Drukuj Powrót do artykułu

Ks. dr Łukasz Nycz: Wakacyjne obozy FDNT czasem podładowania „duchowych akumulatorów”

23 września 2021 | 18:04 | Hubert Szczypek | Warszawa Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. Janusz Gietka

– Czas pandemii, jesienne protesty w ubiegłym roku – to wszystko pozostawiło ślad w sercach stypendystów – mówi ks. dr Łukasz Nycz. – Nierzadko zdarza się, że w średnich szkołach stanowią oni ową nieliczną grupę uczniów uczestniczących w lekcjach religii – dodaje Wicedyrektor Biura Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. W rozmowie z KAI duszpasterz podsumowuje wakacyjne obozy formacyjno-integracyjne FDNT.

Hubert Szczypek (KAI): Wkrótce zakończą się tegoroczne wakacyjne obozy integracyjno-formacyjne Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. W tym roku zorganizowaliście ponad 20 spotkań, a nie jak do tej pory 3. Czy było to duże wyzwanie organizacyjne?

Ks. dr Łukasz Nycz: Przez dwadzieścia lat Fundacja wypracowała system trzech dużych obozów – jeden dla uczniów, drugi dla studentów, trzeci dla maturzystów. W tym roku, z uwagi na troskę o bezpieczeństwo zarówno stypendystów jak i wolontariuszy, podjęliśmy decyzję o zmianie formuły. Trzeba też pamiętać o tym, że wszystkie obozy były planowane, na przełomie grudnia i stycznia, kiedy to nie wiedzieliśmy jeszcze jak rozwinie się sytuacja epidemiczna w kraju. Nie wyobrażaliśmy sobie też kolejnego roku bez spotkania ze stypendystami – dlatego postanowiliśmy zorganizować dwadzieścia pięć obozów. Siedemnaście z nich skierowanych było do stypendystów uczniów – odbywały się w ośrodkach diecezjalnych, internatach lub szkołach. Uczestniczyli w nich stypendyści z dwóch, trzech sąsiednich diecezji. Zorganizowaliśmy również trzy obozy dla studentów – w Gnieźnie, Warszawie i Przemyślu. Pięć spotkań skierowanych było do maturzystów – w tym przypadku kryterium doboru było miejsce studiowania od 1 października. Organizacja tylu wydarzeń oczywiście wiązała się zaangażowaniem wielu osób, wysiłkiem zarówno fizycznym jak i psychicznym. Kiedy jednak kończy się ten czas, to widząc jego owoce, zapomina się jednak o zmęczeniu. Cieszymy się, że mogliśmy spotkać stypendystów – to jest największa radość i nagroda za cały trud.

KAI: Można powiedzieć, że w tym roku byliście w całej Polsce?

– Tak, rzeczywiście można tak powiedzieć. Wartością dodaną tego czasu było to, że mogliśmy szerzej zaprezentować ideę Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. Stypendyści byli w ponad dwudziestu miejscach (niektóre obozy odbywały się w tych samych ośrodkach), uczestniczyli w niedzielnych Eucharystiach w pobliskich parafiach dzieląc się swoim świadectwem. Ludzie, którzy składają ofiary z okazji Dnia Papieskiego mogli zobaczyć w końcu te osoby, które wspierają – modlitwą i środkami materialnymi. To była również okazja do spotkania z przedstawicielami polskiego Episkopatu – właściwie na każdym obozie był obecny biskup pomocniczy lub ordynariusz.

KAI: Wspomina Ksiądz o obecności biskupów na fundacyjnych obozach. Czy były to wspólne Msze św., czy pasterze spędzili z młodzieżą więcej czasu?

– Sercem każdego spotkania z biskupem była Eucharystia. Natomiast wielu z nich pozostawało na czas rozmowy z uczestnikami. To były spotkania na zasadzie Q&A [pytania i odpowiedzi – przypis KAI] – stypendyści sami przygotowywali pytania, biskupi nie widzieli ich wcześniej. Żadne pytanie nie pozostało bez odpowiedzi. Nie brakowało też okazji do wspólnych zabaw – tańców integracyjnych czy gry w ping-ponga. Było to ważne doświadczenie dla naszych stypendystów – poczuli bliskość pasterza. Do tej pory biskup mógł im się kojarzyć z kimś odległym, natomiast podczas obozów odkrywali jego inny obraz –pasterza, które pragnie spotkania z swoimi owcami. To była też radość dla księży biskupów, którzy mogli spotkać się z młodzieżą. Często dziękowali za ten czas radości i doświadczenia przywrócenia wiary w to, że młodzi ludzie są w Kościele, i że są jego aktywnymi członkami. Myślę, że były to spotkania pełne nadziei.

KAI: W tamtym roku Fundacja zorganizowała obóz hybrydowy, w którym brało udział jedynie kilkudziesięcioro stypendystów z okolic Gniezna i Krakowa. Oznacza to, że wielu stypendystów nie było w tamtym roku na żadnym obozie. Jakie były reakcje tych, którzy uczestniczyli w wakacyjnych spotkaniach po dłuższej przerwie?

– Z jednej strony pojawiał się lęk i strach przed takim spotkaniem – to też normalna reakcja przed pierwszym wyjazdem na obóz Fundacji. Potem bardzo często, w większości ten lęk ustępuje. Dla tych, którzy już uczestniczyli we wcześniejszych latach w obozach, to był czas wyczekiwany. Przede wszystkim obserwowaliśmy ogromny entuzjazm młodych ludzi – oczywiście to wymagało czasu i integracji, ale przede wszystkim była tam ogromna radość ze spotkania, z możliwości wyjazdu, otwarcia się na nowe znajomości. Dla niektórych były to pierwsze dłuższe wyjazdy w ich życiu – nie wszyscy mieli do tej pory okazję być nawet
na dwu-, lub trzydniowej wycieczce szkolnej.

To była też okazja do zapoznania stypendystów z tym czym jest Fundacja „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. Fundacja to nie tylko pomoc socjalna, ale przede wszystkim wspólnota ludzi, których łączą więzy koleżeństwa i przyjaźni. To, jak często mówimy „fundacyjna rodzina”, dla niektórych ta druga, ale zdarza się, że i ta pierwsza. Spotkania on-line, czy w diecezjach nie zawsze na to pozwalają. Podczas obozów widzimy też skalę Dzieła, kiedy spotykamy ludzi o różnych pasjach, talentach, zainteresowaniach , którzy wzajemnie się inspirują.

Obozy są także przestrzenią formacji i podładowania „duchowych akumulatorów” dla ich uczestników, ale i prowadzących. Czas pandemii, jesienne protesty w ubiegłym roku – to wszystko pozostawiło ślad w sercach stypendystów. Nierzadko zdarza się, że w średnich szkołach stanowią oni nieliczną grupę uczniów uczestniczących w lekcjach religii. Wspólna modlitwa, spowiedź, rozmowy były okazją do odnowy i pogłębienia relacji z Jezusem.

Prawie w nieskończoność trwały tzw. „Skrzynki pytań”, gdy młodzi pytali o sprawy wiary, moralności, ale także o przyszłość wspólnoty Kościoła. Chociaż w ciągu roku spotykamy się w formie zdalnej, a stypendyści pracują indywidualnie z tekstami św. Jana Pawła II, to w przekazie wiary nic nie zastąpi bezpośredniego spotkania. Wśród postanowień po zakończeniu obozu stypendyści wymieniali częstszą modlitwę, regularną spowiedź, zaangażowanie w pomoc innym i pogłębienie swojej wiedzy religijnej. Dla duszpasterza nie ma większej radości od tej, gdy młody człowiek odchodzi rozpromieniony od kratek konfesjonału, a później ze skupieniem uczestniczy w Eucharystii. Takie obrazy z obozów pozostają na długo w sercu.

KAI: Powiedział Ksiądz, że te spotkania były krótsze. Oprócz tego były też mniejsze – bo w jednym wyjeździe uczestniczyło kilkudziesięcioro stypendystów, a nie jak w poprzednich lata od kilkuset do nawet tysiąca. Jakie wady i zalety miała taka forma spotkań?

– Każde wydarzenie ma swoje plusy i minusy. Dla mnie, osobiście, największym plusem jest możliwość poznania i osobistego kontaktu ze stypendystami. W grupie liczącej około tysiąca osób nie było sposobu porozmawiać z każdym. Dzięki temu, że stypendyści tym razem spotkali się w mniejszych grupach, w różnych odstępach czasu mogłem porozmawiać i spotkać się z większą liczbą osób. Oczywiście był to ogromny wysiłek logistyczny i fizyczny.

Taka forma obozów sprzyja też formacji gdy, młody człowiek ma swobodny dostęp do spotkania z kapłanem czy siostrą zakonną, i może porozmawiać o swoich trudnościach, problemach, ale także spokojniej przeżyć sakrament pokuty i pojednania, adorację Najświętszego Sakramentu, czy Eucharystię. Myślę, że pod względem relacyjnym i formacyjnym – te obozy rzeczywiście zyskują,. Brakowało na pewno, co podkreślali też sami stypendyści, możliwości spotkania z przyjaciółmi z poprzednich obozów, którzy pochodzą nieraz z drugiego końca Polski. Brakowało też takiego doświadczenia „siły liczby” stypendystów – tysiąca młodych osób wypełniających katedrę podczas Mszy otwarcia. Wydarzenia z udziałem wielu stypendystów są doświadczeniem młodości i siły Kościoła, napełniają radością.

KAI: Czego zdaniem Księdza zabrakło w tych obozach?

– Na pewno to, czego zabrakło na tych obozach, szczególnie tych skierowanych do uczniów to kontakt z dużym miastem i uczelniami wyższymi. Celem obozu wakacyjnego jest m.in. przełamywanie pewnych barier – np. lęku przed wyjazdem do dużego miasta – oraz rozbudzenia ambicji do studiowania na dobrej uczelni. Tego celu w tym roku nie zrealizowaliśmy, a jest to integralny element formacji, którą prowadzi Fundacja. Ten element musi się pojawiać w kolejnych obozach – jeżeli tylko, biorąc pod uwagę sytuację pandemiczną, będzie to możliwe.

KAI: Czy był Ksiądz na każdym z tegorocznych obozów?

– Nie, nie byłem na każdym z tych obozów – niektóre odbywały się w tym samym czasie. Razem z ks. Dariuszem Kowalczykiem i ks. Pawłem Walkiewiczem z zarządu Fundacji podzieliliśmy się duszpasterską opieką nad obozami dla uczniów. Każdy z nas poprowadził jedno ze spotkań, staraliśmy się też odwiedzać po pięć obozów. Razem byliśmy na wszystkich obozach studentów i maturzystów.

KAI: Były to trzy wymagające miesiące – zarówno pod względem zaangażowania logistycznego i duszpasterskiego. Czasu na odpoczynek chyba też za dużo nie ma, bo trwają już przygotowania do XXI Dnia Papieskiego. Skąd bierze Ksiądz siłę do tego wszystkiego?

– Trzeba pamiętać, że wydarzenie obozu to nie dzieło jednego człowieka, czy nawet trzech. To siła wolontariuszy i przyjaciół Fundacji. Ten rok bardzo mocno pokazał, że Fundacja jest silna swoimi przyjaciółmi. Najpierw to praca koordynatorów diecezjalnych, którzy pomogli nam znaleźć ośrodki i miejsca, w których odbywały się spotkania stypendystów. Potem to grupa księży i sióstr, którzy podczas obozu pełnili funkcje duszpasterzy, kierowników, czy też wychowawców. W końcu to stypendyści i przyjaciele Fundacji – osoby świeckie, które nigdy nie były stypendystami, a pełniły funkcję wychowawców i kierowników. To przede wszystkim ich zaangażowania pozwoliło zrealizować te wszystkie wydarzenia. Jedna osoba nie byłaby w stanie zorganizować i przeprowadzić tego wszystkiego. To jest doświadczenie siły i wspólnoty, ludzi, którym się po prostu chce i którzy odkrywają w tym radość. Nie można unikać tematu zmęczenia fizycznego, które oczywiście się pojawiało. Jednak spotkanie ze stypendystami mobilizuje – nawet, gdy człowiek wracał zmęczony i z trudem budził się kolejnego dnia, to właśnie ich uśmiech, rozmowa, była inspiracją, żeby podejmować kolejne działania. W końcu fundamentem jest zawsze modlitwa – czas spędzony na adoracji, przeżyta Eucharystia, ale też modlitwa ludzi za te wydarzenia i ich zapewnienie o modlitewnym wsparciu. Myślę, że o sile tego czasu stanowią trzy elementy – współpraca, relacja i fundament duchowy.

KAI: Dziękuję za rozmowę.

***

Ks. dr Łukasz Nycz – kapłan Archidiecezji Przemyskiej, Wicedyrektor Biura Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” ds. formacji stypendystów, Doktor Katechetyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.