Wesoły autobus
02 stycznia 2014 | 10:11 | Wolontariusze Don Bosco Ⓒ Ⓟ
Środa, 6.15 – wyglądam przez okno. Na podwórku czeka już bus z napisem Don Bosko. Za busem przyczepka. W pobliżu zaczynają zbierać się dzieci z rodzicami. Dziś nie obowiązuje mundurek. Dzieci ubrane są bardzo kolorowo, jedne mają na sobie sportowe ubranie, inne eleganckie suknie. Za chwilę przedszkolaki wyruszą na pierwszą w tym roku wycieczkę.
Wychodzę z domu, nauczycielki pakują jedzenie na przyczepkę, zabieramy również piłki i megafon. Wszystko się przyda.
50 dzieciaków zaczyna wsiadać do busa, za nimi 11 nauczycielek, kierowca i 2 chłopaków (nie wiem w jakim celu jadą z nami…Może po prostu chcą się dostać do Lufubu?).
W busie siedzących miejsc jest trochę ponad 25, ale to w niczym nie przeszkadza. W 4 osobowym rzędzie siedzi 9 dzieci i nauczyciel . Czujemy się jak sardynki w puszce.
Na początek modlitwa i możemy jechać. Przed nami około 170 km. Śpiewamy piosenki – głównie po angielsku. W przedszkolu dzieci nie powinny używać chibemba.
Po drodze zatrzymujemy się przy markecie (market to coś w stylu naszego targu). Do okna podbiegają kobiety z mango, trzciną cukrową, bananami, czy smażoną kukurydzą. Nie trzeba wysiadać z busa żeby zrobić zakupy. Kobiety przekrzykują się, przebiegają z okna do okna, czasem obniżają ceny. W ten sposób zarabiają na życie. Robimy szybkie zakupy i jedziemy dalej.
Czas mija szybko. Dojeżdżamy do Lufubu. Na początku toaleta i śniadanie. Potem główny punkt programu – idziemy zwiedzać farmę.
Odwiedzamy kurnik. Każdemu dziecku robię indywidualne zdjęcie z kurami. Mimo mojego niezadowolenia ptactwo dziobie mnie w stopy. Przechodzimy dalej, oglądamy kurczaki, białe kury, tzw. bojlery, potem świnki i krowy.
Wszędzie robimy zdjęcia. Kolejny punkt programu – obora. Dzieciaki dowiadują się skąd się bierze mleko. Przyglądamy się jak wygląda dojenie krów. Za moment każdy będzie mógł spróbować. Wcześniej jednak koniecznie trzeba umyć ręce. Przed dwiema krowami ustawia się długa kolejka. Z pomocą dwóch pań dzieci pojedynczo starają się wydobyć kilka kropel mleka do wiadra. Nie trzeba długo czekać, żeby stwierdzić, że nie jest to łatwe zadanie.
Po długim, ekscytującym spacerze po farmie wracamy na obiad. Oczywiście czeka na nas nshima. Na dodatek smażona kiełbasa i kapusta z pomidorami. Ja do nshimy dodaję troszkę soli, wtedy smakuje lepiej. Nshima najlepiej smakuje jedzona własnymi paluszkami.
Po obiedzie krótki odpoczynek. Jeszcze jeden spacer po farmie i czas wracać do domu. Przed nami długa droga, a rodzice czekają.
W drodze powrotnej śpiewamy kilka piosenek, po czym niespodziewanie nastaje cisza. Czuję jak moje spodnie i bluzka przyklejają się do ciała, jest niesamowicie gorąco. Na moich kolanach śpią przytulone dwie dziewczynki, trzecia opiera się o moje plecy. Pozostałe leżą ściśle obok siebie i też śpią. Ścisk nikomu już nie przeszkadza. Zmęczenie wygrywa. Moje oczy również się zamykają.
Po 19.00 dojeżdżamy do Mansy. Budzimy się wcześniej, żeby z rozśpiewanymi buziami przywitać rodziców. Śpiewamy: „Mummy and daddy I love you….” Z uśmiechami na twarzach wjeżdżamy na podwórko. Dziękujemy Panu Jezusowi za dobry dzień i bezpieczną podróż. Wysiadamy. Dzieciaki wracają z rodzicami do domów. My szybko sprzątamy busa i żegnamy się ze wszystkimi. To był udany dzień.
Judyta Machnicka
Zambia, Mansa
25 października 2013
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Sylwia dostała nawigację, która nie pokazuje radarów. Kasia wyjechała na misję, która nie jest specjalna. Kamila otrzymała moc, która w słabościach się doskonali. Paulina odmienia się przez przypadki. Klaudia drepce z salezjańską radością. Karolina przez rok przygotowań nie nauczyła się mówić w języku bemba. Asia otworzyła się na Dom Księdza Bosco dla Chłopców Ulicy. Justyna i Renata są inne i mają różne talenty i umiejętności. Magda pracuje w mieście, w którym urodził się Zbawiciel. Wszystkie wolontariuszki usłyszały głos, który mówił do nich: Pójdź za Mną! Wyjechały na roczną misję w ramach Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco, aby świadczyć o miłości Jezusa.W 2014 roku na misje wyjechały: Renata Gawarska - pochodzi z Kuklówki Zarzecznej, ma 27 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Justyna Kowalska – pochodzi z Ostrołęki, ma 25 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Sylwia Młyńska – pochodzi z Łap, ma 22 lata, pracuje w Zambii, w Mansie. Katarzyna Socha – pochodzi z Kamienia koło Rzeszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Mansie. Karolina Gajdzińska – pochodzi z Warszawy, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Chingoli. Paulina Pawłowska – pochodzi z Olsztyna, ma 24 lata, pracuje w Zambii, w Chingoli. Kamila Maśluszczak – pochodzi z Hrubieszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Klaudia Kołodziej – pochodzi z Ropczyc, ma 26 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Joanna Studzińska – pochodzi z Lęborka, ma 29 lat, pracuje w Peru, w Limie. Magdalena Piórek – pochodzi z Twardogóry, ma 25 lat, pracuje w Palestynie, w Betlejem.