Ukazała się książka o związkach archeologii, religii i polityki w Jerozolimie
07 listopada 2021 | 13:24 | o. jj (KAI Tokio) | Nowy Jork Ⓒ Ⓟ
Amerykański dziennikarz i autor książek o tematyce historycznej Andrew Lawler (ur. w 1961) wydał ostatnio książkę nt. chrześcijańskich badań archeologicznych w Jerozolimie w XIX i XX w. w kontekście narastającego konfliktu żydowsko-palestyńskiego. Pozycja, zatytułowana „Pod Jerozolimą: burzliwa historia najbardziej skonfliktowanego miasta na świecie (Under Jerusalem: The Buried History of the World’s Most Contested City) ukazała się nakładem wydawnictwa Doubleday.
Swoje badania i przemyślenia autor streścił w artykule zamieszczonym na łamach tygodnika „Time” z 3 listopada. Według niego pierwsze wykopaliska archeologiczne w Jerozolimie już w XIX wieku rozpoczęli Francuzi pod kierunkiem pewnego senatora w 1863 r. Odkryto wówczas „sarkofag starożytnej królowej żydowskiej”, który natychmiast przewieziono wprost do Luwru, co wywołało protesty, także ze strony Arabów. Ukazujący się wówczas w Jerozolimie dziennik hebrajskojęzyczny napisał, że „nawet muzułmanie są zdegustowani tego rodzaju «brakiem kultury» (wickedness)”.
Aby nie dać się wyprzedzić katolickiej Francji, już w następnym roku – 1864, do Ziemi Świętej wyruszyła protestancka ekspedycja z Anglii, której przewodził pobożny oficer, poza tym mason – Charles Warren (1840-1927). Szukając biblijnych artefaktów w podziemiach Jerozolimy nie wahał się on używać dynamitu, także pod Wzgórzem Świątynnym. Podejrzewano go, że chce wysadzić w powietrze fundamenty liczącej 1400 lat Kopuły na Skale i meczetu al-Aksa – jednego z najświętszych miejsc dla muzułmanów.
Tego rodzaju obawy spowodowały, że słabnące wówczas imperium osmańskie zakazało dalszych badań archeologicznych na Wzgórzu Świątynnym. Odmówiono tego nawet cesarzowi niemieckiemu Wilhelmowi II, który o to zabiegał w czasie swojej wizyty w tym miejscu w 1898 r.
Dziesięć lat później pewien brytyjski arystokrata zorganizował „najdziwniejszą w historii wyprawę archeologiczną”, mającą na celu znalezienie Arki Przymierza, która miała się znajdować pod Kopułą na Skale. W skład ekspedycji wchodzili: pewien Szwajcar mający zdolności parapsychologiczne, francuski mnich, fiński poeta i b. kapitan statku parowego kursującego na rzece Kongo. Finansowali ich amerykańscy przemysłowcy i angielska arystokracja, co pozwoliło na przekupienie urzędników osmańskich. Gdy nie znaleziono Arki, samozwańczy „archeolodzy” zaczęli rabować wszystko, co się dało, działając zwłaszcza nocami. Ponieważ naruszyli oni przy tym Skałę, skąd – według muzułmanów – Mahomet miał rozpocząć swoją wędrówkę do Niebios, w całym świecie islamskim rozpoczęły się zawiązane z tym protesty i demonstracje. W rezultacie europejscy poszukiwacze musieli stamtąd uciekać.
Demonstracje te pokazały zarazem polityczną siłę i rozmiary świata muzułmańskiego, gdyż odbywały się m.in. Indiach. Od tamtego czasu – zdaniem Louisa Fishmana, czołowego historyka z Brooklyn College – „Palestyńczycy zaczęli postrzegać siebie jako siłę (polityczną), odpowiedzialnych za opiekę nad Kopułą nad Skałą i meczetem al-Aksa. Tak jak napływający z Europy Żydzi znaleźli swoje symboliczne centrum przy Ścianie Płaczu, tak samo Palestyńczycy zmienili sens Wzgórza Świątynnego z jedynie miejsca modlitwy [jakim było dotychczas] na «kluczowy symbol palestyńskiego honoru i godności»”.
W 1917 r. Brytyjczycy wkroczyli do Jerozolimy, wypierając stamtąd Turków. Nie zgodzili się przy tym na żadne prace archeologiczne w okolicach dawnej świątyni, o co zabiegali szczególnie Francuzi. Powstała wówczas ponadczasowa doktryna, która – według autora książki – dotyczy także naszych czasów. Wyraził ją następująco brytyjski wojskowy i dyplomata Mark Sykes (1879-1919): „Jakiekolwiek naruszenie status quo [w Jerozolimie] będzie skutkowało wybuchem pożaru (…). Jerozolima stała się łatwopalnym terenem, na którym nawet wypowiedzenie jednego nierozważnego słowa lub nieprzemyślany gest może doprowadzić do pożaru na całym kontynencie”.
Pogląd ten zastosowali nawet Żydzi w czasie wojny sześciodniowej w 1967 r. (6-10 czerwca), kiedy minister obrony gen. Mosze Dajan specjalnie zadzwonił do jednostki armii izraelskiej, żądając „natychmiastowego zdjęcia z meczetu al-Aksa zawieszonej tam flagi Izraela, by zapobiec dalszej eskalacji konfliktu”. Dajan pozwolił nadal duchownym muzułmańskim „sprawować pieczę nad islamskimi sanktuariami” pod baczną obserwacją izraelskich sił bezpieczeństwa.
Rząd Izraela do dziś trzyma się tych zasad, mimo różnych nacisków i ataków ze strony ekstremistów żydowskich i palestyńskich. Gdy 40 lat temu pewien rabin próbował znów szukać Arki Przymierza pod świątynną Skałą, zabroniono mu tego. Z kolei 25 lat temu władzom izraelskim udało się powstrzymać atak grupy nacjonalistów żydowskich, próbujących wysadzić w powietrze Kopułę na Skale. Także przed 25 laty, gdy jednak otwarto nowe wejście do tunelu znajdującego się pod murami w Dzielnicy Muzułmańskiej, doszło tam do rozlewu krwi: zginęło ok. 100 ludzi a tysiące zostało rannych.
Ważną przyczyną ostatniego palestyńskiego powstania – Intifady na początku nowego stulecia było – według Lawlera – przerwanie rozmów pokojowych o to, „do kogo należy Wzgórze Świątynne i wszystko, co znajduje się pod nim”.
Ortodoksi żydowscy również dziś nie rezygnują z modlitw na Wzgórzu, udając turystów, w celu zmylenia patroli policyjnych. Niektórzy politycy izraelscy wprost wzywają do „odbudowy świątyni żydowskiej” na tym terenie. Wywołuje to natychmiastowe reakcje w świecie arabskim i stwierdzenia, że „al-Aksa jest zagrożona”.
Jednakże, jak zauważa autor książki, echa doktryny Sykesa-Dayana dają się słyszeć m.in. w ostatnich przemówieniach nowego premiera Izraela Omera Barleva: „Jakakolwiek zmiana obecnego status quo jest niebezpieczna, biorąc pod uwagę zachowanie miru społecznego i uniknięcie (kolejnej) wojny”.
Na zakończenie swego artykułu Andrew Lawler postuluje, aby „członkowie organizacji religijnych w Jerozolimie, łącznie z chrześcijanami, zaakceptowali prawa innych do istniejących tam miejsc modlitwy, gdyż w przeciwnym razie nie ma szans na rozwiązania tego «najbardziej skomplikowanego na świecie węzła geopolitycznego»”. Potrzeba dużo wysiłku w tej sprawie, mając na uwadze przyszłe pokolenia (mieszkańców Jerozolimy). Na razie, choć niedoskonałe i niedokładne, to status quo jest jedynym czynnikiem, uniemożliwiającym przemianę obecnego kruchego pokoju w dalszy rozlew krwi na ulicach Świętego Miasta”.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.