W nich widziano nadzieję
04 kwietnia 2013 | 10:07 | kg (KAI/RV) / br Ⓒ Ⓟ
W kwietniu lub maju br. minie 10 lat od męczeńskiej śmierci siedmiu członków anglikańskiego zakonu Bractwo Melanezyjskie. W 2003 r. oddali oni życie za Ewangelię i pokój na Wyspach Salomona, przy czym dokładna data zamordowania ich nie jest znana.
Bractwo zostało powołane do pracy na rzecz pojednania i pokoju w rejonie nękanym przez konflikty etniczne od początku lat dziewięćdziesiątych. W czasie wojny domowej na Wyspach Salomona i okolicznych ziemiach zakonnicy udzielali pomocy humanitarnej wszystkim poszkodowanym. Jeden z członków bractwa zginął, gdy wiózł list do Harolda Keke – przywódcy sił partyzanckich, walczących z rządem centralnym. Sześciu innych współbraci wyjechało po jego ciało i nigdy już nie powrócili. Do tragedii doszło w odizolowanej i urwistej strefie wyspy – Guadalcanal, na której działał wspomniany ruch separatystyczny.
O ich śmierci poinformował dopiero na początku sierpnia 2003 Nick Warner, koordynator liczących 2,2 tys. ludzi międzynarodowych sił interwencyjnych, które 24 lipca wylądowały na tym archipelagu, aby przywrócić tam porządek i bezpieczeństwo. On sam dowiedział się o śmierci misjonarzy podczas pobytu w Weathercoast – odległej strefie Guadalcanal, gdzie spotkał się z Haroldem Keke, który jednocześnie poinformował go o złożeniu broni przez podległe mu oddziały. Po tej rozmowie Warner oświadczył, że cała szóstka nie żyje i że zabili ich Keke i jego bojownicy.
„Było to coś jak ukrzyżowanie. Cała lokalna społeczność widziała w nich nadzieję, a oni przepadli” – wspomina Philippa Hitchen z sekcji angielskojęzycznej Radia Watykańskiego.
Przedmioty, których używali anglikańscy męczennicy (kij pielgrzymi, część habitu i medalion z obliczem Chrystusa), znajdują się obecnie w Bazylice św. Bartłomieja na Wyspie Tyberyjskiej w Rzymie. Jest to sanktuarium świadków wiary w najnowszych czasach.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.