Uratowany przez ks. Józefa Czaprana, Andrzej Jampoler do dziś nie był świadom losów swego wybawcy
09 października 2024 | 15:07 | Waldemar Piasecki (KAI Waszyngton) | Waszyngton Ⓒ Ⓟ
Uratowany przez ks. Józefa Czaprana, Andrzej Jampoler do dziś nie był świadom losów swego wybawcy. Kontynuując sagę losów lwowskiej rodziny Jampolerów oraz ich ratujących kluczową postacią w tym dziele solidarności był ksiądz Józef Czapran, który wystawił szukającej pomocy rodzinie żydowskiej fałszywe dokumenty kościelne, dzięki którym mogli wyjechać w 1943 roku ze Lwowa i dotrzeć do Warszawy oraz Lublina.
Tu półtoraroczny Andrzej Jampoler został powierzony bezdzietnemu małżeństwu Stanisława i Julianny Matysiaków, którzy do końca wojny wychowywali go jak swego rodzonego syna. Potem z bólem serca oddali jego matce Hance i babci Łucji.
Dziś 82-letni Andrew Jampoler, emerytowany oficer sił powietrznych mówi: „Pierwszy raz dowiaduję się teraz o powojennych losach księdza Józefa Czaprana. Bardzo dziękuję za tę wiedzę. Niestety nadal nie wiem, co działo się moimi przybranymi lubelskimi rodzicami. Pamięć tych świętych ludzi głęboko w sercu zachowuję. Podobnie jak cała moja rodzina”.
Rozmówca przekazał KAI tekst swego wystąpienia w Instytucie Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu – Jad Waszem 4 lipca 2022 roku, kiedy ksiądz Józef Czapran uhonorowany został w Jerozolimie tytułem Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata w obecności m.in. zastępcy ambasadora USA Jonathana Shriera polskiego charge d’affaires Piotra Bakłażeca.
Oto polskie tłumaczenie: „Rozpocząłem długą drogę do tego miejsca ponad osiemdziesiąt lat temu. To przejście przez życie żywo przypomina mi się dziś rano, gdy patrzę na Suzy, moją ukochaną żonę, z którą od pięćdziesięciu sześciu lat jesteśmy razem. Gdy patrzę na naszą córkę Chrissy i jej męża Barta, ich dzieci Molly, Meredith i Carly oraz ich partnerów, a także naszą pozostałą rodzinę i przyjaciół tutaj zgromadzonych żałuję tylko, że nasz syn Jason i jego rodzina w Iowa oraz moja kuzynka Irka i jej kuzynka w Australii nie mogą być dzisiaj z nami.
Wszyscy jesteśmy tutaj, w Jerozolimie, w Jad Waszem, aby uczcić pamięć księdza Józefa Czaprana w chwili jego wprowadzenia w szeregi Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Jego współczucie i niezwykła odwaga umożliwiły mi te kilkadziesiąt lat, a co za tym idzie, umożliwiły życie na ziemi – naszym dzieciom i wnukom, zgromadzonym tu lub pozostający z dala w domu, oraz moim siostrom. Podobnie jak ja oni wszyscy również są beneficjentami Jego odwagi i współczucia.
Urodziłem się we Lwowie, w okupowanej przez Niemców Polsce Wschodniej, ponad osiemdziesiąt lat temu. Urodziłem się pięć dni przed spotkaniem Reinharda Heydricha i czternastu innych wysokich urzędników niemieckich wysokiego szczebla podczas późnego śniadania w Wannsee na przedmieściach Berlina, aby zaplanować mechanizm i harmonogram rozmyślnego mordu na szacunkowo jedenastu milionach Żydów w Europie. Wśród tej liczby byli: moja matka, ledwie nastolatka i mój ojciec, student konserwatorium i całe ich rodziny. Podczas śniadania, zgromadzonym tam przestępcom udało się skonstruować plan i aparat, który w ciągu następnych trzech lat systematycznie zabił około sześciu milionów dziewcząt i chłopców, mężczyzn i kobiet.
Nasza czwórka – ja, moja matka Hanka z domu Awinówna, babcia ze strony ojca Łucja i jej nastoletnia siostrzenica Irka – byliśmy jedynymi osobami w mojej najbliższej rodzinie, które przeżyły straszliwą machinę uruchomioną w Wannsee. Mój ojciec Karol, troje z moich czterech dziadków i wszyscy inni członkowie naszej rodziny z wyjątkiem młodego wujka przebywającego w Ameryce – już nie.
Fałszywe dokumenty urodzenia i tożsamości ks. Czaprana, opatrzone autorytatywną niebieską pieczęcią jego Kościoła, zapewniły schronienie podczas naszej ucieczki ze Lwowa do Warszawy, dały schronienie mojej matce i babci, gdy przez wojnę pracowały pod fałszywą tożsamością na farmie w Bawarii, i umożliwiły moją adopcję przez bezdzietne małżeństwo [Stanisława i Julianny Matysiaków – przyp. autora] katolików, z którymi żyłem w Lublinie, we wschodniej Polsce, w czasie okupacji niemieckiej, a później rosyjskiej, aż do końca wojny.
Po zakończeniu wojny kuzynka Irka i babcia Łucja jakimś cudem odnalazły mnie u rodziny w okupowanym przez Rosję Lublinie i namówiły tę świętą parę, aby mnie oddała. W lipcu 1946 roku moja mama, babcia i czteroletni ja – wszyscy którzy pozostali ze znanych mi Awinów i Jampolerów – płynęli statkiem SS „Marine Perch” z Bremerhaven w amerykańskiej strefie okupacyjnej do Nowego Jorku. Moja babcia zmarła w 1976 r., a moja mama w 1987 r. Oboje jej dzieci z drugiego małżeństwa, moje siostry Sylwia i Monika, są tu dzisiaj wśród nas. Irka, moja kuzynka, która dołączyła do mnie w nominacji Księdza Józefa do tej zaszczytnej godności Sprawiedliwego, ma 93 lata. Mieszka w Australii.
Dziś wiem, że ks. Josef Czapran zmarł w 1972 roku, gdy miałem trzydzieści lat. Gdybym o nim wiedział, opłakiwałbym jego śmierć, ale nie zrobiłem tego. Zamiast tego dzisiaj celebruję jego życie, hojność i odwagę.
Dziękuję wszystkim za przybycie”.
W czasie okupacji ks. Józef Czapran, proboszcz lwowskiej parafii św. Antoniego wystawiał rodzinie spolonizowanych Żydów lwowskich – Jampolerów fałszywe katolickie metryki chrztów i ślubów. Ryzykował życie, ale dokumenty pozwoliły na wyjazd rodziny ze Lwowa do Warszawy i Lublina. Półtoraroczny Andrzejek, synek Karola i Hanki Jampolerów powierzony został polskiej bezdzietnej rodzinie Stanisława i Julianny Matysiaków. Ojciec dziecka nie przeżył wojny. Matka z babcią odzyskały chłopca. Rodzina wyjechała w 1946 roku do Ameryki. W tym samym roku ksiądz Józef Czapran musiał uchodzić z rodzinnego Lwowa poszukiwany przez NKWD. Trafił na Ziemie Zachodnie i ostatecznie do Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie pełnił posługę w różnych funkcjach duszpasterskich, w tym proboszcza parafii katedralnej. Zmarł w 1972 roku.
W Lublinie trwają poszukiwania potomków rodziny Matysiaków, które prowadzi Towarzystwo Jana Karskiego wraz z lubelskim Archiwum Państwowym.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.