Watykański dziennik krytykuje piłkarską Superligę
22 kwietnia 2021 | 03:00 | kg (KAI/OR) | Watykan Ⓒ Ⓟ
Wielkie pieniądze, a właściwie ich nadmiar często prowadzą do zniszczenia wszystkiego, w tym również najpiękniejszych nawet rzeczy, gdyż posiadanie ich i możliwość kupienia wszystkiego lub prawie, stoi w sprzeczności z marzeniami. Dotyczy to także sportu, a dokładniej piłki nożnej, o czym zresztą wiedziano od dawna, gdy zaczęto kupować zawodników za gigantyczne sumy. W ten sposób watykański dziennik „L’Osservatore Romano” skomentował niedawną zapowiedź grupy działaczy powołania do życia Superligi europejskiej, do której miałoby wejść 12 najbogatszych i najlepszych (przynajmniej w ich mniemaniu) klubów z Anglii, Hiszpanii i Włoch.
W artykule, zatytułowanym „Piłka nożna, której nikt nie chce. Na superlidze bogatych sport tylko straci”, jego autor Gaetano Vallini przypomniał okoliczności, w jakich doszło do ogłoszenia obecnej decyzji. Po raz pierwszy wspomniał o takim projekcie prezes Realu Madryt Florentino Pérez już w 2009 po „kolejnej stratosferycznej kampanii zakupu «galaktycznych» – był to rok, w którym do klub przyszli (…) Cristiano Ronaldo i Kaká”, a teraz inicjatorzy przeszli od słów do czynów. Dwanaście klubów, które same uznały się za najlepsze i są finansowane przez wielki międzynarodowy bank biznesowy, będą rozgrywać własne mistrzostwa, zwane Superligą Europejską.
W rzeczywistości z europejskością ma to niewiele wspólnego, zważywszy na fakt, że jak na razie przystąpiły do tego projektu tylko 3 kraje: Anglia [w piłce nożnej jest to oddzielna federacja, nie obejmująca całej Wielkiej Brytanii, a więc Irlandii Północnej, Szkocji i Walii – KAI], Hiszpania i Włochy. Poza Superligą pozostaje cała reszta państw, w tym tak silne związki futbolowe jak Niemcy i Francja, „które powiedziały NIE tej hańbie” – czytamy w artykule. Autor zwrócił uwagę na znamienny fakt, iż w gronie przeciwników tej idei znalazł się m.in. obecny zwycięzca Ligi Mistrzów UEFA – Bayern Monachium.
Vallini zauważył również, że dzieje się to w czasie, gdy „mniejszy” sport musiał zawiesić wszelką działalność z powodu pandemii, tymczasem „zawodowa piłka nożna znalazła sposób na dalsze robienie widowiska”. Na postawione przez siebie pytanie: czy jest to oznaka normalności, którą można zaproponować udręczonemu społeczeństwu?, publicysta odpowiada, że wypływa to raczej z chęci niestracenia zysków z opłat telewizyjnych, zdobywania pieniędzy na opłacanie niebotycznych kontraktów. „Jeśli jest to kura znosząca złote jaja, to dlaczego nie wykorzystać jej w jak największym stopniu?” – zapytał retorycznie. I odpowiedział, że Superliga jest wyłącznie tym właśnie: mało eleganckim sposobem, co więcej – zdecydowanie cynicznym, zarabiania jeszcze większych pieniędzy.
Bardziej niż zamknięty krąg, w którym najlepsi rywalizują zawsze z najlepszymi, omawiany projekt jawi się jako grupa wykluczająca, podczas gdy piłka nożna jako sport powinna praktykować integrację jako jedną z podstawowych swych wartości. Tymczasem w środowisku sportowym, zwłaszcza w zawodowej piłce nożnej, mówienie o wartościach na najwyższych szczeblach wydaje się coraz bardziej ćwiczeniem z retoryki, a nie wyrażeniem sposobu przeżywania sportu. Są to puste słowa w świecie, w którym takie pojęcia jak zdrowa rywalizacja, szacunek dla przeciwnika, integracja, uczciwość czy lojalność wydają się być zepchnięte na najniższe szczeble. Dobrze, jeśli trenerzy-wychowawcy potrafią wpoić je najmłodszym, którzy w gwiazdorskim futbolu widzą swoich idoli, wręcz spełnienie swych marzeń. Tych maluczkich, których należy nauczyć także wartości porażki – podkreślił autor.
Przywołał w tym kontekście słowa Franciszka z jego wywiadu dla włoskiej „Gazzetta dello Sport”: „Zwycięstwo zawiera w sobie dreszczyk emocji, który nawet trudno opisać, ale również przegrana ma w sobie coś wspaniałego. Ci, którzy przywykli do wygrywania, odczuwają silną pokusę uważania się za niepokonanych, ale czasami zwycięstwo może sprawić, że będziesz arogancki. Porażka natomiast sprzyja zastanowieniu i pytaniu o jej przyczynę, rozważamy wykonaną pracę. Dlatego z pewnych porażek rodzą się piękne zwycięstwa, ponieważ po rozeznaniu błędu zapala się pragnienie poprawy”.
Na szczęście oprócz klubów z innych krajów i UEFA, przeciw projektowi wystąpiły też krajowe związki piłkarskie i rządy wielu państw europejskich również tych, których drużyny znalazły się wśród założycieli nowego klubu dla bogatych. I byłoby dobrze, gdyby kibice tych zespołów także dali o sobie znać, np. „odrzucając [te plany] jako kibice” i „wyłączając” telewizory.
Autor wyraził życzenie, aby znaleziono sposób na powstrzymanie tej nieprzemyślanej próby, która oprócz usunięcia resztek tego, co pozostało jeszcze wiarygodne w światku piłkarskim, grozi wyrządzeniem nieobliczalnych szkód całemu ruchowi, łącznie z zawodowym, zważywszy na prawdopodobne mniejsze zainteresowanie mistrzostwami krajowymi i pucharami europejskimi, co w istocie byłoby katastrofą.
Ta pozbawiona stylu decyzja nie służy przede wszystkim tym, którzy ciągle jeszcze entuzjazmują się walecznością mistrza, którzy nadal ekscytują się nieoczekiwanym wyczynem „małej” drużyny, która jest w stanie pokonać „wielkiego” lub nawet zdobyć trofeum; starszym, pamiętającym jeszcze „poetyckie” mistrzostwa i walkę do ostatniego dnia; zawodnikom, którzy byli sztandarami swych drużyn, klubom kierowanym przez ludzi, którzy sami byli wcześniej kibicami i wielu innym. „Ale być może właśnie oni mogliby się entuzjazmować mistrzostwami bez tych, którzy zwykli stanowić prawa” – zakończył nutą nadziei swój artykuł Gaetano Vallini.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.