Tupot bosych stóp
16 lutego 2012 | 15:10 | Wolontariusze Don Bosco Ⓒ Ⓟ
O 14 przekraczamy bramę misji niosąc cały dobytek oratoryjny: piłki, skakanki, gumy, karty, paletki i inne skarby, za którymi szaleją dzieciaki z Mansy. Gdy tylko wychylimy głowy zza bramy, zaraz bose stópki ścigają się, kto pierwszy wyrwie torbę z piłkami lub uściśnie nam rękę.
Reszta z daleka wykrzykuje nasze imiona, a najstarsi chłopcy śpiewają: BaBosco, BaBosco OoOo Zmieniłam trochę piosenkę „Don Bosco” Magdy Anioł na użytek mojej kochanej grupy Bosco.
Potem mamy kilkanaście minut na przywitanie wszystkich – szaleństwo uścisków i okrzyków. Tak, jestem u siebie. Rozglądam się po placu przeistaczającym się w dwa mini boiska do piłki nożnej, siatkówki i maleńkie poletko na koszykówko-rugby (gramy bez koszy więc piłkę trzeba położyć na ziemi). Kawałek betonu zajmują gry karciano – szachowe, a zielony plac można nazwać „zabawy dowolne”. Gdzieś jeszcze są dziewczynki dumnie przeskakujące przez skakanki i maluchy nieustannie wyciągające rączki.
Ostatnio zajęłam sobie pozycję bramkarza. Chociaż zdarza się że wychodzę z bramki (dwa kamienie nieustannie przewracane przez silne uderzenia) i biegam z piłką po oratoryjnym boisku, czasem przeistaczam się wręcz w napastnika. Śmieją się tylko ze mnie, bo wciąż zapominam, że bramkarz może używać rąk. Kelvin od razu po przyjściu do oratorium krzyczy Alice – My team!
Każdego dnia wracam pod moje drzewa i jestem wśród swoich. Uśmiech, nawet jeśli na moment zejdzie z twarzy, to w następnej chwili wraca.
Podczas tych kilku godzin jestem piłkarzem, nauczycielem, koszykarzem, pielęgniarką, powiernikiem, rozśmieszaczem, przytulanką, rozjemcą skłóconych, obserwatorem oraz plecami, do których przyklejają się maleństwa, by rodzeństwo, wciąż zajmujące się maluchami, choć przez chwile mogło pobiegać z rówieśnikami.
A kim są moi przyjaciele z oratorium? To szalone urwisy i małe przytulanki, moi prywatni rozweselacze, nauczyciele Bemba, kompani gier, trudni rozbójnicy, wrażliwi słuchacze i niezwykli obserwatorzy. Każdy inny, a wszyscy tacy piękni.
Rozdają mango i uśmiechy, pokazują kolejną ranę do opatrzenia i z zastanowieniem przyglądają się moim pęcherzom na nodze. Zaciągają do wspólnych zabaw, płaczą by je nareszcie przytulić, biją się o kilka sekund w moich ramionach. Piękną polszczyzną mówią: Jestem łobuzem, a gdy zapytam jak się masz, odpowiadają chórem: dobrze!
Są beztroskie. Tu pod drzewami śmieją się, biegają, tańczą i zaczepiają. Nie liczy się to, co będzie po powrocie do domu, nie liczy się pusty brzuch i problemy tuż po opuszczeniu cienia drzewa rozłożystego baobabu. Błoga oratoryjna beztroska. Nie mam pojęcia co może się dziać w ich domach i sercach. Dlatego tak ważne jest by tu wszyscy mogli być szczęśliwi. Choć na chwilę.
Nie jest jednak łatwo. Dzieci są niechciane i wciąż przepychane. Oratorium zajmuje teren przykościelny. Dookoła zawsze któraś z grup parafialnych ma spotkanie. Teraz przyszły deszcze, więc coraz trudniej cokolwiek zaplanować, otoczyć opieką najbardziej bezbronnych. Ukryć przed wielkimi kroplami ulewy kilkumiesięczne maleństwa.
Odkrywam w sobie niezwykły instynkt macierzyński – jeśli coś zagraża któremuś z moich trzystu dzieci, czuję się jak lwica gotowa do walki. Niedawno przegadałam „ważniaka” z którejś z grup parafialnych, który chciał odebrać nam jedyny kawałek dachu, jaki mieliśmy. Po drodze „niechcący” kopnął jednego z naszych chłopców stojących na jego drodze.
Zaciskać zęby i działam – bez krzyków i sporów, cicho i delikatnie, ale z przekonaniem. I dziękuję za te drzewa, w cieniu których mogę codziennie z radością biegać.
Alicja Kamasa, Zambia, Mansa 7 lutego 2012
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Sylwia dostała nawigację, która nie pokazuje radarów. Kasia wyjechała na misję, która nie jest specjalna. Kamila otrzymała moc, która w słabościach się doskonali. Paulina odmienia się przez przypadki. Klaudia drepce z salezjańską radością. Karolina przez rok przygotowań nie nauczyła się mówić w języku bemba. Asia otworzyła się na Dom Księdza Bosco dla Chłopców Ulicy. Justyna i Renata są inne i mają różne talenty i umiejętności. Magda pracuje w mieście, w którym urodził się Zbawiciel. Wszystkie wolontariuszki usłyszały głos, który mówił do nich: Pójdź za Mną! Wyjechały na roczną misję w ramach Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco, aby świadczyć o miłości Jezusa.W 2014 roku na misje wyjechały: Renata Gawarska - pochodzi z Kuklówki Zarzecznej, ma 27 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Justyna Kowalska – pochodzi z Ostrołęki, ma 25 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Sylwia Młyńska – pochodzi z Łap, ma 22 lata, pracuje w Zambii, w Mansie. Katarzyna Socha – pochodzi z Kamienia koło Rzeszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Mansie. Karolina Gajdzińska – pochodzi z Warszawy, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Chingoli. Paulina Pawłowska – pochodzi z Olsztyna, ma 24 lata, pracuje w Zambii, w Chingoli. Kamila Maśluszczak – pochodzi z Hrubieszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Klaudia Kołodziej – pochodzi z Ropczyc, ma 26 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Joanna Studzińska – pochodzi z Lęborka, ma 29 lat, pracuje w Peru, w Limie. Magdalena Piórek – pochodzi z Twardogóry, ma 25 lat, pracuje w Palestynie, w Betlejem.