Udział Kościoła w życiu politycznym
12 grudnia 2014 | 20:26 | Marcin Przeciszewski / tw Ⓒ Ⓟ
Kościół formułuje katalog fundamentalnych zasad, które obowiązywać muszą w każdej sferze życia, także w sferze polityki. Jednak w imię swego uniwersalnego powołania nie wiąże się z żadną partią polityczną ani nie udziela im bezpośredniego poparcia, udział w nich pozostawiając wiernym świeckim.
Jeśli chodzi o udział Kościoła w polityce, konieczne jest rozróżnienie pomiędzy rolą w tej dziedzinie Kościoła hierarchicznego a misją wiernych świeckich. Podstawowym zadaniem hierarchii jest budowanie wspólnoty sakramentalnej i nauczanie w formie przekazu wiary i moralności. Misja ta ma charakter uniwersalny (skierowany do wszystkich), a zatem ponadpolityczny. Dlatego w nauczaniu społecznym Kościoła, rozwiniętym i zaktualizowanym przez II Sobór Watykański, wyraźnie jest mowa o autonomii i niezależności sfery kościelnej i politycznej. „Wspólnota polityczna i Kościół są, każde na własnym terenie, od siebie niezależne i autonomiczne” – stwierdza Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes”. Ta zasada odtąd leży u podstaw relacji pomiędzy Kościołem katolickim a sferą polityczną, w tym i państwami. Została ona zapisana w licznych umowach konkordatowych oraz prawodawstwie poszczególnych państw, m.in. w konkordacie z Rzecząpospolitą Polską oraz w naszej konstytucji.
Kościół z racji swej uniwersalnej misji, kierując swe przesłanie do ludzi z wszystkich opcji politycznych, nie może utożsamiać się z żadną konkretną spośród nich. Wspomniana już Konstytucja soborowa mówi o tym bardzo wyraźnie: „Kościół (…) ze względu na swoje zadanie i kompetencje w żaden sposób nie utożsamia się ze wspólnotą polityczną i nie łączy się z żadnym systemem politycznym” (Gaudium et spes, 76).
Stąd hierarchia Kościoła i jej urzędowi przedstawiciele (duchowieństwo) nie angażuje się w bezpośrednią działalność polityczną. Obowiązujące w Kościele zasady są na tyle rygorystyczne, że duchowni zobowiązani są do samoograniczenia swoich praw obywatelskich, rezygnując z możliwości korzystania z biernego prawa wyborczego, z prawa do członkostwa w partiach politycznych oraz obejmowania jakichkolwiek urzędów państwowych czy samorządowych. Mówią na ten temat wyraźnie dwa kanony Kodeksu Prawa Kościelnego. Kanon 28 głosi, że „duchownym zabrania się przyjmowania publicznych urzędów, z którymi łączy się udział w wykonywaniu władzy świeckiej”. A w kanonie 287 czytamy, że duchowni „nie mogą brać udziału w partiach politycznych ani w kierowaniu związkami zawodowymi, chyba że – zdaniem kompetentnej władzy kościelnej – będzie wymagała tego obrona praw Kościoła lub rozwój dobra wspólnego”. Ta ostatnia kwestia ograniczona jest ściśle do niektórych wyjątkowych sytuacji w państwach totalitarnych, gdzie nie funkcjonują normalne mechanizmy demokratyczne.
Natomiast w systemie demokratycznym duchowni wycofują się udziału w bezpośrednim życiu politycznym, gdyż tego typu inicjatywy wikłałyby Kościół w grę polityczną, co prowadziłoby do tworzenia określonego obozu politycznego, autoryzowanego przez duchownych bądź biskupów, występującego w opozycji do innych obozów. Działalność taka w oczywisty sposób przeczyłaby uniwersalnemu charakterowi misji Kościoła, a dodatkowo kreowałaby podziały wśród wiernych.
Kościół hierarchiczny rezerwuje więc dla siebie rolę nie „polityczną”, lecz „metapolityczną” – jako nauczyciela zasad moralnych, odnoszących się także do wymiaru publicznego czy politycznego. I ma do tego pełne prawo. Formułuje katalog fundamentalnych zasad, które obowiązywać muszą w każdej sferze życia, także w sferze polityki. Z tym związana jest funkcja „krytycznego sumienia”, z czego wynika, że Kościół hierarchiczny ma prawo, a nawet obowiązek zabierania głosu (krytyki), wówczas kiedy w życiu publicznym pomijane są podstawowe zasady etyczne bądź łamane są prawa człowieka.
A najbardziej podstawową zasadą, jakiej Kościół zawsze będzie bezwzględnie bronić, jest zasada godności osoby ludzkiej i wynikających zeń niezbywalnych praw człowieka. Odnoszą się one także do naturalnych społeczności, jakie człowiek tworzy, wśród których na pierwszym miejscu jest rodzina. Szczegółowy katalog tych zasad wykłada Kościół w swym nauczaniu społecznym.
Podsumowując należy podkreślić, że nauczanie społeczne Kościoła wyraźnie wskazuje, że rolą Kościoła nie jest włączanie się poprzez udzielanie swego autorytetu żadnym nurtom partykularnym (partiom), lecz troska o dobro wspólne i budowanie jedności w podzielonym świecie. W Konstytucji Dogmatycznej o Kościele „Lumen gentium” jest mowa o tym, że Kościół jest niejako „sakramentem budowania jedności z Bogiem i ludzi między sobą”. Sobór stawia to jako jedno z naczelnych zadań aktywności chrześcijan w świecie. Dlatego wszelka polityka prowadzona po katolicku i przez katolików musi mieć na względzie troskę o „dobro wspólne” całego społeczeństwa, przekraczając w ten sposób różnorodne partykularyzmy.
Udział świeckich w polityce
Natomiast bezpośrednią działalność polityczną – w tym poprzez udział w określonych partiach politycznych i organizowanych przez nie inicjatywach – Kościół pozostawia wiernym świeckim, przypominając zarazem, że busolą dla nich powinno być prawidłowo ukształtowane sumienie w świetle zasad wynikających z Ewangelii.
Warto podkreślić, że udział katolików świeckich w życiu politycznym, w nauczaniu Kościoła ukazywany jest nie tylko jako prawo, lecz jako jeden z istotnych wymiarów ich misji w świecie. „Świeccy – czytamy w adhortacji „Christifideles laici” Jana Pawła II – nie mogą rezygnować z udziału w polityce, czyli z różnego rodzaju działalności gospodarczej, społecznej i prawodawczej”. Papież przypomina, że „ani oskarżenia o karierowiczostwo, o kult władzy, o egoizm o korupcję, które nierzadko są kierowane pod adresem ludzi wchodzących w skład rządu, parlamentu, klasy panującej czy partii politycznej, ani dość rozpowszechniony pogląd, że polityka musi być terenem moralnego zagrożenia, bynajmniej nie usprawiedliwiają sceptycyzmu i nieobecności chrześcijan w sprawach publicznych” (CL 42).
Dojrzały chrześcijanin to człowiek odpowiedzialny za wszystkie dziedziny życia, człowiek, który w sposób harmonijny tę odpowiedzialność realizuje nie tylko w płaszczyźnie swojego życia prywatnego bądź rodzinnego, ale także na gruncie zawodowym, społecznym i w konsekwencji także politycznym. Jak bowiem podkreślał kard. Joseph Ratzinger w nocie doktrynalnej Kongregacji Nauki Wiary z 2003 r., zatytułowanej „Vademecum dla polityków”, w życiu chrześcijan „nie może być dwóch równoległych nurtów: z jednej strony tzw. życia duchowego z jego własnymi wartościami i wymogami, z drugiej tak zwanego życia świeckiego, obejmującego rodzinę, pracę, relacje społeczne, zaangażowanie polityczne i kulturalne”.
W soborowej Konstytucji „Gaudium et spes” czytamy: „Jest sprawą doniosłą, żeby zwłaszcza w społeczeństwach pluralistycznych doceniano właściwy stosunek pomiędzy wspólnotą polityczną a Kościołem i by jasno rozróżniano to, co czynią wierni, czy to poszczególni, czy też stowarzyszeni, we własnym imieniu jako obywatele kierujący się głosem sumienia chrześcijańskiego, od tego, co czynią wraz ze swymi pasterzami w imieniu Kościoła” (KDK 76).
Zadanie bezpośredniego udziału w życiu politycznym wchodzi zatem w zakres misji i odpowiedzialności osób świeckich. A działalność tę świeccy prowadzą na własną odpowiedzialność, a nie obarczają nią swych duszpasterzy czy biskupów. Jednakże „autonomia sfery doczesnej”, z której korzystają świeccy zaangażowani w życiu politycznym – jak podkreślają dokumenty soborowe – dotyczyć może wyboru konkretnej strategii działania w polityce, nie dotyczy jednak autonomii w sferze wyborów moralnych. Świecki nie może zatem opowiadać się za rozwiązaniami sprzecznymi z nauką Kościoła, sprzecznymi z zasadami etycznymi bądź godzącymi w godność człowieka.
Zamieszanie, jakie pojawiło się w sferze definiowania tejże autonomii w niektórych zachodnioeuropejskich partiach chadeckich w okresie posoborowym, spowodowało bezpośrednią interwencję Stolicy Apostolskiej w formie wspomnianej już noty, opublikowanej w styczniu 2003 r. przez Kongregację Nauki Wiary. „Tego oczywistego stwierdzenia na temat wielości partii (w które mogą angażować się katolicy) nie wolno mylić z jakimś bezkrytycznym pluralizmem w wyborze moralnych zasad oraz istotnych wartości, stanowiących punkt odniesienia. Uprawniona wielość doczesnych koncepcji musi iść w parze z zachowaniem nienaruszalnego źródła, z którego wypływa zaangażowanie katolików w życiu politycznym. Tym źródłem jest chrześcijańska nauka moralna i społeczna. Do tej nauki świeccy katolicy winni się zawsze odwoływać, aby mieć pewność, że ich uczestnictwo w życiu politycznym nosi na sobie znamię nienagannej odpowiedzialności za sprawy doczesne” – stwierdza nota ogłoszona przez kard. Ratzingera.
Autorzy Kompendium Nauki Społecznej Kościoła stwierdzają idąc tym śladem, że jedno z największych zagrożeń upatruje Kościół w „relatywizmie etycznym, który prowadzi do zanegowania istnienia obiektywnego i uniwersalnego kryterium do określenia fundamentu i poprawnej hierarchii wartości w życiu publicznym”. Dobitnie wyraził to Jan Paweł II mówiąc, że „demokracja bez wartości łatwo się przeradza w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm” (Centesimus annus 46).
Analogicznie wypowiadał się na ten temat Benedykt XVI, wyjaśniając, że „Kościół nie proponuje technicznych rozwiązań i jest «jak najdalszy od mieszania się do rządów państw». Jednakże musi wypełniać w każdym czasie i okolicznościach misję prawdy na rzecz społeczeństwa na miarę człowieka, jego godności i powołania. A bez prawdy wizja życia staje się empiryczna i sceptyczna, niezdolna wznieść się ponad praxis, ponieważ nie szuka wartości, które pozwoliłyby ją ocenić i ukierunkowywać” ( Caritas in veritate).
Problem partii katolickiej
Kościół katolicki w okresie posoborowym nie popiera konkretnych partii politycznych, pozwalając swoim wiernym na zaangażowanie w różnych nurtach politycznych, pod warunkiem że ich program nie jest sprzeczny z nauczaniem Kościoła i chrześcijańską moralnością. Wcześniej jednak w szczególnych sytuacjach historycznych dopuszczał tworzenie „partii chrześcijańskich”.
W encyklice „Graves de communi” z 1901 r. – w sytuacji dominacji sceny politycznej w Europie przez ruch socjalistyczny bądź przez partie skrajnie liberalne – Leon XIII sformułował pojęcie „demokracji chrześcijańskiej” jako formy ustroju alternatywnego wobec rozwiązań tak socjalistycznych, jak i liberalnych. W ślad za tym Kościół wspierał polityczne nurty chrześcijańskiej demokracji. Po II wojnie światowej poparciem ze strony Stolicy Apostolskiej cieszyła się włoska „Democratia Christiana”, w której widziano zaporę przed komunizmem, zagrażającym wówczas państwu włoskiemu.
Warto dodać, że to właśnie chadecja była motorem integracji europejskiej po drugiej wojnie światowej, a wśród twórców zjednoczonej Europy znajdziemy nazwiska czołowych chadeków: Konrada Adenauera (Niemcy), Roberta Schumana (Francja) czy Alcide de Garperiego (Włochy). Utworzona przez nich w 1950 r. Europejska Wspólnota Węgla i Stali zwana była wówczas przez jej socjalistycznych przeciwników „unią watykańsko-europejską”.
Istotnej redefinicji swej linii w zakresie poparcia udzielanego ruchom politycznym Kościół dokonał na II Soborze Watykańskim. W imię katolickiego uniwersalizmu odszedł od zaangażowania po którejkolwiek stronie politycznego sporu. Relacje ze światem polityki jak i strukturami państwowymi definiowane są – jak już wspomnieliśmy – w imię zasady „autonomii i niezależności”.
Polityka prowadzona „po katolicku”
Kościół odtąd nie definiuje obowiązującej „polityki katolickiej”, ale wzywa katolików, aby prowadzili politykę „po katolicku” – w zgodzie z sumieniem i kryteriami zawartymi w społecznym nauczaniu Kościoła. W Kompendium Nauki Społecznej Kościoła powiedziane jest w sposób jasny, że „twierdzenie, że jakaś partia lub ugrupowanie polityczne w pełni odpowiadają wymogom wiary i życia chrześcijańskiego, powoduje niebezpieczne nieporozumienia”.
Polityka prowadzona „po katolicku” nie ma więc znamion konfesyjności, a jej podstawową cechą winna być troska o godność osoby ludzkiej oraz o dobro wspólne społeczeństwa. Jan Paweł II zdefiniował to w swoim wystąpieniu do Zgromadzenia Ogólnego ONZ mówiąc, że każda sprawiedliwa polityka zawsze „jest przez człowieka i dla człowieka”.
Ponadto sformułował katalog wartości nienegocjowalnych, czyli takich, które nie mogą podlegać demokratycznemu kompromisowi, a katolicy muszą zawsze ich bronić. Zaliczył do nich m. in.: ochronę życia od poczęcia do naturalnej śmierci, godności i dobra osoby ludzkiej, prawo do wolności religijnej, ochronę rodziny opartej na małżeństwie między osobami odmiennej płci, wolność wychowywania własnych dzieci, przeciwdziałanie współczesnemu niewolnictwu.
Jedyną sytuacją, kiedy katolik może oddać głos za ustawą, która nie gwarantuje wspomnianych wyżej wartości, jest sytuacja, w której poprawia ona jednak istniejący stan rzeczy, mimo że daleka jest od ideału. Przykładem tego może być np. polska ustawa zwana „antyaborcyjną”.
Ponadto Kościół w swym nauczaniu społecznym podkreśla, że w przypadku, gdy prawo stanowione narusza podstawowe prawa osoby ludzkiej, katolik ma prawo do odmowy wykonania jego nakazów, czyli do klauzuli sumienia.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.