Drukuj Powrót do artykułu

Tomasz Rożek: to, jak urządzony jest świat, jest argumentem na istnienie Boga

15 kwietnia 2015 | 10:13 | Anna Malec / br Ⓒ Ⓟ

Choć twierdzi, że znajomość fizyki cząstek nie jest potrzebna do przeżycia, traktuje swoją pracę jak misję. Tomasz Rożek – fizyk i dziennikarz, laureat tegorocznej Nagrody dziennikarskiej "Ślad", odpowiada KAI, czy fizyka pomaga mu w wierze, zdradza też, jak w prosty sposób mówić o trudnych sprawach.

KAI: Został Pan laureatem 14. edycji Nagrody dziennikarskiej „Ślad” im. bp. Jana Chrapka. Co dla Pana oznacza to wyróżnienie?

– To zaszczyt i potwierdzenie, że to, co robię ma znaczenie i trafia do innych. Wydaje mi się, że nie ma niczego przyjemniejszego, niezależnie od tego, co się robi, niż właśnie potwierdzenie, że moja praca ma sens.

To dotyczy każdego zawodu. Gdybym robił meble to chciałbym usłyszeć, że komuś się wygodnie siedzi na moim krześle. I to nie ma nic wspólnego z jakimś samouwielbieniem. To mi pokazuje, że dobrze obrałem drogę, którą idę. Bo gdybym ją źle obrał, to to co robię, do nikogo by nie trafiało. Nikt z nas nie jest w stanie obiektywnie ocenić jakości i wartości swojej pracy. Tego typu nagrody, niezależnie od tego, czy są wręczane w dużych pałacach czy w klubie osiedlowym, mówią: idziesz dobrą drogą.

KAI: Zajmuje się Pan popularyzowaniem nauki. Ma Pan sposób na to, jak zrozumiale mówić o skomplikowanych, naukowych sprawach?

– Kluczowe jest to, żeby samemu zrozumieć, o czym się mówi. Jeżeli chcemy opowiadać o czymkolwiek, to musimy mieć przekonanie, że sami to znamy. Jest wiele oczywiście rzeczy, których nie rozumiem, ale też tego nie ukrywam, częściej zadaję pytania, przyznaję, że czegoś, jako ludzie, nie wiemy.

Pamiętam wywiad radiowy, w którym dziennikarka policzyła, ile razy w jednym z rozdziałów mojej książki napisałem, że czegoś nie wiem. I była zdziwiona. Mówiła – ja zawsze myślałam, że jak ktoś pisze książkę to wie, a pan często pisze „nie wiemy”. I taka jest prawda. Wielu rzeczy nie wiemy, choć kiedyś, mam nadzieję, będziemy wiedzieć. Ale wydaje mi się, że nigdy nie będzie tak, że będziemy wiedzieć wszystko.

KAI: Jak w nauce odnaleźć Boga?

– Nie wiem, bo wydaje mi się, że każdy Go odnajduje w innym miejscu. Znam ludzi, którzy gdy zaczęli studiować fizykę cząstek, czyli tę dziedzinę, która opisuje fundamenty naszej materii, to dopiero zobaczyli, jakie to jest poukładane i uporządkowane, jak bardzo to wszystko idealnie do siebie pasuje. I dzięki temu uwierzyli w Boga.

Ale znam też ludzi, którzy wierzyli w Boga, ale jak zaczęli studiować fizykę, jak zobaczyli, że to elegancko pasuje do tych wszystkich równań, stwierdzili, że tutaj nie ma miejsca dla Pana Boga, tutaj są równania.

Są ludzie, którzy myślą, że Pan Bóg jest tam, gdzie jest nasza niewiadoma. To ma krótkie nogi, bo wiemy coraz więcej, a wierząc w ten sposób w Boga, zostawiamy dla Niego coraz mniej przestrzeni. Wydaje mi się, że nie tędy droga.

Ale są też ludzie, którzy patrząc na świat odkrywają, jak ten mechanizm jest zbudowany, o jaką myśl ogólną jest oparty. I widzą, że to wszystko idealnie do siebie pasuje, że ma idealną regularność, że tam nic nie jest przypadkowe.

Czasem zastanawiamy się, dlaczego jest życie na Ziemi? Im dłużej badamy kosmos, tym częściej dochodzimy do wniosku, że ilość czynników, która musiała się na siebie nałożyć, żeby w tym jednym konkretnym miejscu powstało życie, jest tak niesamowita, że tutaj właściwie można by wykluczyć przypadek.

Choć wielu w taki przypadek wierzy. Ale to prawdopodobieństwo jest nieskończenie małe. I oczywiście zawsze można powiedzieć, że choć jest nieskończenie małe, to i tak jest. Rzeczywiście, jak się wrzuci na złomowisko granat i wszystko wybuchnie, to jest prawdopodobieństwo, że w tym wybuchu, gdy wszystko opadnie, złoży się gotowy samochód. Jest to możliwe, to można obliczyć – bo tu jest silnik, tam wycieraczki, jak to wszystko wyleci w powietrze i opadnie to poskłada się samochód. Ale prawdopodobieństwo takiego zajścia jest bardzo niskie.

Więc nawet racjonalnie na sprawy patrząc, to jak urządzony jest świat, to nie dowód, ale to argument, że Pan Bóg istnieje. Dowodu nie ma i dobrze, bo wtedy nasza wiara chyba straciłaby sens.

KAI: A Panu osobiście fizyka pomaga czy przeszkadza w wierze?

– Ja nigdy nie miałem momentu jakiegoś generalnego zwątpienia. Więc to nie jest tak, że kiedyś nie wierzyłem w Boga, zacząłem studiować fizykę i uwierzyłem. Nie było też odwrotnego procesu, że wierzyłem i nagle przyszedł jakiś kryzys. Także ani specjalnie mi nie pomaga, ani specjalnie nie przeszkadza. Po prostu jest jednym z elementów mojego życia codziennego. Przez to, że nie miałem nigdy momentów przełomowych, fizyka stoi po prostu obok wiary. Rzeczywiście, jak zacząłem robić doktorat, jak zacząłem bardziej się wczytywać w różne teorie, to widzę tam ogromną regularność, wielki porządek, cząstki, które są idealnie poukładane, wiem, że one nie są przypadkowe. Ale nie jest tak, że dopiero wtedy uwierzyłem. Był to jakiś kolejny kamyczek do tego, że tu wg mnie, także jest Pan Bóg.

KAI: Zajmuje się Pan popularyzowaniem nauki w świecie mediów, który często stawia na informację płytką, szybką. Czy traktuje Pan swoją pracę jako swego rodzaju misję?

– Tak, uważam, że to misja. Co więcej, jest to jedno z tych słów, które wywołują uśmiech na twarzach kolegów dziennikarzy. Natomiast czym dłużej rozmawiamy, tym szybciej ten uśmiech znika. Tym częściej zdarza się, że mówią – no rzeczywiście, nasz zawód to jest także misja i służba. I ja tę misję czuję.

Bardzo często uczestniczę w spotkaniach w szkołach. Wiadomo, że szkoła nie ma pieniędzy chociażby na to, żeby mi zapewnić przejazd czy nocleg, ale ja sobie te spotkania bardzo cenię, bo uważam, że to jest właśnie ta misja – opowiadanie młodym ludziom o tym, jak zbudowany jest świat, jak jest skonstruowany, jak działa.

Z biologicznego punktu widzenia niewiele różni nas od zwierząt. Natomiast jedną z tych cech, pomijając kwestie duchowe, która nas rzeczywiście odróżnia, jest ciekawość. Robimy rzeczy, które w prostej linii nie są nam zupełnie do niczego potrzebne. Znajomość fizyki cząstek nie jest potrzebna do przeżycia. Są rzeczy bardziej istotne. Co nie zmienia faktu, że chcemy te rzeczy poznawać, chcemy zaglądać w kosmos, bo to nas rozwija. I jedną z misji dziennikarzy jest właśnie stymulowanie tego rozwoju, czyli zaspokajanie ciekawości.

Jedną z nielicznych rzeczy, która idealnie wychodzi polskiej szkole, jest zabijanie ciekawości. I to się dzieje już w pierwszej, drugiej klasie szkoły podstawowej. Dzieci powoli się uczą, że nie warto podnosić ręki, nie warto pytać, mieć wątpliwości. Rozumiem też trochę nauczycieli, którzy mają 30 uczniów w klasie i nie są w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania, ale nauczyciel nie jest jedynym dorosłym, który jest w otoczeniu dziecka. Są też rodzice. I staram się, jako rodzic i jako dziennikarz, jak największej ilości osób tę ciekawość zaspokoić.

KAI: Ślad jest nagrodą dziennikarzy dla dziennikarzy. Co wg Pana jest dzisiaj ważne w pracy dziennikarza?

– Wydaje mi się, że wbrew pozorom w dzisiejszych czasach coraz trudniej jest mówić prawdę. Nawet w kwestiach naukowych.

Niedawno pisałem artykuł o dość specyficznym rodzaju terapii genowych. Rzecz zupełnie bez precedensu, która w naszych mediach w ogóle się nie pojawiła. Grupa naukowców-genetyków z najwyższej półki, w tym dwóch noblistów, napisała do własnego środowiska list, w którym apeluje – przystopujmy, bo dochodzimy do momentu, w którym naprawdę trzeba się zastanowić, czy tego typu modyfikacje już na komórkach zarodkowych, nie są drogą tylko w jedną stronę. W naszych mediach nie było żadnego śladu po tym liście, choć w historii nowożytnej nauki, naukowcy tylko trzy razy pisali do swojego własnego środowiska.

Zastanawiałem się, dlaczego nikt o tym nie napisał. Dlatego, że dzisiaj chcąc być nowoczesnym powinno się pisać – modyfikujmy, starajmy się dostosować świat do człowieka. Tylko jest pytanie zasadnicze, które staram się w tym, o czym piszę także zadawać. Czy dostosowanie do człowieka zawsze znaczy dla człowieka? Bo to są dwie różne sprawy. Niektóre rzeczy wydają się być łatwe, wygodne i przyjemne, dostosowane do nas. Tylko czy w dłuższej perspektywie one będą dobre dla nas? Nie zawsze tak jest.

Mam wrażenie, że jest dużo ludzi, którzy myślą, że jeżeli się nie dostosują z tym jak piszą, a z czasem, jak myślą, to będą gdzieś na marginesie, zostaną wyrzuceni. Czy byłoby tak rzeczywiście? Nie wiem. Natomiast ja mam ten komfort, że nie muszę o tym myśleć. Miejsce, w którym pracuję, pozwala mi na robienie tego, co uważam za słuszne.

Rozmawiała Anna Malec

***

Tomasz Rożek (1976) – ukończył fizykę i dziennikarstwo na Uniwersytecie Śląskim. Stopień doktora nauk fizycznych zdobył na Wydziale Matematyki, Fizyki i Chemii Uniwersytetu Śląskiego, rozprawę doktorską przygotowywał w instytucie Forschungszentrum w niemieckim Jülich. Jest współzałożycielem Stowarzyszenia Dziennikarzy Naukowych Naukowi.pl i pomysłodawcą oraz współzałożycielem stowarzyszenia Śląska Kawiarnia Naukowa. W katowickim radiu eM prowadzi autorski program „Labirynty wiedzy”. Przybliża również naukę w sobotnim programie Dzień Dobry TVN. Jest szefem działu „Nauka i gospodarka” w tygodniku „Gość Niedzielny”.

Autor książek „Nauka – po prostu. Wywiady z wybitnymi”, „Nauka to lubię. Od ziarnka piasku do gwiazd” i „Kosmos”.

Mieszka w Katowicach, wraz z żoną Anną i dwojgiem dzieci.

 

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.