Warszawa: opłakiwanie ks. Jana Twardowskiego
22 stycznia 2006 | 15:09 | pb //mr Ⓒ Ⓟ
Wiersze ks. Jana Twardowskiego, w tym najsłynniejszy: „Śpieszcie się kochać ludzi”, można było usłyszeć w stołecznym Podziemiu Kamedulskim. Wcześniej za „ks. Jana od Biedronki” warszawiacy modlili się podczas Mszy św., którą w kościele pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Lesie Bielańskim odprawił tamtejszy proboszcz ks. Wojciech Drozdowicz.
Mam poczucie, że ks. Jan jest obecny tak jak pisał: bardziej po śmierci niż za życia – wskazała Maja Komorowska, która recytowała jego wiersze jeszcze w czasach, gdy nie można było ich kupić w księgarniach i przepisywano je na maszynie. – To wielka radość, że mieliśmy szczęście go znać – podkreśliła aktorka.
– Przyszłam do ks. Twardowskiego ze skargą na Pana Boga, bo tylu ludzi zginęło w wybuchu w Rotundzie. Chciałam zrozumieć dlaczego. Ks. Jan nie mówił niepotrzebnych, pocieszających słów, tylko wyszedł, a po chwili wrócił i dał mi prezent zawinięty w kokardkę – wspominała Komorowska.
Przeczytała też m.in. wiersz zaczynający się od słów: „Ktokolwiek nas spotyka, od Niego przychodzi”, a kończący się stwierdzeniem: „Czy byliśmy prawdziwi sprawdził mimochodem”.
Zwróciła też uwagę, że Warszawa jest akurat oplakatowana reklamą Warszawskiego Hospicjum dla Dzieci, na której widnieje początek najbardziej znanego wiersza ks. Twardowskiego: „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą…”. Plakaty te są rozwieszane od ośmiu lat, jednak w tym roku wyjątkowo łatwo znajdowało się dla nich miejsce na bilbordach. – Teraz wiemy, że to miało być pożegnanie ks. Twardowskiego – mówili przedstawiciele Hospicjum.
Odczytany został także wywiad o śmierci, jakiego przed kilku laty ks. Jan udzielił dzieciom. Poeta mówił w nim, że Chrystus jest podobny do dziecka w hospicjum, bo też cierpiał niewinnie.
Zacytowano również fragment jednego z komentarzy do Ewangelii, w którym ks. Twardowski zauważał, że nieraz umawiamy się z trzema lekarzami naraz, kurczowo trzymając się życia, które najczęściej jest płytkie i samolubne, „od śniadania do kolacji”, tak jakby jego celem samym w sobie było przetrwanie. Tymczasem – tłumaczył poeta – dopiero gdy tracimy życie dla Jezusa Chrystusa wszystko zyskujemy.
Maja Komorowska wskazała na „absolutnie autentyczną nieśmiałość” ks. Jana i jego wielkie poczucie humoru.
Gromki śmiech zebranych wywołało przypomnienie fragmentu „Niecodziennika”, w którym poeta wspominał, jak to kiedyś za pokutę zadano mu przeczytanie kilku wierszy ks. Twardowskiego.
Wiesław Komasa cytował liczne anegdoty związane ze zmarłym poetą, który mawiał, że mieszka w domku na kurzej łapce i wygląda jak czarownica. Przypomniał też, jak kiedyś ks. Jan poszedł na cmentarz i zobaczył na grobie napis: „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą. Ks. Jan Twardowski”, a potem takie same słowa na drugim i trzecim. „O Boże kochamy, ile razy ja umarłem!” – westchnął wtedy poeta. – Jakby ks. Twardowskiego nie było, to by było szkoda – mówił Komasa.
„Opłakiwanie ks. Jana”, jak nazwał to spotkanie ks. Drozdowicz, zakończyła recytacja przez Maję Komorowską wiersza „Śpieszmy się kochać ludzi”, który Wiesław Komasa nazwał „testamentowym przesłaniem ks. Twradowskiego”.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.