Drukuj Powrót do artykułu

Waldemar Piasecki: Ius Gentium. Włodkowic, Ehrlich, Karski, Wojtyła

15 października 2020 | 12:00 | Waldemar Piasecki | Nowy Jork Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. Archiwum

Nakładem Wydawnictwa Arsarti z okazji 100-lecia urodzin św. Jana Pawła II ukazała się monografia „Jan Paweł. Komunikacja i kultura. W 100-lecie urodzin Wielkiego Papieża”. Poniżej publikujemy pochodzący z tej pozycji tekst red. Waldemara Piaseckiego – Przewodniczącego Towarzystwa Jana Karskiego.

 

Ius Gentium. Włodkowic, Ehrlich, Karski, Wojtyła

Obchodzący 24 czerwca 1999 roku swoje osiemdziesiąte piąte urodziny Jan Karski, emerytowany profesor i doktor honoris causa jezuickiego  Georgetown University w Waszyngtonie nie krył wzruszenia czytając L’Osservatore Romano.

Lekturą była  modlitwa na warszawskim Umschlagplatz papieża Jana Pawła II   z 11 czerwca tegoż roku.

Boże Abrahama, Boże Proroków,
Boże Jezusa Chrystusa,
w Tobie zawarte jest wszystko,
do Ciebie zmierza wszystko,
Ty jesteś kresem wszystkiego.
Wysłuchaj naszych modlitw,
jakie zanosimy za naród żydowski,
który – ze względu na swoich przodków –
jest Tobie nadal bardzo drogi.
Wzbudzaj w nim nieustannie coraz żywsze pragnienie
zgłębiania Twojej prawdy i Twojej miłości.
Wspomagaj go,
by zabiegając o pokój i sprawiedliwość
mógł objawiać światu moc Twego błogosławieństwa.
Wspieraj go, aby doznawał szacunku i miłości
ze strony tych, którzy jeszcze nie rozumieją
wielkości doznanych przez niego cierpień,
oraz tych, którzy solidarnie,
w poczuciu wzajemnej troski,
wspólnie odczuwają ból zadanych mu ran.
Pamiętaj o nowych pokoleniach, o młodzieży i dzieciach,
aby niezmiennie wierne Tobie trwały w tym,
co stanowi szczególną tajemnicę ich powołania.
Umocnij wszystkie pokolenia,
aby dzięki ich świadectwu ludzkość pojęła,
że Twój zbawczy zamiar rozciąga się na całą ludzkość
i że Ty, Boże, jesteś dla wszystkich narodów
początkiem i ostatecznym celem.

Amen. 

Wszyscy przez jakiś czas pozostają w milczeniu. Omnes per aliquod tempus in silentio manent.  

W tym samym czasie w Warszawie trwały  ostatnie prace redakcyjne nad polską wersja wojennego bestesellera noszącego w amerykańskim oryginale tytuł „Story of a Secret State” zaś po polsku „Tajne państwo”.  Jan Karski skonstatował, że  po ukazaniu się, książka powinna trafić do  autora modlitwy. Uważał, że  w ten sposób zostanie spuentowana pewna rozmowa  w Waszyngtonie  sprzed trzydziestu lat, z września 1969 roku.

Przenieśmy się jeszcze dwa lata wcześniej.   Jest wiosna sześćdziesiątego siódmego. Rozpoczęła się właśnie wojna sześciodniowa. Profesor Karski zostaje zaproszony do  rektora Georgetown University ojca profesora Gerarda Campbella.  Utrzymywał on  żywe relacje  ze światem polityki, w  tym  z pierwsza parą Lyndonem  i  Lady Bird Johnsonami, sekretarzem stanu Deanem Ruskiem,  przewodniczącym Izby Reprezentantów Johnem  McCormackiem i wpływowym doradcą prezydenckim  Jackiem Valenti. Najwyraźniej go to  pociągało, choć jego jezuickich konfratrów  może mniej. Rozmowa zeszła na  nominację kardynalską  dla  arcybiskupa Waszyngtonu Patricka  O’Boyle’a,  przyjaciela naszego uniwersytetu, o czym wiadomość nadeszła parę dni wcześniej z Rzymu.  Wśród nowo wyniesionych do godności kardynalskiej przez papieża Pawła VI  znajdował się także polski hierarcha,  arcybiskup Karol Wojtyła z Krakowa, równolatek mego  rektora.  Miał okazję go poznać i był pełen uznania. Uważał, że kardynał Wojtyła to przyszły pasterz   i nadzieja Kościoła w Polsce oraz zdeklarowany przeciwnik sowieckich porządków światowych. Nie mylił się.

Kiedy jesienią 1969 roku okazało się, że kardynał Karol Wojtyła przybędzie do Stanów, w tym do Waszyngtonu, rektor Campbell  doszedł do wniosku, że  profesor Karski powinien zostać polskiemu hierarsze przedstawiony. Tak też się stało. W zaciuszu hotelu Hay-Adams doszło do spotkania. Dla Karskiego miało ono także  pewien ważny kontekst osobisty.

Krakowski kardynał przez wiele pozostawał w bliskich relacjach z  profesorem Ludwikiem Ehrlichem. Ten wybitny autorytet  prawa międzynarodowego zanim trafił po wojnie na Uniwersytet Jagielloński,  stworzył w latach 1923-39  niezwykle prężny   ośrodek takich  studiów   na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie.  W 1932 ukazała się jego fundamentalna praca „Prawo narodów”, pierwszy podręcznik literatury przedmiotu tak wówczas nazywanego prawa    międzynarodowego. Uczony  był  wielkim orędownikiem i propagatorem myśli prawnej i politycznej  Pawła Włodkowica, duchownego, prawnika i dyplomaty, rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego  definiowanej jako  „Ius gentium”, prawo narodów, zakładającej,    że  prawo narodów do istnienia i samostanowienie jest  prawem naturalnym i niezależnym od religii przez owe narody wyznawanej.

Owa oryginalna polska szkoła prawa narodów zyskała legitymizację  na Konstancji (1414–1418). Po wiktorii grunwaldzkiej w 1410 roku, w której siły katolickiej Polski obojga narodów, pod komendą litewskiego władcy Władysława Jagiełły  wspomagane przez  pogańskich Żmudzinów, schizmatyków rusińskich, czeskich husytów i  muzułmańskich  Tatarów, pobiły wojska  krzyżackiego  Zakonu Najświętszej Marii Panny,  pokonani zaczęli  propagować w Stolicy Apostolskiej  za pośrednikiem ich iedologa Johanna Falkenberga oskarżenie, iż  Polska jest państwem antychrześcijańskim  czynnie zwalczającym Kościół.  Z konkluzją, że europejscy władcy powinni zjednoczyć się w celu  „wytracenia”  tego kraju, który powrócił do pogaństwa.  Falkenberg był autorem  szeroko rozpowszechnianej „Satyry na herezje i inne nikczemności Polaków i ich króla Jagiełły”.

Ripostując Paweł Włodkowic wywodził, że Polska  pod Grunwaldem odpowiedziała na  krzyżackie prześladowania, mordy i grabieże  dokonywane rzekomo w celu „nawracania” niewiernych na terenie jej państwa. Państwa zamieszkiwanego  nie tylko przez ludy chrześcijańskie, ale wierne  królowi i  religii okazujące pełen szacunek.  Jeżeli takie ludy nie występują przeciw panującemu władcy  i wierze, ten nie ma prawa ich gnębić, prześladować i grabić. Odwrotnie, bronić ich, kiedy inni prześladowania  próbują.  Była to koncepcja oparcia prawa państwowego na zasadzie tolerancji religijnej.  Prymatu siły prawa ponad prawem siły.

Ideą Ludwika Ehrlicha było  nie tylko pełne przywrócenie włodkowiczowskiego „Ius Genti” w  świadomości polskiej myśli prawa, ale także w praktycznym nauczaniu akademickim. Jego studentem był Jan Karski.  Uważał profesora za swego mistrza.  Pod jego kierunkiem uzyskał magisteria z prawa i dyplomacji.

Ehrlich dostrzegając i doceniając zaangażowanie Karskiego zapraszał go do swego domu i formował do służby zagranicznej  wpajając jej sens jako służbę prawu narodów.   Tam poznał  żonę profesora, Amerykankę Frances Lawton  i jego dzieci –  Constance Krystynę i  Andrzeja. Relacje  Karola Wojtyły z Ludwikiem Ehrlichem i jego rodziną były  bardzo podobne.  Żywe wspomnienie tych związków przetrwało w pamięci Andrzeja Ehrlicha, syna profesora, wybitnego tłumacza literatury anglojęzycznej.

Wojtyła tak samo jak Karski  bywał w domu profesora, tak samo wiódł z  nim  debaty o prawie narodów i  jego polskim prekursorze Włodkowicu.  Tak samo jego idea zaszczepiał. Czasowo  związki Wojtyły z Ehrlichem  były  znacznie dłuższe i bardziej intensywne niż Karskiego.  Trwały  od przybycia profesora na UJ tu krótko po wojnie,  aż do jego śmierci  31 października 1968 roku. Kardynał celebrował jego uroczystości żałobne. Niespełna rok później  Karski dopytywał w Waszyngtonie  Wojtyłę o swego ukochanego profesora.

Dowiadywał się, że jego córka, która wstąpiła do zgromadzenia Urszulanek, ukończywszy anglistykę na UJ,  wykłada  w Diecezjalnym Instytucie Katechetycznym w Krakowie.  Kiedy na koniec spotkania Karski wręczył kardynałowi  swoją książkę „Story of a Secret State”, usłyszał że ta jest mu już znana. Pożyczył mu ją do przeczytania profesor Ehrlich zaznaczając,  iż autorem jest jego lwowski student. Kardynał dodał, że byłoby bardzo dobrze, aby  książka kiedyś została przetłumaczone na polski.   Obaj mieli świadomość,   że w Polsce nie ma na to żadnych szans.  Okazało się, że  Wojtyła  dobrze wie, gdzie Karski wykłada i co. Wiedział też, że jego żoną jest warszawska Żydówka  Pola Nireńska, znana tancerka i choreografka, która przeszła na katolicyzm, by poślubić profesora Georgetown.

Karski:

–  Kardynał delikatnie  zapytał mnie, jak żona  znosi  antysemickie represje w Polsce rozpoczęte Marcem  1968. Odpowiedziałem, że fatalnie, choć nie dotknęły nikogo z jej rodziny, bo ta albo wyjechała z Polski przed wojną, albo została wymordowana podczas okupacji. Kardynał  odparł, że trudno łatwo przejść  nad faktem, iż wielu  wspaniałych Polaków ucierpiało z powodu  „mojżeszowego pochodzenia”, wielu Polskę opuściło. To wstyd, który zaciąży na długo.  Bolał nad tym także profesor Ehrlich.

Przy pożegnaniu, Karol Wojtyła wyraził nadzieję następnego spotkania i… przeczytania kiedyś w języku polskim wojennej książki Jana Karskiego.

Do kolejnego spotkania profesora i kardynała doszło w Waszyngtonie  1976 roku podczas następnej jego wizyty amerykańskiej.  Niestety, książka po polsku była nadal marzeniem.

 

Październik 1978 roku  została przez  Jana Karskiego zapamiętany na zawsze. Po  kilkumiesięcznych namowach francuskiego filmowca Claude’a Lanzmanna zdecydował się wziąć udział  w realizacji jego dokumentu „Shoah”. Ekipa zjechała do domu Karskich i przez dwa dni  nagrywała wspomnienia wojenne legendarnego emisariusza. Powracanie do świadectwa zbrodni Holocaustu było  doświadczeniem bardzo stresującym i angażującym emocjonalnie.  Pola Nireńska, przeciwna występowaniu męża w filmie, wyniosła się na czas nagrań z domu.  Sam Karski już pierwszego dnia był bliski rezygnacji.

Drugie wydarzenie październikowe miało zdecydowanie inny charakter.   W poniedziałek, 16 października, profesor  prowadził swoje  cieszące się ogromnym zainteresowaniem  zajęcia z teorii i praktyki komunizmu ukazujące  genezę i funkcjonowanie tego systemu, ale przede wszystkim jego ponurą groteskową irracjonalność. Wspominał to m.in. student  Bill Clinton twierdząc, ze to Karski zaimpregnował go na komunizm na zawsze.  Tuż po godzinie pierwszej po południu, drzwi sali wykładowej  otworzyły się z hukiem, a jeden z asystentów Karskiego krzyknął  „Professor,  Polish Cardinal Wojtyla  was announced the new Pope!” [Profesorze, Polski Kardynał został ogłoszony nowym Papieżem”]

Wykładowca ochłonąwszy z wrażenia, ale i nie wykluczający jakiegoś żartu, poprosił o powtórzenie.  Brzmiało identycznie. Plus, towarzyszyła mu jeszcze informacja, że  rektor uniwersytetu ojciec profesor Timothy Healy zaprasza Karskiego, jak tylko skończy wykład. Sala reagowała owacją. Dla jezuickiej uczelni było to świętem, a jej polski profesor  stał się postacią jeszcze bardziej popularną i  dopytywaną przez wszystkich o komentarze. Od  władz uczelnianych po  portierów i personel uniwersyteckiej stołówki.

Fot. Archiwum

Okładka tygodnika „Voice” Archidiecezji Miami z  blędem literowym  w słowie „ojca”

 

– Chodziłem dumny, jak paw… – żartował na wspomnienie Karski.

Oczywiście werdykt papieskiego konklawe skomentował na kolejnym wykładzie  wraz z puentą, iż to jest dla Moskwy najgorsza nowina, jaką mogła sobie wyobrazić.

 

W październiku następnego roku  wykładowca jezuickiej uczelni  uczestniczył  w Białym Domu w przyjęciu wydanym na cześć papieża Jana Pawła II przez prezydenta Jimmy Cartera. Głowa państwa amerykańskiego po raz pierwszy podejmowała w ten sposób  głowę Kościoła rzymskokatolickiego. Pośród wielu zaproszonych, z którymi dostojny gość zdołał zamienić parę słów znalazł się także  jego rodak-profesor.  Powitanie brzmiało:  „Siostra Emilia Ehrlich obroniła doktorat z teologii i jest w Rzymie”. I zaraz potem:  „Kiedy dostanę książkę?”.  Karski zareagował szybko: „Jak cenzura wyjedzie z naszego kraju”. Po angielsku uzupełniając: „I hope, soon…” [„Mam nadzieję,  szybko…”].

Szybkości zdarzeń niewątpliwie  przydało historyczna homilia  Jana Pawła II podczas jego następnej pielgrzymki, czyli do Polski.  To wówczas padły w sercu Warszawy historyczne dziś słowa:

„I wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja, Jan Paweł II, papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, wołam w przeddzień święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi: niech zstąpi Duch Twój! Niech zastąpi i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!”.

Nikt nie miał wątpliwości, że chodziło w nich tylko o refleksję religijną, ale także o  wskazanie świeckiego biegu rzeczy ku wolności.   Z finałem w postaci  Sierpnia 1980.

W stanie wojennym Karski podkreślał wielki sens polityki Ronalda Reagana ukierunkowanej na ocalenie „Solidarności”, a potem eksponował współpracę amerykańskiego prezydenta z polskim papieżem w tym samym dziele. Przejęcie w 1985 roku  władzy w Moskwie  przez Michaiła Gorbaczowa i zainicjowane przezeń reformy  „zrujnowały” program wykładów Jana Karskiego. Niereformowalny wewnętrznie i niepodatny na żadne wpływy zewnętrzne komunizm przestawał być monolitem. Sytuacja wymagała politologicznej i  akademickiej refleksji.  Profesor prognozował, że dla dalszego biegu wydarzeń decydujące okażą się  relacje Gorbaczowa z Reaganem, ale   i… Janem Pawłem II. Przewidywał nieuchronność  tych drugich.

1 grudnia 1989 roku Michaił i Raisa Gorbaczowowie  zostali przyjęci przez Jana Pawła II. Było to spotkanie przełomowe,  w wielkiej mierze decydujące o przyszłych losach Europy i świata. Decydujący zapewne był klimat psychologiczny i bardzo dobra komunikacja. Gorbaczow wprost pytał, co zdaniem papieża powinien robić. Jan  Paweł II zapewniał, że będzie się nieustannie modlić o zdrowie Raisy Gorbaczowej, osoby jak się okazał religijnej, zmagającej się z chorobą nowotworową. Emanował duch słowiańskiej otwartości i rezygnacji ze sztywnych konwenansów protokolarnych.

Jan Karski wykładając  o znaczeniu relacji Jana Pawła II z  Lechem Wałęsą, Ronaldem Reaganem i Michaiłem Gorbczowem  dla odmiany świata,  skłonny był twierdzić, że  te trzecie  był  najistotniejsze.  Dwóch pierwszych papież-Polak nie musiał do niczego przekonywać.  Profesor formułował hipotezę o psychologicznym wpływie Raisy na męża. Mając  świadomość zbliżania się ku Wszechmogącemu, być może starała się także o zbawienie swego małżonka. Poprzez demontaż imperium zła.

Wpływ żon na przywódców  Karski uważał za pochopnie marginalizowany.  Przypominał o Nancy Reagan, której ambicje  sterowania mężem, nie były najsilniej skrywaną  tajemnicą.  Doradca Reagana do spraw środkowoeuropejskich znajomy Karskiego, profesor Ryszard Pipes otwarcie mówił  o namowach Nancy, aby jej małżonek nie angażował się w  ratowanie „Solidarności” po wprowadzeniu stanu wojennego.  Całe szczęście, żony nie posłuchał. Gorbaczow, całe szczęście, posłuchał.

Dalszy ciąg znamy.

 

Echo  wpływu  Ludwika Ehrlicha na przyszłego papieża wybrzmiało już podczas pierwszej polskiej pielgrzymki w czerwcu  1979 roku.  Na terenie obozu KL Auschwitz nie pozostawiał wątpliwości Jan Paweł  mówił: „Wróciłbym jeszcze do Pawła Włodkowica, rektora krakowskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego w XV wieku, który głosił, iż trzeba zabezpieczyć następujące prawa narodów: do istnienia, do wolności, do niepodległości, do własnej kultury, do godziwego rozwoju”. […] „Nigdy jeden naród nie może rozwijać się kosztem drugiego, za cenę jego uzależnienia, podboju, zniewolenia, za cenę jego eksploatacji, jego śmierci”.

 

Karski  cytując te słowa studentom, ale bez ujawniania autora, pytał ich kto nim może być.  Koncepcje był różne, na ogól przywołujące ojców demokracji amerykańskiej. Dziwili się, że takie poglądy mógł głosić  Polak w już w XV wieku. Jeszcze bardziej, kiedy  profesor przytaczał  traktat  Włodkowica   „O władzy papieża i cesarza nad niewiernymi”, z którego znajomości Ehrlich odpytywał swoich studentów we Lwowie. Sens był oczywisty:  Jeżeli  niewierni pragną  żyć spokojnie wśród chrześcijan, nie należy wyrządzać im żadnej „przykrości na osobach i mieniu”  Ergo:  Grzeszy  zatem władca jeżeli bez powodu to czyni. Nawet  papież nie powinien pozbawiać ich mienia, lecz przeciwnie,  winien ich tolerować dopóki może. Szczególna zaś tolerancja  należna jest  Żydom , bowiem przez ich księgi udowadniamy prawdę i wiarę naszą.

Na Wydziale Służby Zagranicznej jezuickiego Uniwersytetu Georgetown studentami byli także Żydzi. Jeden z nich słuchając Karskiego, który przywołuje Pawła Włodokowica, Ludwik Ehrlicha i Jana Pawła II, zapytał wykładowcę z dociekliwą prostotą: „Profesorze, czy oni trzej to Żydzi?”.   Karski odparł, że wszyscy trzej to na pewno Polacy. „W takim razie jacyś dziwni Polacy, bo  Polacy to z reguły antysemici” – student nie rezygnował.  Zerwał się na to inny i krzyknął: „Zamknij się durniu. Przecież profesor Karski też jest Polakiem, a ma żonę Żydówkę”

 

Takie były początki  wpajania studentom myśli społecznej Jana Pawła II w przedmiocie tolerancji przez ich wykładowcę. W kontekście teorii i praktyki komunizmu,  dla którego tolerancja była  zjawiskiem  niebezpiecznym  i wrogim.

 

W planie pontyfikatu Jana Pawła II, Jan Karski  postrzegał za najważniejsze  możliwie jak  najszersze i jak najszczersze  unormalizowanie relacji  z judaizmem, Żydami i ich państwem.  Ze względu  na polskość papieża, uważał to za szczególnie ważne dla samej Polski. W której jakże często  Żyd znaczył wróg, ale niestety także  wróg znaczył Żyd. Wszelkie więc  dzieła papieskiego otwarcia dialogowego witał z  radością i starał się  publicznie eksponować. Fundamentalne  dokonało się  13 kwietnia 1986 roku, kiedy  w wielkiej synagodze rzymskiej Jan Paweł II był przyjmowany przez rabina Elio Toaffa.  Papież przekraczał  progi  żydowskiej świątyni po raz pierwszy.  Przemówienie tam dane   przeszło do historii.  Za jego esencję  Jan Karski uważał to co niżej cytowane:

[…]Uwzględnienie wiekowych uwarunkowań kulturowych nie może jednak być przeszkodą w uznaniu tego, że akty dyskryminacji, niesprawiedliwego ograniczania wolności religijnej, ucisku, także w zakresie swobód obywatelskich wobec Żydów, były zjawiskami obiektywnie godnymi najwyższego ubolewania. Tak, raz jeszcze, za moim pośrednictwem, słowami znanej deklaracji Nostra aetate (par. 4) Kościół „ubolewa nad nienawiścią, prześladowaniami i wszelkimi objawami antysemityzmu, skierowanymi przeciw Żydom w każdym czasie i przez kogokolwiek”. Powtarzam „przez kogokolwiek”. Chciałbym raz jeszcze dać wyraz zgrozie, jaką budzi dokonana na Żydach w okresie ostatniej wojny, zadekretowana zbrodnia ludobójstwa, która przyniosła zagładę milionom niewinnych ofiar.

Wszyscy jesteśmy świadomi, że w całym bogactwie treści owego czwartego paragrafu Nostra Aetatis trzy punkty są szczególnie doniosłe. Chciałbym je przypomnieć tutaj, w waszej obecności, w tych doprawdy niepowtarzalnych okolicznościach.

Po pierwsze, wgłębiając się we własną tajemnicę, Kościół Chrystusowy odkrywa wież łączącą go z judaizmem (Nostra aetate, 4). Religia żydowska nie jest dla naszej religii rzeczywistością zewnętrzną, lecz czymś wewnętrznym. Stosunek do niej jest inny aniżeli do jakiejkolwiek innej religii. Jesteście naszymi umiłowanymi braćmi i – można powiedzieć – naszymi starszymi braćmi.

Po drugie, Sobór podkreślił, że nie można Żydom jako narodowi przypisywać żadnej dziedzicznej ani zbiorowej winy za to, co popełniono podczas męki Jezusa (por. Nostra aetate, tamże). Nie można jej przypisać wszystkim bez różnicy Żydom wówczas żyjącym ani Żydom dzisiejszym. Nie ma więc żadnych podstaw do jakiejkolwiek, rzekomo teologicznie usprawiedliwionej dyskryminacji czy – co gorsza – prześladowań Żydów. Pan osądzi każdego „wedle własnych czynów”, tak Żydów, jak i chrześcijan (por. Rz 2, 6).

 

O tym, co się  na tej ziemi działo była „Story of a Secret State” Jana Karskiego, która po pięćdziesięciu pięciu latach od  wydania amerykańskiego ukazywała się  w Polsce, jako „Tajne państwo”  w październiku 1999 roku.  Odpowiadające prawdzie uzupełnienie, że  w tłumaczeniu, opracowaniu  i ze  słowem wstępnym piszącego te słowa może wydać się  wydać informacją spoza bezpośredniego tematu, ale nieco później znajdzie usprawiedliwienie.

Ksiązka Karskiego była istotnie długo wyczekiwana i od razu stalą się bestsellerem. Jej warszawska promocja na Zamku Królewskim byla  wielkim wydarzeniem.

Kiedy paczka  egzemplarzy autorskich dotarła pod waszyngtoński adres autora, ten od razu postanowił  zrealizować  obietnicę daną trzydzieści lat wcześniej kardynałowi Karolowi Wojtyle. Polską wersję wysłał do Rzymu.  Uznał, że  powinien przekazać książkę przez siostrę Emilię Ehrlich, którą  Jan Paweł II krótko po objęciu urzędu  powołał ją do pracy w Sekretariacie Stanu. Tam zajmowała się przygotowywaniem   wystąpień papieskich oraz przygotowywaniem materiałów do licznych pielgrzymek.  Była sekretarzem pomocniczym synodu biskupów w 1994 roku.  Papież powierzył jej także pieczę nad… doskonaleniem jego języka angielskiego.  Od 1988 roku, prowadziła prywatną bibliotekę papieską mając decydujący wpływ co do niej trafiało.  „Tajne państwo” nie mogło znaleźć lepszej drogi , by jak najprędzej trafić w ręce papieskie.

Przed Bożym Narodzeniem 1999 roku nadszedł list  z życzeniami świątecznymi  Jana Pawła II dla Jana Karskiego, podziękowaniem za książkę wraz z wyrazami nadziei, że  w nieodległym czasie będzie możliwe ich osobiste spotkanie.

 

W marcu 2000 roku doszło do pamiętnej pielgrzymki papieskiej di Izraela. W narodowym sanktuarium  pamięci Holocaustu wybrzmiewało wystąpienie Jana Pawła II:

„W tym miejscu pamięci umysł, serce i dusza odczuwają wielką potrzebę ciszy. Ciszy, która pozwala pamiętać. Ciszy, w której można podjąć próbę nadania sensu powracającej fali wspomnień. Ciszy, bo nie ma słów dość mocnych, aby wyrazić ból z powodu straszliwej tragedii Szoah. Ja sam przechowuję wspomnienia o wszystkim, co działo się, gdy hitlerowcy okupowali Polskę podczas wojny. Pamiętam moich żydowskich przyjaciół i sąsiadów: niektórzy z nich zginęli, inni przeżyli. Przybywam do Yad Vashem, aby złożyć hołd milionom Żydów, którzy ogołoceni z wszystkiego, przede wszystkim zaś z ludzkiej godności, zostali wymordowani w latach Holokaustu. Od tamtego czasu minęło ponad pół wieku, ale wspomnienia pozostały. Tutaj, podobnie jak w Oświęcimiu i wielu innych miejscach w Europie, ze wszystkich stron słyszymy echo rozdzierającego płaczu milionów ludzi. Mężczyźni, kobiety i dzieci wołają do nas z otchłani udręki, jakiej zaznali. Czyż moglibyśmy nie usłyszeć ich krzyku? Nikt nie może zapomnieć ani lekceważyć tego, co się stało. Nikt nie może pomniejszać rozmiarów tych wydarzeń.

Chcemy pamiętać. Ale chcemy pamiętać w określonym celu, mianowicie po to, aby nie dopuścić już nigdy do zwycięstwa zła, jakiego doświadczyły miliony niewinnych ofiar nazizmu. Jak mógł człowiek do tego stopnia pogardzać człowiekiem? Było to możliwe dlatego, że pogardził nawet Bogiem. Tylko bezbożna ideologia mogła zaplanować i przeprowadzić zagładę całego narodu. Cześć, jaką państwo Izrael oddaje w Yad Vashem «sprawiedliwym pośród narodów» za bohaterstwo, które okazali ratując Żydów, czasem nawet za cenę własnego życia, jest wyrazem przekonania, że nawet w najmroczniejszych chwilach nie wszystkie światła gasną. Właśnie dlatego Psalmy  i cała Biblia, choć świadome ludzkiej zdolności czynienia zła, głoszą też, że zło nie będzie miało ostatniego słowa. […]

Pamiętamy, ale nie dlatego, że pragniemy zemsty, i nie po to, aby nienawidzić. Dla nas pamiętać znaczy modlić się o pokój i sprawiedliwość i poświęcić się czynnie tej sprawie. Tylko świat żyjący w pokoju, zapewniający sprawiedliwość wszystkim, może uniknąć ponowienia błędów i straszliwych zbrodni przeszłości. Jako Biskup Rzymu i Następca Apostoła Piotra zapewniam naród żydowski, że Kościół katolicki, kierując się ewangeliczną zasadą prawdy i miłości, a nie żadnymi względami politycznymi, głęboko ubolewa z powodu nienawiści, prześladowań i przejawów antysemityzmu, jakie kiedykolwiek i gdziekolwiek spotkały Żydów ze strony chrześcijan. Kościół odrzuca rasizm w jakiejkolwiek formie jako przekreślenie obrazu Stwórcy wpisanego w każdą ludzką istotę (por. Rdz 1, 26). W tym uroczystym miejscu pamięci modlę się żarliwie, aby nasz smutek z powodu tragedii, jakiej zaznał naród żydowski w dwudziestym stuleciu, doprowadził do ukształtowania nowej relacji między chrześcijanami a Żydami. Budujmy nową przyszłość, w której chrześcijanie nie będą już żywić uczuć antyżydowskich ani Żydzi uczuć antychrześcijańskich, ale raczej zapanuje wzajemny szacunek, jaki przystoi tym, którzy czczą jednego Stwórcę i Pana oraz odwołują się do Abrahama jako naszego wspólnego ojca w wierze (por. Pamiętamy, V). Świat musi usłyszeć przestrogę, jaką pozostawiły nam ofiary Holokaustu i jakim są świadectwa ocalonych. Tutaj w Yad Vashem pamięć żyje i wyciska niezatarty ślad w naszych duszach. […]

Papież modlący się w świątyni pamięci Holocaustu i oddający hołd tej  bezprecedensowej zbrodni  pisał historię. Jan Karski uważał, że jakimś sensie jest to  także symboliczny epilog jego wojennej misji  w sprawie ratunku dla tych, poprzez których Bóg się objawił. Misji, z którą dotarł do tak wielu,  a z którą tak niewiele zrobiono.  Dlatego Karski miał swoją modlitwę:

„Moja wiara każe mi mówić,  że ludzkość popełniła drugi grzech pierworodny,
dopuszczając do Zagłady. Z nakazu lub zaniedbania, z samo narzuconej niewiedzy
czy nieczułości,   z egoizmu czy hipokryzji albo z zimnego wyrachowania.
Ten grzech będzie prześladował ludzkość do końca świata.
Prześladuje i mnie. Chcę, by tak zostało”.

 

Historyczny wymiar miała  papieska wizyta przy Ścianie Płaczu. W załomie jej muru, zgodnie z tradycją, zatknął  modlitwę:

Boże naszych ojców,
który wybrałeś Abrahama i jego potomstwo,
aby Twoje Imię poniosło Narodom;  bolejemy głęboko nad czynami tych,
którzy w ciągu dziejów przysporzyli cierpień  Twoim dzieciom,
a dopraszając Twego przebaczenia
pragniemy tworzyć  prawdziwe braterstwo z ludem Przymierza.

Jerozolima, 26 marca 2000 roku.  Jan Paweł II.

Fot. Archiwum

Strona z magazynu Yad Vashem.  Papież w zadumie  po złożeniu wieńca  w mauzoleum Yad Vashem.   U góry kartka z modlitwą zatkniętą w Ścianie Płaczu.

„Nic więcej i nikt zrobić by nie zdołał”  – podsumowywał Jan Karski pielgrzymkę papieża-Polaka.

 

W 2004 roku  „Tajne państwo”  ukazało się w nowym wydaniu.  Zostało uzupełnione   ważnymi wypowiedziami o Janie Karski wybitnych  osobistości, Noblisty Elie Wiesela,  prezydentów Polski i stanów Zjednoczonych Aleksandra Kwaśniewskiego i Bill Clintona, przewodniczącego izraelskiego parlamentu Szewacha Weissa,  Naczelnego Rabina Izraela Meira Lau’a, dyrektora Ligi Przeciw Zniesławianiu (ADL) Abrahama Foxman i Jacka Kuronia. Znających, podziwiających    i zaprzyjaźnionych z  bohaterem.

3 listopada 2004 roku „Tajne  państwo” trafiło do Jana Pawła II wraz z amerykańskim oryginałem z 1944 roku.  Dokładnie w dzień Jego imienin.

2 kwietnia następnego  roku  Jan Paweł II odszedł do „domu Pana”. 16 grudnia kolejnego roku, siostra Emilia Ehrlich, która przekazywała mu pierwsze wydanie książki.

Szukając puenty i jej kontekstu amerykańskiego  trzeba zwrócić uwagę na fakt, że  tym co łączyło  Jana Pawła II i Jana Karskiego był fakt, iż obaj uhonorowani zostali najwyższym cywilnym odznaczeniem Stanów Zjednoczonych – Prezydenckim Medalem Wolności. W bogatej historii tego orderu z innych  Polaków  byli  to tylko:  Artur Rubinstein,  Lech Wałęsa, Zbigniew Brzeziński i Jan Nowak-Jeziorański.  Kiedy  tygodnik „Newsweek”  ustalił listę stu najwybitniejszych postaci dobiegającego końca dwudziestego stulecia, trafili na nią tylko trzej Polacy:  Jan Paweł II, Jan Karski  i Lech Wałęsa.

Poza pokłonem wobec dzieł osobistych wielkich postaci,  czasem warto zastanowić się  nad  ożywiajacym wyobraźnię   podejrzeniem, że nic nie dzieje się bez powodu.   Spróbujmy więc zapytać  czy  losy Jana Karskiego  i Karola Wojtyły potoczyłby się dokładnie tak samo, gdyby na swej drodze nie spotkali Ludwika Ehrlicha. Kapłana idei prawa narodów Pawła Włodkowica.

 

Fot. Archiwum

 Drugie wydanie „Tajnego państwa” z dedykacją dla  Jana Pawła. Obok informacja i imieninowym darze w nowojorskim „Nowym Dzienniku”

 

Fot. Archiwum

 

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.