie” złu, to bylibyśmy wolni. Cały komunistyczny system nie wytrzymałby jednego dnia. On budował Polaków wewnętrznie i w konsekwencji Polacy przestali się bać, a jego ofiara, jak się okazuje, była bardzo znacząca, znamienna i owocna.

Okres przygotowań do realizacji filmu to ponad siedem lat. Domyślam się zatem, że wszelkie zwątpienia, które mogłyby nadejść podczas bezpośredniej realizacji, miał Pan już za sobą.

– Były trudne momenty, w których pojawiało się pytanie: po co? Ale to były chwile, których żałowałem. W najtrudniejszych momentach pomoc przychodziła z nieoczekiwanej strony. Jakaś siła wewnętrzna, pochodząca zapewne z modlitwy i od ks. Jerzego, popychała nas, by nie zrezygnować. Wiele osób naprawdę nam pomagało. Przez te wszystkie lata czułem się narzędziem ks. Jerzego. W tej chwili jest to już poza moim zasięgiem. Ciekaw jestem tylko jaki jest dalszy plan ks. Jerzego wobec tego filmu.

A jakie są pańskie plany reżyserskie, wie już pan jaką dalszą drogę artystyczną wybierze?

– Przez wiele lat nie kręciłem filmów. Ten zrobiłem, bo uważałem, że trzeba to zrobić, bo temat jest ważny a nikt go nie robi. W przyszłości również, jak sądzę, nie będę się zajmował rzeczami, które są nieważne. Szkoda życia. Pan Bóg dał jakiś talent i nie można go zakopać.

Zdecydował się pan zaangażować do głównej roli człowieka nieznanego szerszej publiczności Adama Woronowicza, na co dzień spotykanego raczej w teatrze, epizodycznie w telewizji. Przyzna pan, że było to spore ryzyko?

– Kierowała mną chęć zbliżenia się do prawdy o ks. Jerzym. Adam spełniał te warunki: duchowo i fizycznie. Gdy zobaczyłem go na castingu to wiedziałem, że decyzja została podjęta, że to właśnie on zagra tytułową rolę. Nie towarzyszyły mi kalkulacje czy wątpliwości, że powinienem poszukać bardziej znanego aktora.

Ten film to hołd dla kapelana „Solidarności”, dla Polski?

– To rodzaj takiego hołdu, który jesteśmy mu winni ale też to coś, co pozwoli mu na nowo do nas przemówić, dzisiaj, teraz. Ten film to również spłacenie długu, przypomnienie jak wspaniale było, gdy byliśmy razem, silni, wreszcie to otucha na teraz.

Rozmawiał Rafał Łączny

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.