W Sokółce zostanie otwarta kaplica wiecznej adoracji
29 września 2011 | 13:08 | rozmawiała Teresa Margańska Ⓒ Ⓟ
W kościele kolegiackim pw. św. Antoniego w Sokółce, gdzie miało miejsce wydarzenie eucharystyczne, nazwane cudem, 2 października otwarta zostanie kaplica wieczystej adoracji. Umieszczona tam zostanie kustodia z zachowaną cząstką Komunii Świętej, na której 3 lata temu pojawiła się substancja w formie zakrzepłej krwi. Uroczystej Mszy św. o godz. 11.00 na placu przed kościołem przewodniczyć będzie abp Edward Ozorowski, metropolita białostocki.
Rozmowa z ks. kan. Stanisławem Gniedziejko, proboszczem kolegiaty św. Antoniego w Sokółce.
KAI: Księże Proboszczu, co wydarzyło się w Sokółce przed trzema laty?
– W październiku 2008 r., tuż po beatyfikacji sługi Bożego ks. Michała Sopoćki, w Sokółce miało miejsce wydarzenie eucharystyczne. Jednemu z kapłanów udzielających Komunię św. upadł konsekrowany komunikant, który zgodnie z przepisami liturgicznymi został umieszczony w vasculum, by postać chleba konsekrowanego rozpuściła się w wodzie. Podczas trwania tego procesu, na komunikancie pojawiła się dziwna dla nas substancja w formie zakrzepłej krwi. Kiedy zauważyliśmy to, my kapłani byliśmy tym znakiem zaskoczeni, ale jednocześnie zaniepokojeni. Trudno nam było określić, co to jest za substancja. Zrodziło się pytanie: „Cóż to za znak?”. Trzeba było podejść do tego wydarzenia z wielką odpowiedzialnością za przyszłość i wymowę tego znaku, a jednocześnie z szacunkiem dla konsekrowanej hostii.
KAI: Jakie kroki podjęli duszpasterze w związku z tym wydarzeniem?
– Kierując się odpowiedzialnością, a równocześnie duchem wiary, powiadomiliśmy o tym wydarzeniu arcybiskupa Ozorowskiego, który wraz z kanclerzem Kurii, księżmi infułatami i księżmi profesorami osobiście przyjechali zobaczyć co się wydarzyło. Z polecenia Księdza Arcybiskupa przełożyliśmy tę substancję do korporału, w którym zanoszona jest Komunia św. dla chorych i wstawiliśmy go do tabernakulum. Ksiądz Arcybiskup zalecił obserwować, co dalej będzie się działo, czy będzie zmieniała się postać i kolor tej substancji i czy nie zaniknie. Trudno było określić, czy to jest jakaś reakcja chemiczna, czy też zjawisko naukowo niewytłumaczalne. Umieszczona w tabernakulum substancja naturalnie zaschła, nie zmieniając ani kształtu, ani koloru. Zrodziła się więc potrzeba, żeby to przebadać w sposób naukowy, aby z jednej strony nie narazić się na śmieszność, a z drugiej nie przeoczyć sprawy Bożej.
KAI: Co wykazały badania naukowe?
– Do przebadania tej substancji powołano prof. dr hab. med. Marię Sobaniec-Łotowską, która w obecności świadków pobrała tę materię eucharystyczna do przebadania w instytucie patomorfologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Ten materiał przekazała ona również innemu patomorfologowi, prof. dr hab. med. Stanisławowi Sulkowskiemu, który otrzymał go nie wiedząc co będzie badał. Oba niezależne badania wykazały to samo: że są to włókna tkanki mięśnia sercowego człowieka w agonii. Te badania zostały dokładnie opisane i sfotografowane. Kompletna dokumentacja przeprowadzonych badań została złożona w Kurii Metropolitalnej Białostockiej. Te badania dały nam podstawę, żeby twierdzić, że jest to zjawisko niezwykłe.
Z pewnością nie można wymagać od naukowców potwierdzenia, że jest to tkanka mięśnia sercowego Jezusa Chrystusa. Ale ponieważ ten znak pojawił się na hostii konsekrowanej, dla nas – ludzi wierzących – było jasne, że to Pan Jezus dał znak, że rzeczywiście jest On obecny pod postaciami chleba i wina. Od tamtej pory zupełnie inne stało się nasze myślenie i działanie duszpasterskie. Zmierzały one do otoczenia jeszcze większą czcią Najświętszego Sakramentu.
KAI: Jak księża pracujący w parafii odczytali ten znak?
– W tych trudnych czasach, w których żyjemy Jezus chciał nam przypomnieć czym…, Kim jest Eucharystia. Chciał potwierdzić tę swoją obietnic, że jest z nami „po wszystkie dni, aż do skończenia świata”. To wydarzenie ma nie tylko charakter lokalny, ale jest to znak dla całego Kościoła, przypominający, że On jest z nami w Eucharystii, żywy, prawdziwy, ze swoim miłującym sercem. Tak to rozumiemy. Staramy się wniknąć w tajemnicę tego znaku. Jestem przekonany, że przede wszystkim chodzi tu o pogłębienie wiary w żywą i prawdziwą obecność Jezusa w Eucharystii, o wzrost szacunku do Najświętszego Sakramentu. Ten znak jest dany zarówno wiernym, jak i kapłanom. Trzeba zarówno jednym, jak i drugim odkryć na nowo to, co mówił Sobór Watykański II, że „Eucharystia jest źródłem i szczytem życia Kościoła”. To dla wszystkich jest wyzwanie, aby zweryfikować swoją postawę wobec Eucharystii. W Sokółce niczego nowego nam Jezus nie powiedział oprócz tego, że pozostał z nami pod postacią chleba i wina, i my w każdej Mszy św. doświadczamy tego cudu i powinniśmy w nim uczestniczyć głęboką wiarą, zawsze pamiętając, że „Sancta sanctae tractanda sunt” (rzeczy święte należy traktować ze świętością).
KAI: Jak na to wydarzenie eucharystyczne zareagowali parafianie?
– Byliśmy zaskoczeni niezwykle spokojnym zachowaniem naszych parafian. Czuliśmy, że podzielają naszą – duszpasterzy linię działania, nasz sposób myślenia, naszej postawy wobec tego zdarzenia. Nie popadali w jakąś euforię czy pychę, że to jakieś wyróżnienie dla naszej parafii, ale z wielkim spokojem i odpowiedzialnością za to, jak w tej nowej rzeczywistości się odnaleźć. To co wyraźnie da się zauważyć w kościele od chwili, gdy parafianie dowiedzieli się o wydarzeniu eucharystycznym, to skupienie, wyciszenie. Widać, ze z wielkim szacunkiem przystępują do Komunii św. podczas Mszy. Chcą przyjmować ja godnie, z należną czcią, na klęcząco.
KAI: Wiadomość o „cudzie z Sokółki” szybko dotarła do mediów, z których niewiele odważyło się pisać prawdę o wydarzeniu, szukając jedynie sensacji..
– Po przeprowadzeniu badań naukowych, laboratoryjnych i szczegółowym przesłuchaniu świadków tego wydarzenia, chcieliśmy podać do publicznej wiadomości informację o tym, zdarzeniu eucharystycznym, ale Internet nas uprzedził. Przeżyliśmy swoisty „najazd” mediów, które bardzo sprawę nagłośniły. Z kolei my duszpasterze nie chcieliśmy robić z tego sensacji, ale ukierunkować tak myślenie ludzi, by skłonić ich do refleksji nad tym, że jest to Boży znak. To wydarzenie nabrało rozgłosu, informacje poszły przez prasę i telewizję. My ze swojej strony chcieliśmy jednak stworzyć warunki do adoracji. W pewnym sensie grunt był już tu przygotowany, gdyż odkąd zostałem proboszczem w parafii św. Antoniego w Sokółce, wprowadziłem całodzienną adorację Najświętszego Sakramentu w każdy pierwszy czwartek miesiąca. Po tym wydarzeniu adoracja zaczęła odbywać się w każdy czwartek, kończona nieszporami eucharystycznymi.
Zaraz po tej informacji o „cudzie sokólskim” zaczęły przychodzić do nas listy z intencjami, prośbami o modlitwę, zamawiane były Msze św. I tak jest do dzisiaj. Wyłożyliśmy w tym celu specjalną księgę, aby ludzie, którzy tutaj przyjeżdżają, mogli wpisywać swoje intencje, w których modlimy się podczas cotygodniowych adoracji. Są już zapisane trzy duże księgi – kroniki.
KAI: Co zauważył Ksiądz jako duszpasterz od tamtego czasu?
– Wzrósł znacznie ruch pielgrzymkowy. W ubiegłym roku od kwietnia zapisaliśmy 182 pielgrzymki autokarowe, oprócz tych, które zatrzymały się i modliły się w kolegiacie bez uprzedniej zapowiedzi. Były to grupy z Polski i ze świata – m.in. z Litwy, Białorusi, Włoch. Były też mniejsze grupy ze Szwecji, Chin, Australii, a nawet Indonezji i Wysp Samoa. Ludzie którzy przyjeżdżają wiedzą, że w Sokółce miało miejsce zdarzenie eucharystyczne, proszą o opowiedzenie tego co się wydarzyło, modlą się. Wiele grup jest prowadzonych przez osoby świeckie, ale wiele też przez duchownych. Gdy w grupie jest kapłan, często odprawiają Mszę św., gdy go nie ma, my staramy się w miarę możliwości umożliwić im to. Nie zawsze jednak byliśmy w stanie wszystkie te grupy objąć troską duszpasterską.
KAI: Dlaczego ludzie przyjeżdżają do Sokółki?
– Wiele grup i indywidualnych osób pytało, czy mogą tę cząstkę Ciała Eucharystycznego zobaczyć. Do tej pory nie pokazywaliśmy jej, przestrzegając rygorystyczne zaleceń Arcybiskupa; widzieli ją jedynie nieliczni kapłani i to za jego zgodą. Wierni jednak mają prawo zobaczyć ten znak, gdyż Jezus objawił się nie tylko wybranym osobom, parafii sokólskiej, ale całej ludzkości. Odpowiedzią na to wyzwanie duszpasterskie będzie otwarcie kaplicy wieczystej adoracji Najświętszego Sakramentu. Jest to boczna kaplica Matki Bożej Różańcowej w sokólskiej kolegiacie, która przygotowywaliśmy przez dwa lata. Chodziło o to, aby stworzyć właściwe warunki do wystawienia Najświętszego Sakramentu do wieczystej adoracji i oraz cząstki Ciała Pańskiego.
KAI: Dlaczego uroczystość wystawienia do adoracji Najświętszego Sakramentu wraz z zachowaną Cząstką Ciała Pańskiego odbędzie się akurat 2 października?
– Uznaliśmy, że najlepszym do tego czasem będzie corocznie przeżywane w parafii nabożeństwo 40-godzinne, które przypada na ostatnie dni września i jest połączone z kultem św. Michała. Dobrze się składa, że ta data przypada również w rocznicę beatyfikacji ks. Michała Sopoćki, który skądinąd podarował nam do kaplicy obraz Jezusa Miłosiernego, który miał być darem dla Piusa XII, a znalazł się w Sokółce. Kaplica jest już odnowiona i przygotowana. Tam będzie przechowywana zachowana cząstka Ciała Pańskiego, umieszczona w odpowiedniej kustodii, a nad nią będzie umieszczony Najświętszy Sakrament.
KAI: Jakie wyzwania stają przed duszpasterzami z Sokółki?
– Pragniemy rozszerzyć naszą posługę, tak, aby wieczystej adoracji Najświętszego Sakramentu towarzyszyła ciągła spowiedź. Nie ukrywam, że jest to dla nas wyzwanie, gdyż nasze duszpasterstwo parafialne musi poszerzyć się o swoiste potrzeby duszpasterstwa pielgrzymkowego. Będziemy musieli sprostać tym nowym potrzebom, będziemy patrzeć i odpowiadać na te potrzeby, dokładając jednocześnie wszelkich starań, aby wiara kapłanów i wiernych naszej parafii w obecność Chrystusa w Eucharystii była dla innych znakiem i świadectwem.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.